– Trafność moich przepowiedni jest daleka ideału – żachnęła się z udawaną swobodą. Była dobrą aktorką: zdradzały ją jedynie zaciśnięte pięści. – Jak sam miałeś okazję się dziś przekonać, wpędzam najbliższych w tarapaty równie często, jak ich z nich ratuję.
– Jesteś zbyt skromna – złajał ją Aro. – Zapoznałem się z niektórymi z twoich dokonań i muszę przyznać, że nigdy nie spotkałem kogoś tak utalentowanego. To wspaniały dar!
Alice posłała Edwardowi pytające spojrzenie.
– Wybacz mi – skomentował to Aro. – Wiem, że nie zostaliśmy sobie nawet przedstawieni, ale czuję się tak, jakbym znał cię od dawna. To wszystko, dlatego, że rozmawiałem już raz z twoim bratem. Widzisz, łączy mnie z nim pewna umiejętność, choć u mnie nie jest ona tak rozwinięta, jak u niego.
Wampir nie ukrywał, że tego chłopakowi zazdrości.
– Ta umiejętność jest rozwinięta u Ara bardzo dobrze, tylko inaczej – sprostował szybko Edward, patrząc na siostrę. – Wprawdzie Aro musi dotknąć danej osoby, żeby przechwycić jej myśli, ale słyszy o wiele więcej niż ja. Ja mogę dowiedzieć się, co myślisz w danym momencie – Aro ma wgląd we wszystkie myśli z całego twojego życia.
Alice uniosła ze zdziwienia brwi. Edward pokiwał głową. Aro przyglądał im się badawczo.
– Ale nie na odległość, nie na odległość – podkreślił, bagatelizując swój talent. – A byłoby to takie wygodne!
Wszyscy w komnacie wbili znienacka wzrok w coś za moimi plecami – tym razem postąpił tak nawet stojący nieopodal nas Demetri. Obróciłam się jako ostatnia. Okazało się, że wrócił Feliks.
Przyprowadził z sobą dwóch mężczyzn. Obaj, tak jak Aro, płynęli w powietrzu, obaj mieli równie delikatną skórę i obaj byli odziani w czarne peleryny. Znałam ich doskonale z obrazu Carlisle'a. Odkąd namalowano go trzysta lat wcześniej, Volturi nic a nic się nie zmienili.
– Marku, Kajuszu, spójrzcie tylko – zachwycił się Aro – Bella jednak żyje i przyjechała do nas z Alice. Czy to nie cudowne? Wyraźnie żaden z przybyłych wampirów nie podzielał jego zdania. Białowłosy z prawej zrobił kwaśną minę, brunet z lewej wydawał się być z kolei śmiertelnie znudzony, jakby o tysiąclecie długo musiał znosić nadmierny entuzjazm swojego brata.
Brak zainteresowania z ich strony bynajmniej nie ostudził zapału gospodarza.
– Wysłuchajmy całej historii Belli od początku – zasugerował.
– Białowłosy, nic sobie nie robiąc z tej propozycji, odszedł na bok i usiadł na jednym z masywnych krzeseł. Brunet tymczasem przysunął się do Ara, ale zamiast coś powiedzieć, musnął jedynie przelotnie jego dłoń. Zaskoczył mnie ten gest – myślałam, że mężczyźni uścisną sobie ręce. Aro chyba też się zdziwił, bo zmarszczył czoło. Jakimś cudem jego cienka skóra nie pękła przy rozciąganiu. Edward prychnął cicho. Alice posłała mu kolejne pytające spojrzenie.
– Dziękuję, Marku – odezwał się Aro. – To bardzo ciekawe spostrzeżenie.
Uświadomiłam sobie, że brat pozwolił mu przed sekundą poznać swoje myśli. Cóż, może i miał ciekawe spostrzeżenia, ale na zaciekawionego nie wyglądał. Bez słowa ruszył w kierunku Kajusza. Podążyli za nim dwaj członkowie świty. Czyżby Volturi naprawdę mieli ochroniarzy? Wszystko na to wskazywało, bo przy siedzącym Kajuszu stały już tamte dwie kobiety w sukienkach.
Być może się nie myliłam i mleczna skóra członków Trójcy bez względu na ich wiek, rzeczywiście była mniej odporna na urazy. Aro pokręcił głową.
– Niesamowite – szepnął. – Niesamowite.
Frustracja Alice sięgnęła zenitu, więc Edward pospieszył z wyjaśnieniami.
– Marek wyczuwa charakter i natężenie związków międzyludzkich. Nasz jest wyjątkowo silny. Jest w szoku.
Aro uśmiechnął się.
– To takie wygodne – powtórzył tęsknie, ale zaraz potem powrócił do meritum sprawy. – Zaręczam, że mało, co jest w stanie zaszokować mojego brata.
Nie musiał mnie do tego przekonywać.
– Po prostu tak trudno to pojąć – ciągnął Aro, wpatrując się w ramię Edwarda owinięte czule wkoło mojej talii. Nie łatwo było nadążać za jego chaotycznym tokiem myślenia. – Jak to możliwe, że potrafisz stać koło niej, jak gdyby nigdy nic?
– Kosztuje mnie to sporo wysiłku – odparł Edward spokojnie.
– Ale mimo wszystko, przy la tua cantante! Co za marnotrawstwo! Edward zaśmiał się ponuro.
– Ja traktuję to raczej jak cenę, którą przyszło mi zapłacić.
– Bardzo wysoką cenę – zauważył Volturi sceptycznie.
– Szczęście kosztuje. Aro rozbawiła ta uwaga.
– Gdybym nie poznał jej woni poprzez twoje wspomnienia – stwierdził – nie uwierzyłbym, że zapach czyjeś krwi może być tak kuszący. Sam nigdy nic podobnego nie czułem. Większość z nas wiele by dala za taki dar, a ty…
– A ja go marnuję – dokończył Edward, tym razem z sarkazmem.
Znów rozbawił swojego rozmówcę.
– Ach, jakże tęsknię za moim drogim Carlislem! Bardzo mi go przypominasz – tyle że on nie ma w sobie tyle gniewu.
– Ma za to wiele innych zalet, których ja nie posiadam.
– A jednak, chociaż samokontroli nigdy mu nie brakowało, ty bijesz go na tym polu na głowę.
_ Nie sądzę.
Edward sprawiał wrażenie zniecierpliwionego – jak gdyby dość miał tych kurtuazji i wolał przejść od razu do rzeczy. Przestraszyło mnie to. Chcąc nie chcąc, zaczęłam sobie wyobrażać, jaki czeka nas los.
– Tak się cieszę, że Carlisle dopiął swego – oświadczył Aro. – Twoje wspomnienia dotyczące jego osoby, Edwardzie, są dla mnie jak najcenniejszy prezent. To doprawdy niezwykłe – nie spodziewałem się, że będę z niego taki dumny. Jakby nie było, nie popierałem jego wątpliwie szlachetnych zapędów. Sądziłem, że z czasem zapał go opuści. Krzywiłem się, słuchając, że marzy o odnalezieniu innych, którzy dzieliliby jego nietypowe poglądy. A tu, proszę, jestem szczęśliwy, że nie miałem racji.
Edward milczał.
– I to twoje opanowanie! – westchnął Volturi. – Nie przypuszczałem, że można mieć taką silę woli. Tu ci śpiewa syrena, a ty ją ignorujesz i to nie raz, ale bez przerwy! Tak, tak – gdybym nie wniknął w twoje myśli, nie uwierzyłbym.
Twarz mojego ukochanego nie wyrażała żadnych emocji, znałam ją jednak na tyle dobrze, by wiedzieć, że pod tą maską coś się kryje. Walczyłam z sobą o utrzymanie wyrównanego oddechu.
– Na samo wspomnienie tego, jak ta mała na ciebie działa – dodał Aro – robię się głodny.
Edward najeżył się.
– Nie masz powodów do niepokoju – zapewnił go Volturi. – Nie zamierzam jej skrzywdzić. Jestem tylko taki zaintrygowany całą tą sprawą, a w szczególności jedną rzeczą… – Jego oczy rozbłysły. – Pozwolisz? – Wyciągnął ku chłopakowi rękę.
– Spytaj Bellę – zaproponował Edward obojętnym tonem.
Oczywiście, co za gafę palnąłem – zreflektował się Aro. – widzisz, Bello – zwrócił się do mnie – fascynuje mnie fakt, iż jesteś jedyną osobą, przy której na nic zdają się umiejętności twoje go lubego. Jak już mówiłem, nasze talenty są podobnej natury, ciekaw więc jestem, czy i mnie nie ulegniesz. Czy miałabyś przeciwko, żebym to sprawdził?
Przerażona, zerknęłam na Edwarda. Aro grzecznie pytał mnie o pozwolenie, ale podejrzewałam, że tak naprawdę nie mam wyboru. Drżałam ze strachu na samą myśl o tym, że miałby mnie do tknąć. Z drugiej jednak strony byłaby to jedyna szansa, by poznać fakturę jego dziwnej skóry.
Edward skinął głową, dając mi swoje przyzwolenie. Nie miałam pewności, czy robi tak, ponieważ wie, że nic mi się nie stanie czy też, dlatego, że stawianie oporu nie miało sensu.
Wyciągnęłam rękę przed siebie. Wyraźnie się trzęsła.