Выбрать главу

Na zewnątrz przed budynkiem słońce padało prosto na chodnik. Był wielki upał, zgiełk, kurz i ruch. Tramwaje były żółte, na nich numer sześć: a więc i to się nie zmieniło. Trafiali się też handlarze, którzy sprzedawali dziwne ciastka, gazety i inne rzeczy. Ludzie byli bardzo piękni i najwyraźniej wszyscy mieli jakieś sprawy, ważne zajęcia, wszyscy się spieszyli, gdzieś biegli, rozpychając się na wszystkie strony. My też, dowiedziałem się, musimy natychmiast dotrzeć do punktu pomocy, tam na gorąco podać personalia, aby otrzymać przede wszystkim pieniądze i dokumenty – nieodzowne już akcesoria życia. To miejsce, dowiedziałem się, znajduje się w okolicy drugiego dworca: Keleti, i zaraz na pierwszym rogu wsiedliśmy do tramwaju. Choć ulice wydały mi się zrujnowane, rzędy domów tu i ówdzie wyszczerbione, a te, które przetrwały, zniszczone, uszkodzone, z dziurami, bez okien, jednak mniej więcej poznawałem drogę, także ten plac, gdzie po pewnym czasie wysiedliśmy. Punkt pomocy znaleźliśmy akurat naprzeciwko kina, które jeszcze miałem w pamięci, w dużym, szarym, brzydkim budynku komunalnym; podwórze, hol, korytarze były już pełne ludzi. Siedzieli, stali, kręcili się, hałasowali, gadali lub milczeli. Wielu miało na sobie pozbieraną tu i ówdzie odzież, wybrakowane ubrania i czapki z magazynów obozowych i wojskowych, niektórzy byli w pasiastych kurtkach jak ja, ale już w burżujskich białych koszulach i krawatach, ze splecionymi z tyłu rękami, znów rozmyślając o ważnych sprawach, pełni godności, tak samo jak przedtem jechali do Oświęcimia. W jednym miejscu omawiali, porównywali obozowe warunki, gdzie indziej analizowali ewentualne sumy zasiłku, jeszcze inni twierdzili, że nie obejdzie się bez komplikacji, mówili też o bezprawnych przywilejach, korzyściach dla innych ze szkodą dla nich, niesprawiedliwościach, ale w jednej sprawie zgadzali się wszyscy: trzeba czekać, i to na pewno długo. Tylko że mnie to bardzo nudziło, więc biorąc na ramię mój worek, wyspacerowałem na podwórze, a stamtąd przed bramę. Znów widziałem kino i przyszło mi na myśl, że gdybym poszedł w prawo może jedną, ale najwyżej dwie przecznice, drogę – jeśli pamięć mnie nie zawodzi – przecięłaby mi ulica Nefelejcs.