Выбрать главу

— Zabierz mnie do niego jutro.

— Naprawdę uważasz, że powinieneś widzieć…

— Tak uważam — powiedział Prestimion zdecydowanie. — Jest twoim ojcem. A ty jesteś…

Nie musiał kończyć zdania. Mury, którymi wcześniej ich rozdzieliła, zniknęły. Patrzyła teraz na niego, a w jej oczach było coś zupełnie nowego.

To właśnie ta chwila, by wszystko między nimi do końca wyjaśnić.

— Kiedy zaprosiłem cię tu dzisiaj miałem zamiar wygłosić coś na kształt mowy o tym, że powinniśmy spędzać ze sobą więcej czasu, poznać się i tak dalej. Nie zrobię tego. Miałem dość czasu, kiedy podróżowałem po Ketheronie, Arvyandzie i Sippulgarze, by wystarczająco cię poznać.

Zdawała się być pełna obaw.

— Prestimionie…?

Bezładnie wyrzucał z siebie słowa.

— Dość długo żyłem samotnie. Koronal potrzebuje małżonki. Kocham cię, Varaile. Wyjdź za mnie. Bądź moją królową. Ostrzegam cię, niełatwe będzie życie żony Koronala. Ale to ciebie wybieram. Wyjdź za mnie, Varaile.

— Mój panie…? — powiedziała głosem pełnym zdumienia.

— Chwilę temu nazywałaś mnie Prestimionem.

— Prestimionie. Och, tak! Tak! Tak!

Część Trzecia

Księga Uleczenia

1

Od ostatniego królewskiego ślubu na Zamku, ślubu łączącego Lorda Confalume’a i lady Roxivail, minęło trzydzieści lat z okładem i nikt z kręgu Koronala nie był dość stary, by znać odpowiedni protokół i właściwe procedury. Z tego powodu wszyscy odpowiedzialni za to wydarzenie urzędnicy urządzili wielkie przekopywanie archiwów, póki nie dowiedział się o tym Prestimion i nie zakończył poszukiwań.

— Jesteśmy w stanie sami wyprawić ślub i wesele i nie potrzebujemy pytać urzędników, jak to się robi, prawda? — powiedział do Navigorna. — Poza tym, czy małżeństwo Confalume’a i Roxivail było aż tak udane, że chcemy się na nim choć trochę wzorować?

— Pani Varaile — odpowiedział dyplomatycznie Navigorn — w niczym nie przypomina lady Roxivail, mój panie.

Nie, pomyślał Prestimion. Absolutnie w niczym.

Prestimion widział próżną i oziębłą żonę Lorda Confalume’a tylko raz w życiu: podczas zabaw koronacyjnych jej syna, Korsibara, kiedy to jego krótkie, bezprawne i dramatyczne rządy dopiero się rozpoczynały. Roxivail była niską, ciemnowłosą, uderzająco atrakcyjną kobietą, która z pomocą czarów zachowała urodę również w średnim wieku, a jej piękno aż spłoszyło Prestimiona. Nic dziwnego, ona i jej córka, Thismet, były do siebie niezwykle podobne, do tego stopnia, że Roxivail wyglądała raczej jak starsza siostra, niż jak matka Thismet.

Jej zaskakujące pojawienie się na koronacji, pierwsza wizyta na Zamku od jakichś dwudziestu lat, ożywiła stare plotki. Confalume, choć był władczym i potężnym Koronalem, nie umiał rządzić własnym życiem. Ich małżeństwo było burzliwe, a skończyło się głośnym wyjazdem Roxivail z Zamku do luksusowego pałacu na wyspie w Zatoce Stoien. Pozostała tam na zawsze, nie licząc wyprawy na Zamek na koronację syna. Podczas jej długiej nieobecności Confalume zmuszony był rządzić bez małżonki i samotnie wychowywać bliźnięta. Bliźnięta, o których istnieniu nie pamiętał teraz nikt, nawet rodzice. Ci, którzy pamiętali o małżeństwie poprzedniego Koronala, wiedzieli tylko, że było nie tylko nieszczęśliwe, ale i bezdzietne. Prestimion spodziewał się po swoim dużo więcej.

Wreszcie on sam, z pomocą Navigorna i nieprzebraną liczbą rad dotyczących smaku i stylu od Septacha Melayna, opracował oficjalny program ślubu i wesela. Postanowił, że mieli na nim być obecni książęta z Góry Zamkowej, ale nie z prowincji, bo to oznaczałoby zaproszenie wraz z innymi wielkimi panami także Dantiryi Sambaila, a nieobecność prokuratora Ni-moya byłoby trudno wyjaśnić.

Oczywiście, należało zaprosić lady Therissę i Pontifexa Confalume’a. Prestimion zakładał jednak, że ich obecne obowiązki i wielkie odległości sprawią, że nie przybędą na Górę Zamkową po raz drugi w ciągu niespełna roku i faktycznie, przysłali przeprosiny i wyrazy żalu. Reprezentować ich mieli oficjalni wysłannicy na Zamku, Panią — Hierarchini Marcatain, a Pontifexa Vologaz Sar. Lady Therissa ponownie wyraziła nadzieję, że Prestimion odwiedzi ją na Wyspie, kiedy tylko pozwolą mu na to zamkowe obowiązki i że przywiezie ze sobą żonę.

Kilka przyjaciółek Varaile ze Stee miało być jej druhnami. Prestimionowi w ceremonii mieli towarzyszyć Septach Melayn, Gialaurys i Teotas. Jego drugi brat, Abrigant, również powinien brać udział w tym wydarzeniu, ale nie wiadomo było, czy powróci na czas ze swoich poszukiwań żelaza w Skakkenoir, a Prestimion nie zamierzał opóźniać ślubu z jego powodu.

Szybko poradził sobie z faktem, że Varaile pochodziła z ludu i że nikt na Zamku nie pamiętał, kiedy Koronal wybrał na żonę kobietę bez urodzenia. Wezwał Navigorna i oświadczył:

— Nadajemy dzisiaj nowy tytuł diuka i właśnie sporządziłem dokumenty. Dopilnuj, by dotrzymano zwyczajowych procedur.

Navigorn rzucił okiem na podany mu przez Prestimiona dokument i jego twarz spurpurowiała z zaskoczenia i konsternacji.

— Mój panie! Przyznać tytuł diuka temu ohydnemu, zakochanemu w pieniądzach, do granic okropnemu…

— Delikatniej, Navigornie. Mówisz o ojcu przyszłej małżonki Koronala.

Zszokowany własnymi słowami, Navigorn wydał dźwięk, jakby się zakrztusił i wymamrotał przeprosiny.

Prestimion roześmiał się.

— Nie znaczy to oczywiście, że cokolwiek z tego, co powiedziałeś, jest nieprawdą. Mimo to nadamy Simbilonowi Khayfowi szlachectwo, ponieważ w ten sposób nadamy je też jego córce i ominiemy drobny kłopot protokolarny. To chyba najprostszy sposób, by go rozwiązać, Navigornie. A najlepsze jest to, że on nawet nie dowie się, co się stało. Wiesz, że zupełnie postradał rozum. W jego obecnym stanie moglibyśmy uczynić go Koronalem lub Pontifexem i nie zauważyłby różnicy.

Przypomniał w ten sposób o prawdziwym problemie z ojcem panny młodej. Simbilon Khayf nie był w stanie pojawić się publicznie. Był teraz żałosną, bełkoczącą postacią, której obojętne były higiena i stosowne obyczaje, nieustannie mamroczącą o pokucie za grzechy. Nawet w swym najlepszym stanie potrafiłby przynieść Prestimionowi wstyd podczas ceremonii, a w chwili obecnej nie było wątpliwości, że przyniesie.

— Ogłosimy, że jest zbyt chory, by pojawić się publicznie — oświadczyła Varaile i tak się stało.

Ten problem rozwiązano łatwo, ale niemal codziennie wynikały nowe, dotyczące przebiegu uroczystości.

Jedną z nich była kwestia, ilu magów, poza Maundigandem-Klimdem, miało pojawić się na ceremonii, jakie szkoły mieli reprezentować i, jeśli w ogóle, jaką odgrywać rolę. Gdyby to Prestimion mógł decydować, nie zaproszono by żadnego, ale Gialaurys przekonał go, jak nierozsądny to pomysł. W końcu postanowiono, że przy ceremonii obecni będą przedstawiciele wszystkich szkół, ale na wyraźne życzenie Prestimiona mieli stać w rozsądnej odległości od podwyższenia i mogli wypowiadać swoje inkantacje tylko w ramach ogólnej, wstępnej medytacji.

Trzeba też było wynaleźć jakieś zadanie dla Serithorna, największego z panów królestwa, znaleźć sposób, by Zamku nie zalała kolejna fala prezentów, skoro tak wiele podarków koronacyjnych pozostało wciąż nieodpakowanych i zadecydować, czy urządzać kolejny turniej, by uświetnić zaślubiny Koronala. Prestimion nie spodziewał się, że będzie musiał zmierzyć się z tyloma szczegółami. W jakiś sposób jednak cieszył się nimi, bo przynajmniej na razie oszczędzały mu konieczności zmierzenia się z epidemią szaleństwa, zastanawiania się, jak znaleźć Dantiryę Sambaila, czy rozwiązywania tysięcy rutynowych problemów, z którymi każdego zwykłego tygodnia musiał mierzyć się Koronal. Wszyscy wokół rozumieli, że królewski ślub był w tej chwili najważniejszy.