— Co to jest tenis, do diabła? — nie wytrzymał Miro.
Lecz Ender i Jane milczeli, patrząc na siebie gniewnie. A raczej Ender patrzył gniewnie na obraz Jane na ekranie, a obraz odpowiadał mu tym samym.
— Nie wiesz, czy masz rację — stwierdziła wreszcie Jane.
— A ty nie wiesz, czy się mylę — odparł Ender.
— To moje życie.
— Akurat. Jesteś częścią mnie, i Mira również. Jesteś związana z całą przyszłością ludzkości. Pequeninos i królowej kopca też, nawiasem mówiąc. Co mi przypomina… kiedy przekażesz Hanowi-jak-mu-tam i Si Wang-nie-pamiętam…
— Mu.
— …żeby zajęli się tymi filotami, ja porozmawiam z królową kopca. Chyba nie poruszaliśmy jeszcze twojego tematu. Skoro ma filotyczny kontakt ze wszystkimi robotnicami, na pewno więcej od nas wie o filotach.
— Nie powiedziałam, że wciągnę Hań Fei-tzu i Si Wang-mu do waszego głupiego projektu „Ratujmy Jane”.
— Ale zrobisz to.
— Niby czemu?
— Bo Miro i ja cię kochamy, potrzebujemy cię i nie masz prawa nam umierać, przynajmniej nie próbując przeżyć.
— Nie mogę pozwolić, żeby kierowały mną takie argumenty.
— Owszem, możesz — oznajmił Miro. — Gdyby nie takie argumenty, już dawno popełniłbym samobójstwo.
— Ja nie zabiję się sama.
— To właśnie zrobisz, jeżeli nie pomożesz nam cię ratować — rzekł Ender.
Twarz Jane zniknęła z ekranu nad terminalem.
— Ucieczka ci nie pomoże — zawołał Ender.
— Dajcie mi spokój — odpowiedziała. — Muszę się chwilę zastanowić.
— Nie martw się Miro. Zrobi to.
— Zgadza się, zrobię — odpowiedziała Jane.
— Już wróciłaś?
— Ja… myślę bardzo szybko.
— Ty sama też się tym zajmiesz?
— Uznaję to za swój czwarty projekt. Właśnie przekazuję wszystkie dane do Hań Fei-tzu i Si Wang-mu.
— To na pokaz — zauważył Ender. — Potrafi prowadzić dwie rozmowy równocześnie i lubi się tym chwalić, żebyśmy czuli się gorsi.
— Jesteście gorsi — stwierdziła Jane.
— Ja jestem głodny — wyznał Ender. — I spragniony.
— Lunch — zaproponował Miro.
— Teraz ty się przechwalasz — zauważyła Jane. — Robisz pokaz z funkcji cielesnych.
— Odżywianie. Oddychanie. Wydalanie. Możemy robić to, czego ty nie potrafisz.
— Innymi słowy, myślenie wam nie idzie, ale przynajmniej możecie jeść, oddychać i spływać potem.
— Zgadza się — potwierdził Miro.
Wyjął chleb i ser, a Ender nalał zimnej wody. Jedli niespiesznie. Prosty posiłek, ale smakował im i nasycił.
ROZDZIAŁ 14
STWÓRCY WIRUSÓW
Zastanawiałem się, co mogą dla nas oznaczać podróże międzygwiezdne.
Oprócz przetrwania gatunku?
Kiedy ty wysyłasz swoje robotnice, nawet o cale lata świetlne od siebie, nadal widzisz ich oczami, prawda?
I smakuję przez ich czułki, odczuwam rytm każdej wibracji. Kiedy jedzą, czuję, jak kruszą szczękami pożywienie. Właśnie dlatego prawie zawsze mówię o sobie „my” gdy formuję myśli w kształt zrozumiały dla Andrew albo ciebie. Ponieważ żyję w nieustającej obecności tego, co one widzą, smakują i czują.
Między ojcowskimi drzewami jest trochę inaczej. Musimy się postarać, żeby doświadczać swoich przeżyć. Ale to możliwe. Przynajmniej tutaj, na Lusitanii.
Nie przypuszczam, żeby filotyczne łącza miały was zawieść.
Zatem i ja poczuję to co one, posmakuję liśćmi światła obcego słońca, wysłucham opowieści z obcego świata. To będzie jak zachwycenie, które nas ogarnęło, kiedy przybyli ludzie. Przedtem nie wierzyliśmy, by cokolwiek mogło być inne niż świat, jaki znamy. Ale oni przywieźli ze sobą niezwykłe stworzenia i sami byli niezwykli. Mieli maszyny i dokonywali cudów. Inne lasy nie mogły uwierzyć, kiedy nasze ojcowskie drzewa o tym opowiadały. Pamiętam, że same ojcowskie drzewa nie dowierzały, gdy bracia z plemienia mówili im o ludziach. Na Korzeniaka spadł ciężar przekonania ich, że to nie kłamstwo, szaleństwo ani żart.
Żart?
Krążą historie o braciach-oszustach, którzy okłamują ojcowskie drzewa. Ale zawsze są chwytani i surowo karani.
Andrew mówił mi, że takie historie powtarza się, aby zachęcić do przykładnego zachowania.
Okłamanie ojcowskiego drzewa zawsze kusi. Sam to czasem robiłem. Nie kłamałem… trochę koloryzowałem. I oni czasem mi to robią.
Karzesz ich?
Pamiętam, którzy kłamali.
Gdy mamy robotnicę, która nie jest posłuszna, zostawiamy ją samą i umiera.
Brat, który za dużo kłamie, niewielką ma szansę zostania ojcowskim drzewem. Oni o tym wiedzą. Kłamią tylko dla zabawy. Zawsze w końcu mówią nam prawdę.
A gdyby cały szczep okłamywał ojcowskie drzewa? Jak byś się o tym dowiedział?
Równie dobrze możesz zapytać o szczep, który ścina swoje ojcowskie drzewa, albo je pali.
Czy to się kiedyś zdarzyło?
Czy robotnice zwróciły się kiedyś przeciw królowej i zabiły ją?
Jak mogłyby to zrobić? Przecież by umarły.
No widzisz. Są rzeczy zbyt straszne, żeby je rozważać. Wolę myśleć, jakie to będzie uczucie, kiedy pierwsze ojcowskie drzewo zapuści korzenie w obcą glebę, sięgnie konarami do obcego nieba i napije się światła obcej gwiazdy.
Niedługo się przekonasz, że nie ma obcych gwiazd ani obcego nieba.
Nie?
Tylko nieba i gwiazdy, we wszystkich odmianach. Każde ma swój smak, a wszystkie smaki są dobre.
Teraz myślisz jak drzewo. Smak! Nieba!
Smakowałam ciepła wielu gwiazd i wszystkie były słodkie.
— Prosisz mnie, żebym wam pomogła w buncie przeciw bogom?
Wang-mu czekała pochylona nisko przed swoją panią… swoją byłą panią. Milczała. Zachowała w sercu słowa, które chciałaby wypowiedzieć: Nie, pani moja; proszę cię o pomoc w walce ze straszliwą niewolą bogosłyszących, spętanych przez Kongres. Nie, pani moja; proszę, byś pamiętała o obowiązkach wobec ojca, których nawet bogosłyszący nie może zlekceważyć, jeśli ceni prawość. Nie, pani moja; proszę cię o pomoc w ocaleniu dobrych, niewinnych ludzi, pequeninos, przed ksenocydem.
Ale Wang-mu milczała, gdyż była to jedna z pierwszych lekcji, jaką odebrała od mistrza Hana. Kiedy posiadasz mądrość, a druga osoba wie, że jej potrzebuje, podziel się z radością. Ale kiedy jeszcze nie wie, że potrzebuje twej mądrości, zatrzymaj ją dla siebie. Jedzenie budzi zachwyt tylko człowieka głodnego. Qing-jao nie czuła głodu mądrości Wang-mu. Nigdy nie poczuje. Dlatego Wang-mu mogła jej ofiarować jedynie milczenie. Mogła tylko wierzyć, że Qing-jao znajdzie własną ścieżkę do właściwego posłuszeństwa, współczucia, i do walki o wolność.
Każdy pretekst jest dobry, byle tylko błyskotliwy umysł Qing-jao zaczął pracować dla słusznej sprawy, Wang-mu nigdy jeszcze nie czuła się tak bezużyteczna jak teraz, gdy patrzyła jak mistrz Hań zmaga się z problemami zadanymi przez Jane. Aby myśleć nad lotami szybszymi niż światło, studiował fizykę. Jak Wang-mu miała mu pomagać, kiedy uczyła się dopiero geometrii? Aby myśleć nad wirusem descolady, studiował mikrobiologię. I do czego mogła się przydać, skoro poznawała dopiero początki gaialogii i ewolucji? Jak mogła cokolwiek pomóc, gdy kontemplował naturę Jane? Była dzieckiem prostych robotników i w rękach, nie w umyśle, tkwiła jej przyszłość. Filozofia tak dalece przewyższała jej możliwości, jak niebo przewyższa ziemię.