Выбрать главу

Towarzyszące Matthew koleżanki przyglądały im się kątem oka. Nie było wątpliwości, że w biurze dzieje się coś, co szefowie próbują utrzymać w tajemnicy przed pozostałymi pracownikami działu.

Matthew zaczekał, aż Lorenzo wyjaśni mu, co się dzieje. Włoch, mimo obowiązujących zakazów, zapalił papierosa, nic sobie nie robiąc z oburzonego spojrzenia Amerykanina.

– Proszę na mnie nie patrzeć jak na zbrodniarza – obruszył się Panetta, otwierając okno. – Moim zdaniem to szczyt wszystkiego, by człowiek nie mógł sobie zapalić nawet we własnym gabinecie.

– Pan wie, że to panu szkodzi, zresztą nie tylko panu, ale wszystkim, z których robi pan biernych palaczy. Chodzi o zdrowie, zdrowie pana i wszystkich z pana otoczenia.

Panetta łypnął gniewnie na Matthew, zgasił dopiero co zapalonego papierosa i westchnął z rezygnacją.

– Nasi ludzie śledzili dwóch podkomendnych Jugola. Proszę zgadnąć, gdzie urzędują te aniołki. Ni mniej, ni więcej tylko w Crillonie, jednym z naj wykwintniej szych hoteli w Paryżu, a może nawet na świecie.

– I co tam robią?

– Podobno nic wielkiego. Posiedzieli trochę w recepcji, wypili kilka drinków w barze, pospacerowali dyskretnie po holu… Zresztą nadal tam tkwią, a przynajmniej tkwili jeszcze parę godzin temu.

– Dlaczego obserwujecie tych typków?

– Bo to zaufani ludzie Jugola. Ciekawe, co oni robią w Crillonie…

– Ochraniają albo śledzą któregoś z tamtejszych gości – domyślił się Matthew.

– Tak, pewnie jedno z dwojga. Albo może Jugol wybiera się do Crillona na spotkanie z kimś, a oni sprawdzają, czy teren jest bezpieczny.

– Nie zorientowali się, że są obserwowani?

– Nie, przynajmniej na razie. Dobrze się do nich zabraliśmy, ponad trzydziestu naszych ludzi rozpracowuje Jugola.

– Przypuszczam, że takie zakapiory rzucają się w oczy w hotelu tej klasy – zauważył Matthew niespokojnie.

– No, nie stoją tam z gołą klatą ani nie prężą bicepsów. Starają się nie rzucać w oczy.

– I co teraz…?

– Musimy czekać. Być może jesteśmy na tropie grubszej sprawy. Podsłuchane rozmowy, te dwa typki w Crillonie… zobaczymy, czy uda nam się nareszcie dobrać do Karakoza.

– I do Stowarzyszenia, bo to nasz główny cel.

– Żeby dobrać się do Stowarzyszenia, musimy najpierw rozpracować Karakoza. Może to jedyny słaby punkt w systemie bezpieczeństwa tych fanatyków.

22

Dochodziła dziewiąta, gdy Raymond zapukał ponownie do drzwi pokoju Ileny. Nieco wcześniej natknął się na korytarzu na pokojówkę, ta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Wszedł do windy i nacisnął guzik trzeciego piętra, gdzie zatrzymała się Ilena. Jakaś para czekała akurat na windę, dlatego nie odważył się wysiąść, tylko zjechał aż do holu. Wstąpił do baru i poprosił o kieliszek calvadosu. Nie lubił pić samotnie poza domem, ale nie chciał, by go przyłapano, jak kręci się po trzecim piętrze Crillona.

Ilena zaczeka. Opróżniwszy kieliszek, wyszedł z hotelu i ruszył przed siebie, gdzie oczy poniosą, mimo nalegań portiera chcącego wezwać jego kierowcę. Dopiero po prawie godzinnym tułaniu się po mieście postanowił wrócić do hotelu.

Tym razem szczęście mu dopisało i wsiadł do windy sam. Nacisnął guzik z numerem piętra, na którym znajdował się jego apartament, a dopiero po przejechaniu jednego piętra wcisnął trojkę z obawy, że znów natknie się na jakiegoś hotelowego gościa i nie będzie mógł dotrzeć do pokoju Ileny. Uznał, że los mu jednak sprzyja, bo na korytarzu nie było żywego ducha. Zapukał i drzwi otworzyły się natychmiast.

– Czekałam na pana – rzuciła niecierpliwie kobieta.

– Nie mogłem przyjść wcześniej – wyjaśnił, przyglądając się odmienionej Henie.

Jej włosy były teraz koloru ciemnoblond i nie spływały już na plecy – Ilena obcięła je na wysokości uszu. Trudno było o większą fuszerkę, od razu było widać, że ostrzygła się sama. Ale liczył się rezultat – Ilena była teraz zdecydowanie mniej atrakcyjna, bardziej pospolita, mimo olbrzymich niebieskich oczu, w których pobłyskiwał z trudem tłumiony gniew.

– Proszę, oto zdjęcia. Krzywiono się na zmiany?

– Nie, wszystko w porządku. Wasza kuzynka może zastąpić pani brata.

– Kiedy przekaże mi pan paszporty i pieniądze?

– Za kilka dni, trzy, góra cztery.

– A co z bronią i materiałami wybuchowymi?

– Już pani mówiłem, dostaniecie je w Stambule.

– A co mam robić do chwili otrzymania paszportów?

– Proszę wracać do siebie. Skontaktujemy się z panią, gdy wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.

– Czy nie rzucam się zbytnio w oczy, podróżując w tę i z powrotem?

– Musimy zaryzykować. Tkwiąc tu bezczynnie, również może pani wzbudzić podejrzenia. Tak brzmią polecenia i musi je pani wypełnić bez dyskusji. Uczestnicy operacji nie mogą mieć własnego zdania, to niezwykle ważne.

– Co to oznacza?

– Że każdy szczegół został dopracowany i nie możemy wprowadzać żadnych zmian ani nowych rozwiązań, chyba że okaże się to naprawdę konieczne. Ktoś skontaktuje się z panią, żeby przekazać wskazówki dotyczące podróży do Stambułu i punktu zbornego, na razie macie się dokładnie zapoznać z planem operacji.

Raymond wręczył Henie dużą, brązową, zupełnie zwyczajną i nierzucającą się w oczy kopertę.

– W środku znajdzie pani plan Stambułu, przewodnik po głównych zabytkach i ciekawych zakątkach miasta oraz broszurkę z informacją o godzinach zwiedzania pałacu Topkapi, Hagia Sophia i meczetów… Dołączyliśmy również wskazówki, jak poruszać się po mieście autobusem. Sama pani widzi, że to bardzo niewinne materiały, ale proszę je dokładnie przestudiować. W przewodniku znajdziecie szczegółową historię pałacu Topkapi oraz spis tego, co można tam zobaczyć. Oczywiście jest i staranny opis sali, w której znajdują się relikwie Proroka, a do tego dwa zdjęcia pokazujące, jak są one wyeksponowane. Aha, pani brat i kuzyn powinni zacząć już myśleć, w której części wózka ukryć materiały wybuchowe. I jeszcze coś: nadal jest pani gotowa umrzeć?

Ilena popatrzyła na niego bez śladu zdziwienia, jakby tysiące razy odpowiadała na to pytanie.

– Chyba już mówiłam, że może pan być spokojny, bo moja odpowiedź brzmi: tak, jestem gotowa. Takiej samej odpowiedzi udzieliłam człowiekowi, który mnie z panem skontaktował.

Ku zdumieniu Raymonda Ilena usiadła i skinęła na niego, by zrobił to samo. Gdy siedzieli już twarzą w twarz, Ilena opowiedziała mu, dlaczego nie boi się zginąć.

– Miałam dwanaście lat, gdy do naszego miasteczka zajechał oddział muzułmanów. Zgwałcili mnie na samym początku. Byłam akurat u ciotki mieszkającej za płotem i na ich widok puściłam się biegiem, by ostrzec pozostałych mieszkańców, ale mnie złapali. Jedna z ciężarówek zatrzymała się przy mnie i wyskoczyła z niej gromada mężczyzn. Ten, który nimi dowodził, zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów, a ja zadrżałam, bo poczułam, jak rozbiera mnie wzrokiem. Pchnął mnie na pobocze, powalił na ziemię, rozpiął rozporek i rzucił się na mnie. Zmartwiałam, z początku nie reagowałam, bo byłam przerażona, ale gdy poczułam w dole brzucha przeszywający ból, zaczęłam się bronić, wierzgałam, krzyczałam, drapałam tego bydlaka po twarzy. Zaczął mnie bić, spoliczkował, okładał pięściami, sama nie wiem, ile ciosów mi wymierzył, czasami nic nie widziałam, bo krew zalewała mi twarz. Zgwałcił mnie brutalnie, a potem jeszcze kopnął w brzuch. Następnie gwałcili mnie po kolei wszyscy mężczyźni z ciężarówki, a było ich dwudziestu, a może dwudziestu pięciu, sama nie wiem. Wielokrotnie traciłam przytomność, a wtedy chlustali mi wodą w twarz, żebym się ocknęła i czuła, co mi robią. Wszystko mnie bolało, jakby przypalano mnie tam, w środku.