Выбрать главу

– Tylko ja jeden coś wiem, ale nikomu tajemnicy swojej nie powierzę! Wprost z łóżka prawie przeszedł do sali rady komisarzy ludowych. Był wielki czas po temu!

Komisarze, oprócz rzucającego się po całym froncie Trockiego i ponurego, upartego Stalina, potracili głowy.

„Białe" armje Kołczaka i Denikina odnosiły zwycięstwa nad komunistami. Wszystkie obietnice Lenina, rzucone na cały świat, zawiodły i nie zostały wypełnione.

Najpierw rozwiała się nadzieja na trwały pokój i zatwierdzenie socjalizmu w przeciągu dwuch miesięcy; nie sprawdziła się przepowiednia o zwycięskiej rewolucji w Niemczech. Powstanie proletarjatu, które istotnie wybuchnęło w Monachjum i Berlinie, runęło. Niemcy, kochający swój kraj i kulturę, niezależnie od tego, czy byli to oddani Hohenzollernom imper-jaliści, czy liberali, socjaliści, kierowani przez Scheidemanna, Adolfa Hitlera i Noskego, zdławili komunizm w zarodku. „Spartakusowcy" zostali zwyciężeni, a rozwścieczony tłum robotników, żołnierzy i oficerów znęcał się na ulicy nad Liebknechtem, Luxemburg i Jogichesem, przewożonymi do więzienia, gdzie wodzowie komunizmu zostali zamordowani.

Niemiecka republika przeszła do obozu najniebezpieczniejszych, bo idejowo zorganizowanych wrogów dyktatury proletarjatu.

Wnet za nią, zrzuciły bolszewickie jarzmo Węgry, Czesi i państwa bałkańskie; we Włoszech komuniści nie odważyli się nawet na proklamowanie powstania, chociaż po większych i mniejszych miastach motłoch uliczny, olśniony rozmachem rosyjskiej rewolucji, pokrzykiwał wesoło:

– Viva Lenin! Viva il bolcevismo!!

Lenin wiedział już o tem podczas swej choroby, czytając dzienniki i naradzając się z kolegami. Przedstawiono mu istotny stan rzeczy raz jeszcze, natychmiast po przybyciu jego do sali Rady komisarzy.

Wszyscy obecni z wyrzutem patrzyli na niego, z zapartym oddechem oczekując słów dyktatora. Namyślał się krótko. Podniósł głowę i, mrużąc oczy, powiedział:

– Teraz my sami musimy zaszczepić komunizm w Germanji… Należy bez zwłoki rozpocząć dyplomatyczne stosunki z kapitalistycznemi państwami, wyrażając naszą szczerą chęć do pokojowego z niemi współżycia…

– To zdrada idei!… Kompromis!… śmierć komunizmu! – krzyknęli Zinowjew i Kamie-niew, tłukąc pięściami w stół. – oportunizm zbrodniczy!

– Musimy żyć z sąsiadami formalnie w dobrych stosunkach – ciągnął spokojnie Lenin, -potrzebujemy od nich towarów, brakujących nam, pieniędzy i specjalistów dla naprawy naszego zniszczonego przemysłu. Dopuścimy kapitalistów zagranicznych, aby ożywili handel i ułatwili naszym komisjom ekonomicznym i dyplomatycznym wolny wstęp do swoich państw, gdzie będziemy szerzyli naszą agitację. Jednocześnie socjaliści o zabarwieniu Zimmerwaldu i Kienthalu muszą dokonać roboty rozkładowej wewnątrz tych państw. Rosyjski proletarjat musi za wszelką cenę zakończyć wojnę domową zwycięstwem i odetchnąć trochę. Przez ten czas wzmocniony nasze placówki w Polsce, Niemczech, Czechach i zaczniemy od początku…

– nie mamy żadnych sił w Niemczech. Tam wszystko zgnietli imperjaliści i ugodowi towarzysze… – zauważył Cziczerin.

– Nie dajcie mi skończyć! – wybuchnął Lenin. – Posiadamy olbrzymią armję, złożoną z kilkuset tysięcy rosyjskich jeńców w Niemczech. Muszą oni być zorganizowani i rozlokowani na linji Elby. Towarzysze Busch i Kork pisali mi o tem. Jeńcy uderzą. Pójdziemy przez Polskę. Młode, słabe, zniszczone państwo nie będzie stawiało oporu…

Dzierżyński drgnął i nieruchomy wzrok wbił w Lenina. Odezwał się Trockij. Mówił głosem szyderczym:

– Taki plan wymaga dużo złota… W kraju naszym fabryki stoją, głód, epidemje, niezadowolenie rosną, towarzyszu prezesie Rady komisarzy ludowych! Tymczasem jesteśmy zbuntowanymi nędzarzami…

Lenin spojrzał na niego pogardliwie. Uśmiechnął się i rzekł dobitnie:

– mamy brylanty Romanowych, nieprzebrane skarby w Ermitażu i innych muzeach. Sprzedać wszystko!…

Zaśmiał się cicho.

– Fabryka papierów państwowych ma rozpocząć druk pieniędzy cudzoziemskich! – rzucił chrapliwym głosem. – Po upływie dwuch miesięcy będziemy mieli półmiljona uzbrojonych ludzi na terenie nieprzyjacielskim. Pamiętajmy, że otaczają nas narody, zgnębione wojną, niezadowolone, wyglądające pokoju. Zaczniemy od Czecho-Słowacji i Polski, po nich nastąpi kolej na Rumunię i Jugosławję. Po pierwszych powodzeniach przyłączą się do nas Włochy. Dziś dostarczono mi ścisłych informacyj, że mimo niepowodzenia, niemiecki proletarjat pójdzie pod naszym sztandarem. Czy długo potem zdoła przetrwać Francja? Padnie, a z nią runie Anglja! Dla tego planu musimy mieć w przygotowaniu wszystko do ostatniego skrawka papieru. Nikt nie wytrzyma naszego nacisku zbrojnego od wewnątrz i z zewnątrz!… Nie mamy prawa wpadać w rozpacz i zwątpienie, towarzysze! Precz z paniką! Musimy trochę odetchnąć, zebrać się z siłami i – do dzieła!

Pod wpływem wrzącej energji, spokoju i niegasnącej ani na chwilę wiary Lenina, rozpoczęła się nowa praca.

Formowano i szkolono olbrzymią armję, bito fałszywe funty i dolary, sprzedawano niemal na ulicach wszystkich stolic świata brylanty, perły, złote serwisy, należące do korony i kościołów; wywożono zagranicę obrazy, rzeźby; handlowano staremi ikonami, zabytkami mu-zealnemi, zbiorami księgarskiemi; obdzierano ze wszelkich kosztowności świątynie; wytężono wszystkie siły na zwalczanie rządu syberyjskiego, posiadającego prawie cały „złoty skarb" państwa.

Lenin myślał o wszystkiem.

Niewidzialnemi szczelinami sączył propagandę komunistyczną i pieniądze na rewolucję światową; zwoływał narady fachowców, planując elektryfikację kraju i zaprowadzenie w każdej chacie chłopskiej światła elektrycznego; ustawiał motory powietrzne do poruszenia dyna-mo-maszyn; budował samoloty; projektował nowe uniwersytety i szkoły dla wychowania specjalistów o psychologii proletarjackiej; podtrzymywał fantastyczne projekty nowych fabryk; przyjmował delegacje chłopskie; pisał własnoręcznie kartki z pozwoleniem dla wieśniaków i robotników na przewiezienie kolejami większej ilości towarów i produktów; osobiście sprawdzał, czy jego rozkazy zostały wykonane i rozesłane; zasypywał wszystkie dzienniki artykułami; wydawał książki i broszury; wygłaszał mowy agitacyjne, usypiające podejrzliwość narodu, kojące cierpienie jego i budzące nadzieję.

Kipiał i płonął cały; wytężał siły w szalonym, niedoścignionym pośpiechu.

Urzędy nie mogły nadążyć za nim. Komisarze tracili głowy i upadali ze znużenia, popędzani przez osobiste telefoniczne rozkazy i potok drobnych kartek dyktatora z coraz to nowemi pomysłami. On zaś wszystko robił na czas i wymagał ścisłości i systematyczności w wykonaniu zleceń. Pochłaniała go myśl nad naukową organizacją pracy i nad utworzeniem „ligi racjonalnego wykorzystania czasu". Komisje łamały sobie głowy nad tem zagadnieniem i wyniki swoich badań codziennie referowały dyktatorowi, nie ukrywając przed nim, że wszelkie doświadczenia są bardzo utrudnione z powodu demoralizacji, panującej wśród rzesz robotniczych.

Lenin się śpieszył.

On jeden tylko wiedział o przyczynie swego pośpiechu.

Napadały go chwile odrętwienia i obojętności męczącej i strasznej. Czuł wtedy nieznośny ciężar w głowie i chłód przenikliwy. Myśl z trudem płynęła w mózgu, jakgdyby przeciskała się mozolnie przez szczeliny w kamieniu.

Rozumiał, że pod czaszką jego dzieją się rzeczy dziwne i nieuniknione.

Nie miał zwątpienia, iż były to objawy groźne.

Raz jeden tylko, patrząc na odwiedzających go doktora Kramera i Maksyma Gorkiego, w obecności Nadziei Konstantynówny rzekł, zmuszając się do wesołego uśmiechu:

– Popamiętajcie moje słowa, że skończy się to paraliżem!…

– Potrzebny wam jest dłuższy odpoczynek – zauważył doktór.

– Nie mam już ani chwili do stracenia! – odparł Lenin z naciskiem.

Istotnie nie miał. Obmyślił nowy, zawiły plan polityczny. Był gotów w szczegółach, musiał więc przystąpić do wykonania.

Niepokoiło go pewne zjawisko, wywołane przez hasła, które rzucił w październiku 1917 roku.

Uroczyście oznajmił, że wszystkie narodowości, wchodzące w skład dawnego imperjum rosyjskiego, mogą same określić swój stosunek polityczny do państwa proletarjatu, a nawet oderwać się całkowicie.