– A poza tym co?
– Hoduje egzotyczne rybki w akwarium, więc jeśli trafisz taką, której nie ma… – rzekł cierpko Dworkowicz. – Gra w szachy, więc kup mu szachy ze złota lub brylantów. No i kocha mocny rock. Już wkrótce, około połowy lutego, będzie feta Gazpromu, piętnastolecie, więc Miedwiediew, jako przewodniczący rady nadzorczej Gazpromu, chce uświetnić ceremonię rocznicową występem swej ulubionej grupy, Deep Purple. Surkow mu pomaga, bo także lubi ten zespół. To nawet będzie nieźle pasowało: Głęboka Czerwień! Prócz Deep Purple, „Carewicz” lubi również zespoły Black Sabbath i Led Zeppelin, tylko na winylu, ale obawiam się, że ma wszystko. Będzie ci trudno być oryginalnym, Lonia, bo odkąd namaścił go prezydent, wszystkie kremlowskie lizusy łamią sobie łby kombinując jaki prezent „Carewiczowi” dać.
– Dzięki za radę. I za skarcenie.
– Nie bierz tego do siebie, mileńki, i teraz ty spróbuj mi pomóc.
– Co jest, kolego?
– Pomóż mi przekonać Władimira Władimirowicza, że zyski z ropy oraz gazu, a przynajmniej część tych zysków, powinniśmy, a właściwie musimy inwestować w infrastrukturę wydobywczą i przesyłową, a nie tylko konsumować!
– Ja?! – zdziwił się Szudrin. – Co ja mam wspólnego z energetyką?
– Władimir Władimirowicz bardzo lubi ciebie…
– A ciebie nie lubi?
– Mnie trochę ceni, lecz źle słucha, natomiast ciebie lubi!
– Skąd wiesz?
– Wszyscy to wiedzą. Szepnij mu słówko w tej sprawie, bo jak nie zmienimy podejścia do tego problemu, będzie katastrofa infrastrukturalna. Nasze centra wydobywcze to już złom, nasze rurociągi to kupa rdzy…
– Jakie nasze? Gazpromu?
– Tak, Gazpromu. To kretyństwo, że państwowa firma-gigant, o której się mówi, iż Rosja stała się jej własnością, a nie ona własnością Rosji – że taka firma ładuje większość zysków w luksusowe siedziby, w prestiżowe branże nieenergetyczne, i na rynek finansowy jak rentier, by zgarnąć oprocentowanie lokat, a nie na strategię inwestycyjną gdy powoli kończą się eksploatowane od dawna złoża gazu, na nowe szyby, nowe stacje uzdatniania, nowe techniki, plus remonty starej sieci. To jest głupie, kapujesz, Lonia?
– Nic nie obiecuję, Arkadij, nie obiecuję ci niczego – rzekł Szudrin. – Jak będę miał okazję, wspomnę Władimirowi Władimirowiczowi, a teraz, sorka, on na mnie czeka i nie lubi spóźnialców.
Putin przywitał go rytualnym:
– Siadajcie, Lieonidzie Konstantinowiczu, mamy problem.
– Problem to ma ekipa alarmująca Houston – zażartował „filmowo” Szudrin.
– Jasne – zgodził się car. – Nasz aktualny problem to Polska. Jest teraz bardzo grzeczna, nowa władza merda przed nami ogonkiem, kuca, kryguje się i łasi. Już nie blokują naszych starań o przystąpienie do OECD, a wkrótce gaspadin premier Tusk zawita tutaj z wizytą rządową, i będzie wzajemne picie szampanów, klepanie pleców, uśmiechy, komplementy i cały ten normalny cyrk przed kamerami, bolszaja pompa.
– Czyli normalizacja stosunków, tak, panie prezydencie?
– Może… – mruknął Putin. – Mnie interesuje normalizacja naszych wpływów w polityce tego kraju, i nie sądzę, by dalej starczała tu zwykła agenturalność. U nich wybory są rzeczywiście demokratyczne, więc każdy głupi przypadek, jakaś afera lub tylko kaprys elektoratu potrafią rozwalić blok rządowy faszerowany agentami SWR. Do tego agentów zawsze mogą wykryć polskie służby, kontrwywiad. Potrzeba nam czegoś trwalszego, bardziej przewidywalnego i sterownego, nowej struktury politycznej, Lieonidzie Konstantinowiczu. Chcę, abyście się zajęli problemem tej struktury jako łącznik między mną a Służbą Wywiadu Zewnętrznego.
Dialog trwał jeszcze kwadrans, i Putin skierował Lonię do szefa SWR, Michaiła Fradkowa, a ten wskazał mu generała Kudrimowa, szefa Referatu Polskiego:
– Jego działka to Polska, więc obowiązek polacziszkowania to jego obowiązek. Ciekawy człowiek ten mój Kudrimow, nie wolno ulec pozorom i go lekceważyć. Z pozoru to góra mięsa, safandułowaty niedźwiedź, gruboskórny baryń, który umie tylko warczeć: „- Job twoju mat'!”. A tak naprawdę, bystre chłopisko.
– Bystro mordował?
Fradkow przyjrzał się Szudrinowi zmrużonymi oczami i szepnął chrapliwie:
– Tak, to też mądrze robił. Kiedy dyrektor polskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, gaspadin Karp, odkrył na Białorusi tajny ośrodek GRU, gdzie spotykali się polscy prokuratorzy i nasi ludzie ze specsłużb, białoruska ciężarówka staranowała samochód tego Polacziszki o zbyt długich rączkach, trup na miejscu, żadnych dowodów zbrodni, zwykły wypadek. To było w 2004 roku. Kudrimow był mistrzem takich egzekucji, kolego.
– A teraz jest mistrzem wywiadu w Polsce?
– Mistrzem wywiadu i politycznej manipulacji. Antykomunistyczne Bliźniaki rządziły tam całe dwa lata, krzycząc od początku, że nie może być tak, iż kaci, dawni oficerowie bezpieki, otrzymują sute, wielotysięczne emeryturki, natomiast ofiary bezpieki dostają dziesięciokrotnie niższe, głodowe. Mieli dwa lata i koalicyjną większość, a nawet poparcie w tej sprawie dużej części opozycji, lecz nie zdołali przeforsować ustawy… co ja mówię!… wcale nie rozpoczęli prac przy ustawie mającej zmienić ten stan rzeczy, skasować tę rażącą niesprawiedliwość. Niech pan zgadnie czemu?
– Ludzie Kudrimowa?
– Tak jest, agenci generała Kudrimowa. Kudrimow ma tam już kilka dużych osiągnięć. To on wymyślił sztych, którym dobito tych parszywych Bliźniaków, kiedy jesienią zeszłego roku kończyła się w Polsce kampania wyborcza. Bliźniaki, mimo naszych starań, prowadziły, miały zwycięstwo na talerzu. Żeby wykończyć konkurencję, pokazały w telewizji machnięty ukrytą kamerą film służb specjalnych, kręcony przez ichnią brygadę antykorupcyjną. Film ukazywał jak posłanka należąca do partii opozycyjnej przyjmuje dużą łapówkę od biznesmena i żąda dalszych łapówek za załatwianie lewych interesów. Wydawało się, że po czymś takim konkurencja Bliźniaków jest ugotowana zupełnie. A wiecie co zrobił Kudrimow? Zapytał swoich ludzi: „- Czemu nie aresztowano jej”. Usłyszał, że chwilowo nie można tej kobiety aresztować, bo chroni ją immunitet poselski. Więc zadał drugie pytanie: „- Czy ona nie mogłaby się popłakać?”. Jego ludzie byli bardzo zdziwieni: „- Jak to popłakać?”. Więc wyjaśnił im: „- Publicznie popłakać, przed telewizją. Niech nasi tamtejsi chłopcy zarobią na swoje honoraria”. I tak zrobiono: tuż przed dniem wyborów baba poryczała się wśród telewizyjnych kamer, jęcząc, że uwiódł ją grający szarmanckiego biznesmena-adoratora prowokator, funkcjonariusz brygady antykorupcyjnej, więc nie umiała mu odmówić, a teraz służby Bliźniaków chcą ją zadręczyć, zamęczyć, zabić. Jak polski elektorat to zobaczył, zwłaszcza żeński, to się wściekł na Bliźniaków. I było po nich. Zostali załatwieni telenowelą brazylijską, w której bezczelna złodziejka, łapowniczka, odegrała niewolnicę miłości i zwierzynę łowną sadystycznie dręczoną, wkładając sobie szlochem dziewiczy wianek… Trudne do uwierzenia, kiedyś polscy historycy analizujący tę wyborczą kampanię będą przecierać wzrok, ale to fakt.
– Kaczyńscy popełnili gruby błąd, bo na zwalczaniu korupcji nie można ugrać zbyt dużo, kiedy większość ludzi kradłaby, gdyby tylko mogła – zauważył Szudrin.
– Gruby błąd popełniają wszyscy, którzy obstawiają czystą demokrację, a ganią naszą „suwerenną” mutację demokracji, czyli demoautokrację – odpowiedział mu Fradkow. – Polski elektorat jest równie głupi co nasz, Kudrimow mi doniósł, że tam prawie dziesięć milionów łudzi kocha serial „Świat według debilnych” czy coś podobnego, serial właśnie dla ludzi debilnych. Ci ludzie głosują i wybierają, oto demokracja.