Mireille miała nadzieję, że nie będzie musiała zostać w biurze akurat w ten weekend, choć było to mało prawdopodobne – przecież na dobrą sprawę nikt tu się z nią nie liczył.
Wchodząc do gabinetu Weina, Lorenzo Panetta zauważył, że Laura zbiera rzeczy z biurka i wsuwa okulary do torebki.
– Wychodzisz?
– Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że odsapnę trochę w ten weekend.
– Dobry pomysł, wyglądasz na zmęczoną.
Panetta wszedł do gabinetu szefa, który właśnie odkładał słuchawkę.
– Dzwonili z Paryża – powiedział Wein.
– Coś się stało? – zapytał Lorenzo niecierpliwie.
– Miałeś rację, podsłuchiwanie zamku d’Amis było strzałem w dziesiątkę, choć ja też dobrze zrobiłem, prosząc o zgodę naszych przełożonych, w przeciwnym razie moglibyśmy napytać sobie biedy.
– W pełni się z tobą zgadzam. No, ale mów, co się stało?
– Zgadnij, z kim przyjaźni się nasz hrabia.
– Pojęcia nie mam, ale skoro zadaje się z Jugolem, można się po nim spodziewać wszystkiego.
– Obiecano przesłać mi zaraz raport i zapis rozmowy telefonicznej. Mówi ci coś nazwisko al-Bashir, Salim al-Bashir?
– Nie, chyba nie… A powinno?
– Ja też nie wiedziałem, kto to taki, ale mnie oświecono. To poważany profesor historii mieszkający w Anglii. Napisał wiele książek o wyprawach krzyżowych, jest ponoć naukowcem cenionym na całym świecie. Nawet światowi politycy zwracają się do niego o radę w sprawie porozumienia między muzułmanami a światem zachodnim.
– Aha… i ten profesor przyjaźni się z hrabią?
– Tak, na to wygląda.
Spojrzeli po sobie, jakby czekali, który z nich pierwszy wypowie niepoprawną politycznie myśl. W końcu Panetta zdecydował się odezwać, bo dobrze znał Hansa Weina i jego strach przed tym, że zostanie źle zrozumiany.
– A więc mamy francuskiego hrabiego, który zadaje się z handlarzem bronią, a jednocześnie przyjaźni z profesorem o nazwisku al-Bashir. Brzmi interesująco, prawda? Szczególnie dlatego, że to dwie osoby zupełnie „czyste”, poza wszelkimi podejrzeniami.
– Masz coś nowego o hrabim? – zaciekawił się tym razem Hans Wein.
– Tak, dwie godziny temu otrzymałem jego szczegółowy życiorys. Intrygująca postać! Godny następca swego tatusia. Masz, przeczytaj, wszystko to jest bardzo dziwne. Hrabia stoi na czele fundacji Pamięć o Katarach, jego ojciec był natomiast zagorzałym faszystą. Ponoć z pomocą jakichś ważnych osobistości z Trzeciej Rzeszy poszukiwał Graala, a podczas wojny gościł w swoim zamku znanych hitlerowców. W szukaniu Graala pomagali mu niemieccy profesorowie i młodzież o nazistowskich poglądach. Nawet Kościół zaniepokoił się w którymś momencie ich poczynaniami. Tutaj masz wszystko czarno na białym. – Panetta podsunął szefowi plik papierów. – Musisz rzucić na to okiem.
– Ludzie w Paryżu dobrze się spisali – przyznał Hans Wein.
– Amerykanie również. Matthew Lucas przesłał mi właśnie raport na temat tego, co robił hrabia od przylotu do Nowego Jorku. Poza tym ich laboratorium potwierdziło, że w naszym pierwszym nagraniu to właśnie hrabia rozmawia z Jugolem o tajemniczym wózku.
– Chyba cię poproszę, żebyśmy spędzili ten weekend w biurze – zaproponował Wein.
– Tak, i ja uważam, że powinniśmy trochę popracować.
– Kogo poprosimy, by dotrzymał nam towarzystwa?
– Nikogo.
– Dlaczego? Na miłość boską, Lorenzo, nie ma i nie było żadnego przecieku! Dział bezpieczeństwa potwierdził, że wszyscy nasi ludzie są czyści jak łza.
– Wiem i bardzo mnie to cieszy, ale… wystarczą nam dwie sekretarki. Poradzimy sobie sami, nie musimy nikomu psuć weekendu.
– Nie zgadzam się… zatrzymam przynajmniej Laurę. Andrea chciała dzisiaj wyjść wcześniej, ale… no, moglibyśmy poprosić również o pomoc Dianę.
– Błagam, Hans! Nie trzeba stawiać na nogi całego działu. Naprawdę uważam, że poradzimy sobie sami.
– Dobrze, niech ci będzie, ale ostrzegam, że ostatni raz obywamy się bez pomocy ludzi z działu.
– Hans, jestem pewien, że informacje docierające do Stowarzyszenia pochodzą właśnie stąd. Nie twierdzę, że ktoś przekazuje je umyślnie, ale mam przeczucie, że…
– Przeczucie! Lorenzo, w naszym fachu liczą się fakty, nie przeczucia. Dobrze, już dobrze, zostaw mi te papiery i zadzwoń po Matthew, może wpadnie do nas po lunchu.
Laura White zapukała i weszła do gabinetu w towarzystwie Andrei Villasante.
– Co się dzieje? – zapytała prosto z mostu Hiszpanka. – Nic, tylko kursujecie z gabinetu do gabinetu. Są jakieś nowe wiadomości?
– Nie! – zawołali jednocześnie.
– Nie wiemy niczego nowego – dodał pospiesznie Panetta.
– Andreo, życzę pani miłego weekendu – rzucił Hans Wein.
– Dziękuję, właśnie przyszłam powiedzieć, że wychodzę. Do zobaczenia w poniedziałek.
Odprowadzili ją wzrokiem, zastanawiając się, dokąd wybiera się na weekend. Andrea była kobietą skrytą aż do przesady, pochłoniętą pracą, nikt w Brukseli nie słyszał, by wdawała się w jakieś romanse. Lorenzo pomyślał, że ta opanowana kobieta i perfekcjonistka to w gruncie rzeczy jedna wielka tajemnica.
Laura White obserwowała Hansa Weina i Lorenza Panettę, próbując odgadnąć ich myśli.
– Nie musicie mówić o co chodzi, ale i tak czuję, że coś się dzieje.
– No, Lauro, nie bądź znowu taka podejrzliwa! – odparł Panetta. – Przeglądamy tylko papiery, czyste formalności…- W takim razie nie będziecie mnie potrzebowali…
– Masz jakieś ciekawe plany? – zapytał Lorenzo z uśmiechem.
– Owszem, w ten weekend zamierzam pozażywać szczęścia.
– A więc do dzieła! Możesz zapomnieć na dwa dni o sprawach biurowych.
Laura wolała to usłyszeć od swojego bezpośredniego przełożonego.
– Może już pani iść do domu, życzę miłego wypoczynku – pożegnał ją Hans Wein.
Zanim Laura zdążyła wyjść, Diana Parker, prawa ręka Andrei Villasante, wsunęła głowę przez uchylone drzwi.
– Chciałabym wyjść dzisiaj trochę wcześniej, mogę?
– Oczywiście – powiedział Hans Wein. – Przecież do końca pracy zostało tylko dziesięć minut.
– Nie będę wam już potrzebna, prawda?
– Nie, może pani spokojnie iść do domu, nie ma żadnego powodu, by przesiadywać dziś w biurze po godzinach – uspokoił ją Wein.
– Mireille również wychodzi… Biedaczka nie ma odwagi tu wstąpić, więc obiecałam, że poproszę o pozwolenie również w jej imieniu. Chyba wam nie zależy, żeby została – stwierdziła Diana z ironicznym uśmieszkiem.
– Bynajmniej, panna Beziers również może już iść – odparł Wein.
– No, to wychodzimy, życzę udanego weekendu.
Po wyjściu Diany Parker Laura znów zaczęła przyglądać im się podejrzliwie, czując, że coś przed nią ukrywają.
– Ma pan numer mojej komórki… Ale zapowiadam: można do mnie dzwonić wyłącznie, jeśli wybuchnie trzecia wojna światowa.
Gdy wyszła, Hans Wein długo milczał zamyślony. Lorenzo również zdawał się pogrążony w myślach.
– Proszę, proszę, najwyraźniej wszystkie nasze panie mają wspaniałe plany na weekend. W przypadku Diany i Laury tak bardzo mnie to nie dziwi, ale Andrea… – mruknął Lorenzo bardziej do siebie niż do szefa.
– Cóż, ich plany weekendowe to nie nasza sprawa. Nie przesadzaj, to znowu nie aż takie dziwne, że Villasante coś sobie zorganizowała. Może jedzie do rodziny do Madrytu?