Выбрать главу

Gordon potrząsnął głową. Johnny wbił wzrok w pustkę nad głową pułkownika. Bezoar wzruszył ramionami.

— Nie? Szkoda. Może innym razem. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi, panowie, za złe, jeśli sobie pociągnę — napełnił szklaneczkę brązowym płynem i wskazał ręką na dwa stojące przy kominku krzesła. — Proszę bardzo, panowie. Z pewnością jesteście zmęczeni po długiej podróży. Usiądźcie wygodnie. Jest wiele rzeczy, których chciałbym się dowiedzieć. Na przykład, panie inspektorze, jak mają się sprawy w stanach leżących na wschodzie, za pustyniami i górami?

Gordon nawet nie mrugnął, siadając na krześle. A więc “Armia Wyzwoleńcza” posiadała wywiad. Nie było zaskoczeniem, że Bezoar wiedział, kim są… a przynajmniej za kogo uważano Gordona w północnym Oregonie.

— Mniej więcej tak samo, jak na zachodzie, panie Bezoar. Ludzie starają się jakoś żyć, a gdzie mogą, zaczynają odbudowę.

Gordon usiłował odtworzyć w myślach swą fantastyczną wizję Saint Paul, Odessy i Green Bay — żywych miast kierujących śmiałym, zmartwychwstałym państwem, i zapomnieć o tym, jak je zapamiętał: zamieszkane przez duchy ruin, w których hulał wiatr, oczyszczone ze wszystkiego przez obdarte bandy nieufnych niedobitków.

Zaczął mówić o miastach, jakie sobie wymarzył. Jego głos brzmiał surowo.

— W niektórych okolicach obywatele mieli więcej szczęścia niż gdzie indziej. Odzyskali wiele i liczą na jeszcze więcej dla swoich dzieci. Na innych obszarach odbudowa spotkała się z… przeszkodami. Niedobitki tych, którzy przed pokoleniem omal nie zniszczyli naszego kraju, wciąż sieją spustoszenie, wciąż nękają naszych kurierów i przerywają łączność. Skoro już o tym mowa — ciągnął zimnym tonem Gordon — nie mogę dłużej odwlekać pytania o to, co stało się z pocztą ukradzioną przez waszych ludzi Stanom Zjednoczonym.

Bezoar nałożył okulary w drucianej oprawie i podniósł z sąsiedniego biurka grubą teczkę.

— Mówi pan o tych listach, jak sądzę? — Dotknął pakietu. Tuziny poszarzałych i pożółkłych kopert zaszeleściły sucho. — Widzi pan? Nawet nie próbuję temu zaprzeczyć. Sądzę, że jeśli to spotkanie ma cokolwiek dać, powinniśmy rozmawiać ze sobą szczerze i otwarcie. Tak jest, grupa naszych zwiadowców znalazła w ruinach Eugene jucznego konia — pańskiego, jak sądzę — którego sakwy zawierały ten bardzo dziwny ładunek. O ironio, jestem przekonany, że w chwili, gdy zabierali te próbki, pan zabijał dwóch ich towarzyszy w innej części opuszczonego miasta.

Bezoar uniósł rękę, nim Gordon zdążył cokolwiek powiedzieć.

— Proszę się nie obawiać odwetu. Nasza holnistowska filozofia go nie uznaje. Pokonał pan dwóch surwiwalistów w otwartej walce. W naszych oczach czyni to pana równym nam. Jak pan sądzi, dlaczego po schwytaniu potraktowano was jak mężczyzn, zamiast wykastrować jak poddanych albo barany?

Bezoar uśmiechał się serdecznie, lecz Gordon kipiał złością. Poprzedniej wiosny w Eugene widział, co holniści zrobili z ciałami nieszkodliwych szabrowników, których wcześniej skosili z broni maszynowej. Przypomniał sobie matkę młodego Marka Aage’a, która jednym bohaterskim gestem uratowała życie swemu synowi oraz jemu. Bezoar najwyraźniej mówił poważnie, lecz Gordon w jego logice widział przyprawiającą o mdłości, gorzką ironię.

Łysy surwiwalista rozłożył ręce.

— Przyznajemy się do zagarnięcia pańskiej poczty, panie inspektorze. Czy możemy powołać się na nieświadomość jako okoliczność łagodzącą? Ostatecznie do chwili, gdy te listy trafiły w moje ręce, żaden z nas nawet nie słyszał o Odrodzonych Stanach Zjednoczonych! Niech pan sobie wyobrazi nasze zdumienie, kiedy zobaczyliśmy podobne listy transportowane przez wiele mil, z jednego miasteczka do drugiego, nominacje nowych naczelników poczty i te… — uniósł w górę plik ulotek wyglądających na oficjalne — …te deklaracje tymczasowego rządu w Saint Paul.

Słowa były pojednawcze i brzmiały szczerze. W tonie głosu Bezoara było jednak coś… Gordon nie potrafił tego dokładnie określić, lecz czuł się zaniepokojony.

— Teraz już o nich wiecie — powiedział — a mimo to nie zaprzestaliście swej działalności. Dwaj nasi kurierzy zniknęli bez śladu w chwili, gdy rozpoczęliście inwazję na północ. Wasza “Amerykańska Armia Wyzwoleńcza” jest w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi już od wielu miesięcy, pułkowniku Bezoar. Tego nie można usprawiedliwić nieświadomością.

Tym razem kłamstwa przychodziły mu łatwo. Ostatecznie jego słowa były w zasadzie prawdziwe.

Już w ciągu kilku tygodni, które nastąpiły po tym, jak wielka wojna zakończyła się “zwycięstwem” — kiedy Stany Zjednoczone miały jeszcze rząd, a żywność i sprzęt transportowane autostradami były chronione — poważny problem stanowili nie tyle rozbici wrogowie zewnętrzni, co chaos wewnętrzny.

Zboże marnowało się w przepełnionych silosach, a farmerzy ginęli od epidemii, przed którymi mogły ich uchronić szczepienia. Szczepionki były dostępne w miastach, gdzie głód pochłaniał krocie ofiar. Więcej ludzi zginęło z powodu załamania się systemu i bezprawia — zniszczenia sieci handlu i wzajemnej pomocy — niż od bomb i drobnoustrojów, a nawet trwającego trzy lata półmroku.

To właśnie tacy ludzie zadali ten ostateczny cios, który odebrał wszelkie szansę milionom nieszczęśników.

— Być może, być może. — Bezoar przełknął łyk trunku o ostrym zapachu. Uśmiechnął się. — Ale z drugiej strony, wielu może się podawać za prawowitych dziedziców amerykańskiej państwowości. A więc pańskie “Odrodzone Stany Zjednoczone” posiadają znaczny obszar i ludność, a wśród ich przywódców znajduje się kilku starych pierdzieli, którzy kiedyś za pieniądze i uśmiech w telewizji kupili sobie wybieralny urząd. Czy to oznacza, że są prawdziwą Ameryką?

Przez moment wydawało się, że maska spokoju i rozsądku pęka. Gordon dostrzegł kryjącego się pod nią fanatyka, który przez te wszystkie lata nie zmienił się ani trochę, może nawet stał się jeszcze bardziej nieprzejednany. Słyszał już ten ton… dawno temu, w radiowych audycjach Nathana Holna — nim jeszcze surwiwalistycznego “świętego” powieszono — a potem w wypowiedziach jego wyznawców.

Była to ta sama solipsystyczna filozofia ego, która dostarczała paliwa furii nazizmu czy stalinizmu. Hegel, Hörbiger, Holn — korzenie były identyczne. Prawda wywiedziona z przesłanek, arogancka i zadufana, nigdy nie poddawana sprawdzianowi światła rzeczywistości.

W Północnej Ameryce holnizm, wynik powrotu do egoistycznych lat osiemdziesiątych, był na marginesie życia i przemawiał tylko do maniaków, a poza tym były to lata nieporównanego rozkwitu. Jednakże to samo zło, tyle że w wersji “słowiańskiego mistycyzmu” — na drugiej półkuli naprawdę zdobyło władzę. Owo szaleństwo popchnęło na koniec świat do wojny zagłady.

Gordon uśmiechnął się z zawziętą surowością.

— Po wszystkich tych latach któż może powiedzieć, co jest prawomocne? Jedno jednak jest pewne, Bezoar. Wygląda na to, że “prawdziwy duch Ameryki” wyraża się teraz w pasji do łowów na holnistów. Wasz kult silnych budzi odrazę nie tylko w Odrodzonych Stanach Zjednoczonych, lecz niemal wszędzie, dokąd zaprowadziły mnie moje wędrówki. Walczące ze sobą wioski łączą siły na wiadomość, że gdzieś widziano jedną z waszych band. Każdego człowieka schwytanego w ubiorze maskującym z demobilu wiesza się bez sądu.