Выбрать главу

– Dlaczego trafił tutaj?

– Sprawiał kłopoty, bo był zbyt impulsywny i nie radził sobie w zwykłej szkole. A teraz zaczyna zamykać się w sobie. Dużo marzy, nie cieszy się niczym i z nikim nie przyjaźni. Bardzo chce, żeby się nim interesować, a kiedy znajdzie się w centrum uwagi, rozkwita. Jednak wystarczy, że jedna osoba nie okaże mu zainteresowania, i już nie zależy mu na niczym. Co tydzień przychodzi do niego instruktor i uczy go strzelać z luku. Wtedy chłopak kipi energią, bo trener poświęca uwagę tylko jemu i temu, co on potrafi albo czego nie potrafi zrobić. Ale w klasie, gdzie jest jednym z wielu uczniów, nie ma ochoty brać udziału w zajęciach.

– To znaczy, że musi mieć wszystko albo nic?

– Tak, coś w tym rodzaju.

– Gdzie jest jego pokój?

– Piętro wyżej, na tyłach budynku. Na drzwiach jest naklejka z czekolady Freia Marabou.

Sejer przyniósł ze sobą torebkę cukierków. Wiedział, że nie odwiedza chorego pacjenta, ale biedny chłopak przeżył właśnie koszmar i na pewno trochę życzliwości nie zawadzi. Lecz gdy zauważył leżącego na łóżku otyłego chłopca, pożałował swojej decyzji.

– Cześć, Kannick. Jestem Konrad.

Stał w drzwiach pokoju, który chłopiec dzielił z Philipem. Kannick leżał na wznak, czytał komiks i chrupał jakieś czipsy. Spojrzał w górę, najpierw na Sejera, a potem na torebkę, którą trzymał w dłoni.

– Jestem z policji.

Kannick odłożył komiks na bok.

– Mówiłem innym chłopakom, że na pewno pan przyjdzie, ale oni mi nie wierzyli. Mówili, że jestem nieważny.

Sejer uśmiechnął się.

– Wręcz przeciwnie, jesteś bardzo ważny. Rozmawiałem z Margunn w jej gabinecie. Mogę się przysiąść do ciebie?

Chłopiec podwinął nogi.

Ciała na pewno wystarczyłoby na dwóch, pomyślał Sejer, podając chłopcu cukierki.

– Obiecujesz, że podzielisz się z innymi?

– Pewnie. – Odłożył torebkę na nocną szafkę.

– To ty zawiadomiłeś posterunkowego Gurvina?

Chłopiec odrzucił grzywkę z czoła. Nosił obcięte dżinsy i T-shirt, a na bosych nogach miał czarne mokasyny.

– Kilka razy pytał mnie o godzinę, ale nie miałem przy sobie zegarka. Wcześniej oddałem go do naprawy.

– Szkoda – powiedział Sejer. – Jeden z najważniejszych obowiązków policji to sprawdzanie, kiedy dokładnie miały miejsce pewne wydarzenia. Gdy już to ustalimy, zwykle udaje nam się wyjaśnić całą resztę albo zdemaskować ludzi, którzy próbują nas oszukać.

Kannick rzucił mu przestraszone spojrzenie, jakby Sejer o coś go posądzał.

– Przecież ja nawet nie mam jak was oszukać – powiedział – bo nie miałem pojęcia, która godzina. Wiem tylko, że była siódma, kiedy stąd wychodziłem, bo sprawdziłem. – Pokazał na budzik stojący na nocnej szafce.

– Można powiedzieć, że ranny z ciebie ptaszek. Teraz macie wakacje, prawda?

– Było strasznie gorąco. Nie mogłem spać. A Philip ma astmę i strasznie chrapie.

Sejer rozejrzał się po pokoju. W materacu, na którym pewnie wcześniej leżał Philip, pozostało wgłębienie. Na nocnej szafce stały fiolki z lekami i inhalator. Przez szybę widział głowy trzech chłopców, którzy z uwagą oglądali jego radiowóz i co jakiś czas popatrywali w górę na okno pokoju Kannicka.

– Jeżeli nawzajem sobie pomożemy, na pewno uda nam się w przybliżeniu określić czas tego wydarzenia. Spróbuj sobie przypomnieć wszystko, co robiłeś, od chwili, kiedy stąd wyszedłeś. Mówisz, że była siódma. Poszedłeś prosto do lasu?

– Tak.

– I zabrałeś ze tobą łuk?

– N-no tak. – Chłopiec spuścił głowę.

– Nie mam zamiaru cię za to aresztować. To sprawa Margunn, więc ona cię za to ukarze. Szybko szedłeś?

– Nie za bardzo.

– Zatrzymywałeś się gdzieś po drodze?

– Co jakiś czas przystawałem, żeby posłuchać. Żeby się zorientować, gdzie są wrony i takie tam. Parę razy.

– Masz w górach swoje ulubione miejsce, prawda?

Chłopiec naciągnął koszulkę, chcąc zasłonić brzuch.

– Nad farmą Halldis jest kawałek płaskiego terenu. Krzyżuje się tam kilka ścieżek, no i można wybrać, którędy chce się pójść. Znam to miejsce jak własną kieszeń.

Głos chłopca podnosił się i opadał. Siedział na skraju łóżka z szeroko rozstawionymi udami. Ze względu na tuszę, nawet gdyby chciał, nie mógł złączyć nóg.

– Poszedłeś więc w tamto miejsce, aż do grani, a po drodze zatrzymywałeś się dwa razy?

– Tak.

– Możesz mi powiedzieć w przybliżeniu, ile czasu zabrała ci droga? Spróbuj ją z czymś porównać, wtedy będzie ci łatwiej.

– Zajęła mi mniej więcej tyle samo, co jeden odcinek Z Archiwum X.

– Z Archiwum X? Pozwalają wam to tutaj oglądać?

– Jezu, no pewnie, że tak.

– Trwa jakieś czterdzieści pięć minut, prawda?

– Mhm.

– No tak. – Sejer skrzyżował nogi i uśmiechnął się zachęcająco. – W ten sposób znalazłeś się na grani mniej więcej o godzinie 7.45 rano?

– Mniej więcej tak.

Kannick spojrzał na torbę z cukierkami. Była duża. Szybko obliczył: w dużej mieściły się pięćdziesiąt dwa cukierki, co oznaczało po pięć dla każdego z nich i dwa dla Margunn. Oczywiście gdyby podzielił się z innymi, jak radził policjant.

– I wtedy wybrałeś jedną ze ścieżek?

– Ścieżki są cztery. Jedna przechodzi przez grań. Jedna prowadzi na punkt widokowy. Jedna do starych zagród. I jedna na farmę Halldis.

– I właśnie tę wybrałeś?

– Tak. Bo nie chciałem się spóźnić na śniadanie.

– A z miejsca, w którym stałeś, jak daleko jest na jej farmę?

– Niedaleko, ale po drodze trafiłem wronę i zgubiłem dwie strzały. Szukałem ich, ale nie mogłem znaleźć. To też mi zajęło trochę czasu. Strzały są bardzo drogie – wyjaśnił. – Z włókna węglowego, po sto dwadzieścia koron sztuka.

Sejer skinął głową i spojrzał na zegarek.

– Szukałeś ich więc przez jakiś czas, ale potem przestałeś. Poszedłeś do Halldis. Czy to zajęło ci więcej czasu niż wejście pod górę?

– Myślę, że trochę mniej.

– Powiedzmy, że kiedy znalazłeś się pod domem Halldis, była 8.15.

– Myślę, że dobrze pan kombinuje.

– Powiedz mi, co zobaczyłeś.

Zamrugał oczami, przestraszony.

– Zobaczyłem Halldis.

– Kiedy ją zobaczyłeś?

– Kiedy ją zobaczyłem?

– Gdzie stałeś, kiedy zauważyłeś jej ciało?

– Przy studni.

– Zatrzymałeś się przy studni i właśnie wtedy ją zobaczyłeś?

– Tak.

Kannick mówił teraz przytłumionym głosem. Nie chciał myśleć o tym, co kazano mu sobie przypomnieć.

– Powiedz mi, jak daleko jest od studni do schodów. Świetnie strzelasz z łuku, zatem chyba potrafisz oceniać odległość, prawda?

– Jakieś trzydzieści metrów.

– To by się z grubsza zgadzało. Podszedłeś do niej?

– Nie.

– To skąd wiedziałeś, że nie żyje?

– Trudno było nie zauważyć.

– Racja – przyznał Sejer. – Zatrzymajmy się tam. Stoisz przy studni i patrzysz na Halldis. Przestraszyłeś się, prawda?

– Tak, przestraszyłem się.

– Kiedy zauważyłeś Errkiego?

– Rozejrzałem się – powiedział cicho. – Byłem przestraszony, więc rozejrzałem się dookoła. Na wszystkie strony.

– Postąpiłbym tak samo. Czy był daleko od ciebie?

– Stał w lesie, między drzewami.

– Widziałeś go wyraźnie?