Выбрать главу

– Nie, to nieprawda! Wiesz, że cię kocham – jęknęła.

– Nie, nie kochasz mnie, jesteś niewierną, w nic nie wierzysz, niczego nie potrafisz uszanować. Dziś zrozumiałem, że nie ma dla ciebie miejsca w moim życiu. Jeśli nie szanujesz religii, w której cię wychowano, jak miałabyś uszanować moją religię i mnie? A przecież islam to najważniejsza, najświętsza rzecz w moim życiu. Tak, nadszedł moment, żebyśmy się rozstali.

– Nie! – krzyknęła rozdzierająco. Znów próbowała go objąć, ale się jej wyrwał, porzucając ją leżącą na podłodze, wyjącą jak ranne zwierzę.

– Zrobię, co tylko zechcesz, ale błagam, nie porzucaj mnie! Obiecuję, zrobię wszystko! Uwierzę w to, w co ty wierzysz! Zażądaj ode mnie czegokolwiek, tylko mnie nie porzucaj!

Uśmiechnął się w duchu. Gardził nią, pogardzał tą kobietą czołgającą się u jego stóp, błagającą, by zrobił z nią, co zechce. Jest dziwką, zwykłą dziwką, jak wszystkie zachodnie kobiety, z którymi się zetknął, bez względu na to, czy były mężatkami, czy nie.

– Potrzebna mi jest kobieta, którą mógłbym szanować i by mnie również szanowano ze względu na nią. Potrzebna mi jest przykładna muzułmanka, oddana i wierna żona, która będzie mi posłuszna i gotowa do największych poświęceń. Potrzebna mi jest kobieta, którą ty nie jesteś i nigdy nie będziesz.

– Będę! Zmienię się! Przyrzekam, że będę ci posłuszna, zrobię, co zechcesz, wszystko, co tylko zechcesz! Nie mogę znieść myśli, że mogłabym cię utracić, nie mogę! – jęczała i szlochała rozpaczliwie.

– Za kilka dni zapomnisz o mnie i pójdziesz do łóżka z innym…

– Nie! Nieprawda! Kocham cię! Jesteś jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek pokochałam! Proszę… Błagam!

Pozwolił jej płakać i płaszczyć się przed nim tak długo, aż zachrypła, a jej oczy zamieniły się w dwie czerwone kreski na opuchniętej twarzy.

– Wstań.

Nie odpowiedziała ani nie ruszyła się z podłogi, na której siedziała, obejmując kolana ramionami, jakby próbowała zasłonić się przed nieszczęściem.

– Rób, co mówię! – rozkazał jej szorstko.

Próbowała się podnieść, ale brakowało jej sił. Była wyczerpana, czuła się bardziej martwa niż żywa.

– Nie wierzę w ciebie, ale… – Gdy zerknął na nią kątem oka, by sprawdzić, jakie wrażenie zrobiły te słowa, dostrzegł błysk w jej źrenicach. – Jeśli naprawdę chcesz być ze mną, musisz się zmienić i poświęcić dla mnie wszystko. A wszystko znaczy wszystko.

– Zrobię to – wyjąkała.

– Jesteś pewna, że możesz się zmienić?

– Zrobię wszystko, byle tylko być z tobą.

– Chcę, żebyś się nawróciła, żebyś została wzorową muzułmanka.

Nie zdziwiła jej ta prośba i tak jak się spodziewał, z pokorą zgodziła się spełnić jego żądanie.

– Zostanę muzułmanka, nawrócę się. Kocham tylko ciebie.

– Jeśli rzeczywiście to zrobisz… w takim razie… być może…

– Błagam, nie porzucaj mnie, wiesz, że zrobię, co tylko zechcesz!

– Chcę mieć przy sobie prawdziwą muzułmankę, kobietę odważną, która dzielić będzie ze mną wiarę i walkę. Chcę kobiety, która tak jak ja będzie myślała, że bez względu na wszystko Zachód musi pochylić czoło przed islamem. Chcę kobiety, która pomoże mi to osiągnąć.

– Pomogę ci, uwierzę w to, w co ty wierzysz.

Poczuł nową falę pogardy. Jak to możliwe, że z taką łatwością zniszczył jej osobowość? Miał przed sobą nie kobietę, ale kukłę, która zaczynała budzić w nim obrzydzenie.

– Jeśli to prawda, będziemy razem, w przeciwnym razie…

– Mówię prawdę, wiesz o tym – potwierdziła ledwie słyszalnie.

Pomógł jej wstać i zaprowadził do łazienki.

– Obmyj sobie twarz. Poproszę, żeby przyniesiono herbatę lipową. Dobrze ci zrobi.

Gdy wyszła z łazienki, herbata już na nią czekała. Piła ją obserwowana bacznie przez Salima.

Czuła się strasznie, było jej wstyd, że zachowała się tak żałośnie i udowodniła Salimowi, jak bardzo jej na nim zależy.

Po jego oczach poznała, że nią pogardza. Pomyślała, że wciąż nie wie, dlaczego w jej życiu nastąpił tak nieoczekiwany zwrot. Przecież dotychczas był dla niej zawsze rycerski i delikatny, rozpieszczał ją, czuła się przy nim jak średniowieczna królewna… Aż tu nagle… nagle zmienił się nie do poznania, zamienił się w mężczyznę, który przepełniał ją lękiem, choć powiedziała sobie, że i tak zrobi wszystko, byle jej nie porzucił, nawet jeśli będzie musiała nosić hidżab, zrezygnować z życia zawodowego i spędzić resztę życia w domu, usługując mu. Zrobi wszystko, byle tylko go nie stracić.

– Jesteś głodna? – zapytał Salim.

– Nie.

– A ja jestem. Pójdę coś zjeść. Wracaj do swojego pokoju, zadzwonię do ciebie po powrocie.

Już miała zaprotestować, ale zobaczyła w oczach Salima groźny błysk, więc tylko spuściła głowę i dopiła herbatę.

Wróciwszy do siebie, skuliła się na łóżku, by czekać na jego telefon. Zobaczyła swoją koszulę nocną położoną przez pokojówkę obok poduszki, przypomniała sobie, z jaką radością kupowała tę jedwabną szmatkę w sklepie La Perlą, by oszołomić Salima. A teraz okazuje się, że wszystko na nic, że już nigdy nie będzie mogła jej włożyć. Na dobrą sprawę będzie musiała się nauczyć, jak ma się przy nim zachowywać.

Czekała niecierpliwie wpatrzona we wskazówki zegarka, sekundy dłużyły jej się w nieskończoność. Salim zadzwonił dopiero trzy godziny później, gdy przestała wierzyć, że to zrobi.

Kazał jej przyjść do siebie. Zwlekła się z łóżka. Gdy weszła do łazienki, przestraszyła się własnego odbicia w lustrze.

Miała czerwoną opuchniętą twarz. Wydawało się, że przez jeden wieczór przybyło jej lat. Nie, w lustrze nie zobaczyła kobiety atrakcyjnej i wesołej, za jaką się uważała, ale kobietę zdruzgotaną. Kilkoma pospiesznymi ruchami zrobiła sobie dyskretny makijaż i pociągnęła rzęsy tuszem. Pierwszy raz od dawna nie pomalowała sobie ust, bo bała się reakcji Salima – nowego Salima. Potem włożyła czystą bluzkę i poszła do mężczyzny, którego kochała ponad życie.

Salim otworzył drzwi i zaprosił ją do środka z grymasem udającym uśmiech, na który ona odpowiedziała z wdzięcznością.

– Przemyślałaś sprawę? – zapytał Salim.

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bała się, że znów go rozgniewa, więc wyszeptała tylko ledwie słyszalne „tak”.

– To dobrze. Mam nadzieję, że rozumiesz, że moja kobieta nie może być ordynarną dziwką. Oczekuję, że będziesz się zachowywała jak przyzwoita kobieta i przykładna muzułmanka.

– Tak, zrobię, czego tylko zażądasz. Nie zawiodę cię.

– Mam nadzieję… bo w przeciwnym razie… Zadrżała, widząc gniew wyzierający z jego oczu.

– Wiesz, że zrobię, co tylko zechcesz – powtórzyła.

– W takim razie musisz utożsamić się z toczoną przeze mnie walką, zrozumieć, dlaczego ją toczę, poświęcić się jej tak jak ja i dzielić moje marzenia oraz cierpienie. Jesteś gotowa to zrobić?

– Tak.

– Nawet kosztem własnego życia?

Wzdrygnęła się na te słowa, wiedziała, że nie jest to pytanie retoryczne. Łatwo przyszło jej na nie odpowiedzieć – nie wyobrażała sobie życia bez niego.

– Moje życie należy do ciebie, powinieneś już o tym wiedzieć. Przecież zawsze robiłam wszystko, czego ode mnie zażądałeś: zdradziłam moich przełożonych, okłamywałam przyjaciół i jestem skłonna zrobić więcej, jeszcze więcej. Zrobię, cokolwiek każesz.

– Idź spać, wypocznij – polecił jej, zrzucając ubranie przed położeniem się do łóżka.

28