Выбрать главу

– Kocham cię, kocham cię ponad życie, nigdy nie przypuszczałam, że będzie mi dane zostać twoją żoną. Wyrzeknę się wszystkiego, czym byłam, stanę się przykładną muzułmanka, pojadę za tobą choćby na koniec świata… Nie potrafię bez ciebie żyć.

– A więc mi przebaczyłaś – powiedział, zaglądając jej w oczy.

– Możesz ze mną zrobić, co chcesz, Salimie.

– Dobrze, załatw wszystko tak, byśmy spotkali się za tydzień w Rzymie. Poproś o kilka dni urlopu na naszą podróż poślubną…

– Mam powiedzieć, że wychodzę za mąż?

– Nie, lepiej zaczekaj z tym do powrotu. Wspólnie zdecydujemy, co zrobimy potem. Na razie skupmy się na ślubie.

– Salimie, nie chcę wracać do tamtego hotelu… – poprosiła.

– Dobrze. Odpowiada ci Excelsior?

– Każdy, byle nie…

– Ciiii… zapomnij o tym. Wszystko ci wynagrodzę, przyrzekam. A teraz idź już i myśl o nas. Tak bardzo żałuję, że nie mogę cię objąć.

Ruszyła przed siebie na oślep, przebiegła ulicę Regence, a potem skierowała się na plac Gran Sablon, gdzie zapalały się akurat reflektory podświetlające gotycko-flamandzki kościół Nótre Danie du Sablon, dumę Brukseli.

Wróciła do apartamentu wyczerpana, zastanawiając się, dlaczego nie jest szczęśliwa. Przecież chciała wyjść za Salima, wiedziała, że jej los jest nierozłącznie związany z tym mężczyzną, a jednak jego oświadczyny wystraszyły ją, choć bynajmniej nie zamierzała mu odmówić. Wyjdzie za niego, oczywiście, że za niego wyjdzie, bo nie jest już panią własnego losu – zrozumiała to tej nocy w Rzymie, gdy przez niego poczuła się jak ostatnia szmata. Od tamtej pory nie udało jej się odbudować poczucia własnej wartości i dlatego nie czuła się szczęśliwa, mimo świadomości, że Salim ją kocha.

35

Matka z pomocą zawsze milczącej Fatimy przygotowała baraninę z kuskusem.

Ojciec poprosił Lailę, by tej soboty została w domu i razem z rodziną powitała swego kuzyna. Mohamed bał się, że siostra odmówi, tymczasem ona chętnie przystała na udział w rodzinnej kolacji.

Mustafa przyjechał po południu z małą walizeczką, choć zapewniał, że chce zostać w Hiszpanii i spróbować tu szczęścia.

– To nie takie łatwe – tłumaczył mu Mohamed. – Z każdym dniem władze stawiają więcej warunków i wymagają więcej dokumentów, poza tym Hiszpanie to rasiści, wolą Latynosów, bo są chrześcijanami tak jak oni.

Ojciec Mohameda zapewnił Mustafę, że zrobią wszystko, by ułatwić mu start w Hiszpanii, i że może się u nich zatrzymać tak długo, jak to konieczne.

– Jesteś synem mojego brata, w naszych żyłach płynie ta sama krew, dlatego mój dom jest twoim domem. Luksusów nie mamy, ale mieszka się u nas wygodnie.

Mustafa zdał im relację z ostatnich wydarzeń w rodzinie: ślubów, pogrzebów, narodzin… mówił o wszystkim po trochu, objadając się kuskusem podanym przez gospodynię.

– Zawsze jadasz z mężczyznami? – zapytał ni z tego, ni z owego kuzynkę.

– Czyżby ci to przeszkadzało?

– Nie, ale… Twoja matka usługuje nam jak na bogobojną muzułmankę przystało, twoja szwagierka jej pomaga, ale ani jedna, ani druga nie usiadły z nami do stołu.Mohamed zaczął wiercić się niespokojnie na krześle, Darwish zauważył, że żona spogląda wściekle na jego bratanka.

– Mustafo, jesteśmy w Hiszpanii – odparła Laila. – Jestem Hiszpanką, od lat mam hiszpańskie obywatelstwo. W Hiszpanii kobiety i mężczyźni są równi, mają takie same prawa i obowiązki. Nie mam nic przeciwko podaniu kolacji, zrobię to nawet z przyjemnością, ale uważam za niesprawiedliwe, że mama ani Fatima nie mogą się do nas przysiąść. Co jest złego we wspólnym spożywaniu posiłków? Chyba nie myślisz, że Allachowi to przeszkadza.

– Tradycja to prawo, a my musimy szanować nasze prawa. Choć zmieniłaś obywatelstwo, jesteś nadal tą samą osobą: Lailą, córką swoich rodziców, Marokanką i muzułmanka. Bo chyba nie wyrzekłaś się naszej wiary?

– Jestem wierząca i czuję, że z każdym dniem Allach daje mi więcej sił do życia i robienia tego, co robię.

– I deptanie tradycji to twoim zdaniem to, co powinnaś robić?

– Mustafo, czas nie stoi w miejscu, musimy wejść w dwudziesty pierwszy wiek. Zrobili to chrześcijanie, zrobili żydzi, więc i my nie powinniśmy dłużej zwlekać. Powiedz, gdyby lekarz stwierdził, że masz raka, poszedłbyś do szpitala? Poddałbyś się operacji i pozwoliłbyś, by leczono cię nowoczesnymi metodami, czy raczej kazałbyś sobie przykładać kataplazmy i podawać wywary z ziół?

– Nie rozumiem, do czego zmierzasz – mruknął Mustafa zirytowany.

– Do tego, że gdybyś był poważnie chory, leczyłbyś się współczesnymi metodami, nie ryzykowałbyś życia tylko dlatego, że dawni medycy leczyli wszelkie dolegliwości, upuszczając krew i przykładając kataplazmy. Musimy dostosować nasze zwyczaje do współczesnego świata, choć nie ma to nic wspólnego z wiarą ani z pobożnością. Jestem wierząca, Mustafo, ale jeśli zachoruję, idę do lekarza, jeśli muszę dokądś jechać, wsiadam do samolotu, pociągu, autobusu lub na statek – jak ty zrobiłeś, by przyjechać do Hiszpanii – nie na osła. Jeśli chcę wiedzieć, co się dzieje w Maroku, włączam telewizor, nie czekam, aż ktoś z naszych krewnych przyśle mi list z wieściami z ojczyzny. Aby dowiedzieć się, co słychać u naszych krewnych, korzystam z telefonu, zresztą podobnie jak ty. I nie wystawiam nocą jedzenia na dwór, by się nie zepsuło, bo mam lodówkę. Świat się zmienił, czas nie stoi w miejscu, więc i my musimy dostosować nasze zwyczaje i zasady do świata, w którym żyjemy. Musimy nauczyć się od nowa interpretować święte pisma, zwracając uwagę na to, co w nich najważniejsze, a więc na fakt, że Allach istnieje i jest miłosierny.

Słuchano Laili w ciszy: jej matka z uśmiechem dumy, Fatima z podziwem, ojciec z rozczuleniem, Mohamed w osłupieniu. Nawet Mustafa był chyba pod wrażeniem słów Laili, bo zareagował dopiero po dłuższej chwili:

– Jesteś wygadana, żonglujesz słowami. Próbujesz interpretować prawo? Za kogo ty się uważasz? Czyżbyś była mądrzejsza od naszych imamów i ulemów, którzy poświęcili całe życie zgłębianiu Koranu? Szukasz po prostu wymówek, by usprawiedliwić swoje zachowanie.

– Moje zachowanie? A co ty możesz wiedzieć o moim zachowaniu? Co masz na myśli?

– Zdziwiłem się na twój widok. Nie nosisz hidżabu, jesz przy jednym stole z mężczyznami… A jeśli chodzi o to, co mówisz… postaraj się, by nikt cię nie słyszał, bo twoje poglądy mogą wywołać oburzenie w naszej wspólnocie.

– Niech oburza się, kto chce się oburzać. Właśnie w tych kipiących oburzeniem muzułmanach tkwi całe zło, nie w moich słowach. Ja tylko twierdzę, że religia nie kłóci się z demokracją, wolnością i z szacunkiem do wiary naszych bliźnich. Martin Luther King wypowiedział kiedyś bardzo piękne słowa: Nauczyliśmy się fruwać jak ptaki, pływać jak ryby, ale nie nauczyliśmy się żyć jak bracia. A ja uważam, że możemy jednak żyć jak bracia, to zależy tylko od nas, musimy po prostu być troszkę mniej zarozumiali i nie myśleć, że mamy monopol na prawdę, nie narzucać innym swoich racji, nie potępiać i nie zwalczać tych, którzy modlą się, czują i myślą inaczej niż my. Niech każdy modli się do swojego Boga, stwórzmy zasady i prawa, których wszyscy będziemy mogli przestrzegać, które umożliwią pokojowe współżycie narodów i religii oraz które uszanują podstawowe nienaruszalne prawa człowieka.

– Dość tego! – krzyknął Mohamed przejęty bardziej, niż chciałby przyznać, słowami siostry, które poruszyły go do żywego. Był wściekły na Lailę, że zasiała w jego duszy zwątpienie. Dał się na chwilę przekonać jej racjom, pomyślał, że na nic nie zda się jego ofiara, że świat nie stanie się wcale lepszy, gdy zniszczy relikwie krzyża, na którym poniósł śmierć prorok Isa. Laila wstrząsnęła jego sumieniem, ale Mohamed podjął już decyzję i nie mógł się wycofać.- Uspokój się – poprosił syna Darwish. – A ty, Lailo, mogłabyś od czasu do czasu ugryźć się w język i nie kompromitować nas przed rodziną. Mustafa broni tradycji, którą wszyscy powinniśmy szanować. No, a teraz najwyższy czas udać się na spoczynek, Mustafa jest pewnie strudzony podróżą, a wasza matka i Fatima też mają prawo odpocząć i coś zjeść.