Jeżeli idzie o NATO, to dokonana właśnie nominacja Dmitrija Rogozina, jako rosyjskiego przedstawiciela przy sztabie NATO, ma ze strony Kremla już nie charakter wyzwania, lecz wręcz prowokacji, Rogozin bowiem, szef lewicowo-nacjonalistycznej partii Rodina, jest radykałem, który wcześniej zasłynął podsycaniem wśród Rosjan nastrojów ksenofobicznych i bardzo ostrą antyzachodnią (także antyNATOwską) retoryką. Jego nominacja zbulwersowała nie tylko europejskie stolice zachodnie, lecz również umiarkowanych polityków rosyjskich, którzy twierdzą, że eskalowanie nowej «zimnej wojny» przeciw Zachodowi jest putinowskim obłędem. Putin wszakże rozgrywa to zimno, wiedząc, że promowanie takich łudzi konsoliduje ksenofobiczne społeczeństwo wokół Kremla. Aktualne represje FSB wobec rosyjskich placówek British Council (Petersburg i Jekaterynburg) stanowią osobny aspekt tej samej prowokacyjno-zimnowojennej polityki putinowskiej, swoisty pendant cywilny kremlowskich ruchów okołomilitarnych (akredytacja Rogozina przy NATO) bądź militarnych (straszenie Polaków rakietami jądrowymi przez dowództwo armii rosyjskiej, manewry dwóch rosyjskich flot, Czarnomorskiej i Północnej, w Zatoce Biskajskiej, czy ciągłe loty uzbrojonych jądrowo rosyjskich bombowców Tu-95 i Tu-160 wewnątrz przestrzeni powietrznej państw zachodnioeuropejskich, ostatnio u granic Norwegii, Finlandii, Danii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii).
Wreszcie w sprawie energii polityka Moskwy jest jasna całkowicie: Rosjanie chcą zmonopolizować europejski system energetyczny dla Gazpromu i kilku innych rosyjskich gigantów. Fragmentem tego planu było niedawne zmuszenie kilku zachodnich koncernów przez Kreml do zrzeczenia się większościowych pakietów akcji firm związanych z eksploatacją rosyjskich złóż. Obecnie rosyjskie Ministerstwo ds. Zasobów Naturalnych przygotowuje nowe regulacje tyczące dalszej eksploatacji tych złóż, mocno restrykcyjne wobec kapitału cudzoziemskiego. Unia Europejska podejmuje pewne retorsje (m.in. blokując realizację niektórych zachodnioeuropejskich umów Gazpromu), lecz są to działania dość miękkie, które nie wstrzymają rosyjskiej ekspansji.
3. Wewnętrzna sytuacja Federacji Rosyjskiej jest pozornie stabilna, gdyż klepiące względną biedę społeczeństwo nie przejawia nastrojów kontestatorskich, zadowolone wskutek likwidacji przez Putina chaosu ery Jelcynowskiej kojarzonego pejoratywnie z demokracją. Budżet Federacji ma się dobrze dzięki wysokim światowym cenom ropy i gazu, lecz analitycy przestrzegają, iż fatalny stan rosyjskiej infrastruktury eksploatacyjnej i transportowej, przy braku inwestycji własnych oraz hamowaniu cudzoziemskich, może się zakończyć katastrofą. Również silny spadek światowych cen energosurowców oznaczałby dla Rosji finansową katastrofę (totalną katastrofę). Realnie bowiem patrząc: rosyjska gospodarka (gdy nie liczyć eksportu gazu i ropy naftowej) jest słaba, a szalejąca korupcja i wielkie mafie żerujące na ekonomii dużych regionów (przykładem megagang «Obszczak», terroryzujący cały rosyjski Daleki Wschód) są pijawkami ssącymi krew gospodarki «papierowego niedźwiedzia».
Ważną rolę w utrzymywaniu wewnętrznego spokoju Federacji odgrywa putinowski zamordyzm wobec mediów, które zostały spacyfikowane (zamknięte, przejęte lub silą przesterowane prokremlowsko) właściwie w stu procentach. Obecnie Kreml chce iść dalej – chce położyć łapę na jedynym nie sputinizowanym medium, na Internecie. Służyć ma temu «cyrylizacja» sieci rosyjskojęzycznej (projekt uruchomienia serwerów dopuszczających wyłącznie czcionkę rosyjską, cyrylicę) i odcięcie sieci rosyjskiej od globalnej systemem filtrów kontrolnych tudzież zezwoleń państwowych na łączenie się z siecią globalną.
4. Szanse, by Putinowi udało się rządzić Federacją jeszcze długo, wydają się dzisiaj bardzo realne, jest to wszakże, wbrew pozorom, materia skomplikowana, więc futurolodzy muszą zachowywać ostrożność, nie wykluczając możliwości gwałtownych zwrotów. Putin, dla utrzymania swej władzy, prowadzi misterną grę polityczną (mając oparcie społeczne w ruchu «Za Putina», parlamentarne w Dumie, a partyjne w Jednej Rosji i kilku drobniejszych partiach) oraz personalną. Ta druga to równoważenie dwóch głównych politycznych «klanów». Bezpieczniacki «klan czekistów» vel «klan siłowików» składa się z byłych i obecnych tuzów KGB-FSB. Jego wodzami są szef administracji Putina Igor Sieczin, szef FSB Nikołaj Patruszew oraz jego zastępca Alieksandr Bortnikow. Z kolei «Hanem liberałów» vel «klanem biurokratów» vel «klanem prawników» rządzą wicepremier Dmitrij Miedwiediew, premier Wiktor Zubkow i jego zięć, minister obrony Anatolij Sierdiukow. Konflikt obu «klanów» (czyżby celowo podsycany taktycznie przez Putina?) nie ma charakteru ideologicznego, a wyłącznie biznesowy. Obie strony dysponują bardzo silnymi stanowiskami biznesowymi (Miedwiediew we władzach Gazpromu, Sieczin we władzach Rosnieftu, itd.), obie też mają silne zaplecze oligarchiczne («liberałów» wspierają tacy krezusi jak Roman Abramowicz czy Aliszer Usmanow).
Obecna eskalacja wrogości obu «klanów» została spowodowana kłótniami między Gazpromem a Rosnieftem o realizację Ropociągu Dalekowschodniego, rywalizacją o megakoncern Rostechnologie (tu Miedwiediew został zablokowany przez «siłowików» Iwanowa i Czemiezowa), wreszcie grudniową prezydencką nominacją Miedwiediewa na kremlowskiego kandydata (czyli faworyta-pewniaka) w marcowych wyborach prezydenckich. «Siłowicy» sądzili, że nominatem będzie ich człowiek (niekoniecznie generał Iwanow, który ma dzisiaj sporo wrogów wśród tuzów KGB-FSB), a sam Putin jeszcze kilka dni przed «namaszczeniem» puszczał pogłoski o takiej nominacji, co rozgłaszały sterowane media. Niespodziewana nominacja Miedwiediewa wznieciła furię «siłowików». Ich pierwszą zemstą było bezzwłoczne ujawnienie (wywiad Stanisława Biełkowskiego, szefa Krajowego Instytutu Strategicznego, dla «The Guardian» i «Die Welt»), że prywatny majątek Putina, «najbogatszego człowieka Europy», to 41 miliardów dolarów w akcjach kilku firm rosyjskich (Gazprom, Surgutnieftgaz) oraz w tajemniczej spółce Gunvor (handel ropą, jak również produktami ropopochodnymi) i w funduszu inwestycyjnym obsługującym tylko elity biznesowe (niekoniecznie czyste), mającym dwie siedziby (szwajcarski kanton Zug i Liechtenstein). Gunvor to właściwie mroczna sieć spółek i firm afiliowanych o bardzo podobnych nazwach (przykładowo: Gunvor Services SA zarejestrowano w Szwajcarii, gdy Gunvor International Limited to spółka offshore zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych). Żaden Gunvor nie ma nawet platformy internetowej, żaden nie ma siedziby moskiewskiej, a siedzibę genewską znaleźliśmy nie bez wysiłku. Prawdopodobnie aż trzy czwarte akcji Gunvoru stanowi własność Putina. Założycielem i ważnym udziałowcem tej dziwnej firmy jest wieloletni przyjaciel Putina, były szef KGB do spraw zagranicznych, zwany «kasjerem prezydenta Federacji», Giennadij Timczenko. Timczenko robił ciemne interesy z Putinem już w Petersburgu, kiedy Rosją rządził Jelcyn. Potem, dzięki Putinowi, był jednym z rekinów, którzy rozgrabili Jukos i majątek Chodorkowskiego. Wcześniej, jako szef Gunvoru, brał udział w machinacjach wokół ONZ-owskiego programu dla Iraku «Ropa za żywność», przy udziale firmy Zarubieżnieft, której prezes, Nikołaj Tokariew, razem z Timczenką i Putinem pracował jako kagiebowski szpieg u Niemców. Dzisiaj Gunvor Timczenki sprzedaje Zachodowi ropę Surgutnieftgazu, Rosnieftgazu, Gazpromnieftu, Łukoila i TNK-BP.