Выбрать главу

Wychodząc z kamienicy, Ferdinand zwrócił uwagę, że na rogu nadal stoi znajomy czarny samochód z dwoma ponurymi typami, którzy przyprawili go o gęsią skórkę. Postanowił się przespacerować, by zapanować nad emocjami. Był wyczerpany – na zmęczenie po podróży, po której nie miał jeszcze czasu wypocząć, nakładały się przeżycia z ostatnich godzin.

Wszedł do jednego z zamykanych właśnie sklepów. Kupił jabłka, kawę, herbatę, mąkę, herbatniki, makaron, masło i szynkę, by zasilić domowe zapasy Inge i nie narażać jej na wydatki.

Przeszedł na piechotę więcej, niż sądził, zanim udało mu się złapać taksówkę. Gdy nareszcie opadł na siedzenie w samochodzie, odetchnął z ulgą. Znał Berlin, choć nie na tyle, by się nie zgubić.

Inge właśnie skończyła kąpać Guntera i karmiła go kaszką. Malec był śpiący i zasnął, gdy tylko matka położyła go do łóżeczka.

Ferdinand opowiedział jej o wizycie w ambasadzie i u Bauerów. Powtórzył to, co od nich usłyszał, przemilczał tylko, że uważają ją za działaczkę komunistyczną. Inge zdawała się go nie słuchać, jakby myślami była gdzie indziej.

– Mogę pana prosić o przysługę?

Ferdinand spojrzał na nią zdumiony. Zmartwiał – przecież to on potrzebuje pomocy. Odpowiedział jednak twierdząco.

– Muszę wyjść na godzinę, może dwie… Gunter jest bardzo grzeczny, przesypia całą noc, ale będę spokojniejsza, wiedząc, że go pan przypilnuje. Proszę tylko zostawić uchylone drzwi do swojego pokoju, na wypadek gdyby mały się obudził i zaczął płakać.

Ferdinand przystał na jej prośbę, choć zażartował, że pada z nóg i być może zaśnie tak twardo, że nie usłyszy płaczu chłopca. Inge uśmiechnęła się tylko w roztargnieniu, posprzątała po kolacji i zaczęła zbierać się do wyjścia.

– Nie wrócę późno, bardzo dziękuję za opiekę nad Gunterem. Dokąd ona idzie? Ferdinand podejrzewał, że na spotkanie z komunistami.

Postanowił wykorzystać nieobecność gospodyni i zadzwonić do syna.Chłopiec zapytał go z niepokojem o matkę, a on starał się jak mógł podtrzymać w nim nadzieję. Potem do telefonu podszedł teść i poprosił, by nie rezygnował z poszukania Miriam i nie martwił się o syna, bo oni troszczą się o wnuka jak o największy skarb.

Gdy nareszcie położył się do łóżka, miał ochotę się rozpłakać. Gdzie jest Miriam? Czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy? Czy utracił ją na zawsze?

Sen nie przychodził. Gdy Ferdinand po raz ostatni zerknął na zegarek, dochodziła druga. Inge jeszcze nie wróciła. Czyżby i jej przytrafiło się coś złego?

– Proszę wstawać, bo się pan spóźni.

W drzwiach stała nienagannie ubrana i uczesana Inge. Niej widać było po niej nieprzespanej nocy.

– Jest wpół do siódmej, przygotuję kawę i zrobię grzanki. Zje pan ze mną śniadanie?

Ferdinand przytaknął i ruszył do łazienki. Wziął prysznic i ogolił się w pośpiechu. Dwadzieścia minut później oboje siedzieli przy stole, racząc się śniadaniem.

– To iście królewska uczta – przyznała Inge. – Zwykle nie kupuję kawy, jest za droga.

Po śniadaniu obudziła Guntera, nakarmiła go mlekiem i herbatnikami, a potem szybko ubrała.

– Dzisiaj mam do posprzątania trzy mieszkania, więc zobaczymy się dopiero po południu, chyba że chce pan wpaść na obiad. O dwunastej przychodzę nakarmić Guntera, później wracam do pracy.

– Nie, niech się pani mną nie przejmuje. Po spotkaniu w ambasadzie odwiedzę innych znajomych Sary i Itzhaka, może oni naprowadzą mnie na jakiś trop…

Inge przygryzła wargę. Już miała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie i wyszła z synkiem na rękach.

8

W ambasadzie już na niego czekano. Urzędnik wysłuchał życzliwie i z cierpliwością jego opowieści.

– No, tak, jak już panu zapewne przekazano, próbowaliśmy odszukać pańską żonę. Osobiście udałem się do mieszkania państwa Levi i muszę przyznać, że postawa dozorczyni nie ułatwiła mi zadania. Nie mogła się doczekać, kiedy sobie wreszcie pójdę, a dowiedziałem się od niej tylko tyle, że krewni pańskiej żony już tam nie mieszkają. Skontaktowaliśmy się z dawnymi znajomymi z policji i z niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych; obiecali zająć się sprawą, na razie jednak nie potrafią wyjaśnić, co tak naprawdę zaszło.

– A czy robią cokolwiek, by to zbadać? – zapytał Ferdinand, nie kryjąc desperacji.

– Oficjalnie biorą pod uwagę nasze petycje, przyjmują do wiadomości nasze prośby i zapewniają, że robią wszystko, co w ich mocy.

– A nieoficjalnie? Jakie jest pańskie zdanie na ten temat? Urzędnik spuścił wzrok, sięgnął po papierosa, poczęstował Ferdinanda i dopiero wtedy zaczął odpowiadać na jego pytanie. Potrzebował chwili zastanowienia, by zdecydować, czy może być szczery z tym zrozpaczonym człowiekiem.

– Moje zdanie się nie liczy, panie Arnaud – zaczął tłumaczyć. – Przecież widzi pan, co się dzieje; Niemcy przygotowują się do wojny, najpierw były Sudety, teraz… Bóg jeden wie co. W każdym razie Hitler będzie pchał wojska do przodu, póki nie podporządkuje sobie całej Europy. Sytuacja Francji jest bardzo delikatna: Hitler uważa, że jest niezwyciężony, i nie boi się niczego ani nikogo, nie uszanuje żadnego państwa.

– Znam sytuację polityczną…

– Naprawdę? W takim razie nietrudno będzie panu zrozumieć, że niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma teraz tysiące ważniejszych spraw na głowie, proszę mi wybaczyć szczerość, niż szukanie pańskiej żony.

– Niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie obchodzi zniknięcie francuskiej obywatelki?

– Nie, nie obchodzi. Taka jest prawda. Przyjęli powiadomienie, kazali mi wypełnić plik formularzy i tyle.

– A policja? – zapytał Ferdinand, jakby nie dosłyszał ostatnich słów.

– Zdaniem policji wiadomo jedynie, że pańska żona wsiadła w Paryżu do pociągu do Berlina, nie ma jednak żadnego dowodu, że tu dojechała, mogła wysiąść na pierwszej lepszej stacji. Nikt jej tu nie widział, nie mamy ani jednego świadka, który potwierdziłby, że była w Berlinie.

Ferdinand wyciągnął z kieszeni marynarki kredkę do ust zawiniętą w chusteczkę.

– Znalazłem to na podłodze w łazience jej krewnych. Należała do Miriam.

Urzędnik zerknął na szminkę, nie dotykając jej.

– Powiadomię o pańskim odkryciu policję i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Co pan na to?

– Proszę również zapytać policję, czy przesłuchała konduktora pociągu. Sprawdzał jej bilet, może potwierdzić, czy wysiadła w Berlinie.

– Ma pan przy sobie zdjęcie żony?

– Tak, nawet kilka.

Ferdinand wyjął z portfela cztery fotografie. Urzędnik przyjrzał się im z zaciekawieniem. Przedstawiały dojrzałą, na oko czterdziestoletnią kobietę, wysoką, szczupłą, o jasnokasztanowych włosach do ramion i brązowych oczach.

– Proszę mi powiedzieć, co jeszcze mogę zrobić – błagał zrozpaczony profesor.

– Czekać, tylko czekać. Może pan wrócić do Paryża, skontaktujemy się z panem, gdy tylko się czegoś dowiemy.

– Co by pan zrobił, gdyby pańska żona zaginęła w podobnych okolicznościach?

– Modliłbym się.

Ferdinand nie spodziewał się, że odpowiedź urzędnika tak bardzo chwyci go za serce.

– Co się stało z moją żoną? – zapytał bezsilnie.

– Zapewniam pana, że nie wiem. Daję słowo, że robimy, co możemy.

– Ale bez przekonania, bez wiary w powodzenie. Dla państwa to chleb powszedni.

– Panie Arnaud, rozumiem pańskie rozżalenie, lecz choć trudno w to uwierzyć, robimy co w naszej mocy. Już wspomniałem, Hitler zmienił zasady gry, teraz pogardza zarówno swoimi wrogami, jak i sojusznikami. W Trzeciej Rzeszy prawo to on.