Выбрать главу

– I jeszcze pójdzie – dodał generał. – System ciągle jest na etapie testowania. Ale gdy wreszcie go odpalimy… – jego oczy rozbłysły marzycielsko.

Na szarych płytach, pociągniętych farbą antykorozyjną, naklejono, odrobinę krzywo, kartkę papieru. Spis osób, które miały prawo przekroczyć ten próg. Lista nie była długa, tylko dwa nazwiska. Prezydent przeleciał ją wzrokiem.

– Jakoś mnie tu nie umieszczono – powiedział w zadumie.

– Cóż, dla pana, i tylko dla pana, zrobimy wyjątek – uśmiechnął się generał.

Wsunął kartę mikrochipową w szczelinę czytnika, a potem przez dłuższą chwilę wprowadzał kod. Drzwi otwarły się z cichym sykiem. Wokół obwiedzione były czarną, gumową uszczelką. Prezydent zwrócił na to uwagę.

– W razie czego przewidujemy zalanie korytarza wodą – wyjaśnił generał. – Albo wypełnienie go gazami bojowymi najnowszej generacji. To stal samohartująca, drzwi nie da się przeciąć nawet szlifierką kątową…

– Stal samohartująca? – zdziwił się gość.

– To specjalny stop. Atomy węgla ułożone są w nim tak, że w miarę cięcia wzrasta opór. Po wgryzieniu się na kilka milimetrów metal osiąga twardość diamentu. Odpowiednie wstawki ceramiczne uniemożliwiają sforsowanie palnikiem acetylenowym. Ściany też są zbrojone – uprzedził kolejne pytanie. – Można próbować dynamitem, ale potrzebne byłoby co najmniej ćwierć tony…

Weszli do śluzy. Drzwi z cmoknięciami zamknęły się za nimi. Generał wprowadził kolejny kod, po czym wkroczyli do rozległego pomieszczenia. Nisko zawieszony sufit z betonu nosił jeszcze ślady desek szalunków. Było mroczno i pachniało ozonem. Naprzeciw stały potężne, stalowe szafy pokryte wskaźnikami.

– Banki pamięci? – zaciekawił się prezydent.

– Owszem. Ich pojemność liczy się w terabajtach… Proszę niczego nie dotykać, wszystko jest zabezpieczone ładunkami wybuchowymi.

– Widzę, że dobrze chronicie wasze odkrycie…

Ruszyli wąskim przejściem.

– Widzi pan, to władza… Nie wspominając o tym, że samo oprogramowanie jest ściśle tajne.

Przeszli pomiędzy blokami. Z sufitu obserwowały ich kamery. Wreszcie dotarli do samego środka sali. Niewysoka blondynka z grubym warkoczem siedziała na obrotowym krześle przy komputerze. Na dźwięk ich kroków odwróciła się. Na jednym policzku miała delikatną, jasną bliznę.

– Panie prezydencie, to panna Katarzyna Kruszewska – mózg naszego przedsięwzięcia.

– Miło mi poznać – podał jej dłoń.

Dziewczyna miała może dwadzieścia lat. Uścisk jej ręki okazał się niespodziewanie mocny. Zachęciła ich, by spoczęli na krzesłach, sama też usiadła.

– System w gotowości – zameldowała. – Jak do tej pory osiągnęliśmy poziom zgodności rzędu 93%.

– To dużo czy mało? – prezydent spojrzał pytająco na generała.

– Żeby kogoś skazać, nie wystarczy. Ale żeby się dokładniej ptaszkom przyjrzeć, w zupełności – uśmiechnął się szef CBŚ.

– W ciągu kolejnych sześciu miesięcy osiągniemy pewnie 95, może 97% – wyjaśniła panna Kruszewska.

– Kwestia wyeliminowania błędów w programach…

– Czy da się to zrobić?

– To systemy samouczące oparte na sieciach neuronowych. Mają potężną moc obliczeniową. Poważną barierą jest tu współpraca z człowiekiem. Dane z baz komputerowych już wchłonęły i przetworzyły, ale jest ich ciągle za mało…

– Rozumiem – powiedział prezydent, choć nic nie rozumiał.

Generał wyczuł to bezbłędnie.

– Może dokonamy małej prezentacji możliwości systemu? – zaproponował.

Dziewczyna kiwnęła głową.

– Jestem gotowa.

Na kilku klawiaturach wprowadziła kolejne kody. Ekran rozbłysnął zielenią.

– System otwarty – poinformowała.

– Dobrze. IPN szuka jednego człowieka… – generał wyjął z teczki starą fotografię.

Podał ją prezydentowi. Zdjęcie przedstawiało mężczyznę w hitlerowskim mundurze. Przekazał je dziewczynie. Położyła wizerunek na płycie skanera. Po chwili twarz, powiększona i wykadrowana, pokazała się na ekranie.

– Najpierw system przestrzennego odwzorowania punktów – kliknęła ikonkę.

Fotografia stała się trójwymiarowa. Twarz lekko obróciła się w prawo i w lewo.

– To ekstrapolacja – ciągnęła. – Możliwość błędu wynosi, niestety, około 10%… ale gdybyśmy dysponowali trzema zdjęciami, mielibyśmy całkowitą pewność… Dobrze, teraz postarzanie… – jak na przyspieszonym filmie twarz zaczęła się zmieniać.

– Jeśli żyje, ma około osiemdziesiątki i wygląda mniej więcej tak – pokazała gestem ekran. Spoglądał na nich zasuszony staruszek. Ciągle można było dopatrzyć się dalekiego podobieństwa.

– Uruchamiam bazę – kliknęła kolejną ikonę.

Wyświetlił się wykres kołowy.

– Jest identyfikacja – zaraportowała. – Kapo obozowy z Oświęcimia, używał nazwiska Hans Schwinke. Urodzony w 1922 roku we Wrocławiu… Teraz, niestety, trzeba poczekać…

Nastawiła w elektrycznym czajniku wodę na herbatę. Prezydent rozglądał się wokoło, choć nie było tu wiele do zobaczenia. Wszystkie stalowe szafy, doskonale identyczne, różniły tylko numery seryjne. Lampki kontrolne paliły się jasnym, równym światłem. Nic nie migotało, z kabli nie strzelały pęki iskier.

System cicho pisnął i wyświetlił urywek filmu. Wielki tłum, kilkanaście tysięcy osób na stadionie. Jedna z twarzy obwiedziona była czerwonym kółkiem. Po chwili, wykadrowana, pojawiła się obok. Podobieństwo było uderzające.

– Prawdopodobieństwo identyfikacji 73% – podała.

– Co to za film?

– Nazistowska kronika. Wiec NSDAP we Wrocławiu w 1939 roku…

Na ekranie ukazało się kilka kolejnych fotografii wykonanych w obozach koncentracyjnych.

– Najciekawsze zaraz się zacznie – powiedziała. – System podaje wyniki chronologicznie… Mamy go.

Zdjęcie było odrobinę niewyraźne, raster wskazywał, że pochodzi z gazety.

– Zasłużony dyrektor pegeeru w Rowach koło Ełku. Fotografia z „Trybuny”. Artykuł opisuje jego dokonania w dziedzinie chowu tuczników, początek lat sześćdziesiątych…

Po chwili zaczęły pojawiać się dokumenty.

– Teraz system szuka wszelkich jego śladów w archiwaliach pochodzących z tej okolicy. Jednocześnie wstecz i w przód.

– Czy da się ustalić jego nazwisko?

– Oczywiście. To już zrobione. Teraz komputer przeczesuje dane równocześnie wedle personaliów i fotografii.

Zdjęcia pojawiały się teraz częściej. Mniej więcej co minutę. Jednocześnie system wyświetlał jakieś dokumenty.

– Nie żyje – westchnęła. – Zmarł dwa miesiące temu w miejscowym domu starców.

– Cholera, wymknął się – mruknął prezydent zawiedziony. – Co jeszcze potrafi ta maszyna?

– Identyfikować odciski palców, ślady zapachowe, próbki DNA. Na przykład, jeśli mamy fotografię zagranicznego dyplomaty, który okazał się szpiegiem, możemy odnaleźć wszystkie opublikowane w Polsce zdjęcia, na których się pojawia, i zidentyfikować ludzi stojących obok.

Prezydent wyglądał na odrobinę zmieszanego.

– Pamięta pan ostatnie nasze uderzenie w gang porywaczy z Kampinosu? – zapytał generał.

– Owszem.

– To też baza – uśmiechnęła się Katarzyna. – Mieliśmy podejrzenia co do jednego człowieka. CBŚ zdobyło jego zdjęcia z podstawówki i liceum. Zidentyfikowaliśmy wszystkich stojących obok niego kumpli, prześledziliśmy komputerową bazę ksiąg wieczystych, dowiedzieliśmy się gdzie znajdują się nieruchomości należące do nich i ich rodzin. Na podstawie bazy danych sądowych wyszukaliśmy ich kolegów spod celi, szybko narysowaliśmy przypuszczalny schemat siatki. Biznesmena porwano w Warszawie. Na szczęście nad ulicą, którą jechał, była kamera. Baza sczytała wszystkie numery rejestracyjne samochodów, potem ustaliliśmy ich właścicieli.