Выбрать главу

– Cokolwiek by to było – ciągnął Matthew – wszystko wskazuje na to, że Karakoz przygotowuje nową dostawę za pośrednictwem swojego człowieka w Paryżu. Nie znamy tylko zleceniodawcy ani jego zamiarów. Laboratorium potwierdza, że niezidentyfikowany głos należy do posuniętego w latach Francuza. To ktoś wykształcony, z klasą, bynajmniej nie chodzi o pierwszego lepszego goryla czy zabijakę spod ciemnej gwiazdy.

Laura White, asystentka Hansa Weina, zapukała lekko do drzwi i weszła.

– Szefie, dzwoni komisarz spraw wewnętrznych, może pan odebrać?

– Tak, przełącz rozmowę.

Asystentka popatrzyła ciekawie na trzech mężczyzn, zauważyła bowiem napięcie na ich twarzach, o nic jednak nie pytała. Hans Wein najbardziej na świecie nie znosił wścibstwa i braku dyskrecji.

Matthew i Lorenzo wyszli z gabinetu, aby Wein mógł porozmawiać bez świadków.

– To może być coś, ale wcale nie musi – stwierdził Matthew. Lorenzo Panetta nakazał mu milczenie gestem, który nie uszedł uwagi spostrzegawczej Laury.

Po powrocie do gabinetu szefa Lorenzo musiał, aczkolwiek niechętnie, wyjaśnić Matthew powody swego dziwnego zachowania.

– Być może to tylko przeczucie starego gliny, bo w końcu nikim innym nie jestem, ale po wydarzeniach we Frankfurcie Karakoz stał się nagle wyjątkowo ostrożny, znacznie bardziej niż przedtem, zupełnie jakby wiedział, że wzięliśmy go na muszkę.

– Tó chyba zrozumiałe – stwierdził Amerykanin – że ma się na baczności. Siedzi po uszy w gównie i wie, że mnóstwo agencji wywiadowczych próbuje znaleźć na niego haczyk, mam rację?

– Tak, ale… dobrze, powiem wprost: być może doszło do przecieku – rzucił Panetta.

– Co? To niemożliwe! – obruszył się Matthew. – Przecież wszyscy jesteśmy poddawani regularnym kontrolom lustracyjnym.

– Zgadza się, zresztą wystąpiłem o dodatkową kontrolę, musimy dmuchać na zimne. Póki dział bezpieczeństwa nie wykona swojego zadania, żadna informacja dotycząca sprawy, nad którą pracujemy, nie może opuścić tego gabinetu – oświadczył kategorycznie Hans Wein.

– Miałem poprosić doktor Villasante o odsłuchanie naszego nagrania, może będzie mogła coś powiedzieć na temat głosu tego niezidentyfikowanego mężczyzny – powiedział Matthew.

– Odłóżmy to na później. Wszystko jedno, czy Andrea wysłucha taśmy dzisiaj, czy za trzy dni. Tak czy owak, nie możemy wiele zdziałać, musimy czekać, aż Jugol, Karakoz i ich kolesie wykonają następny ruch, pozostaje nam więc się zaczaić i cierpliwie czekać. Będziemy czujni, nic więcej nie możemy zrobić, a pana, Matthew proszę o dyskrecję. Nie chcę, by centrum stało się pośmiewiskiem wszystkich agencji.

– Proszę się nie martwić, umiem dochować tajemnicy – zapewnił Matthew z cieniem ironii w głosie. – Pozwolę sobie jednak zauważyć, że nie uważam, iż doszło do przecieku. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z centrum zdradzał informacje naszym wrogom, chyba że…

– Myśli pan o Mireille? – prychnął Lorenzo. – Niech pan nie będzie wobec niej niesprawiedliwy!

– Nie jestem niesprawiedliwy, ale może coś jej się niechcący wymknęło podczas rozmowy z jednym z arabskich znajomych, a z kolei ten powtórzył to swoim znajomym i… Tak, Mireille Beziers jest moim zdaniem jedynym słabym ogniwem w naszym biurze.

– Nie chcę uchodzić za obrońcę Mireille, zresztą nie muszę jej bronić – stwierdził Lorenzo Panetta. – Uprzedzenia i niesprawiedliwe osądy doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Tak czy owak, panna Beziers zostanie poddana lustracji, może ucieszy pana też wiadomość, że lada dzień opuści nasz dział.

– Tak, to rzeczywiście dobra wiadomość. Ta panienka zupełnie tu nie pasuje.- Nie przypadła do gustu ludziom z naszego działu, choć Bogiem a prawdą nijak nie potrafię zrozumieć, dlaczego wszyscy krzywo na nią patrzą – stwierdził Panetta, zwracając się bardziej do samego siebie niż do rozmówców.

– Ale pan jej ufa – zauważył Matthew Lucas.

– Owszem, uważam, że ma chęci do roboty i wyobraźnię, poza tym jest inteligentna, więc gdybyśmy tylko pozwolili jej pracować, mielibyśmy z niej pożytek.

– To jeszcze jedno z pańskich przeczuć? – zakpił Matthew.

– Tak, przeczucie starego wygi, który zjadł zęby na tej robocie.

Podczas krótkiej południowej przerwy w pracy wstąpili do kawiarni w budynku centrum.

Andrea zaprosiła Mireille, by przysiadła się do stolika zajmowanego przez inne pracownice działu. Była wśród nich nie tylko Laura White, asystentka dyrektora, ale również Diana Parker, prawa ręka Andrei.

Przesiadła się do nich bez entuzjazmu. Andrea Villasante była osobą oziębłą, Mireille jeszcze nigdy nie widziała jej uśmiechniętej, ale musiała przyznać, że jej bezpośrednia szefowa, mimo z trudem skrywanej antypatii do niej, stara się zintegrować ją z resztą swoich podwładnych.

– Coś się kroi – stwierdziła Laura White.

– Co takiego? – zapytała szorstko Andrea.

– Nie wiem, ale szef i Panetta mają nosy spuszczone na kwintę i są jeszcze bardziej tajemniczy niż zwykle – zdradziła Laura. – Nie wiem, co knują, ale najwyraźniej nie chcą, by ktokolwiek się o tym dowiedział.

– Może tak ci się tylko wydaje, tutaj wszyscy wcześniej czy później popadamy w paranoję i próbujemy domyślić się Bóg wie czego z miny kolegi przy biurku obok – stwierdziła Diana.

– Fakt, czy szef ma nos na kwintę i coś ukrywa, nie jest, moim zdaniem, odpowiednim tematem do rozmowy – ucięła surowo Andrea. – Tutaj każdy z nas ma jakieś zadanie do wykonania.

Laura zarumieniła się, wiedząc, że palnęła głupstwo, i to właśnie ona, osoba chwalona za dyskrecję i umiejętność trzymania języka za zębami.

– Andreo, nie zrozum mnie źle, to była tylko błaha uwaga – próbowała się bronić.

– Nic, o czym tu mówimy, nie jest błahe, zwłaszcza uwaga dotycząca naszego dyrektora i jego zastępcy. Nie znoszę domysłów i plotek.

Wszystkie uczestniczki rozmowy zamilkły, widząc, że Andrei nie dopisuje humor. Najgorsze, że mogła napomknąć Hansowi Weinowi o niedyskrecji jego asystentki, więc aby nie drażnić pani doktor, postanowiły nie wdawać się z nią w dyskusję, a najlepiej wcale się nie odzywać.

Matthew Lucas podszedł do nich z filiżanką kawy w ręku.

– Można się przysiąść? – zapytał i usiadł, nie czekając na odpowiedź.

Mireille nie mogła pohamować gestu niechęci. Ten Amerykanin wyłaził ze skóry, żeby pozbawić ją pracy, a jego krytyczne uwagi znajdowały posłuch u Hansa Weina. Uznawszy, że nie płacą jej za spędzanie półgodzinnej przerwy z tym typem, wstała, zamierzając wyjść. Miała zresztą coś do zrobienia.

– Wychodzę na papierosa – rzuciła na pożegnanie. Patrzyli, jak oddala się pospiesznie. Matthew był wyraźnie zadowolony z jej odejścia.

– To dobra koleżanka – stwierdziła Diana Parker, obrzucając go spojrzeniem niebieskich oczu. – Choć ty jej nie lubisz.

– Nie muszę jej lubić. To nie towarzystwo wzajemnej adoracji, wymaga się tu od nas skuteczności, niczego więcej – rzucił Amerykanin.

– Nie znoszę obgadywania ludzi z działu, nieważne, czy się o nich mówi dobrze, czy źle – wtrąciła znów Andrea, wstając i zostawiając towarzystwo nad niedopitą kawą.

– Co ją dzisiaj ugryzło? – zdziwiła się Laura.

– Od kilku dni jest jakaś nieswoja – przyznała Diana. – Konkretnie od poniedziałku, odkąd wróciła z weekendu… Ale to wspaniały człowiek, naprawdę.

Nikt nie odpowiedział. Dopili kawę i zaczęli się rozchodzić. Panetta czekał zniecierpliwiony na Lucasa.

– Gdzie się pan podziewał? – zgromił go.

– Byłem na kawie… Coś się stało? – spytał zdziwiony Matthew.

– Proszę do mnie na słowo.