Выбрать главу

– Skończyłam prawo, jestem adwokatem.

– Można się było tego spodziewać, przecież zawsze brałaś wszystkich w obronę – zażartował Mohamed.

– Łącznie z tobą – odparła Laila.

– No tak, przyznaję, że nigdy nie mogłem się skarżyć na moją starszą siostrzyczkę – stwierdził Mohamed z rozczuleniem. -

I co, pracujesz?

– Na uniwersytecie, jestem asystentką kierownika wydziału prawa międzynarodowego. Nie płacą mi kokosów, ale posada zapewnia mi utrzymanie i niezależność. Pomagam również znajomym z wydziału, którzy po studiach otworzyli kancelarię adwokacką.

– A więc jesteś panią adwokat całą gębą! – wykrzyknął Mohamed, nie posiadając się z dumy.

– Ano tak, jestem panią adwokat. – Laila uśmiechnęła się do brata.

– Widzę, że nie nosisz hidżabu.

– Nie, choć czasem zastanawiam się, czy go nie włożyć, by uspokoić niektóre kobiety, a raczej ich rodziny. Może to przełamie ich nieufność i pozwoli mi nadal je uczyć.

– Uczyć? Czego?

Zdenerwowanie matki zaniepokoiło go nie mniej niż hardy błysk, który dostrzegł w oczach siostry.

– Koranu. Modlimy się razem i dyskutujemy o prawdziwym znaczeniu Koranu. Otworzyłam niewielką medresę dla kobiet, no, na dobrą sprawę dla kobiet i mężczyzn, ale na razie przychodzą same kobiety. Muzułmański mężczyzna to wciąż typowy macho, w głowie mu się nie mieści, że kobieta może prowadzić modły i nauczać Koranu.

Mohamed spurpurowiał z wściekłości, zerwał się na równe nogi i uderzył pięścią w stół, strącając dzbanek z wodą.

– Nie możesz! To profanacja! Laila patrzyła na niego z kamienną twarzą, nic sobie nie robiąc z gwałtownej reakcji brata.

– Ach tak? Niby kto tak powiedział? Gdzie napisano, że nie mogę uczyć Koranu i przewodzić modłom? Wskaż mi ust w Koranie, który tego zakazuje.

Spojrzał na nią zdruzgotany. Dogłębnie przestudiował świę księgę islamu, gdy dzięki Hasanowi wyjechał do Pakistanu, by jako przykładny muzułmanin wstąpić do armii Allacha. Jego siostra bluźniła, uzurpując sobie stanowisko zakazane niewiastom.

– Jesteś kobietą…

– Wiem o tym. Tak, jestem kobietą i jestem z tego dumna, nie ma nic bezbożnego w byciu kobietą. Jestem kobietą i Allach obdarzył mnie taką samą inteligencją jak wielu mężczyzn, może nawet większą. Jestem przykładną muzułmanką, od lat studiuję Koran. Wiem, że mogę uczyć i przewodzić modłom. Wiem, że nie ma nic złego w byciu kobietą i że nie jestem od ciebie ani gorsza, ani lepsza.

– Rozum ci odjęło! – wrzasnął Mohamed, nie bacząc na przerażone spojrzenia matki i żony.

– To samo mówi tata – stwierdziła Laila, nie podnosząc głosu. – Ja jednak myślę, że to wy jesteście w błędzie. Albo islam dostosuje się do wymogów dwudziestego pierwszego wieku, albo przegramy.

– Przegramy? Niby kto?

– My, muzułmanie. Nie możemy dłużej żyć zapatrzeni w przeszłość, bo świat zmienia się nieodwracalnie z sekundy na sekundę. Inne religie też musiały się z tym pogodzić, aczkolwiek niechętnie. Liczy się duch, nie litera. Tak, Bóg istnieje, bez niego życie nie miałoby sensu. Od zarania dziejów ludzie instynktownie wyczuwali jego obecność, interpretując go po swojemu, a nawet posługując się nim w imię swych doczesnych interesów. Ważne jest nie tyle zapewnienie Mahometa, że objawił mu się archanioł Dżibril, ile fakt, że Prorok zjednoczył Arabów i wskazał nam właściwą drogę, ucząc, że istnieje jeden Bóg i że powinniśmy odrzucić pogańskie bóstwa przejęte od innych ludów. Mahomet zrozumiał Boga na swój sposób, podobnie jak chrześcijanie zrozumieli go po swojemu, a żydzi po swojemu. Interpretujemy Boga w kontekście naszej kultury i miejsca, gdzie przyszliśmy na świat i gdzie się wychowaliśmy, ale to ciągle jeden i ten sam Bóg. A już największym bestialstwem jest mordowanie w jego imieniu.

Ostatnie słowa zabolały Mohameda jak pchnięcie nożem. Jego rodzona siostra go potępia. Jak śmie! Ojciec zwykł mawiać, że ta dziewucha napyta im biedy, i miał rację. Laila przemieniła się w bluźniącego potwora.

– Wystarczy, Lailo! – matka przerwała kłótnię między rodzeństwem. – Idź do swojego pokoju i odpocznij. Kiedy indziej Porozmawiasz z Mohamedem o… o tym wszystkim.- Dlaczego pozwoliliście, by moja siostra zeszła na złą drogę?! – krzyknął Mohamed.

– Jak śmiesz mnie obrażać? Nie masz pojęcia o świecie! Jesteś pożałowania godną istotą, która nie potrafi samodzielnie myśleć. Czego się tak bardzo obawiasz? Prawdy?

– Prawdy? Jakiej prawdy?! Twojej? Depczesz świętą naukę Proroka! Jak możesz!

– Nawet w Iranie, w Qom, działa żeńska medresa prowadzona przez kobietę mudżtahida.

– Natychmiast przestańcie! Obydwoje! – znów upomniała ich matka. – Co sobie o nas pomyśli Fatima? Uzna, że powariowaliśmy…

– Może pomyśleć tylko jedno: że moja siostra bluźni, a rodzice jej na to pozwalają – zżymał się Mohamed.

Fatima spuściła głowę, zmieszana, bojąc się zabrać głos. Była zgorszona zachowaniem Laili, a jednocześnie ją podziwiała. Widziała w niej kobietę odważną, a co gorsza – niech Allach jej przebaczy! – spodobały jej się słowa szwagierki. Och, gdyby tak mogła pójść do jej medresy i posłuchać, co mówi… Ale nie, nie pójdzie, Mohamed nigdy jej na to nie pozwoli.

– Uprzedzano mnie we Frankfurcie, jeśli chodzi o ciebie, teraz rozumiem dlaczego.

– We Frankfurcie?

Drżenie w głosie matki uświadomiło Mohamedowi, że wyraził głośno swe myśli. Tak, Hasan wspomniał mu we Frankfurcie o jego siostrze, nalegał, by się nią zajął i uporządkował sprawy w rodzinie, bo inaczej do akcji wkroczy wspólnota.

– Proszę, proszę, nie sądziłam, że jestem taka sławna! – zaczęła ironizować Laila.

– Porozmawiam o wszystkim z ojcem. Ale wiedz, że musisz z tym skończyć. Szkodzisz nie tylko sobie, możesz ściągnąć nieszczęście na całą naszą rodzinę.

– Nie masz nade mną władzy, nie możesz mi rozkazywać. Jestem wolnym człowiekiem, wbij to sobie do głowy.

– Wolnym człowiekiem! Co niby przez to rozumiesz? Jesteś winna posłuszeństwo ojcu i mnie, swojemu bratu! Twój honor to nasz honor.

– Mój honor, jak sam powiedziałeś, jest mój i tylko mój, nie może dotyczyć nikogo innego. Dzieci nie płacą za błędy rodziców ani rodzice za błędy dzieci. W obliczu prawa każdy jest odpowiedzialny za własne czyny. A jeśli chodzi o posłuszeństwo… przykro mi, że cię zawiodę, ale nie jestem winna posłuszeństwa ani tobie, ani nikomu. Szanuję tatę, jego przekonania, kulturę i tradycje, nie oznacza to jednak, że muszę przyjmować je jako własne. Kocham rodziców, kocham również ciebie, ale jestem pełnoletnia i staram się żyć zgodnie z własnym sumieniem.

– Niech Allach wybawi nas od tego obłędu! Dlaczego spotkało to właśnie nas? Co za nieszczęście dla rodziny!

Laila wstała i spojrzała na brata ze współczuciem. Chciała pogłaskać go po włosach, ale powstrzymała się. Wiedziała, że odrzuciłby taki gest siostrzanej miłości.

– Wiesz co, Mohamedzie? To ja ubolewam, że tak bardzo się zmieniłeś. Myślałam… cóż, inaczej sobie ciebie wyobrażałam, myślałam, że czegoś się nauczyłeś, nie tylko podczas dzieciństwa spędzonego tu, w Granadzie, ale również we Frankfurcie, choć przestraszyłam się na wieść, że pojechałeś do Pakistanu studiować w medresie. Modliłam się, żebyś się tam nie zatracił i żeby cię nie stracić, miałam nadzieję… o, ja naiwna!…że nie dasz sobie zrobić prania mózgu. Teraz widzę, co oni tam z tobą zrobili, i wierz mi, serce mi się kraje.

– Lailo, daj spokój, idź lepiej spać – nalegała matka.

– Nie, wychodzę. Jest piątek i umówiłam się z koleżankami. Nie wrócę późno.

Mohamed spojrzał na siostrę, potem na matkę, nie wiedząc, co powiedzieć. Kłótnia go wyczerpała. Czuł się wewnętrznie rozdarty. Był czerwony na twarzy i szyi. Jego zegarek wskazywał jedenastą w nocy, jego siostra, jeśli dobrze zrozumiał, przygotowywała się do wyjścia, a jego matka spokojnie na to patrzyła. Jak to możliwe?