Выбрать главу

– Kto… kto mnie zastąpi? – odważył się zapytać Mohamed.

– Skalany honor rodziny mogą ratować tylko jej członkowie. Dlatego sprawą zajmie się twój kuzyn, który za kilka dni przyjedzie z Maroka.Ta wiadomość wstrząsnęła Mohamedem. Ojciec wspomniał, że jego starszy brat przysyła mu jednego z synów z prośbą, by znalazł mu pracę w Granadzie. Oczywiście gość miał zamieszkać z nimi. Ojciec Mohameda nie wiedział jednak, że bratanek przyjeżdża, by zabić jego córkę.

Mohamed czuł się bezsilny, a jednocześnie przepełniała go wściekłość – wściekłość na Lailę, którą kochał, a którą zgubić miał jej upór.

– Tak będzie lepiej – ciągnął Omar. – I nie martw się, zajmiemy się twoim kuzynem. Potrafimy być hojni, choć tym razem nie do nas należy rozwiązanie tego problemu. No, ale nie myśl już o tym. Jesteś bogobojnym muzułmaninem, wkrótce będziesz w raju u Allacha. Nie żałujesz chyba siostry?

Chciałby mieć odwagę powiedzieć, że owszem, żałuje – żałuje, że Laila musi umrzeć, bo ją kocha, bo jest jego siostrą, ale zamiast tego wbił tylko wzrok w podłogę.

– Kiedy to się stanie? – zapytał. Omar zwrócił uwagę na napięcie w jego głosie.

– Wszystko zależy od twojego kuzyna. To on wybierze odpowiedni moment.

– Nie chcę, by cierpiała – poprosił Mohamed.

– Przypuszczam, że twój kuzyn wie, jak załatwiać takie sprawy po cichu i bezboleśnie – rzucił Omar obojętnie.

W drodze powrotnej do Granady Mohamed i Ali prawie się do siebie nie odzywali. Ali zastanawiał się, jak spędzić ostatnie dni życia, a Mohamed nie mógł przestać myśleć o wyroku śmierci, który zawisł nad Lailą.

34

Raymond obudził się wcześnie. Na dobrą sprawę prawie nie zmrużył oka, bo przez całą noc rozmyślał o Catherine. Bał się, że zaspokoiwszy pierwszą ciekawość, nie będzie chciała go więcej widzieć, a teraz, gdy nareszcie ją poznał, nie wyobrażał sobie życia bez niej.

Był stary, od dzieciństwa towarzyszyła mu samotność, dlatego pragnął, by ktoś wypełnił radością przynajmniej ostatnie lata jego życia. Nie wiedział, czy Catherine może go uszczęśliwić, ale jest jego córką i gdyby zamieszkała z nim na zamku, uznałby to za błogosławieństwo.

Chciał zadzwonić do hotelu Maurice, by zaprosić ją na lunch, nie zdobył się jednak na odwagę, bał się jej reakcji. Poza tym musiał czekać na Ilenę, która mogła zjawić się w każdej chwili.

Gdy zadzwonił do swego wiernego majordomusa, by dowiedzieć się, co słychać na zamku, nakazał mu przygotować główny pokój gościnny i ozdobić kwiatami cały dom. Skoro Catherine ma mu złożyć wizytę, chciał, by poczuła się jak u siebie, by zakochała się w miejscu, gdzie żyły całe pokolenia d’Amisów.

Jeszcze zanim zdążył pożegnać się z majordomusem, rozległo się pukanie do drzwi.

Otworzył, przekonany, że zobaczy Ilenę, i zmartwiał na widok Catherine. Nie wiedział, co robić.

– Jadłeś już śniadanie? – rzuciła na powitanie.

– Tak, z samego rana – odparł Raymond, nie mając pojęcia, jak zachowywać się wobec właśnie poznanej córki, która najwyraźniej postanowiła go zaskakiwać.- W takim razie napijmy się przynajmniej kawy. Masz ochotę? Mogę wejść czy przeszkadzam? – zapytała, wciąż stojąc w progu.

– Wejdź, bardzo proszę. Nie spodziewałem się ciebie – przyznał Raymond.

– Ja też się nie spodziewałam, że cię zobaczę, ani dziś, ani nigdy, ale proszę, oto jestem.

Poprosił, by usiadła, po czym zamówił kawę do pokoju.

– Jakie masz plany na dzisiaj? – zapytała Catherine.

– Plany? Cóż… no… muszę się z kimś spotkać. Zaraz po spotkaniu wrócę chyba na zamek. Jestem trochę zmęczony, mam już swoje lata, nie doszedłem jeszcze do siebie po podróży do Stanów.

– Mogłeś ją sobie darować. Przecież kazałam powiedzieć twojemu adwokatowi, żeby nawet ci nie przyszło do głowy przyjeżdżać.

– Wiem, ale uznałem, że powinienem być przy tobie w takiej chwili.

– Jak mogłeś przypuszczać, że będę miała ochotę na twoje towarzystwo na pogrzebie mamy? Trzeba mieć chyba poprzestawiane w głowie, żeby tak myśleć! Jesteś ostatnią osobą, którą mama chciałaby widzieć nad swoim grobem.

– Cóż, zrobiłem to, co uznałem za stosowne. Niełatwo było mi jechać na spotkanie z tobą. To były dla mnie ciężkie chwile, wiele wycierpiałem – wyznał hrabia.

– Wycierpiałeś? Uszom nie wierzę! To ja cierpiałam i nadal cierpię z powodu straty mamy, ale ty… Gdybyś ją naprawdę kochał, zapomniałbyś o tych swoich wariactwach, posłałbyś do diabła ojca szajbusa, spróbowałbyś ułożyć sobie od nowa życie z mamą… Ale nie, ty wolałeś ją poświęcić, ją i mnie.

Chłodny, wrogi ton Catherine zmroził Raymonda. Bał się odezwać, by nie powiedzieć czegoś, co jej się nie spodoba, bo a nuż zerwie się i wyjdzie.

– Chyba źle zrobiłam, przychodząc tu – powiedziała i zrobiła to, czego się obawiał: wstała i ruszyła do drzwi.

– Nie, nie odchodź, proszę.

Raymond zerwał się i stanął przed nią z błagalną miną.

– Na dobrą sprawę jestem trochę zdezorientowana – przyznała. – Nie wiem, czy dobrze robię, może popełniłam błąd, chcąc cię poznać.

– Catherine, ja… no, myślę, że powinniśmy dać sobie szansę, to znaczy ty powinnaś dać mi szansę. Może… porozmawiamy, poznamy się lepiej, a jeśli nadal będziesz myślała, że jestem potworem… cóż… nie masz nic do stracenia.

– Nie wiem, może zdradzam mamę – powiedziała szeptem.

– Zradzasz? Dlaczego?

– Nie ucieszyłaby się, widząc nas razem, tego jestem pewna.

– Na Boga, Catherine, najpierw mnie poznaj, a dopiero potem osądzaj. Wyrób sobie o mnie własne zdanie… Pozwól, żebym rozczarował cię osobiście.

– O tak, pewnie mnie rozczarujesz.

Przerwało im pukanie do drzwi. Raymond przestraszył się, że to Ilena.

Poszedł otworzyć i w rzeczy samej – w drzwiach stała jego znajoma.

– Dzień dobry – rzuciła i weszła, nie czekając na zaproszenie, i stanęła jak wryta na widok kobiety siedzącej na kanapie z filiżanką kawy w ręku i przyglądającej się jej ciekawie. Odwróciła się do Raymonda i spojrzała na niego pytająco, chcąc najwyraźniej wiedzieć, co to ma znaczyć.

– Jeśli nie masz nic przeciwko, zobaczymy się za chwilę, teraz muszę trochę popracować – poprosił córkę Raymond.

– Dobrze, do zobaczenia – rzuciła naburmuszona Catherine.

– Przyjadę po ciebie do hotelu za godzinę.

– Nie.

Raymond przestraszył się, że Catherine sobie pójdzie i już jej więcej nie zobaczy, dlatego zaryzykował i zrobił coś, czego Łącznik nigdy by mu nie wybaczył, gdyby się dowiedział.

– Może zaczekasz tu na mnie, a ja porozmawiam z tą panią w gabinecie?

– Niech będzie – przystała niechętnie Catherine. Raymond dał znak Henie, by przeszła z nim do małego gabinetu przylegającego do salonu. W duchu dziękował Bogu, że apartamenty w hotelu Crillon są tak przestronne.

Gdy zamknął drzwi i nie czuł już na sobie badawczego wzroku córki, musiał stawić czoło zmarszczonym brwiom Ileny.

– Kto to? – zapytała.

– Moja córka, proszę się nią nie przejmować.

– Nikt nie powinien widzieć nas razem.

– Nie wiedziałem, kiedy pani przyjdzie, a Catherine wpadła bez uprzedzenia. Nie sądzi pani, że powinniśmy zachowywać się naturalnie?Ilena spojrzała na niego nerwowo. Ta nieprzewidziana sytuacja wyprowadziła ją z równowagi. Nie spodobała jej się córka hrabiego, zauważyła, że zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów.

Raymond wręczył Henie teczkę z dokumentami i pieniądze, które starannie przeliczyła.

– Obiecano pomoc finansową dla naszych rodzin – przypomniała.