Выбрать главу

– O czym dokładnie rozmawiał Karakoz z tym typkiem? – zapytał Domenico.

– Jest o tym mowa w raporcie. Jugol zadzwonił do Karakoza, by mu powiedzieć, że „stary” się z nim skontaktował i złożył nowe zamówienie – tym razem dostawa ma się odbyć w Serbii – i obiecał zapłacić gotówką. Jugol pojedzie odebrać pieniądze. Karakoz kazał mu mieć na oku dziewczynę, która złoży wizytę „staremu”. To wszystko. Tak więc nasi ludzie śledzą Jugola w dzień i w nocy, podobnie jak Karakoza.

– My niestety nie poczyniliśmy wielkich postępów. Cóż, na dobrą sprawę nie poczyniliśmy żadnych postępów – przyznał Ovidio.

– Jak już księżom wiadomo, podejrzewamy, że samobójcy z Frankfurtu mieli w zanadrzu jeszcze jedną misję, być może przygotowywali nowy zamach, pozostaje tylko pytanie gdzie i kiedy… To takie frustrujące… te słowa odnalezione wśród spalonych dokumentów nie mają żadnego sensu. Niektóre pochodzą z książek, ale po co zamachowcy paliliby książki? Lecz najbardziej nie daje mi spokoju… no, coś mi mówi, że Karakoz zrobił się taki ostrożny, bo zdaje sobie sprawę, że go obserwujemy.

– Jak to? – zdziwił się Domenico.

– Zawsze był przezorny, bo wie, że jest dobrze znany wszystkim agencjom wywiadowczym, dlatego stara się nie zwracać na siebie uwagi. Jednak po wydarzeniach we Frankfurcie stał się bardzo nieufny, teraz jego rozmowy są jeszcze bardziej banalne. Nie ulega wątpliwości, że zwiększył środki ostrożności.

Ovidio i Domenico milczeli, rozważając te słowa. W rzeczywistości Panetta nie powiedział im tego, co naprawdę myśli i czego się obawia: że doszło do przecieku i ktoś zdradził Karakozowi, że jest śledzony.

Panetta zastanawiał się, czy wyznać duchownym prawdę, postanowił ją jednak przemilczeć. Nie wspomniał jeszcze o swych obawach Hansowi Weinowi, zamierzał to zrobić dopiero w przyszły poniedziałek w biurze. Wein od kilku dni przebywał poza Brukselą, a Panetta wolał nie mówić mu o swoich podejrzeniach przez telefon ani przez Internet.

– Dlaczego pana zdaniem Karakoz wie, że jest pilniej obserwowany niż dotychczas? – zapytał Ovidio podejrzliwie.

– Nie powiedziałem, że Karakoz o czymkolwiek wie, powiedziałem, że po zamachu we Frankfurcie stał się ostrożniej szy. Przecież broń i materiały wybuchowe użyte przez zamachowców pochodziły od niego.

– Nadal pan myśli, że Kościół może pomóc w śledztwie? – dopytywał się Ovidio.

– Nie na co dzień znajdujemy dokumenty, w których jest mowa o świętych, o krzyżu w Rzymie… Wydaje się więc jasne, że jeśli dojdzie do nowego zamachu, może on być wymierzony w Kościół, nie należy wykluczać takiej ewentualności.

– Ale to nijak nie pasuje do sposobu myślenia islamskich fundamentalistów. Oni nie są głupi, krajów arabskich nie interesuje nasyłanie fundamentalistów na instytucję taką jak Kościół. Będę z panem szczery, nie sądzę, by zamach mógł być wymierzony w nas.

– Ma ksiądz rację, to nie pasuje do ich sposobu myślenia, przeczy ich interesom, a jednak proszę nie wykluczać takiej możliwości – odpowiedział Panetta.

– Przedyskutowaliśmy już tę sprawę w biurze i wykluczyliśmy właśnie tę możliwość. Atak na Kościół byłby wielkim błędem strategicznym, o który trudno podejrzewać nawet największych fanatyków. Poza tym, panie Panetta, mamy przecież do czynienia ze słowami wyrwanymi z kontekstu, słowami uratowanymi z popiołów, nie wiadomo, z jakich dokumentów pochodzą. Przypuszczenie, że Kościół może paść ofiarą zamachu terrorystycznego, to tylko bardzo śmiałe domysły – obstawał przy swoim Domenico.

– Od wielu lat zajmuję się tymi sprawami i zapewniam księdza, że choćbyśmy stawali na głowie, próbując zgłębić sposób myślenia terrorystów, jest to zadanie prawie niemożliwe. Terroryści kierują się własną logiką. Czasami mówimy: nie, tego nie zrobią, bo to skompromitowałoby ich w oczach opinii publicznej, a tymczasem oni jak na złość właśnie to robią. Proszę mi wierzyć, terroryści zawsze będą nas zaskakiwali. Czy ktokolwiek przypuszczał, że zaatakują World Trade Center? Lub że podłożą bomby w dwóch madryckich pociągach, mimo że Hiszpania zawsze solidaryzowała się z Arabami i że właśnie tam najwięcej obywateli wyległo na ulice, by zaprotestować przeciwko wojnie w Iraku? Gdy dochodzi do zamachu, staramy się odkryć jego powody, wypracowujemy teorie na ten temat. Ale terroryści zawsze mają nad nami przewagę, bo my możemy doszukiwać się logiki w ich działaniu dopiero po fakcie.

– Mimo wszystko wykluczałbym zamach na Kościół.

– Czy nie było czasem zamachów na synagogi? – przypomniał mu Panetta.

– Owszem, były… – bąknął Ovidio.

– Dlatego lepiej nie wykluczać niczego, z czystej ostrożności. Teraz skoncentrujemy się na Jugolu, zobaczymy, ile możemy się dowiedzieć z tego tropu, kim jest „stary”, jeśli w ogóle ktoś taki istnieje… Musimy jednak zaczekać, aż przeciwnik wykona jakiś ruch. Będę księży informował na bieżąco.

Lorenzo Panetta pożegnał się z duchownymi, dziękując dominikaninowi za wspaniałą ucztę. Nigdy nie sądził, że będzie jadł kolację w murach Watykanu, a tym bardziej że pozna dwóch księży, którzy na pierwszy rzut oka nie wyglądają na kapłanów.

– Napij się jeszcze grappy przed wyjściem – zachęcał Ovidia Domenico, nalewając przezroczysty płyn do maleńkiej szklaneczki.

– Naprawdę uważasz, że ci szaleńcy ze Stowarzyszenia nie zaatakują Kościoła?

– Po co mieliby to robić? Przecież potępiliśmy atak na Irak i bez przerwy prosimy Izrael o poszanowanie praw narodu palestyńskiego, a papież prowadzi otwarty dialog z imamami i ulemami… Dlaczegóż mieliby wystawiać na próbę przychylność Kościoła? Nie, nie wystąpią przeciwko nam. Nie tyle z powodów moralnych, ile z troski o własne interesy.

Domenico przemawiał z taką pewnością i przekonaniem, że Ovidio wolał z nim nie polemizować. Kolacja okazała się bardziej udana, niż oczekiwał, więc nie chciał psuć dobrego nastroju jedną z typowych dyskusji, które ich męczyły i wprawiały w zły humor.

O północy pożegnał się z dominikaninem. Był zmęczony, musiał zebrać myśli, wejrzeć w swoją duszę.

20

Dla Salima al-Bashira weekend w Paryżu okazał się owocny. Spotkanie ze znajomą kobietą było udane nie tylko z osobistego punku widzenia, ale również go uspokoiło: ludzie z Centrum do Walki z Terroryzmem nie wiedzą ani o nim, ani o Stowarzyszeniu. Błądzą po omacku, choć nie spuszczają z oka Karakoza, przekonani, że przez niego dotrą – jak po nitce do kłębka – do sprawców zamachu. Ale Stowarzyszenie ostrzegło już Serba, a ten umie o siebie zadbać i na pewno zastosował odpowiednie środki, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Stowarzyszenie ufało Karakozowi, bo jest sprytny i inteligentny, ale przede wszystkim dlatego, że obchodzą go wyłącznie pieniądze. Nigdy ich nie zawiódł, pewnie, że i oni płacili mu bez mrugnięcia okiem. Karakoz nie uznawał targowania się.

Ze wszystkiego, co powiedziała, zaniepokoiło go tylko jedno, rzucone od niechcenia zdanie: „Wiesz? Całkiem niedawno widziałam, jak Panetta szperał w archiwum, przeglądając dane wszystkich pracowników działu, pojęcia nie mam, czego szukał. Może kogoś podejrzewa”.

Wolał jej nie niepokoić, skoro potraktowała obojętnie to zdarzenie, choć jemu wydało się ono, owszem, niepokojące. Choć było mało prawdopodobne, by ludzie z Centrum do Walki z Terroryzmem trafili na ślad Stowarzyszenia, mogli domyślić się istnienia przecieku i dotrzeć wprost do niej. A to oznacza ryzyko, na które nie mogą sobie pozwolić. Nadszedł więc moment, by pozbyć się tej kobiety.