Wnętrze kopuły miało obecnie kształt lekko spłaszczonej kuli. W dolnej jej części widać było wiele dziwnych konstrukcji pokrywających zaobloną ścianę i rozmieszczone wokół nich skupiska fosforyzujących „grzybów”. Czujniki robotów wykryły też ponad tuzin różnej wielkości otworów. Morrisey kazał wysłać do każdego z nich najmniejsze sondy wizyjne, ale szybko okazało się, że korytarze są zbyt wąskie albo zbyt kręte, przez co bezpośredni kontakt z maszynami nie był możliwy. Pierwszy oficer zaproponował, by badać je kolejno, korzystając z łańcucha przekaźników. Odłożono to jednak na później, ponieważ w tej chwili członkowie załogi Nomady ujrzeli coś znacznie ciekawszego.
Z najniżej położonego punktu kulistej hali wyrastała walcowata konstrukcja, która służyła zapewne jako rewolwerowa wieża cumownicza. Całość podzielono na pięć mniej więcej tej samej długości segmentów. Każdy z nich miał sześć rurkowatych wypustek z umieszczonym na końcu zgrubieniem pełniącym rolę klasycznej śluzy. Im niższy segment, tym dłuższe były ramiona wysięgników, do których cumowano, jeśli tak można powiedzieć, niewielkie pojazdy. Ich przeznaczenia oglądający mogli się wyłącznie domyślać.
– I co wy na to? – zapytał Morrisey, gdy już się napatrzyli.
– Moim skromnym zdaniem trafiliśmy do ich garażu – powiedziała Annataly.
– Też tak uważam – poparł ją Iarrey. – Wydaje mi się, że główny komputer Obcych zastosował procedury alarmowe. Utrata energii potrzebnej do zasilania systemów podtrzymywania życia powinna zapoczątkować ewakuację załogi w kapsułach ratunkowych. Sądzę, że te kuliste wypustki na szczycie wieży cumowniczej to właśnie takie kapsuły.
– Problem w tym – wpadła mu w słowo nawigatorka – że na pokładzie nie ma już nikogo, kto mógłby z nich skorzystać…
– Miejmy nadzieję, że tak jest…
– Nadzieja jest matką głupich, panie Bourne. – Morrisey zerwał się dziarsko z fotela. – Bierzmy się do roboty. Iarrey, sprawdź wszystkie wolne śluzy. Chcę wiedzieć, jakie mają systemy mechanicznych zabezpieczeń, zamków, itepe, itede. Może da się którąś otworzyć, to powinna być najłatwiejsza droga do wnętrza statku. Masz pozwolenie na każdą akcję, bylebyś nie zostawił śladów włamu. Nike i Bourne będą ci pomagać. Następna narada za trzy godziny i lepiej, żebyście mieli wtedy dla mnie jakieś konkrety. A ty, kochanie, pozwól ze mną, musimy porozmawiać…
Davidoff-Rozerer skinęła głową i bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. Morrisey przepuścił ją szarmancko, ale tylko po to, żeby zaraz położyć łapy na jej krągłych pośladkach. Cichy syk uszczelniających się drzwi przerwał w połowie perlisty chichot kobiety. W sterowni zapanowała idealna cisza przerywana co jakiś czas popiskiwaniem urządzeń pokładowych.
– Tak… – mruknął chwilę później Iarrey, patrząc na wykrzywioną w dziwnym grymasie twarz Bourne’a. – Stary porozmawia sobie dogłębnie z Annataly, a my otworzymy mu w tym czasie sezam.
– Trzy godziny to niewiele jak na skalę problemu – powiedział Bourne.
– A co o tym wszystkim sądzi nasz młody geniusz? – Uśmiech pierwszego oficera był jak najbardziej szczery. W jego głosie także nie dało się wyczuć sarkazmu.
– Nie wydaje się panu dziwne, że komputer obcego statku rozpoczął procedurę ewakuacyjną, chociaż na pokładzie nie ma żywego ducha? – zapytał kadet.
Iarrey zasępił się. Zmarszczył czoło, a potem zaczął nerwowo skubać włoski na niegolonej od ponad doby brodzie. Nike zauważył, że przygryza też dolną wargę.
– Wiesz, chłopcze, masz cholerną rację… Próbowałem sobie przypomnieć, jakie procedury obowiązują we flocie w takich przypadkach. Komputer centralny musi nadzorować całość procesów, w tym systemy podtrzymywania życia. Jeśli nie ma kontaktu z żywym członkiem załogi, nie powinien uruchamiać procedur ewakuacyjnych. To działanie wbrew logice…
– Mnie też wydało się to mocno podejrzane – wtrącił Bourne, robiąc zatroskaną minę.
– Z drugiej strony – ciągnął Heraklesteban – tak naprawdę nie wiemy, co sprawiło, że statek otworzył jeden z włazów. Może wcale nie chodzi o ewakuację? Po tak długim czasie każdy komputer mógłby sfiksować. Zresztą Obcy wcale nie muszą stosować takich samych procedur jak my. No ale nad tym będziemy się zastanawiać, jak już wejdziemy do środka i zbadamy to pieprzone ustrojstwo.
Najpierw sprawdzili wolne śluzy w górnym sektorze wieży. Wyglądało na to, że są zbudowane podobnie do tych funkcjonujących na każdym ziemskim okręcie przestrzennym. Niestety wszystkie były zamknięte, a na litej powierzchni metalu nie zauważyli żadnego panelu, przycisku ani uchwytu. Niczego, co pozwalałoby na otwarcie zewnętrznych włazów śluzy. Sprawdzali więc kolejne sektory, w których uprzednio dostrzegli puste miejsca na dokowisku.
Podczas gdy Bourne i Iarrey analizowali budowę śluz, Nike nadzorował pracę sześciu szperaczy i sporządzał szczegółowy trójwymiarowy plan pomieszczenia. Między innymi mapował odkrywane korytarze, ale już po sprawdzeniu trzech zyskał pewność, że nie tędy droga. Wszystkie były zamknięte na głucho, czemu się specjalnie nie dziwił. Pod kopułą nie było powietrza, więc żaden z tych otworów nie mógł prowadzić do wnętrza dziwnego statku. Pustka wyssałaby każdy atom gazu, gdyby choć jeden korytarz był nieszczelny. Nike zostawił więc sobie żmudne sprawdzanie tuneli na koniec i zabrał się do skanowania najniższej części niecki. Tu czekała na niego niespodzianka.
– Panowie – przywołał obu oficerów.
Iarrey nie zareagował, za to Bourne od razu podszedł do stołu.
– Mam nadzieję, że to coś ciekawego – mruknął, ocierając pot z czoła.
Nie zmniejszyli temperatury w sterowni, mimo że Morrisey opuścił mostek.
– Chyba znalazłem rozwiązanie naszego problemu. – Nike przełączył wizję z kamer pierwszego robota na ekran główny. – Proszę…
Porucznik spojrzał najpierw na podstawę wieży tonącą w plątaninie rur i dziwacznych konstrukcji niewiadomego pochodzenia, potem zaś na uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka.
– Doprawdy? – zapytał ostrożnie.
– Nie widzi pan nic szczególnego? – zdziwił się Nike.
– Prawdę mówiąc, nie widzę tu nic prócz masy śmiecia.
Uśmiech ponownie zagościł na twarzy kadeta.
– Czy to – wskazał palcem na jeden z leżących na dnie elementów – nie wygląda znajomo?
Bourne zmrużył oczy, a następnie przysunął do siebie klawiaturę wirtualnej konsoli hologramatora. Wykonał tę samą serię analiz porównawczych, którą przed chwilą zakończył Nike. Z takim samym rezultatem.
– Mógłbyś tu pozwolić, Iarrey? – spytał, gdy ostatnia para obrazów zlała się w jedno.
Tym razem pierwszy oficer oderwał się od swojego zajęcia. Podszedł do nich i zapoznał się z efektem pracy Bourne’a. Szybko przebiegł wzrokiem ostatnie obliczenia i uśmiechnął się szeroko.
– Moje gratulacje, synu – powiedział, klepiąc kadeta po ramieniu.
* * *
– Jak pan widzi, sir, możemy wejść do statku, nie zostawiając żadnych śladów – stwierdził Iarrey.
Zdumiony Morrisey obserwował robota przez jedno z okien w pałąku prowadzącym do węzła cumowniczego.
– Jak wyście go tam wprowadzili? – zapytał szczerze zdziwiony.
– To zasługa naszego młodego przyjaciela, sir. – Iarrey wskazał na Nike’a. – Niech sam powie.
– No, synu, słucham…
Fotel zrobił pół obrotu i wyprężony jak struna kadet znalazł się w polu widzenia dowódcy.
– Podczas kompletowania skanów do hologramu znalazłem u podstawy wieży cumowniczej uszkodzoną kapsułę ratunkową z otwartym włazem. Musiała odpaść od stanowiska cumowniczego podczas katastrofy statku. Porucznik Iarrey zbadał dokładnie mechanizmy dokujące i okazało się, że są to czysto mechaniczne zabezpieczenia. Użyliśmy kilku małych autograwów i podnieśliśmy kapsułę do jedynego wolnego stanowiska w szczytowym segmencie. Po wpasowaniu pierścienia dokującego w kołnierz węzła śluza otworzyła się automatycznie. Robot umieszczony uprzednio w kapsule dostał się do wnętrza, a my odciągnęliśmy ją po chwili, symulując odpalenie. Śluza zewnętrzna automatycznie się zamknęła, za to drugie drzwi stanęły przed nami otworem.