Była to przesada. Nie można powiedzieć, że przemilczano mnie w karhidyjskich wiadomościach, w każdym razie dopóki Estraven był u władzy. Ale miałem wrażenie, że z jakiegoś powodu w Orgoreynie wiadomości na mój temat były bardzo skąpe i Szusgis potwierdził moje podejrzenia.
Więc wy nie boicie się tego, co ja przynoszę waszemu światu'?
Nie, proszę pana, ani trochę. — Czasami ja sam się boję.
Postanowił roześmiać się jowialnie w odpowiedzi. Nie złagodziłem swoich słów. Nie jestem komiwojażerem, który sprzedaje postęp dzikusom. Żeby moja misja mogła się w ogóle rozpocząć, musimy spotkać się jak równy z równym, z pewną dozą wzajemnego zrozumienia i szczerości.
— Panie Ai, wiele osób chce się z panem spotkać. Są wśród nich grube ryby i płotki, także osoby, z którymi powinien pan rozmawiać, bo wiele od nich zależy. Poprosiłem o zaszczyt goszczenia pana, ponieważ mam duży dom i jestem znany jako człowiek neutralny. ani hegemonista, ani wolnohandlowiec, po prostu zwykły komisarz, który wykonuje swoją pracę i nie narazi pana na plotki wynikające z tego, że zatrzymał się pan w tym, a nie innym domu. Roześmiał się. — Ale to oznacza, że będzie pan musiał dużo jeść. Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu.
— Jestem do pańskiej dyspozycji, panie Szusgis.
— Zatem dzisiaj będzie kolacyjka z Vanakiem Slose.
— Reprezentantem z Kuwery, Trzeciego Okręgu, prawda? Oczywiście zanim tu przybyłem, odrobiłem pracę domową. Komisarz rozwodził się nad tym, że łaskawie zechciałem dowiedzieć się czegoś o jego kraju. Tutejsze maniery niewątpliwie różniły się od karhidyjskich. Tam jego zdziwienie pomniejszyłoby jego własny szifgrethor albo obraziło mój, nie jestem pewien, jak by to było, ale prawie wszystko obrażało tam czyjś szifgrethor.
Potrzebowałem jakiegoś ubrania odpowiedniego na wieczór, bo swój wyjściowy strój z Erhenrangu straciłem w napadzie na Siuwensin, pojechałem więc państwową taksówką do śródmieścia i sprawiłem sobie szaty orgockiego eleganta. Hieb i koszula były bardzo podobne do karhidyjskich, ale zamiast letnich krótkich spodni noszono tu przez cały rok wypchane na kolanach i niezgrabne nogawice. Dominującymi kolorami były jaskrawy niebieski i czerwony, a materiał i krój pozostawiały nieco do życzenia. Typowa produkcja masowa. Ta odzież unaoczniła mi, czego brak temu imponującemu, wielkiemu miastu — elegancji. Elegancja jest niewielką ceną za oświecenie i chętnie godziłem się ją zapłacić. Wróciłem do domu Szusgisa i rozkoszowałem się gorącym prysznicem, tryskającym naraz ze wszystkich stron kłującą mgłą. Myślałem o zimnych blaszanych wannach, w których szczękałem zębami i trząsłem się zeszłego lata we wschodnim Karhidzie, o oblodzonych miednicach w moim pokoju w Erhenrangu. Czy to była elegancja`? Niech żyje wygoda! Wystroiłem się w moje nowe jaskrawe czerwienie i wraz z Szusgisem zostałem odwieziony jego prywatnym samochodem na wieczorne przyjęcie. W Orgoreynie jest więcej służących i więcej obsługi niż w Karbidzie. Wynika to stąd, że wszyscy Orgotowie są zatrudnieni przez państwo. Państwo ma obowiązek zapewnienia pracy wszystkim obywatelom i robi to. Takie jest przynajmniej ogólnie akceptowane wyjaśnienie, chociaż jak większość wyjaśnień w sprawach ekonomicznych przy bliższym badaniu wydaje się gubić to, co najważniejsze.
Jaskrawo oświetlony, wysoki, biały salon reprezentanta Slose'a mieścił dwudziestu, może trzydziestu gości. Trzech z nich było reprezentantami, a reszta też notablami różnego rodzaju. Stanowili coś więcej niż grupę Orgotów chcących obejrzeć "obcego". Nie byłem tu ciekawostką, jak przez cały rok w Karbidzie, nie byłem odmieńcem ani zagadką. Byłem, jak się zdawało, kluczem.
Jakie drzwi miałem otworzyć? Niektórzy z tych witających mnie mężów stanu i urzędników wiedzieli, ja nie. Nie było mi sądzone dowiedzieć się tego podczas kolacji. Na całej Zimie, nawet w skutym lodem barbarzyńskim Perunterze, mówienie o interesach przy jedzeniu uważa się za coś nieopisanie wulgarnego. A że kolację podano prawie natychmiast, odłożyłem pytania i zająłem się gęstą zupą rybną oraz moim gospodarzem i współbiesiadnikiem. Slose był delikatną młodą osobą z niezwykle jasnymi, żywymi oczami i stłumionym, wyrazistym głosem. Sprawiał wrażenie człowieka oddanego jakiejś idei. Podobało mi się to, ale zastanawiałem się, czemu jest oddany. Po mojej prawej siedział inny reprezentant, osobnik z płaską twarzą imieniem Obsle. Był gruby, jowialny i dociekliwy. Przy trzeciej łyżce zupy spytał mnie, czy to u licha prawda, że pochodzę z jakiegoś innego świata i jak tam jest — wszyscy mówią, że cieplej niż na Gethen — jak ciepło?
— Cóż, na tej samej szerokości geograficznej na Ziemi nigdy nie pada śnieg.
— Nigdy nie pada śnieg. Nigdy nie pada śnieg? roześmiał się z autentyczną radością, jak dziecko śmieje się z dobrego kłamstwa zachęcając do dalszych.
— Wasza strefa zamieszkana przypomina naszą strefę subarktyczną. Oddaliliśmy się bardziej niż wy od ostatniej epoki lodowcowej, ale nie odeszliśmy od niej jeszcze całkiem. Zasadniczo Ziemia i Gethen są bardzo podobne. Jak wszystkie zamieszkane światy. Człowiek może żyć tylko w dość wąskim przedziale warunków i Gethen wyznacza jedną ich granicę…
— Są więc światy gorętsze niż pański?
— Większość jest cieplejsza, niektóre są gorące. Gde, na przykład, to głównie piaszczysta i skalna pustynia. Planeta była ciepła od początku, a potem bezmyślna eksploatacja zniszczyła pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt tysięcy lat temu naturalną równowagę, lasy wycięto na opał. Nadal mieszkają tam ludzie, ale przypomina to — jeżeli dobrze rozumiem tekst kultu jomesz — miejsce, gdzie idą po śmierć złodzieje.
Ta uwaga wywołała uśmiech na twarzy Obsle'a, spokojny, aprobujący uśmiech, który nagle skłonił mnie do zmiany spojrzenia na tego człowieka.
— Pewni sekciarze twierdzą, że te przejściowe światy pośmiertne znajdują się faktycznie i fizycznie na innych planetach rzeczywistego wszechświata. Czy zetknął się pan z tym poglądem, panie Ai''
— Nie. Różnie mnie już opisywano, ale nikt jeszcze nie uznał mnie za ducha. W tym momencie spojrzałem w prawo i mówiąc o duchu zobaczyłem ducha. Ciemny, w ciemnym stroju, nieruchomy i nie rzucający się w oczy, siedział przy mnie jak upiór na uczcie.
Uwagę Obsle'a zajął jego sąsiad z drugiej strony, 'a większość gości słuchała Slose'a siedzącego u szczytu stołu. Odezwałem się cicho:
Nie spodziewałem się zobaczyć pana tutaj, książę. Niespodzianki sprawiają, że życie jest możliwe odpowiedział.
— Powierzono mi posłanie do pana. Spojrzał pytająco.
— Ma ono formę pieniędzy, częściowo pańskich własnych. Przesyła je Foreth rem ir Osboth. Mam je w domu pana Szusgisa. Zajmę się tym, żeby do pana dotarły.
— Jest pan bardzo dobry, panie Ai.
Był cichy, przygaszony, pomniejszony, wygnaniec szukający dla siebie miejsca w obcym kraju. Nie okazywał zbytniej chęci do rozmowy ze mną i byłem z tego zadowolony. Jednak podczas tej długiej, męczącej, wypełnionej rozmowami kolacji, mimo iż cała moja uwaga była skupiona na możnych i przemyślnych Orgotach, którzy chcieli zaprzyjaźnić się ze mną albo mnie wykorzystać, odczuwałem co pewien czas dotkliwie jego obecność, jego milczenie, jego ciemną, odwróconą twarz. I choć odrzuciłem tę myśl jako bezpodstawną, przyszło mi do głowy, że nie z własnej woli przybyłem do Misznory, żeby jeść smażoną czarny rybę w towarzystwie reprezentantów, i że to nie oni mnie tu ściągnęli. Że on to zrobił.
9. Estraven Zdrajca
Wschodniokarhidyjska opowieść zapisana w Gorinhering ze słów Toborda Czarchawy przez G. A. Opowieść jest szeroko znana w różnych wersjach, a oparta na niej sztuka "habben" znajduje się w reperuarze wędrownych teatrów na wschód od Kargavu.