– Tak, oczywiście. Dzięki znajdującemu się tu największemu fragmentowi krzyża będą mogli państwo uzyskać odpust zupełny. Kroniki mówią, że od najdawniejszych czasów do klasztoru ściągali zewsząd pielgrzymi, by adorować drzewo krzyża i modlić się do świętego Toribia słynącego z wielu cudów i łask. Pośrodku kościoła, pod polichromowaną figurą, będziemy mogli obejrzeć grób patrona klasztoru. Papież Juliusz Drugi ogłosił w roku tysiąc pięćset dwunastym bullę przyznającą odpust pielgrzymom, którzy przybyli do klasztoru w ciągu tygodnia po dniu świętego Toribia w latach, kiedy dzień ten wypada w niedzielę. Poza tym klasztor znajduje się na szlaku pielgrzymkowym Camino de Santiago prowadzącym do Santiago de Compostela. Aha, jeszcze jedna ciekawostka: przynajmniej od wieku szesnastego ściągały tu rodziny z osobami umysłowo chorymi, wierzono bowiem, że lignum crucis uzdrawia opętanych i…
– Ale w takim razie odpust można uzyskać tylko w ciągu jednego tygodnia w roku? – zapytał przewodniczkę inny pielgrzym.
– Nie, właśnie miałam to wyjaśnić. Papież Paweł Szósty rozszerzył tygodniowy odpust na wszystkie dni w roku, od niedzieli świętego Toribia aż do następnego święta patrona. Biskup otwiera Bramę Przebaczenia i od tej chwili wszyscy pielgrzymi przybywający tu w ciągu roku świętego Toribia mogą uzyskać odpust zupełny, czyli darowanie wszystkich grzechów. Państwo również go uzyskają, jeśli po przybyciu do klasztoru wezmą udział w mszy i przystąpią do spowiedzi i komunii świętej. Jak już państwu wiadomo, oprócz Santo Toribio tylko Jerozolima, Rzym, Santiago de Compostela i Caravaca w Murcji cieszą się przywilejem roku jubileuszowego.
– Z którego wieku pochodzi klasztor? – spytał jeszcze inny pielgrzym.
– Obecną świątynię poczęto budować w połowie trzynastego wieku w odmianie klasztornej stylu gotyckiego z widocznymi wpływami cysterskimi, choć zachowały się jeszcze elementy dawnej konstrukcji romańskiej. W wieku siedemnastym rozbudowano klasztor, z tego właśnie okresu pochodzą wspaniałe krużganki, które będą mieli państwo okazję podziwiać. Na pewno zaciekawi państwa, że barokowa kaplica, w której przechowywane są relikwie lignum crucis, powstała z ofiar indianos, czyli tutejszych mieszkańców, którzy zbili fortunę za oceanem. Kaplica zachwyca swym pięknem, a jednocześnie oszczędnością stylu, zresztą przekonają się o tym państwo na własne oczy. Fragment krzyża świętego jest przechowywany w pozłacanym relikwiarzu ze srebra wykonanym przez złotników w roku tysiąc siedemset siedemdziesiątym ósmym.
Mohamed i Ali słuchali z uwagą wyjaśnień przewodniczki. Autokar wyjechał właśnie z miasteczka Potes i piął się stromą szosą prowadzącą do klasztoru.
– Teraz ukaże nam się góra Viorna, na której zboczu znajduje się Santo Toribio. Aha, zapomniałam państwu powiedzieć, że w tutejszych dolinach schronili się chrześcijanie uciekający przed Maurami.
Z Granady udali się pociągiem do Madrytu, a stamtąd do Santander. Jak najzwyklejsi turyści wykupili w biurze podróży wycieczkę do Santo Toribio. Aby nie zwracać na siebie uwagi, ubrali się zupełnie zwyczajnie – w dżinsy, czyste, wyprasowane koszule, adidasy – i starannie uczesali. Oczywiście niejeden pielgrzym zerkał na nich ciekawie, a zarazem nieufnie. „To Arabowie – szeptano za ich plecami. – Co ich może obchodzić Santo Toribio?”. Silili się na uprzejmość wobec wszystkich uczestników wycieczki, pomagali babciom przy wsiadaniu i wysiadaniu z autokaru, na postojach biegli kupić im wodę. Jedna z kobiet nie mogła powstrzymać ciekawości i zapytała, dlaczego jadą do Santo Toribio.
– Chcecie uzyskać odpust? – dziwiła się.
– Nie, proszę pani, po prostu zwiedzamy Kantabrię i postanowiliśmy wstąpić również do tutejszego sanktuarium. Powinna pani wiedzieć, że my, muzułmanie, uważamy Jezusa Chrystusa za wielkiego proroka. To żydzi go ukrzyżowali… – przypomniał Ali, a jego odpowiedź najwyraźniej zadowoliła turystkę, bo od tej pory uśmiechała się do nich promiennie.
– Kantabria bardzo się nam podoba, być może wrócimy tu z naszymi rodzinami – dodał Mohamed.
Okolice Santo Toribio zachwyciły ich. Na zboczu góry, opasane drzewami i zielenią, lśniły w bladym słońcu południa kamienne mury klasztoru.
Gdy wysiedli z autobusu, przewodniczka pokazała im Bramę Przebaczenia.Zdziwił ich brak strażników, policji, jakiejkolwiek ochrony w klasztorze. Obeszli Santo Toribio, wdrapali się na skałki, by przyjrzeć się celowi z daleka, potem zeszli na dół. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Kilkakrotnie wchodzili do kościoła i wychodzili, obejrzeli dokładnie kaplicę Lignum Crucis, gdzie tłoczyli się pielgrzymi, mamrocząc pod nosem modlitwy.
Rozpoczęła się msza, obecni słuchali kapłana w skupieniu, przekonani, że wszystkie ich grzechy zostaną odpuszczone po przekroczeniu Bramy Przebaczenia, przystąpieniu do spowiedzi i komunii.
Nic nie broniło dostępu do kaplicy Lignum Crucis oddzielonej od reszty kościoła kratą, przeciwnie – każdy mógł uklęknąć na schodach prowadzących do maleńkiego pomieszczenia, gdzie wystawiono relikwię. Każdy mógł wysadzić w powietrze tę kaplicę, jeśli tylko był gotowy zginąć w zamachu, do czego palili się zarówno Ali, jak i Mohamed. Allach czekał na nich w raju, a ich raj był wspanialszy niż niebo chrześcijan.
Policzyli w myślach, ile kroków dzieli Bramę Przebaczenia od kaplicy, zbadali inne wejścia i kupili w sklepiku klasztornym kilka książek o sanktuarium. Wiedzieli już, że ich misja jest nie tylko wykonalna, ale nawet banalnie prosta. Ten odległy zakątek Kantabrii, to ustronie skryte w cieniu gór Picos de Europa najwyraźniej skłaniało do zaufania, skoro ani zakonnicy, ani miejscowe władze nie podejrzewali, by ktoś mógł źle życzyć temu miejscu, a tym bardziej zniszczyć lignum crucis.
Salim był geniuszem, że wybrał właśnie Santo Toribio na cel zamachu. Jak chrześcijanie mogą być tak bezmyślni, by zostawiać bez ochrony klasztor, gdzie przechowywany jest, jak twierdzą, największy fragment krzyża, na którym zginął prorok Isa? Zniszczenie lignum crucis to fraszka, każdy może to zrobić. Nie potrzebna jest do tego nawet odwaga, wystarczy porządny ładunek dynamitu i klasztor raz-dwa wyleci w powietrze.
Mohamed uznał, że chrześcijanie będą sami sobie winni, skoro nie potrafią zabezpieczyć jak należy swego świętego miejsca.
Gdy msza dobiegła końca, zrobili to, co wszyscy pielgrzymi – sfotografowali klasztor, kaplicę Lignum Crucis, grób świętego Toribia, okolicę… Wykonali dziesiątki zdjęć, które pomogą im w jeszcze lepszym zapoznaniu się z celem. Nie mogli się doczekać powrotu do Granady, by zdać relację Omarowi, a zwłaszcza by poznać Salima, który za kilka dni miał przyjechać do Granady i obiecał się z nimi spotkać. Przekażą mu dobrą wiadomość: lignum crucis przestanie niebawem istnieć.
Co wtedy zrobią pielgrzymi, których poznaliśmy na wycieczce? – pomyśleli Ali i Mohamed. Zaśmiali się, wiedząc, że gdy zemsta się dokona, chrześcijanie będą biadolili i załamywali ręce, ale nie zrobią zupełnie nic.
Zachód bał się problemów i aby ich uniknąć, odwracał wzrok – na tym właśnie polegała przewaga Stowarzyszenia.
24