Выбрать главу

Kiedy Diana stanęła na jego drodze, wiedział prawie od razu, że ta kobieta jest odpowiednią kandydatką na żonę i matkę.

Ich pragnienia okazały się zbieżne; gdyż oboje marzyli, by mieć czworo dzieci. Andy był jednym z czterech braci, pośród których znaleźli się także bliźniacy. Diana zastanawiała się już, czy to oznacza, że oni też mogą mieć bliźnięta. W ogóle tematowi dzieci poświęcali wiele rozmów. Ich niefrasobliwość w pożyciu intymnym, granicząca wręcz z kuszeniem losu, również wiązała się z pragnieniem posiadania potomstwa. Diana czuła, że wcale by się nie zmartwili, gdyby zaszła w ciążę, co wymusiło by wcześniejsze zawarcie ślubu. Przecież i tak coraz częściej rozmawiali o planach małżeńskich i zamiarach na dalszą przyszłość.

Zamieszkali razem w niewielkim, lecz eleganckim mieszkaniu w Beverly Hills. Okazało się, że reprezentują podobne upodobania artystyczne – kupili nawet dwa obrazy pędzla Seamusa. Za swoje połączone dochody mogli urządzić naprawdę gustowne gniazdko, a że zdecydowali się na współczesny wystrój – wszelkie nadprogramowe pieniądze przeznaczali na dzieła sztuki. Chcieli nawet zapoczątkować własną kolekcję, ale chwilowo nie mogli sobie jeszcze na to pozwolić, więc kupili tyle obrazów, ile mogli i bardzo się nimi cieszyli.

Najbardziej jednak ujęło Dianę to, że Andy utrzymywał przyjazne stosunki z jej rodzicami, siostrami i szwagrami. Mimo iż Jack i Seamus reprezentowali zgoła odmienne charaktery, Andy lubił obydwóch i często umawiał się z nimi na lunche, jeśli nie kolidowało to z jego sprawami służbowymi. W światku artystycznym poruszał się równie swobodnie jak Seamus, a z Jackiem potrafił rozmawiać zarówno o medycynie, jak o interesach.

Andrew Douglas był w ogóle sympatycznym, kontaktowym facetem dającym się lubić, to też Diana z radosnym podnieceniem myślała o przyszłym wspólnym życiu. Po pierwszym roku trwania w związku pojechali razem do Europy, gdzie najpierw pokazała mu swoje ulubione zakątki w Paryżu, a potem odbyli wycieczkę doliną Loary. Odwiedzili jeszcze młodszego brata Andyego, Nicka, mieszkającego w Szkocji, a po powrocie do kraju zaczęli snuć luźne plany na najbliższe lato. Zaręczyli się po półtora roku chodzenia ze sobą, a datę ślubu wyznaczyli na czerwiec. Zamierzali wybrać się w podróż poślubną po Europie – tym razem na południe Francji, do Włoch i Hiszpanii. Diana dostała w swojej redakcji trzy tygodnie urlopu. Andy wyprosił tyle samo u swoich szefów.

Rozglądali się za domem w Brentwood, Westwood i Santa Monica. Brali pod uwagę nawet możliwość dojeżdżania z Malibu, gdyby wypatrzyli tam coś naprawdę atrakcyjnego, w końcu jednak znaleźli dom swoich marzeń w Pacific Palisades.

Przez całe lata mieszkała tam wielka rodzina, utrzymująca dom w idealnym stanie, ale kiedy dzieci dorosły i wyfrunęły z rodzinnego gniazda, rodzice z bólem serca zdecydowali się sprzedać dom. Andy i Diana zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia. Był przestronny, chaotycznie zaplanowany, ale przytulny i ciepły, otoczony drzewami, z dużym ogrodem, gdzie w przyszłości mogły się bawić dzieci. Na piętrze znajdował się apartament przeznaczony dla pana domu, oddzielne gabinety dla każdego z małżonków i gustownie urządzony pokój gościnny, a na facjacie – cztery sypialnie dla dzieci.

W maju dom był ostatecznie wykończony i Andy wprowadził się tam na trzy tygodnie przed datą ślubu. Jednak nie zdążył rozpakować wszystkiego, więc rodzice Diany zamówili kolację na jej panieński wieczór w restauracji „Bistro”. Diana zostawiła w holu swoje bagaże przygotowane na podróż poślubną. Nie chciała spędzać nocy przed ślubem z narzeczonym, lecz zdecydowała, że tę ostatnią panieńską noc prześpi w domu rodziców. Położyła się w swojej dawnej sypialni, a kiedy obudziła się wczesnym rankiem, długo leżała z otwartymi oczami, wpatrując się w wyblakłą tapetę w niebieskie i różowe kwiatki. Próbowała po godzić się z myślą, że za kilka godzin będzie już kimś zupełnie innym – czyjąś żoną!

Ciekawe, na czym to polega? Jaka jest różnica między małżeństwem a życiem w wolnym związku? Czy on lub ona się zmienią? Przez chwilę ta perspektywa wydała jej się przerażająca. Przecież jej siostry po wyjściu za mąż i wydaniu na świat dzieci też się zmieniały, początkowo niedostrzegalnie, ale z biegiem lat tworzyły ze swoimi mężami coraz większą jedność. Jej stosunki z nimi niby też nie uległy zmianie, ale jednak nie były takie same jak za ich panieńskich czasów. A pomyśleć, że mniej więcej za rok ona też będzie mogła mieć dziecko! Na samą myśl o tym poczuła mrowienie w podbrzuszu. Seks z Andym dostarczał zawsze niezapomnianych wrażeń, ale jeszcze bardziej podniecała ją perspektywa, że ich miłość kiedyś wyda owoce. Kochała Andyego, więc z radością myślała także o urodzeniu mu dzieci.

Nawet kiedy się już obudziła, nadal uśmiechała się na myśl o Andym i przyszłym wspólnym życiu. Zeszła do kuchni, żeby w samotności napić się kawy. Przewidywała bowiem, że niedługo wstaną wszyscy, najpierw matka, potem siostry i ich dzieci i przyjdą pomagać w przygotowaniach do ślubu. Ich mężowie, wyznaczeni na starszych drużbów, na razie zostali w domu. Trzy dziewczynki Gayle i córeczka Samanty miały sypać kwiatki, a młodszy, zaledwie dwuletni synek Samanty – podawać obrączki. W białym jedwabnym ubranku, które kupiła mu Diana, wyglądał tak uroczo, że i ona, i siostry miały łzy w oczach.

Matka Diany zawczasu wynajęła dziewczynę do opieki nad dziećmi, aby córki miały czas dla siebie.

– To było do przewidzenia! – rzuciła Gayle z ironicznym uśmiechem. Matka była zawsze świetnie zorganizowana i przy gotowana na wszelkie ewentualności. Planowała wszystko z takim wyprzedzeniem, że już w czerwcu wydzwaniała do córek, wypytując, jak mają zamiar spędzić Święto Dziękczynienia. Nie raz narzekały na tę jej nadopiekuńczość, ale teraz, w ferworze przygotowań do wesela, tak zapobiegliwa matka była dla Diany prawdziwym darem niebios. Sama, wciąż zajęta, z ledwością znajdowała czas na przymiarki.

Nie miała jednak wątpliwości, że wszystko pójdzie jak z płatka, bo matka panowała nad sytuacją. I rzeczywiście, jak dotąd, wszystko na to wskazywało. Siostry w sukniach z brzoskwiniowego jedwabiu, z dobranymi do nich bukietami brzoskwiniowych róż, prezentowały się nadzwyczaj wytwornie, podobnie jak ich małe córeczki, w białych sukienkach przepasanych brzoskwiniowymi szarfami, trzymające koszyczki z płatkami róż. Po jechały do kościoła razem z babcią i matkami, a Diana miała jeszcze kilka chwil, żeby pogadać z ojcem.

– Wyglądasz naprawdę cudownie, kochanie! – Aż piał z za chwytu. Zawsze był z niej dumny, a przy tym tak życzliwy, szczery i wyrozumiały! Nie, Diana nie miała powodów do narzekania na rodziców. Nawet z trudnego okresu dorastania nie pamiętała żadnych niedomówień, pretensji czy nadmiernych wymagań. Natomiast między Gayle a matką częściej dochodziło do ostrej wymiany zdań. Sama tłumaczyła to później tym, że jako najstarsza musiała najpierw „wychować sobie” rodziców. Z kolei Samanta w zasadzie podzielała pozytywną opinię Diany o „starych”, ale miała z nimi przeprawę, gdyż nie byli zachwyceni perspektywą jej ślubu z artystą. W końcu sami jednak zaczęli go darzyć podziwem i szacunkiem, bo Seamus był wprawdzie oryginałem, ale trudno było go nie lubić.