Выбрать главу

– Krąży o nim sporo różnych plotek.

– No właśnie. To wszystko są tylko plotki.

– I nie mają zupełnie żadnych podstaw? Czy tak pani sądzi?

Nie odpowiedziała.

– Ale to dopiero połowa historii – mówił dalej. – Dzisiaj rano był napad na bank. Napad z bronią w ręku na Fokus Bank.

Roześmiała się.

– Jestem przekonana, że Errki nie potrafi zrobić nic, co wymagałoby aż takiego wysiłku. Właśnie stracił pan swoją wiarygodność.

– Jeszcze nie skończyłem – burknął. Nie spodobała mu się ostatnia uwaga kobiety. – Napadu na bank dokonał młody mężczyzna, prawdopodobnie trochę młodszy od Errkiego. Nosił ciemne ubranie i kominiarkę, co oczywiście oznacza, że jeszcze go nie zidentyfikowaliśmy. Ale największy problem polega na tym, że wziął zakładnika. Kogoś, kto był w banku. Grożąc bronią, zabrał go do samochodu i uciekł. Zakładnika zidentyfikowano jako Errkiego Johrmę.

Doktor Struel zaniemówiła. Czuł jej zakłopotanie.

– Errkiego? – wyjąkała. – Bandyta wziął go jako zakładnika? Nie wie pan, gdzie są?

– Niestety nie. Zorganizowaliśmy blokady dróg. Uważamy, że uciekli białym renault megane skradzionym wczoraj wieczorem. Najprawdopodobniej już dawno gdzieś go porzucili, ale jeszcze nie udało się nam go odnaleźć. Nie wiemy, kim jest bandyta ani czy jest niebezpieczny. Ale w banku użył broni. Strzelił, prawdopodobnie żeby wzbudzić strach. Sprawia wrażenie niezrównoważonego.

Usiadła, wzięła coś ze stołu i ścisnęła w dłoni.

– Jak mogę panu pomóc? – spytała cicho.

– Chciałbym wiedzieć, jakim człowiekiem jest Errki.

– To nam zajmie całą noc.

– Nie mam aż tyle czasu. Proszę mi powiedzieć, dlaczego uważa pani, że nie mógł zabić tej kobiety. Od jak dawna jest pani pacjentem?

– Jest u nas od czterech miesięcy, ale długo przebywał w innych instytucjach. Dokumentacja jego choroby jest dość obszerna.

– Czy kiedykolwiek zdradzał skłonność do przemocy?

– Wie pan – mówiła – prawda jest taka, że niezwykle dba o własne bezpieczeństwo. Robi się agresywny tylko w sytuacji, kiedy naprawdę zostanie przyparty do muru. Dlatego nie rozumiem, jak jakaś staruszka mogła go rozwścieczyć albo sprowokować tak bardzo, by mógł ją skrzywdzić.

– Nie wiemy, co między nimi zaszło ani co zrobiła ofiara. Wiemy tylko, że kobieta nie żyje i że zginęła jej portmonetka.

– To zdecydowanie nie w stylu Errkiego. On tylko bierze czekoladę lub słodycze. Nigdy pieniądze.

Sejer westchnął.

– To miło, że pani w niego wierzy. Chłopak pewnie potrzebuje tego bardziej niż inni ludzie. I tylko pani bierze jego stronę?

– Proszę posłuchać. – Wpatrywała się w niego. – Nie jestem zupełnie pewna i nie znoszę tego rodzaju nadmiernej pewności siebie. Ale uważam za swój obowiązek wierzyć w niewinność Errkiego. Prędzej czy później będę musiała mu powiedzieć, co myślę. Kiedy usiądzie u mnie na kanapie, o tu, gdzie pan teraz siedzi, i zapyta mnie: Myśli pani, że to zrobiłem?

Doktor Struel miała około czterdziestu pięciu lat, jasną cerę i zdecydowane rysy, podkreślane przez krótko ścięte włosy z długą, równą grzywką. Jej twarz była zaskakująco kobieca jak na tak silną osobowość. Pełne policzki pokrywał delikatny meszek. Sejer zauważył go w świetle słońca, którego jaskrawe promienie wpadały przez okno. Nosiła dżinsy i białą bluzkę przepoconą pod pachami. Przygładziła włosy dłonią, by odsunąć kosmyki z oczu, ale one znowu opadły jak fala w kolorze blond.

Sejer wyprostował się na kanapie.

– Chciałbym obejrzeć jego pokój.

– Jest na parterze. Pokażę panu. Ale najpierw proszę mi powiedzieć, jak zginęła tamta kobieta.

– Została ugodzona motyką.

Doktor Struel skrzywiła się.

– Errki nie mógł zrobić czegoś takiego. Jest bardzo zamknięty w sobie.

– Coś takiego może powiedzieć tylko osoba, która w niego wierzy albo czuje się za niego odpowiedzialna. – Wstał i otarł pot z czoła. – Przepraszam, ale słońce bardzo daje mi się we znaki. Czy mógłbym się przesiąść?

Skinęła głową, a on podszedł do fotela przy jej biurku. Po drodze zauważył ropuchę. Zdawała się drzemać za stosem papierów. Była duża i tłusta, szarobrązowa na grzbiecie i jaśniejsza na brzuchu. Oczywiście nie ruszała się, bo nie była prawdziwa. Sejer nie zdziwiłby się jednak, gdyby zaczęła skakać, bo wyglądała zupełnie jak żywa. Zaintrygowany, podniósł ją. Doktor Struel obserwowała go i uśmiechnęła się, gdy położył sobie płaza na dłoni. Mimo wysokiej temperatury panującej w pokoju ropucha była zimna. Ścisnął ją ostrożnie. Wewnątrz znajdowała się galaretowata substancja, która pozwalała nadawać ropusze różne kształty. Ostrożnie zaczął się nią bawić. Najpierw wcisnął galaretę w cienkie nogi. Ropucha natychmiast zdeformowała się i zaczęła przypominać potwora. Ugniatał ją, czując, jak powoli rozgrzewa się w jego dłoni.

Bladozielone oczy ropuchy z czarną smużką wpatrywały się w niego. Grzbiet miała pomarszczony i szorstki, ale poniżej skóra była gładka. Zaczął międlić jej brzuch, przeciskając żel do przedniej części ciała. Teraz wyglądała jak szeroki w ramionach atleta z wypukłą klatką piersiową.

Potem spróbował czegoś innego. Wcisnął żel do żołądka, tak że zwiotczała głowa zwisała luźno na bok, jak kawałek naciągniętej skóry. Odłożył ropuchę na biurko. Galaretowata substancja nie wróciła do pierwotnego kształtu, jak się tego spodziewał. Z powrotem wziął płaza do ręki i jak najlepiej potrafił, starał się nadać mu pierwotny wygląd. Kiedy uznał, że zabawka znów przypomina ropuchę, odłożył ją na miejsce.

– Sprytne – powiedział.

– Przydatne – odpowiedziała doktor Struel, wodząc palcem po grzbiecie ropuchy.

– Do czego służy?

– Do ugniatania, właśnie tak, jak pan to zrobił. Sposób, w jaki ludzie się z nią obchodzą, mówi mi wiele o tym, kim są.

Pokręcił głową.

– Nie wierzę w takie rzeczy.

Posłała mu prawie matczyny uśmiech.

– A jednak. Dzięki niej wiem, jak ludzie podchodzą do pewnych spraw. Pan również.

Słuchał z powątpiewaniem, ale jednocześnie zaintrygowały go słowa kobiety.

– Podniósł pan ropuchę bardzo ostrożnie i zawahał się chwilę przed ściśnięciem. Kiedy zaczęła zmieniać kształt, wypróbował pan po kolei wszystkie możliwości. Wielu ludzi uważa, że to obrzydliwe, ale pan nie. Przechylił pan głowę na bok i zajrzał jej w oczy, z czego wywnioskowałam, że bez uprzedzeń i z empatią traktuje pan niespodzianki, jakie niesie z sobą życie. Ugniatał ją pan ostrożnie, prawie czule, jakby obawiając się, że pęknie. Nie pęknie, a przynajmniej tak twierdzi producent, pod warunkiem, że nie ma się piekielnie ostrych paznokci. Skończył pan zabawę stosunkowo szybko, jakby uważając, że mogłoby się to przerodzić w coś niebezpiecznego. Na koniec, co nie znaczy, że to najmniej istotne, zanim odłożył ją pan na dobre, starał się uformować tak, by uzyskała początkowy kształt.

Przerwała na chwilę i rzuciła baczne spojrzenie.

– Wnoszę z tego, że jest pan ostrożny, ale także ciekawy świata. Jest pan trochę staroświecki i obawia się nowych, nieznanych kształtów. Lubi pan, żeby wszystko wyglądało tak, jak powinno, i dawało się poznać.

Sejer roześmiał się niepewnie. Glos kobiety sprawił, że dziwnie złagodniał i sam poczuł się lekko galaretowaty.

– Za pomocą ropuchy, tysięcy różnych drobiazgów, gier i zabaw, a przede wszystkim mając do dyspozycji trochę czasu, mogę dowiedzieć się o panu więcej, niż pan sam wie o sobie.

Na pewno nie brakuje jej pewności siebie, pomyślał.

– Czy Errki ją widział? – zapytał.