Выбрать главу

Znalazła nożyczki i trzęsącymi się palcami zaczęła rozcinać taśmę. Wiedziała, co jest w środku.

Przesyłka była opakowana specjalną folią i zalepiona taśmą. Znowu musiała użyć nożyczek. Gdy wreszcie rozdarła folię, siedziała przez chwilę bez ruchu.

Butelka była zakorkowana. Teresa wyjęła korek, odwróciła butelkę i na rękę wypadł list. Taki jak ten, który znalazła kilka miesięcy temu. Rozwinęła ostrożnie szpagat.

List był napisany wiecznym piórem. W prawym górnym rogu widniał wizerunek starego statku z żaglami szarpanymi przez wiatr.

Droga Tereso,

Czy możesz mi wybaczyć?

Odłożyła list na stół ze ściśniętym gardłem. Nie mogła oddychać. Oślepiało ją światło, odbijając się od łez. Sięgnęła po chusteczkę i zaczęła czytać.

** ** **

Czy możesz mi wybaczyć?

W świecie, który rzadko rozumiem, wieją wiatry przeznaczenia. Zrywają się wtedy, kiedy tego najmniej oczekujemy. Czasem szarpią nas z wściekłością huraganu, czasem jedynie owiewają nasze policzki. Jednak nie można lekceważyć ich istnienia. Tak, Ukochana, był to wiatr, którego nie przewidziałem, wiatr, który zerwał się i wiał silniej, niż myślałem, że to jest możliwe. Jesteś moim przeznaczeniem.

Myliłem się, nie zauważając oczywistości. Błagam Cię o wybaczenie. Jak ostrożny wędrowiec próbowałem ochronić się przed wiatrem i straciłem duszę. Byłem głupcem, że lekceważyłem swoje przeznaczenie, ale nawet głupcy mają uczucia. Uświadomiłem sobie w końcu, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.

Wiem, że daleko mi do doskonałości. Popełniłem więcej błędów w ciągu ostatnich kilku miesięcy niż przedtem przez całe życie. Nie miałem racji, gdy zachowałem się tak okropnie u Ciebie w domu po odkryciu, że znalazłaś listy. Kiedy biegłem za twoim samochodem, zrozumiałem, że powinienem próbować Cię zatrzymać. Przede wszystkim myliłem się, gdy zaprzeczałem prawdzie znanej memu sercu. Nie mogę już żyć bez Ciebie.

Miałaś rację we wszystkim. Próbowałem zaprzeczyć Twoim słowom, chociaż wiedziałem, że to prawda. Odwracałem głowę i patrzyłem wstecz, nie chciałem patrzeć na to, co leżało przede mną. Przegapiłem piękno wschodzącego słońca. Zapomniałem, że to oczekiwanie nadaje życiu sens. Żałuję, że nie uświadomiłem sobie tego wcześniej.

Teraz patrzę w przyszłość. Widzę Twoją twarz, słyszę Twój głos. Jestem pewien wybranej przez siebie ścieżki. Jak pewnie odgadłaś, mam nadzieję, że ta butelka sprawi cud, jak przedtem, i znowu będziemy razem.

Przez kilka dni po Twoim wyjeździe chciałem wierzyć, że mogę żyć tak jak przedtem. Nie mogłem. Myślałem o Tobie przy każdym zachodzie słońca. Podchodziłem do telefonu i chciałem zadzwonić. Mogłem myśleć tylko o spędzonych z Tobą chwilach. Pragnąłem, abyś wróciła. Wyobrażałem sobie, że jest to możliwe. Ciągle słyszałem Twoje słowa. Nie miało znaczenia, jak bardzo Cię kocham. Wiedziałem, że nasz związek nie będzie możliwy, dopóki nie poświęcę się całkowicie wybranej drodze. Wreszcie nocą wszystko zrozumiałem.

We śnie zobaczyłem siebie idącego plażą z Catherine, w tym samym miejscu, gdzie zabrałem Ciebie po lunchu u Hanka. Świeciło słońce. Promienie odbijały się od piasku. Szliśmy obok siebie. Słuchała uważnie, a ja jej wszystko opowiadałem o Tobie, o nas, o wspólnych chwilach. Przyznałem z pewnym wahaniem, że Cię kocham, ale czuję się winny. Nie odpowiedziała mi wprost. Szła dalej, potem nagle odwróciła się i spytała: „Dlaczego?” Odpowiedziałem: „Z twojego powodu”. Słysząc to, uśmiechnęła się pobłażliwie, machnęła ręką. „Och, Garrett”. Dotknęła lekko mojej twarzy. „Jak myślisz, kto skierował do niej butelkę?”

Teresa przestała czytać. Jak echo powróciły do niej słowa:

„Jak myślisz, kto skierował do niej butelkę?”

Odchyliła się w krześle, zamknęła oczy i przez chwilę walczyła ze łzami.

Kiedy się obudziłem, poczułem się samotny. Byłem sam. Sen mnie nie pocieszył. Sprawił mi ból. Zrozumiałem, co zrobiłem, i zacząłem płakać. Nagle wiedziałem, co powinienem zrobić. Napisałem dwa listy. Jeden do Ciebie, który teraz trzymasz w ręku, drugi do Catherine, w którym żegnam się z nią na zawsze. Wezmę „Happenstance” i list do niej wrzucę do oceanu. To będzie mój ostatni. Catherine powiedziała mi, że powinienem żyć dalej. Muszę jej usłuchać. Nie tylko jej słów, ale również własnego serca.

– Tereso, tak mi przykro, że Cię zraniłem. W przyszłym tygodniu przyjadę do Bostonu. Mam nadzieję, że znajdziesz dość siły, by mi wybaczyć. Może już jest za późno. Nie wiem.

Tereso, kocham Cię i zawsze będę Cię kochał. Widzę dzieci bawiące się na plaży i wiem, że pragnę mieć dzieci z Tobą. Chcę patrzeć na dorastanie Kevina, pragnę trzymać Cię za rękę, gdy on będzie prowadził własną pannę młodą. Pocałuję Cię wtedy, gdy spełnią się jego marzenia. Bez Ciebie ze smutku czuję się chory. Siedzę w kuchni i modlę się, byś pozwoliła mi wrócić, na zawsze.

Garrett

Zapadł zmierzch. Szare niebo pociemniało. Teresa wielokrotnie przeczytała list, mimo to wciąż czuła się tak samo jak za pierwszym razem, gdy wzięła go do ręki.

Siedziała na plaży i próbowała go sobie wyobrazić, jak siedzi w kuchni i pisze do niej list. Przesunęła palcem po kartce. Walcząc ze łzami, jeszcze raz obejrzała list. W kilku miejscach zobaczyła smugi, jakby pióro ciekło. Sześć słów było przekreślonych, ale nie potrafiła ich odczytać.

Skończyła czytać, zwinęła list i okręciła szpagatem, tak żeby zawsze wyglądał jak przedtem. Wsunęła do butelki, którą położyła obok torby. Wiedziała, że po powrocie do domu postawi ją na biurku, tam gdzie ją trzymała. W nocy, gdy światło latarni ulicznych dostawało się do wnętrza pokoju, butelka lśniła w ciemnościach. Teresa tuż przed zaśnięciem widziała blask szkła.

Sięgnęła po zdjęcia, które dostała od Jeba. Wtedy, po powrocie do Bostonu, gdy zaczęła je przeglądać, rozpłakała się i wrzuciła je do szuflady. Nie chciała ich oglądać.

Teraz miała je w ręku, odnalazła to wykonane na ganku. Patrzyła na nie i wspominała: jak wyglądał, jak się poruszał, uśmiechał. Może jutro – powtarzała sobie – zabiorę je do fotografa, powiększę i postawię na stoliku, tak jak on postawił zdjęcie Catherine. Potem zrozumiała, że tego nie chce. Schowa zdjęcia z powrotem do szuflady obok kolczyków, które dostała od babci. Widok jego twarzy był zbyt bolesny.

Od czasu pogrzebu kontaktowała się z Jebem, dzwoniła, pytała, jak się miewa. Za pierwszym razem opowiedziała mu, dlaczego Garrett wziął tamtego dnia „Happenstance” i rozmowa skończyła się płaczem. Po kilku miesiącach mogli wspominać jego imię bez łez. Jeb opowiadał jej o dzieciństwie syna, a nawet o tym, co Garrett porabiał między spotkaniami z Teresą.

W lipcu zabrała Kevina na Florydę. Mieli zamiar ponurkować. Woda była cieplejsza i bardziej przezroczysta niż w Karolinie Północnej. Spędzili tam osiem dni. Codziennie rano nurkowali, a po południu wylegiwali się na plaży. Na urodziny Kevin poprosił o prenumeratę czasopisma o nurkowaniu. Jak na ironię pierwszy numer był poświęcony wrakom przy wybrzeżu Karoliny Północnej. Opisano nawet wrak leżący w płytkiej wodzie, który obejrzeli razem z Garrettem.

Od śmierci Garretta nie spotykała się z nikim. Koledzy z redakcji namawiali ją na randki. Uprzejmie, acz stanowczo odmawiała. Jedynie Deanna dała jej spokój.

Wszystko zmienił telefon od Jeba, który zadzwonił przed trzema tygodniami. Postanowiła pojechać do Cape Code. Jeb łagodnym głosem mówił, że powinna pogodzić się ze śmiercią Garretta i żyć dalej. Wtedy mury, które zbudowała wokół siebie, zaczęły pękać. Przepłakała całą noc, ale nazajutrz wiedziała, co powinna zrobić.