Выбрать главу
* * *

Kwerendy archiwalne i biblioteczne, rutynowe u historyka szykującego pisanie scjentycznej rozprawy, zaszczepiły Lieonidowi Szudrinowi zwyczaj solidnego przygotowywania się do wszelkich działań, również debat – zarówno konferencyjnych debat, jak i kameralnych spotkań. Przed spotkaniem z kimś mało mu znanym, a ważnym, próbował rozeznać cechy (głównie słabości) tamtego. Kiedy miał się spotkać z szefem SWR, Michaiłem Fradkowem, dowiedział się, iż Fradkow, dzięki kilkuletniej tresurze w szkole szpiegów, umie „nie wyróżniać się pośród otoczenia” (mimikra) tudzież „profesjonalnie, przekonująco mówić o niczym” (usypiająca paplanina). Szykując się na spotkanie z generałem Kudrimowem, też się rozeznał, i dowiedział się czterech istotnych rzeczy. Pierwsza tyczyła mocnej głowy Kudrimowa, którego trudno było upić, choćby wypił bardzo dużo. Druga tyczyła antysemityzmu Kudrimowa. Trzecia tyczyła sowieckich tęsknot Kudrimowa, który wbrew wszelkiej logice uważał system komunistyczny za optymalny. Czwarta wreszcie tyczyła krwawej przeszłości Kudrimowa-egzekutora, sprawcy wielu „odstrzałów”', m.in. tak głośnych, jak zabójstwo dysydenckiego duchownego, ojca Alieksandra Mienia, które wywołało wściekły medialny huk (media nie były jeszcze sputinizowane), więc prawosławny patriarcha Rusi, Alieksiej II, stary agent KGB, musiał się mocno napracować, by przytłumić gniew prawosławnego ludu.

Wasia Kudrimow zrobił to samo: usłyszawszy, że czeka go ważny „razgawor” z kremlowską fiszą, doradcą prezydenta, wywiedział się o Szudrinie ile tylko mógł. Nie znalazł żadnych rewelacji kompromitujących, więc denerwował się lekko. Szczęściem miał w biurku skuteczny środek moderujący, patent rosyjski, celnie opisany przez złośliwego Lacha-rymopisa:

„Szczęściem pod ręką stakan stoi, z ożywczych czerpią usta zdroi stuprocentowy blisko płyn. Ach, jak rozgrzewa! Ach, jak pali! Spirit, a eto znaczit – duch. Jeszcze króciutki wydech – chuch – i dusza płynie już po fali, i już na wszystko napliewat'!”.

Szudrin, gdy tylko przestąpił próg gabinetu Kudrimowa i zbliżył się do biurka generała, wyczuł silną woń alkoholu, co go rozgniewało, więc palnął bez ogródek:

– Czy to dzięki wam, generale, zdechły w Ameryce wszystkie pszczoły?

Kudrimow osłupiał:

– Cooo?!…

– Pytam, bo w Stanach wyginęły wszystkie, no, prawie wszystkie roje pszczół, i Amerykańcy głowią się dlaczego, więc sobie pomyślałem, że musiał je zagazować jakiś nostalgiczny miłośnik komunizmu, może zwyczajnie chuchem alkoholowym…

Dopiero teraz Wasia zrozumiał złośliwość i odparł twardo (myśląc wcześniej „Job twoju mat'!”):

– Chuchem spirytusowym to ja uwaliłem dolara, panie Szudrin! My, nostalgicy komunizmu, tym się różnimy od antykomunistów, że pamiętamy, iż Lenin oraz Stalin przewidzieli dzisiejszy upadek dolara, ciągle mówili, że on kiedyś poleci na pysk. I mieli całkowitą słuszność!

– Cóż, oni mieli z definicji całkowitą słuszność, panie generale – uśmiechnął się Lonia. – Dzięki tej definicji obecnie przeciętny Kubańczyk żyje za dwadzieścia dolarów miesięcznie, wpierdalając kocie mięso i skórki bananów, przeciętny mieszkaniec Zimbabwe ma osiem tysięcy procent inflacji miesięcznie, więc wpierdala korę drzew i łodygi krzewów, a przeciętny Północnokoreańczyk, mimo że wpierdala robaki, szczury i własne dzieci, masowo umiera z głodu. Ciągle trwająca spuścizna tej definicji powoduje, że Rosjanie muszą importować siedemdziesiąt procent cukru, pięćdziesiąt procent mięsa, trzydzieści procent owoców, importujemy nawet, panie generale, słonecznikowe ziarno! A za cara, przed pierwszą wojną światową, Rosja eksportowała zboże milionami pudów, na brytyjskie stoły trafiały sery i masła z Górnego Ałtaju, lecz komunizm wszystko to spierniczył, taka jego uroda i mądrość!

– Niech mi pan tu nie cytuje kłamliwej żydowskiej prasy Zachodu! – rozsierdził się generał. – Wy, wielbiciele „Timesa”, klepiecie jednobrzmiące bzdury, bo macie tę samą ściągawkę!

– Dlaczego akurat „Timesa”? - zaciekawił się Szudrin.

– Dlatego, że „Times” czytany odwrotnie znaczy: Semit, wot szto!

– Metropolia Włochów, piękna Roma, czytana odwrotnie znaczy: Amor. Takich przypadkowych odwrotek jest dużo, nie ma co się nimi denerwować, panie generale.

– Trudno się nie denerwować, panie mądralo, gdy taki „Financial Times” porównuje naszego prezydenta do Mussoliniego, do faszysty!

– Kiedy?

– Najnowszy numer, wczorajsza data. Że niby drugi Mussolini, bo zlikwidował wolność mediów, samorządność regionów, niezależność Dumy, i konkurencję do władzy! Skurwiele!

Lonia machnął ręką:

– Chrzanić to, po co pan sobie szarpie nerwy szczekaniem gadzin zachodnich i bajdami o spiskach Żydów? Nerwy szkodzą ciśnieniu, pikawka wtedy wysiada…

Generałowi przez chwilę brakowało słów, gdy chciał odwinąć; znalazł ripostę, kiedy przypomniał sobie słowa pułkownika Heldbauma, jedynego Żyda, którego lubił:

– Prędzej czy później wysiada każdemu. Umrzesz jak każdy, panie Szudrin, na tym polega demokracja.

Lonia eksplodował akceptującym śmiechem, nostryfikując nim żart, i wyciągnął rękę do zgody:

– Co racja, to racja, generale, przestańmy się kąsać, bo to bez sensu!

– Jasne, że bez sensu – kiwnął głową Kudrimow. – Ale również bez sensu jest zaprzeczanie, że Żydzi to robactwo gangrenujące każdy układ, każdy, większy i mniejszy, i ogólnie cały świat.

– To już Herr Hitler mówił, panie Kudrimow. I Herr Himmler, i ci wszyscy od gazu!

– Im chodziło o kwestie rasowe, ja mówię o przestępczych trikach! Wie pan kim jest Siemion Mogilewicz?

– Tak, to boss mafijny, Żyd, którego Jankesi zwą „The Brain”, i co z tego, generale? – wzruszył ramionami Lonia. – Mało działa u nas, i na całym globie, gojów gangsterów?

– Pewnie sporo, lecz niewielu dałoby radę podporządkować sobie sławny Bank of New York, a Mogilewicz to zrobił! Dzięki Żydówce Nataszy Gurfinkel, szefowej wschodnioeuropejskiego oddziału tego banku. Mąż pani Gurfinkel to Żyd Konstantin Kagałowski, ekswiceprezes Menatepu, banku Żyda Chodorkowskiego, i Jukosu, koncernu Chodorkowskiego. Zastępczynią pani Gurfinkel w Bank of New York była Żydówka Lucy Edwards, której mężem był żydowski biznesmen Peter Berlin, a znajomym tej pary i Mogilewicza prawnik mafiosów, izraelski adwokat Zeew Gordon. Trzeba też pamiętać o kumplu Mogilewicza, o Igorze Fischermanie. I o reszcie znajomych tej koszernej kapeli – o „finansistach” noszących dźwięczne nazwiska Bogatin, Laskin, Brandwein, Birshtein i Najfeld. Całe to familijno-układowe towarzycho, job ich mat'!, rozkradło przez ostatnie dziesięć lat miliardy dolarów, wykorzystując do tego takie firmy-przykrywki jak YBM Magnex, Benex Worldwide Limited i Eural Trans Gas. A pan mi wmawia, panie Szudrin, że goje są równie zdolni co żydowskie łebki kryminalne!