Выбрать главу

W takim razie bogowie są głupi, skoro myślą, że twój śmiech mnie rozgniewał. Albo to, albo cię okłamują. Nienawidzę twoich bogów, nienawidzę tego, że cię poniżają, a nigdy nie zdradzili ci niczego, co warto wiedzieć. I niech porażą mnie śmiertelnie za takie myśli.

Ale Wang-mu wiedziała, że nic takiego nie nastąpi. Bogowie nie tkną jej nawet palcem. Każą tylko Qing-jao — która mimo wszystko była jej przyjaciółką — pochylić się nad podłogą i śledzić linie na deskach. Aż Wang-mu zapragnie umrzeć ze wstydu.

— Pani, nie uczyniłaś nic złego i ani przez chwilę nie czułam się urażona.

To na nic. Qing-jao już klęczała na podłodze. Wang-mu odwróciła się i ukryła twarz w dłoniach. Milczała; nawet szlochając nie wydawała dźwięku, gdyż wtedy Qing-jao musiałaby zaczynać od początku. Albo pomyślałaby, że zraniła Wang-mu tak mocno, że musi prześledzić dwa słoje, albo trzy, albo — oby bogowie nie zażądali tego! — całą podłogę, jak pierwszego dnia. Kiedyś, pomyślała Wang-mu, bogowie nakażą Qing-jao prześledzić wszystkie słoje we wszystkich deskach, a ona umrze z pragnienia albo oszaleje, próbując tego dokonać.

By powstrzymać szloch, Wang-mu zmusiła się do spojrzenia na terminal, do przestudiowania raportu, który czytała Qing-jao. Valentine Wiggin urodziła się na Ziemi w okresie Wojen z Robalami. Pseudonimu „Demostenes” zaczęła używać jako dziecko, kiedy jej brat Peter opublikował pierwsze teksty jako „Locke”. Peter został później Hegemonem… Valentine nie była jakimś tam Wigginem — była jedną z tych legendarnych Wigginów, siostrą Petera Hegemona i Endera Ksenobójcy. Ale ona występowała tylko w odnośnikach podręczników historii. Do tej chwili Wang-mu nie pamiętała nawet jej imienia; tylko tyle, że wielki Peter i ten potwór Ender mieli siostrę. Ale siostra okazała się równie niezwykła jak bracia; osiągnęła nieśmiertelność; swymi słowami wciąż odmieniała ludzkość.

Wang-mu nadal nie mogła w to uwierzyć. Demostenes był ważną postacią w jej życiu. Ale przekonać się, że to siostra Hegemona! Tego, o którym opowiadały święte księgi mówców umarłych. Królowa Kopca i Hegemon. Święte nie tylko dla nich. Praktycznie każda religia uwzględniała te pisma, ponieważ niezwykłą moc miała ta opowieść: o zniszczeniu pierwszej obcej rasy, jaką spotkała ludzkość, i o tym, jak straszliwe zło i dobro walczyły w duszy pierwszego człowieka, który zjednoczył ludzkość pod jednym rządem. Tak złożona opowieść, a jednak napisana tak prosto i jasno, że wielu ludzi czytało ją i wzruszało się jeszcze w dzieciństwie. Wang-mu pierwszy raz przeczytała ją głośno, kiedy miała pięć lat.

Śniła, i to dwa razy, o spotkaniu z samym Hegemonem, Peterem. Chciał, żeby zwracała się do niego imieniem, jakiego używał w sieci: Locke. Czuła fascynację i odrazę; nie mogła oderwać od niego wzroku. Wtedy wyciągnął rękę i powiedział: Si Wang-mu, Królewska Matko Zachodu, tylko ty jesteś godna, by zostać małżonką władcy całej ludzkości. I poślubił ją, i siedziała obok niego na tronie.

Teraz oczywiście wiedziała, że prawie każda biedna dziewczyna śni o małżeństwie z bogaczem albo odkryciu, że naprawdę pochodzi z bogatej rodziny, albo innych podobnych bzdurach. Ale sny także zsyłają bogowie i we śnie, który powtórzył się więcej niż raz, zawarta jest prawda. Wszyscy to wiedzieli. Dlatego czuła się silnie związana z Peterem Wigginem. I teraz przekonać się, że Demostenes, dla którego również żywiła wielki podziw, to jego siostra… to prawie nie do wiary. Nie obchodzi mnie, co powie moja pani, Demostenesie! wykrzyczała bezgłośnie Wang-mu. Kocham cię i tak, bo przez całe moje życie mówiłaś mi tylko prawdę. I kocham cię jako siostrę Hegemona, który jest małżonkiem moich snów.

Wang-mu wyczuła, że zmieniła się atmosfera w pokoju. Wiedziała, że ktoś otworzył drzwi. Obejrzała się; w progu stała Mu-pao, stara i budząca przerażenie ochmistrzyni, postrach całej służby — nie wyłączając samej Wang-mu, mimo że Mu-pao stosunkowo niewielką miała władzę nad sekretną druhną.

Wang-mu natychmiast podeszła do drzwi, jak najciszej, by nie przerywać rytuału oczyszczenia Qing-jao.

Kiedy wyszła, Mu-pao zamknęła drzwi, by Qing-jao nie słyszała.

— Pan wzywa swoją córkę. Jest bardzo poruszony. Krzyczał przed chwilą i przeraził wszystkich.

— Słyszałam krzyk — odparła Wang-mu. — Czy jest chory?

— Nie wiem. Jest poruszony. Posłał mnie po twoją panią. Twierdzi, że natychmiast musi z nią rozmawiać. Skoro jednak ona obcuje z bogami, on zrozumie. Jak tylko skończy, przekaż jej, by przybyła.

— Powiem zaraz. Mówiła, że zawsze odpowie na wezwanie ojca. Mu-pao osłupiała.

— Przecież zakazane jest przerywanie, gdy bogowie…

— Qing-jao później odprawi większą pokutę. Musi się dowiedzieć, że ojciec ją wzywa.

Wang-mu z satysfakcją wskazała Mu-pao jej miejsce. Możesz rządzić domową służbą, Mu-pao, ale to ja mam prawo przerwania rozmowy między moją bogosłyszącą panią i samymi bogami.

Jak oczekiwała, pierwszą reakcją Qing-jao na zakłócenie rytuału była gorycz, wściekłość i płacz. Lecz Wang-mu skłoniła się pokornie do podłogi i Qing-jao natychmiast się uspokoiła. Dlatego ją kocham i dlatego potrafię znieść tę służbę, pomyślała Wang-mu. Ponieważ nie cieszy się z władzy, jaką ma nade mną, i okazuje więcej litości niż ktokolwiek z bogosłyszących, o których słyszałam.

Qing-jao wysłuchała Wang-mu i objęła ją.

— Przyjaciółko moja Wang-mu, postąpiłaś bardzo mądrze. Jeśli mój ojciec krzyczał w rozpaczy, a potem mnie wezwał, bogowie wiedzą, że muszę odłożyć oczyszczenie i pójść do niego.

Wang-mu ruszyła za nią korytarzem, zeszła po schodach, a po chwili razem uklękły na macie przed krzesłem Hań Fei-tzu.

Qing-jao czekała, aż ojciec się odezwie, ale on milczał. Jednak dłonie mu drżały. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie.

— Ojcze — zapytała. — Dlaczego mnie wezwałeś? Potrząsnął głową.

— To coś tak straszliwego… i cudownego… Sam nie wiem, czy powinienem krzyczeć z radości, czy zabić siebie.

Ojciec mówił gardłowo, nie panował nad własnym głosem. Od śmierci matki… nie, od dnia, gdy trzymał ją na rękach po próbie, która wykazała, że jest bogosłyszącą… nie słyszała, by był tak rozemocjonowany.

— Powiedz mi, ojcze, a wtedy ja także ci powiem: znalazłam Demostenesa, a może również klucz do zniknięcia Floty Lusitańskiej. Szeroko otworzył oczy.

— Tego dnia, właśnie dzisiaj, rozwiązałaś zagadkę?

— Jeżeli odgaduję prawidłowo, to wróg Kongresu może zostać zniszczony. Ale to bardzo trudne. Powiedz mi, co odkryłeś.

— Nie, ty pierwsza. To dziwne: oba wydarzenia jednego dnia. Mów.

— To Wang-mu nasunęła mi tę myśl. Wypytywała mnie o… no, jak funkcjonują komputery… i nagle uświadomiłam sobie, że w każdym komputerze ansibla może działać ukryty program, tak mądry i potężny, że potrafi przemieszczać się z miejsca na miejsce, by pozostać w ukryciu. Taki program mógłby przechwytywać wszystkie komunikaty. Flota jest zapewne na miejscu, może nawet wysyła wiadomości, ale my ich nie odbieramy. Z powodu tych programów nie wiemy nawet, że istnieją.

— We wszystkich komputerach? I przez cały czas działa bezbłędnie? — Ojciec pozostał sceptyczny. To oczywiste, ponieważ w swej gorliwości Qing-jao zaczęła opowiadać od końca.

— Tak. Ale wytłumaczę ci, jak coś tak niemożliwego może być jednak możliwe. Widzisz, znalazłam Demostenesa.

Ojciec słuchał uważnie, gdy Qing-jao mówiła o Valentine Wiggin, o tym, jak przez tyle lat tworzyła potajemnie jako Demostenes.

— Ona najwyraźniej potrafi potajemnie nadawać wiadomości. Inaczej ze statku w locie nie byłaby w stanie rozpowszechniać swoich tekstów na wszystkich planetach. Tylko wojsko może się kontaktować ze statkiem lecącym z prędkością podświedną. Ona musiała albo przeniknąć do komputerów armii, albo odtworzyć ich możliwości. A jeśli dokonała tego, jeśli istnieje program, który jej na to pozwolił, ten sam program byłby zdolny do przejmowania wszystkich komunikatów floty.