Выбрать главу

Mustafa przyznał mu rację i podziękował za kolację. Mohamed zaprowadził go do małego pokoiku zajmowanego do tej pory przez dzieci Fatimy. W czasie pobytu gościa maluchy miały dzielić pokój z matką i przybranym ojcem, co Mohamed przyjął z ulgą – miał wymówkę, by wykręcić się od obcowania z żoną. Mimo jego usiłowań Fatima nie zaszła w ciążę, a on brzydził się coraz bardziej jej zwiotczałego ciała, jej pozbawionych wyrazu oczu, obojętności, z jaką mu się oddawała, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Podczas zbliżenia obydwoje byli myślami bardzo daleko.

– Gdy skończysz, idź się połóż, wyglądasz na zmęczoną. Matka Laili i Mohameda przyjęła bez słowa polecenie męża, który wychodził z salonu, kierując się w stronę sypialni. Gdy kobiety zostały same, gospodyni dała znak Laili i Fatimie, by poszły za nią do kuchni.

– Lailo, musisz bardzo uważać. Nie podoba mi się to, co mówi twój kuzyn.

– Nie martw się, mamo, Mustafa nie może mi nic zrobić.

– Owszem, może – szepnęła Fatima.

Laila i jej matka spojrzały na nią pytająco. Fatima przygryzła wargę, bojąc się mówić. Polubiła teściową, która nigdy nie podniosła na nią ręki, a do tego była dobra i czuła dla jej dzieci. A jeśli chodzi o Lailę… Podziwiała ją, żałowała, że brak jej odwagi, by być jak ona. Zanim ją poznała, myślała, że musi podporządkować się mężczyznom, ale teraz… Nie, nie miała odwagi zbuntować się przeciwko Mohamedowi ani przeciwko czcigodnemu imamowi Hasanowi al-Jariemu, którego siostrą miała zaszczyt być, lecz i tak uważała, że Laila ma rację.

– Co chcesz przez to powiedzieć, Fatimo? – zapytała Laila raczej z ciekawością niż z niepokojem.

– To nasze zwyczaje… no, przecież wiesz… Mężczyźni mają prawo ratować honor rodziny, mają prawo nas zabić, jeśli splamimy honor rodziny… Ten twój kuzyn… sama nie wiem… Przepraszam, że to mówię, ale mam co do niego niedobre przeczucia.

Laila roześmiała się i uściskała Fatimę. Współczuła szwagierce, tej niezbyt urodziwej kobiecie chodzącej w ciemnych burnusach, z włosami zawsze ukrytymi pod hidżabem.

– Fatimo, jesteśmy w Hiszpanii, tutaj takie rzeczy się nie zdarzają. Nikt mnie nie zabije, zresztą ja nie splamiłam honoru rodziny.

Mimo rozbawienia Laili jej matka pobladła, ważąc w myślach słowa synowej. Zdziwiło ją zachowanie szwagra, który z dnia na dzień przysłał im swego syna, a przed chwilą, podczas kolacji, ze zgrozą patrzyła, jak Mustafa ni z tego, ni z owego napadł na Lailę.

– Ale honor rodziny zwykle ratują najbliżsi krewni: ojciec, mąż, brat… – powiedziała, spoglądając na Fatimę.

– Czasami, jeśli sytuacja tego wymaga, obowiązek ten przechodzi na dalszych krewnych. Nie każdy ojciec potrafi zabić własną córkę, a Mohamed… cóż, myślę, że Mohamed mimo wszystko kocha Lailę. Niekiedy bałam się, czy on czasem… ale nie, Mohamed chyba nie mógłby zabić Laili.

Matka Laili westchnęła boleśnie, a jej córka popatrzyła osłupiała na szwagierkę. Fatima mówiła o jej życiu, jakby nie należało ono do niej, jakby jej życie i śmierć zależały od dobrej woli rodziny.

– Fatimo, od lat walczę z tym, o czym mówisz. Nie możemy pozwolić, by kamienowano cudzołożnice, obcinano ręce złodziejom, mordowano Bogu ducha winne kobiety w imię ratowania dziwnie pojętego honoru rodziny lub wydawano za mąż nieletnie dziewczęta za obcych im ludzi.

– Uważaj na siebie, Lailo, nie dowierzaj nikomu! – prosiła Fatima. – Wystrzegaj się Mustafy, unikaj go. Nie powinniśmy zostawiać cię nigdy samej, nawet nocą. Zamykaj dobrze drzwi pokoju i nie ufaj swojemu kuzynowi.

Fatima zlękła się, gdy teściowa podeszła do niej, wzięła jej ręce i ścisnęła je z całej siły, chcąc, by spojrzała jej w oczy.

– Fatimo, ty coś wiesz. Mów! – rozkazała.

– Nic nie wiem, naprawdę! Gdybym coś wiedziała, powiedziałabym wam od razu, możecie mi wierzyć. Po prostu nie chcę, by… by Laili przytrafiło się coś złego, tak się o nią boję…

Wszystkie trzy zamilkły poruszone. Tym razem i Lailę zdjął lęk.

Mohamed pomagał kuzynowi wypakować z walizki nieliczne ubrania.- Twoja matka nie powinna była pozwolić, by Laila upodobniła się do pierwszej lepszej chrześcijanki – wyrzucał mu Mustafa.

– Laila jest, jaka jest, nie ma w tym winy mojej matki. Hiszpania to nie Maroko, tutaj dziewczęta muszą chodzić do szkoły i, niestety, pcha się im tam do głów różne dziwne rzeczy. Moi rodzice wychowali nas zgodnie z tradycją.

– Tak, ty jesteś dobrym muzułmaninem, możemy być z ciebie dumni, ale twoja siostra… okrywa hańbą całą naszą rodzinę.

– Laila nie zrobiła niczego haniebnego – stanął w obronie siostry Mohamed.

– Wiesz, że to nieprawda! To, co mówiła podczas kolacji, to przecież bluźnierstwo. Domyślam się, że jesteś do niej przywiązany, ale nie powinien cię obchodzić jej los. Im szybciej załatwimy tę sprawę, tym lepiej. Ty powinieneś się tym zająć, ale powiedziano mi, że… no, że jesteś kimś ważnym i nie możesz wchodzić w konflikt z prawem. Ale od czego jest rodzina? Twój ojciec ma słaby charakter, tata mi mówił, że zawsze był małego ducha, a szkoda, bo jest najstarszym z braci. Trudno się więc dziwić, że nie do twojego ojca, ale do mojego zgłaszają się krewni, prosząc o rozsądzenie rodzinnych sporów.

– Mój ojciec nie ma słabego charakteru – zaprotestował Mohamed, czując się upokorzony.

– Twoja siostra od dawna powinna być martwa. Ty nie możesz jej zabić, ale on?

– Zabiłbyś własną córkę? Choć przypuszczam, że nie możesz odpowiedzieć na to pytanie: jesteś jeszcze za młody, nie masz dzieci.

– Ale mam trzy siostry i każdej z nich bez wahania poderżnąłbym gardło, gdyby zachowywała się jak Laila. Lecz nie muszę się tego obawiać, bo moja matka dobrze je wychowała, już wyszły za mąż.

– Myślałem, że twoje siostry są młodsze od ciebie.

– Bo są. Najstarsza ma osiemnaście lat, średnia szesnaście, najmłodsza czternaście. Mój ojciec znalazł im kandydatów na mężów, gdy jeszcze były małe, a one pogodziły się ze swoim losem, bo tak nakazuje tradycja. Dlaczego nie wydaliście Laili za mąż? Moja mama mówi, że gdybyście ją do niej przysłali, wróciłaby do was zamężna. Moja mama nie rozumie twojej matki.

– Pójdę już, musisz odpocząć.

Mohamed nie chciał ciągnąć sprzeczki z kuzynem. Brzydził się tym, co robi Laila, ale nie mógł znieść wyrzutów Mustafy pod adresem jego siostry i rodziców.

– Nie zabawię tu długo, pewnie jakiś tydzień – poinformował go kuzyn.

– Nie spiesz się, bo może… – Mohamed urwał w pół zdania. Mustafa na próżno czekał, aż dokończy myśl.

– Wykonam zadanie, które mnie tu sprowadziło – oświadczył. Mohamed wyszedł z pokoju bez słowa.

36

Raymond de la Pallisiere prowadził właśnie cotygodniowe zebranie fundacji Pamięć o Katarach i odpowiadał na pełne niepokoju pytania najbliższych współpracowników. Ci ludzie podzielali jego niechęć do Kościoła i zlecili mu misję zadania ciosu znienawidzonej instytucji, choć nikt z nich nie wiedział – i wiedzieć nie chciał – na czym cios ten miałby polegać. Ciekawiło ich tylko, kiedy mogą się go spodziewać.