Выбрать главу

– A panu co do tego? Nie mogę podawać takich informacji. Nie ma pan zresztą prawa pytać.

Na ustach człowieczka wykwitł drwiący uśmieszek. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, rozłożoną legitymację położył na biurku.

– Ależ mam prawo – widząc, że archiwista się nie rusza, zdumiony, podetknął mu dokument pod sam nos. – Mam prawo jak jasna cholera. Widzisz?

Archiwista zbladł i wykonał ruch, Jakby chciał się cofnąć. Przeszkadzało mu w tym jednak oparcie fotela.

9

Stał w ciemnościach, nasłuchując. Kilka metrów nad głową biały dzień, królestwo słońca, a tutaj jak zwykle ciemno i głucho. Można tylko dosłyszeć czasem odgłos skapującej kropli wody. Jakiś odległy pomruk. Ale to tylko ziemia przenosi dudnienie wzbudzane przez ciężarówkę albo wielkiego TIR-a. A tutaj nikogo.

Bezszelestnie przemykają szczury, ale nawet one nie chcą zabawić zbyt długo.

To dziwne, bo zdawać by się mogło, że miejsce dla nich wymarzone, a jednak coś sprawia, iż nie chcą się w nim osiedlić. Poszedł przed siebie mrocznym korytarzem. Trzeba się przygotować na przyjęcie kolejnych gości. Jeśli zawiedzie swoich mocodawców, czeka go tylko jedno. Oni nie zwykli wybaczać pomyłek. Wydaje im się, że są niczym Bóg, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Z tą różnicą, że oni nie karzą za grzechy, ale za pomyłki. Grzech nie leży w ich kompetencjach. Dawno stracili rozeznanie dobra i zła. O sobie mógł zresztą powiedzieć to samo.

Pamiętał swoją pierwszą ofiarę. To było tak dawno i niedawno zarazem. Po zamordowaniu tamtego człowieka, wymiotował cały dzień. Żona podawała mu zioła, jakieś leki, ale nie pomagało. Psychicznego cierpienia nie da się zaleczyć zwykłymi metodami.

Za drugim razem było trudniej zdecydować się na działanie, pozostało wspomnienie straszliwego moralnego kaca, ale przecież niemiał wyjścia. Musiał robić swoje. Ale, wbrew obawom, kiedy już się pozbył ciała, mdłości nie wróciły.

Trzecią ofiarę potraktował już rutynowo. Coś podobnego zapewne czuje rzeźnik trzymający elektryczny impulsator przy łbie kolejnej krowy albo świni.

Człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja i we wszystkim nabiera wprawy. Z zabijaniem jest identycznie.

* * *

Jerzy zerwał się z krzesła należącego do Michała, kiedy ten wszedł do pokoju.

– Wybacz – wydukał – ale mój komp się posypał, a musiałem sprawdzić parę rzeczy w bazie. Miałeś mieć dzisiaj wolne. Gdzieś się wybierałeś.

W tym, że kolega usiadł przy jego maszynie nie było nic dziwnego. Często to robili, jeśli działo się coś nieprzewidzianego. Komputery bywają bardziej kapryśne od kobiet. Tym razem jednak zachowanie Jerzego wzbudziło czujność Michała. Był wyraźnie zmieszany jakby został przyłapany na robieniu czegoś nielegalnego.

Wroński podszedł szybko do biurka, odsunął partnera i zapatrzył się w wyświetlony raport. Czytał go przez chwilę, przewinął w górę i w dół. Jurek stał obok jak skamieniały. Michał spojrzał na niego przeciągle.

– Dla kogo to? – spytał spokojnie. – Bo chyba nie dla komendanta, jemu donosić możesz ustnie, nie musisz się aż tak sprężać.

Jerzy był czerwony jak burak. Żałował, że słysząc odgłos otwieranych drzwi nie zresetował komputera. Albo najlepiej nie wyrzucił dokumentu do kosza, udając, że wszystko jest jak należy.

Ale przecież nie spodziewał się kolegi. Miał być w ogóle poza Oleśnicą przez cały dzień.

– Wróciłem szybciej – odpowiedział na niezadane pytanie Michał. – Postanowiłem coś zabrać z biurka. Jeżeli jeszcze to znajdę, bo pewnie myszkowałeśw moich rzeczach.

Jerzy milczał. Pech chciał, że jego maszynka musiała paść. Inaczej Wroński nie miałby podstaw do używania sobie, nic by nie wiedział.

– Gratuluję, przyjacielu. Bardzo ładnie mnie nazywasz. Obiekt, figurant. Bywało już różnie. Schwytani przestępcy mówili do mnie skurwysynu i lepiej. Żona notorycznie określa mnie mianem kurwiarza albo gnoja. O teściowej nie wspomnę. Ale obiektem jestem po raz pierwszy. Dla kogo pracujesz? Dla naszego przyjaciela majora Balińskiego, a może dla wydziału wewnętrznego? Czy też płaci ci jeszcze ktoś inny?

Doczytał do końca raport.

– Za wiele to tam nie napisałeś. Nic właściwie. Przecież wiesz o mnie znacznie ciekawsze rzeczy.

– Właśnie – Jerzy odchrząknął. – Wiem. Widzisz sam, że robię co mogę, żeby ci się nie stała krzywda.

– Dlaczego? Nie musisz się przecież krępować.

– Bo wcale nie mam ochoty na ciebie donosić. Ale czasem tak bywa. Człowiek się zamota.

Wroński przymknął oczy. Co się dzieje dookoła? Czy to, że policjant wykonuje jak najlepiej swoje obowiązki, stara się dojść prawdy; musi się wiązać z takimi rzeczami?

– Widzisz, był czas, że potrzebowałem pieniędzy – ciągnął Jurek. – I wtedy się dałem skusić.

– Komu?

Jerzy zamilkł.

Michał uśmiechnął się drwiąco.

– Nie możesz powiedzieć. Doskonale to rozumiem. Ale coś mi się zdaje, że wiesz więcej na temat tego, co się tutaj wyprawia, niż ja.

– Akurat – prychnął partner. – Nic nie wiem. I, prawdę mówiąc, wolę, żeby tak zostało.

– Specjalista od chowania głowy w piasek – Michał skrzywił się niechętnie. – Zawsze umiałeś to robić doskonale. Powiedziałbym, koncertowo.

– A ty koncertowo potrafisz obrazić człowieka.

Michał zmrużył oczy. Jerzy skulił się pod przenikliwym spojrzeniem.

– Nie wydaje ci się przypadkiem, że z nas dwóch to właśnie ty jesteś nie w porządku?

Zapadło ciężkie, nabrzmiałe emocjami milczenie. Michałowi nie chciało się mówić, a Jerzy nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.

– Dobrze – odezwał się wreszcie. – Nie mogę wyjawić, dla kogo sporządziłem to pismo, ale mogę powiedzieć, dlaczego nie układa ci się z żoną.

– Nie rozumiem.

– Zaraz zrozumiesz. Te wybuchy zazdrości, uprzykrzanie ci życia. Tobie się zdaje, że ona zwariowała albo przechodzi jakiś ciężki okres. Prawda jest inna. Bardziej dla ciebie przykra.

– A skąd ty to możesz wiedzieć?

– Zorientowałem się przypadkiem. Mam pewną znajomą. kochankę właściwie. A ona zna kogoś, kto jest także znajomym Magdy. Wiesz, jak jest w naszym fachu. Lubimy słuchać i wyciągać wnioski, zadać znienacka jedno i drugie pytanie. A ludzie lubią się zwierzać. Nawet nie wiedzą kiedy powiedzą prawdę.

– Mów w takim razie.

– Nie wiem, czy powinienem, bo to nie moja sprawa.

– Skoro zacząłeś, skończ!

Jerzy wziął głęboki oddech. Czuł się, jakby miał za chwilę przebiec między płonącymi żagwiami. Ale rzeczywiście, skoro zaczął, powinien być konsekwentny.

– Powiesz wreszcie czy mam sobie zrobić herbatę i zamówić pizzę?

– Powiem. Ale lepiej usiądź…

* * *

– I co powiesz? Wpadłeś na jakiś trop?

– Nie wiemy zbyt wiele, nie mamy dostatecznych informacji. Same poszlaki. Wiemy nieco więcej niż jeszcze przed kilkoma miesiącami, ale wciąż za mało. Brakuje bardzo istotnego fragmentu układanki. Może nie największego, ale bez niego nie widać całości.

– Po co więc chciałeś ze mną rozmawiać, kapitanie?

– Pułkownik kazał się konsultować bezpośrednio z panem, jeżeli figurant zacznie zbyt wiele węszyć i zbyt wiele się domyślać.

Zapadło milczenie.

Generał otarł spocone czoło. Cholerny pokój nie miał nawet podstawowej, elementarnej klimatyzacji. Że też są jeszcze takie miejsca! Trzeba będzie zlecić logistykom pozyskanie lepszych lokali. Przynajmniej we własnym kraju powinni posiadać przyzwoite meliny.

– Figurant. przypomnij mi bliżej, o kim rozmawiamy?