Выбрать главу

Zafascynowany tym widokiem Nike skupił całą uwagę na jednej ze złotych piramid, wokół której już zaczynały się gromadzić mniejsze odłamki. Nie trwało to wszakże długo. Obraz nagle zamigotał i tam, gdzie przed chwilą był wirujący obłok szczątków, pokazała się czysta przestrzeń i wisząca w sporym oddaleniu martwa planeta.

– …to, kurwirtual, ma być? – Wracając między żywych, usłyszał końcówkę zdania wysyczanego przez Morriseya.

– Dokonałem rutynowego sprawdzenia danych z pozostałych dołków w tym systemie – wytłumaczył spokojnie Iarrey. – Nad Thetą sondy wykryły drugie skupisko wraków.

– Jakich znowu wraków? – pieklił się kapitan. – Ten fraktalem pierdolony kawał zamarzniętej skały jest miliardy kilometrów od centralnej gwiazdy systemu. O Thetę nikt nie walczył, bo i po co. Tu się bili, o jedyny pieprzony punkt tranzytowy w sektorze. Ani w naszych archiwach, ani w archiwach Kolonii Zewnętrznych nie ma żadnych zapisów na temat aktywności bojowej w tamtym rejonie.

– Wiem, sir, sam przygotowywałem dla pana raporty, ale te odczyty nie kłamią. – Pierwszy najwyraźniej wcale się nie przejął wybuchem kapitana ani jego wzmianką o archiwach admiralicji. – Sondy zlokalizowały w dołku ósmej planety ponad siedemnaście milionów ton śmiecia.

– Pewnie jakieś zasrane pole asteroid… – Morrisey pogardliwie wydął wargi.

– Dopiero zbieram odczyty, ale wstępne dane świadczą o bardzo dużej zawartości metali – nie dawał za wygraną Iarrey.

– A słyszałeś kiedyś, ćwoku, o rudach kopalnych? – Dowódca oklapł w fotelu i splunął na podłogę. – Może to jakiś rozpierdolony przez asteroidę żelazny księżyc Thety.

– Sprawdziłam, sir – wtrąciła się Annataly. – Schemat układu planetarnego pasuje w stu procentach do danych z okresu jego zarejestrowania.

– Kochanie, może nie zarejestrowałaś tego swoim ptasim móżdżkiem, ale ten rżnięty w dupę Big Bangiem wszechświat jest pierdyliard razy starszy niż nasze atlasy – jęknął Morrisey. – Bitwa, w której obie strony straciłyby taki tonaż, musiałaby się odbić szerokim echem w całej znanej przestrzeni kosmicznej. Na mój gust to zwykłe ferrytowe asteroidy krążące po orbicie jakiegoś niewydarzonego skurwykloństwa, które udaje planetę…

Liczba przekleństw w jednym zdaniu wskazywała na rosnącą irytację Morriseya. Chociaż więc wreszcie przerwał, nikt nie chciał podjąć tematu… przynajmniej przez parę minut.

– Ma pan rację, sir – odezwała się w końcu rozpalona do białości nawigatorka. – Ale i tak musimy tu tkwić, dopóki oba kolapsary nie odwalą roboty.

– A to zajmie – Iarrey dokonał obliczeń – dwieście siedemdziesiąt dwie godziny standardowe, jeśli za moment zakończenia operacji uznamy wprowadzenie zebranej masy na kurs terminalny, lub dwieście trzydzieści sześć godzin, jeśli zdecydujemy się na dezintegrację.

– Możemy zostawić numery albo kilka sond wizyjnych do nadzorowania procesu – poparła go podporucznik. – Zdążymy dolecieć na orbitę Thety, zanim nastąpi aktywacja ładunków.

– Nie możemy rozpieprzyć tego gówna nad Deltą – wtrącił Nike. – Zgodnie z wytycznymi sztabu ta planeta jest przewidziana do ponownego zasiedlenia.

– Cóż, wygląda na to, że mamy dwanaście dni standardowych na leniuchowanie – wtrąciła Annataly. – Dwanaście dni nudy, hibernacji albo sprawdzania tamtego dołka.

Morrisey prychnął.

– Nie będziemy uganiać się po całym systemie za jakimiś mrzonkami.

– A jeśli znajdziemy tam coś wartościowego? – zapytała z przymilnym uśmiechem. – Coś, co zrekompensuje nam porażkę z Odyna?

Kapitan wbił wzrok w centralny ekran, jakby z tak dużej odległości mógł cokolwiek wypatrzyć.

– Nie ma takiej rzeczy, która zrekompensuje mi utratę szansy na znalezienie dziennika Tahomeya – powiedział po chwili. – Możesz mi, dzióbku, wierzyć, że w tej części znanego kosmosu nigdy nie było niczego cenniejszego, przynajmniej z naszego punktu widzenia. Ale zgoda, skoro poprawi wam to humor, polecimy na Thetę. Stachursky, siądziesz do archiwum i sprawdzisz raz jeszcze wszystkie, ale to wszystkie zapiski na temat historii tego systemu. Zwłaszcza zachowane rejestry astrofizyczne. Nie pominiesz też prywatnych listów służących tu przed wojną ludzi. Bourne, ty zajmiesz się opracowaniem danych dołka Thety. Zanim dolecimy na jej orbitę, chcę mieć kompletne raporty na terminalu… – Urwał i zmierzył wszystkich ponurym wzrokiem. – Wiem, że tylko marnujemy czas, dlatego ustalmy jeszcze jedno: jeśli nie znajdziemy tam nic ciekawego, wszyscy macie z głowy po trzy procent udziałów z tej wyprawy.

– A jeśli znajdziemy? – zapytał niespodziewanie dla wszystkich Nike.

SIEDEM

Dotarcie na peryferie systemu trwało nieco dłużej, niż zakładała Annataly. Po dwustu godzinach standardowych minęli dopiero orbitę Dzety. Kapitan Morrisey coraz rzadziej odwiedzał sterownię. Zajął się tym, co lubił najbardziej. Wraz z Iarreyem i kapelanem rozpoczął katalogowanie zdobyczy. Dwa dni później pierwszy oficer potwierdził – co prawda tylko nieoficjalnie – że już wstępne oszacowanie wartości znalezionych we wraku przedmiotów pozwala sądzić, iż zdobyli na pokładzie Odyna ogromną fortunę. Suma, którą wymienił półgłosem w mesie, oszołomiła Nike’a. Gdy konfidencjonalny szept dotarł do jego uszu, omal nie zadławił się papką mięsną. Na reszcie nie zrobiło to aż tak wielkiego wrażenia. Zostawił ich więc w świetnych humorach i ruszył do swojej kabiny z kolejną porcją danych do analizy i zapakowaną próżniowo kolacją. Mieszkał na dolnym pokładzie, tam gdzie pozostali kadeci, z tym że przydzielono mu kajutę w centralnym sektorze, z dala od wciąż uśpionych numerów, jak sam zaczął określać niedawnych towarzyszy niedoli.

Na pokładzie Nomady wszystko kręciło się wokół pieniędzy i antyków. Nike nigdy wcześniej nie interesował się starociami. W jego domu nie było niczego, co wiązałoby się z odległą przeszłością, żadnych portretów przodków, pamiątek sprzed wojny. Jak większość obecnych mieszkańców planety matki, przodkowie Nike’a pochodzili z odległych sektorów i w uznaniu zasług zostali przeniesieni tuż po wojnie do wyludnionego serca cywilizacji. On sam jednak spędził wczesną młodość z dala od Ziemi, na planetoidach, gdzie jego ojciec pracował w zarządzie kompanii wydobywczej. Tam żyło się teraźniejszością. Górnicy, pochodzący przeważnie z najbiedniejszych sektorów, w których nikt nie kultywował tradycji, rzadko znali opowieści o wydarzeniach poprzedzających ich narodzenie. Wiele czasu spędził między ludźmi twardymi jak skały, które kruszyli. Wiele razy przeglądał zawartość kontenerów osobistych, zanim trafiły one do spalarki tuż za zwłokami ich właścicieli. Prócz kilku starych hologramów, w większości nieruchomych hologramów przedstawiających bliskich albo rodzinne strony, nie znalazł nigdy niczego wartościowego. Zastanawiał się więc często, dlaczego ci ludzie nie zostawiają po sobie cennych rzeczy. Przecież nie zarabiali najgorzej… Nie wierzył, że – jak mówiono – górnicy dzielą się dobytkiem zabitego bądź zmarłego kolegi, a do kontenera trafiają tylko bezużyteczne rupiecie. Teraz jednak takie rozwiązanie wydało mu się bardziej niż prawdopodobne. I może nawet na swój sposób słuszne, chociaż nadal nie akceptował takiego postępowania.

Po otrzymaniu rozkazu Nike zagłębił się w archiwa i nie pokazywał we wspólnej części okrętu poza porami posiłków i rzadkimi odprawami. Wybrał zacisze swojej kabiny, gdzie mógł spokojnie wertować kolejne wirtualne tomy akt. Była to wszakże bezowocna praca. Deltę zasiedlono pięć lat przed wybuchem wojny, i to tylko ze względu na idealną lokalizację stacji tranzytowej, której budowa stała się koniecznością po rozpoczęciu kolonizacji nowego sektora Galaktyki. Systemu V3a13 nie przebadano dokładnie, jeśli nie liczyć wąskiego pasa ekosfery obejmującej zaledwie dwie planety kategorii szóstej. Nie nadano im nawet zwyczajowych nazw, pozostając przy numerach katalogowych z atlasu astrofizycznego. Na peryferie i do pasa wewnętrznego wysłano wprawdzie kilka sond, ale przed wybuchem wojny nie zdążyły one przekazać wielu danych. Archiwa admiralicji zawierały informacje potwierdzające istnienie Thety, najdalszej planety systemu, lecz praktycznie biorąc, Nike nie znalazł wśród nich niczego poza wyliczoną orbitą i szacunkową masą. Żadnych raportów szczegółowych, żadnych uwag. Parę miesięcy po wpisaniu tej planety, czy może raczej planetoidy, do rejestru centralnego dalsza penetracja Systemu V3a13 przestała mieć znaczenie dla obu stron konfliktu.