Выбрать главу

— To bez znaczenia — stwierdziła Jane. — Choćby wszyscy bogosłyszący ci uwierzyli, jeśli ci na to nie pozwolę, nie prześlesz z tej planety żadnej wiadomości.

— Są kosmoloty.

— Miną dwa pokolenia, nim ta informacja dotrze do wszystkich światów. Do tego czasu Gwiezdny Kongres upadnie.

Qing-jao musiała spojrzeć w oczy faktom, których dotąd starała się nie dostrzegać: dopóki Jane kontroluje ansible, może zablokować łączność z Drogą tak dokładnie, jak zablokowała Flotę Lusitańską. Gdyby nawet Qing-jao nadawała swój raport bez przerwy, z każdego ansibla na planecie, Droga zwyczajnie przestanie istnieć dla reszty wszechświata. Jak przestała istnieć flota.

Przez chwilę, pełna rozpaczy, chciała rzucić się na podłogę, by rozpocząć straszliwy rytuał oczyszczenia. Zawiodłam bogów; z pewnością zażądają, żebym śledziła linie słojów, póki nie umrę. W ich oczach jestem bezwartościowym śmieciem.

Kiedy jednak przeanalizowała własne uczucia, sprawdzając, jakiej bogowie wymagają pokuty, przekonała się, że żadnej. To dało jej nadzieję. Może dostrzegli czystość jej pragnień i wybaczyli to, że wszelkie działanie jest niemożliwe.

A może wiedzieli, że istnieje jakiś sposób. Jeśli Droga zniknie z ansibli wszystkich planet? Jak zrozumie to Kongres? Co pomyślą ludzie? Zniknięcie świata musi wywołać reakcję. Zwłaszcza tego świata, jeśli ktoś w Kongresie wierzył w maskę, pod jaką bogowie stworzyli bogosłyszących, i jeśli uważał, że musi strzec straszliwego sekretu. Wyślą statek najbliższej planety, odległej zaledwie o trzy lata lotu. Co się wtedy stanie? Czy Jane zablokuje komunikaty ze statku? A potem z sąsiedniego świata, kiedy statek powróci? Jak długo to potrwa, nim będzie musiała przerwać wszystkie ansiblowe łącza Stu Światów? Dwa pokolenia, powiedziała. Może to wystarczy. Bogom się nie spieszy.

Zresztą, wcale nie trzeba aż tyle czasu, by zniszczyć potęgę Jane. W pewnym momencie wszyscy zrozumieją, że jakaś wroga siła opanowała ansible, powoduje znikanie statków i planet. Nie wiedząc nawet o Valentine i Demostenesie, nie domyślając się, że to program komputerowy, na każdym świecie ktoś odkryje, co należy zrobić. I wyłączy ansible.

— Wyobraziłam sobie coś dla ciebie — rzekła Qing-jao. — Teraz ty sobie wyobraź. Ja i pozostali bogosłyszący będziemy nadawać wyłącznie nasz raport, z każdego ansibla na Drodze. Ty uciszysz te ansible, wszystkie. Co zobaczy reszta ludzkości? Że zniknęliśmy, dokładnie tak jak Flota Lusitańską. Szybko zrozumieją, że istniejesz: ty albo coś podobnego do ciebie. Im bardziej będziesz wykorzystywać swą władzę, tym wyraźniej się ukażesz, nawet najsłabszym umysłom. Twoje groźby są puste. Równie dobrze możesz teraz odejść i pozwolić mi nadać tę wiadomość. Powstrzymując mnie wyślesz ją sama, w inny sposób.

— Mylisz się — odparła Jane. — Kiedy Droga nagle zniknie ze wszystkich ansibli równocześnie, oni uznają, że wybuchła tu rebelia, jak wcześniej na Lusitanii. Przecież tam też odcięli swój ansibl. I co zrobił Gwiezdny Kongres? Wysłał flotę uzbrojoną w Małego Doktora.

— Lusitania zbuntowała się wcześniej, zanim odcięła łączność.

— Czy sądzisz, że Kongres was nie obserwuje? Nie boi się reakcji bogosłyszących z Drogi, kiedy odkryją, co z nimi zrobiono? Kilku prymitywnych obcych i para ksenologów przeraziła ich do tego stopnia, że wysłali flotę. Jak zareagują na niewyjaśnione zniknięcie planety, gdzie tak wiele wybitnych umysłów ma aż nadto wystarczające powody, by nienawidzić Gwiezdnego Kongresu? Czy sądzisz, że twój świat przetrwa?

Mdląca trwoga ogarnęła Qing-jao. To mogło okazać się prawdą, że w Kongresie są ludzie oszukani maską bogów, przekonani, że bogosłyszący powstali jedynie w wyniku manipulacji genetycznej. A jeśli są tacy ludzie, mogą postąpić tak, jak przewiduje Jane. Co będzie, jeśli wyślą flotę przeciwko Drodze? Jeśli Gwiezdny Kongres wyda rozkaz, by bez żadnych negocjacji zniszczyć planetę? Nikt wtedy nie pozna jej raportu i wszystko przepadnie. Wszystko pójdzie na marne. Czy to możliwe, by tak chcieli bogowie? Czy Gwiezdny Kongres może wciąż posiadać mandat niebios, a mimo to zniszczyć świat?

— Przypomnij sobie opowieść o I Ya, wielkim kucharzu — odezwała się Jane. — Pewnego dnia jego pan powiedział: „Mam najlepszego kucharza na świecie. Dzięki niemu próbowałem każdego smaku znanego człowiekowi, z wyjątkiem smaku ludzkiego ciała”. Słysząc to, I Ya wrócił do domu, zabił swego syna, ugotował go i podał swemu panu, by nie zabrakło mu niczego, co I Ya może ofiarować.

To była straszna opowieść. Qing-jao słyszała ją w dzieciństwie i szlochała potem przez długie godziny, A co z synem I Ya? — płakała. Ojciec powiedział wtedy: „Wierny sługa ma synów i córki wyłącznie po to, by służyć swemu panu”. Przez pięć nocy Qing-jao budziła się z krzykiem. Przeżywała koszmary, w których ojciec piekł ją żywcem albo kroił na plastry i układał na talerzu. Wreszcie Hań Fei-tzu przyszedł do niej, objął ją i rzekł: „Nie wierz w to, moja Jaśniejąca Blaskiem córko. Nie jestem sługą doskonałym. Za bardzo cię kocham, żeby być prawdziwie rzetelnym. Kocham cię bardziej, niż kocham obowiązek. Nie jestem I Ya. Nie masz się czego obawiać”.

Dopiero wtedy zasnęła spokojnie.

Ten program, ta Jane, musiała znaleźć tę historię w dzienniku ojca i teraz wykorzystywała to przeciw niej. I chociaż Qing-jao wiedziała, że jest manipulowana, nie potrafiła stłumić obawy, że Jane może mieć rację.

— Czy jesteś takim sługą jak I Ya? — zapytała Jane. — Czy zamordujesz własną planetę dla swych niegodnych władców z Gwiezdnego Kongresu?

Qing-jao nie potrafiła rozwikłać własnych uczuć. Skąd się brały takie myśli? Jane zatruła jej umysł argumentami, jak wcześniej zrobił to Demostenes… jeśli nie byli tą samą osobą. Ich słowa mogą brzmieć przekonująco, nawet jeśli przyćmiewają prawdę.

Czy Qing-jao miała prawo narażać życie wszystkich mieszkańców Drogi? A jeśli się myli? Nic przecież nie wie. Takie same dowody świadczą za prawdą i fałszem słów Jane. Qing-jao czułaby się dokładnie tak samo, czy to bogowie, czy jakieś schorzenie umysłowe było źródłem tych uczuć.

Dlaczego, wobec takiej niepewności, nie przemówili do niej bogowie? Potrzebuje wyraźnych wskazówek. Dlaczego nie czuje się zbrukana i nieczysta, gdy myśli w jeden sposób, a czysta i świątobliwa, gdy myśli w inny? Dlaczego pozbawili ją swego przewodnictwa w tym kluczowym momencie życia?

W ciszy wewnętrznej debaty Qing-jao, głos Wang-mu zabrzmiał zimno i przenikliwie, niby szczęk metalu.

— To się nie stanie — oświadczyła Wang-mu. Qing-jao nie potrafiła nawet skarcić służącej.

— Co się nie stanie? — spytała Jane.

— To, co powiedziałaś. Gwiezdny Kongres nie zniszczy tego świata.

— Jeżeli wierzysz, że tego nie zrobią, jesteś nawet głupsza, niż sądzi Qing-jao.

— Wiem, że są do tego zdolni. Hań Fei-tzu wie o tym również… mówił, że dość jest w nich zła, by popełnili najgorszą zbrodnię, jeśli ma posłużyć ich celom.

— Więc dlaczego się tak nie stanie?

— Ponieważ ty na to nie pozwolisz — oznajmiła Wang-mu. — Zablokowanie wszystkich transmisji z Drogi może doprowadzić do unicestwienia tego świata… więc ich nie zablokujesz. Dotrą do celu. Kongres zostanie ostrzeżony. Nie spowodujesz zniszczenia Drogi.

— Dlaczego nie?

— Bo jesteś Demostenesem — odparła Wang-mu. — Jesteś szczera i pełna współczucia.

— Nie jestem Demostenesem — stwierdziła Jane.

Twarz na ekranie zafalowała, zmieniła się w oblicze jednego z obcych: pequenino ze świńskim ryjkiem, niepokojącym swą odmiennością. Po chwili przekształciła się w inną, bardziej obcą: robal, stworzenie z sennych koszmarów, kiedyś budzących strach całej ludzkości. Qing-jao czytała Królową Kopca i Hegemona; rozumiała, kim były robale i jak wspaniałą stworzyły cywilizację. Wiedziała, że to tylko komputerowa symulacja. Przeraziła się jednak, widząc przed sobą jednego z tych potworów.