– Mordując niewinnych ludzi? – odważyła się zapytać Laila ledwie słyszalnym głosem.
– Nic nie rozumiesz! – wrzasnął wściekle ojciec.
– Nie, nie rozumiem. Nie rozumiem fanatyzmu. Nie rozumiem, dlaczego muzułmanie nie mogą żyć w zgodzie z chrześcijanami. Nie rozumiem, dlaczego ludzie upierają się, by z różnic uczynić przepaść nie do przebycia. Nie rozumiem, bo nie wierzę, by Allach różnił się od Boga chrześcijan czy żydów…
Laila nie dokończyła, bo Mohamed zerwał się niczym huragan i wymierzył jej siarczysty policzek, który prawie zwalił ją z nóg.
– Bluźni! – wrzasnął, pięścią wymierzając cios w twarz siostry.
Ojciec stanął między nimi, nie chcąc, by Mohamed ponownie uderzył Lailę. Czuł się bezsilny.
Jego żona znów wpadła do salonu i zaczęła krzyczeć na widok córki z zakrwawioną twarzą, rozciętą wargą i sinym okiem podbitym przez brata.
– Niech Allach nam przebaczy! Co wy wyprawiacie? – krzyczała wystraszona, tuląc Lailę.
– To wasza wina! – krzyczał Mohamed do rodziców. – Nie powinniście byli jej na wszystko pozwalać. To ty, matko, oszukiwałaś ojca, ukrywając przed nim przewinienia Laili, ty jesteś wszystkiemu winna!
Kobieta spuściła głowę przerażona. Nie poznawała syna w tym młodym człowieku miotanym atakiem furii, który pokrzykiwał na nią groźnie, nie miała jednak odwagi odpowiedzieć na jego zarzuty, nawet nie próbowała się bronić, wiedząc, że słowa mogą tylko spotęgować gniew Mohameda. Zresztą nie była też pewna reakcji męża. Był poczciwym mężczyzną, który nigdy nie podniósł ręki ani na nią, ani na córkę, teraz jednak widziała w jego oczach jakiś niezwykły, trudny do wytłumaczenia błysk. Tuląc w ramionach Lailę i walcząc ze łzami, powiedziała sobie w duchu, że jeśli Mohamed ponownie zamachnie się na siostrę, pozostanie jej tylko osłonić ją własnym ciałem.
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, wreszcie mąż zwrócił sie do niej:
– Wyprowadź Lailę i niech nie opuszcza pokoju bez mojego pozwolenia. Mohamed ma rację, trzeba nauczyć ją posłuszeństwa.
Z trudem podniosła córkę i wyprowadziła ją z salonu. Stojąca w progu kuchni Fatima podbiegła i pomogła zaprowadzić Lailę do jej pokoju. Wspólnymi siłami położyły ją do łóżka i wzrokiem podzieliły się rolami.
Fatima została przy szwagierce, matka Laili poszła po apteczkę, by opatrzyć córkę. Ta ledwie mogła mówić. Bolała ją głowa i oko, widziała wszystko jak przez mgłę, od ciosu brata miała zdrętwiałe wargi.
Wprawnym ruchem matka opatrzyła jej rany, podczas gdy Fatima przytrzymywała głowę chorej. Dały jej środek przeciwbólowy, po czym pani domu zapytała szeptem Fatimę:
– Myślisz, że powinnyśmy wezwać lekarza?
– Nie, nie… Wydobrzeje, lekarz mógłby… no, mógłby pójść na policję, a to źle by się dla nas skończyło. Nie martw się, Laili nic nie będzie.
Matka Laili spojrzała na nią i przytaknęła. Fatima bała się o Mohameda, bała się o nich wszystkich, ale nawet wiedząc, że synowa ma rację, matka Laili poczuła wyrzuty sumienia, bo lękała się zrobić to, co uważała za słuszne – wezwać lekarza.
– Lepiej dajmy jej coś na sen – zaproponowała Fatima. – Jutro poczuje się lepiej.
– Sama nie wiem… może powinnyśmy zaczekać… Zajmij się domownikami, ja zostanę przy Laili.
Fatima wyszła z pokoju na palcach, nie chcąc zwracać na siebie uwagi męża i teścia. Bała się, bała się Mohameda, bała się tego, co działo się w tym domu.
Dzieci bawiły się cichutko w kuchni. Pomne przestróg matki, by nie przeszkadzały, a zwłaszcza nie narażały się nowemu ojcu, przed którym czuły instynktowny lęk, siedziały na podłodze i bawiły się plastikowymi samochodzikami.
Mohamed nadal rozmawiał z ojcem w salonie. Mimo zamkniętych drzwi od czasu do czasu dobiegał stamtąd przenikliwy głos jej męża. Fatima pogłaskała dzieci po głowach i szepnęła, żeby były grzeczne, poszły wcześnie spać i nie plątały się pod nogami dorosłym. Brzdące nie śmiały protestować, Fatima wyczytała w ich wzroku lęk i smutek. Ale matka tylko przez chwilę wzruszyła się zasmuconymi twarzyczkami swych pociech. Sprawy wyglądały tak, nie inaczej, nic nie można było na to poradzić. Fatima polubiła Lailę, ale jej upór mógł sprowadzić zgubę na całą rodzinę. Kobiety musiały słuchać mężczyzn i pogodzić się z tym, że oni decydują i myślą za nie. Nie wiedziała, co Laili chodzi po głowie, ale tak czy owak, powiedziała sobie Fatima, jej szwagierka się myli. Mohamed i jego ojciec kłócili się na temat tego, co zaszło.
– To mój dom i ja tu decyduję. Moim obowiązkiem jest ukarać twoją siostrę, jeśli na to zasługuje, i dlatego…
– Ależ ojcze! – przerwał mu Mohamed. – Przecież nie potrafisz przywołać jej do porządku. To wstyd, że chodzi po mieście z odkrytą głową. Zresztą spójrz tylko, jak się ubiera… jak pierwsza lepsza chrześcijanka. Dziwi mnie, że nie ma w sobie ani krzty przyzwoitości, na dodatek… ma czelność się nam sprzeciwiać. Trzeba z tym skończyć. Powinniśmy zabronić jej pracować w tej kancelarii, a zwłaszcza gorszyć członków Stowarzyszenia, mącąc bogobojnym muzułmankom w głowach jakimiś fanaberiami. Laila nauczająca Koranu! Ta szaleństwo! Trzeba jej w tym przeszkodzić, jeśli nie chcemy, by nasi bracia uznali nas za bezbożników. Hasan ostrzegł mnie, że albo sami położymy kres temu bezeceństwu, albo do akcji wkroczy wspólnota. Co z nas za mężczyźni, skoro nie potrafimy zmusić do posłuszeństwa naszych kobiet?
– Jutro porozmawiam z Lailą, ty zostaw ją w spokoju – polecił Darwish synowi.
– Niech ci będzie, ale jeśli nie przemówisz jej do rozsądku, biorę sprawy w swoje ręce.
Zadzwonił telefon. Mohamed zdecydowanym ruchem podniósł słuchawkę.
– Halo? – rzucił.
Słuchał przez chwilę, a jego twarz znów poczerwieniała z wściekłości.
– Nie! Nie ma Laili! Proszę do niej więcej nie dzwonić. Nie ma pan prawa wypytywać o moją siostrę.
Ojciec spojrzał na niego pytająco, chcąc się dowiedzieć, kto dzwonił, ale Mohamed walnął tylko pięścią w stół i znów ryknął:
– Jakiś mężczyzna wypytuje o Lailę! Ten bezwstydnik ma czelność dzwonić do naszego domu. Jak mogliście do tego dopuścić?
– To Hiszpania, synu. Zrozum, nie możemy Laili wszystkiego zabraniać. Twoja siostra musi pracować, spotykać się z ludźmi. Przecież mieszkałeś i tutaj, i w Niemczech, wiesz, że w Europie kobiety i mężczyźni pracują razem, zresztą w marokańskich miastach również. Chodzi przede wszystkim o to, jak prowadzą się nasze kobiety, a zapewniam cię, że twoja siostra nigdy nie zrobiła niczego, czego musielibyśmy się wstydzić; to przyzwoita dziewczyna, dobra muzułmanka…
– Jeszcze ją bronisz? Nie rozumiesz, co ona wyprawia? Jaki sens ma nasza walka, jeśli nasze kobiety zachowują się jak naj zwyczaj niej sze ladacznice?
– Synu, by wygrać tę wojnę, musimy mieć się na baczności i nie zwracać na siebie uwagi. Nie możemy zamknąć Laili w domu, musi chodzić do pracy…
– Będzie musiała zmienić swoje zwyczaje, od tej pory nie wyjdzie z domu bez hidżabu, po moim trupie.
Ojciec i syn spojrzeli na siebie. Byli wyczerpani wielogodzinną rozmową. Awantura z Lailą dała im się we znaki. Mieli ochotę zostać sam na sam ze swymi myślami i zastanowić się nad wszystkim w samotności.
– Może pokażesz żonie Granadę? Do zmroku zostało jeszcze trochę czasu, matka zostawi wam kolację i zajmie się dziećmi.