Выбрать главу

– Ale wszystkie te siły wywrotowe w kraju? Mam je po prostu zignorować?

– Według mnie te siły wywrotowe są wytworem twojej fantazji. Masz ważne zadanie: chronić senatora. Demonstracje są nieuniknione, ale nie nożna ich tłumić siłą. Jeśli policja porządkowa dostanie rozsądne wytyczne, nie będzie żadnych komplikacji. Chcę znać wszystkie twoje plany. Możesz oczywiście użyć swoich ośmiuset szpiegów według uznania, pod warunkiem że zgodnie z prawem. Zrozumiałeś?

– Zrozumiałem – odrzekł Möller. – Zakładam jednak, że wiesz o istnieniu wyższych instancji, do których mogę się zwrócić, jeśli będzie trzeba.

Martin Beck nie odpowiedział.

Komendant sztokholmski podszedł do lustra i zaczął poprawiać swój biały jedwabny krawat.

– Panowie – oznajmił naczelny komendant. – Konferencja się skończyła. Możemy zaczynać pracę w terenie. Mam do wszystkich głębokie zaufanie.

Na tym zebranie zakończono.

W drodze do wyjścia Gunvald Larsson powiedział do Malma:

– Następnym razem spróbuj tego z polkagris. Może zadziała.

Martin Beck popatrzył na niego nierozumiejącym wzrokiem.

Nieco później tego samego dnia Eric Möller odwiedził Martina Becka, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło.

Martin Beck został jeszcze na Kungsholmsgatan, choć właściwie powinien albo siedzieć w swoim pokoju w komendzie południowej, albo być w Rotebro czy Djursholm. Zależało mu na tym, by złapać mordercę Petrusa, zanim nowe obowiązki wypełnią mu większość czasu, a nie ufał jeszcze zdolności Benny’ego Skackego do postrzegania morderstwa z premedytacją z wszystkimi jego uwarunkowaniami społecznymi i psychologicznymi tak, jak wcześniej potrafił to Kollberg. Lennart Kollberg był nadzwyczajnym policjantem śledczym, systematycznym i kreatywnym i Martin Beck miał czasem poczucie, że Kollberg przewyższa go pod wieloma względami.

Nie było nic złego w ambicji i energii Skackego, ale nie objawił dotąd olśniewającej bystrości umysłu i na pewno nigdy nie będzie błyskotliwy. Oczywiście był rozwojowy, zważywszy na jego dość młody wiek – właśnie skończył trzydzieści pięć lat i zdążył już się wykazać godną podziwu wytrwałością i odwagą – ale Martin Beck pewnie jeszcze długo poczeka, zanim będzie mógł z pełnym zaufaniem przekazać mu trudniejsze śledztwa. Z drugiej strony Benny Skacke i Åsa Torell stanowili niezły zespół i powinni robić postępy, jeśli nie przytłoczy ich zbyt mocno zwierzchnictwo Pärssona.

Poza tym i tak wkrótce będzie musiał przekazać czasowo Skackego do zadań ochrony i osłabić jeszcze bardziej komisję do spraw zabójstw. Sam był w stanie wykonywać skomplikowaną podwójną pracę, ale bardzo wątpił, czy potrafi to Benny Skacke.

Dla niego podwójna praca już się zaczęła. Przedyskutowali wybór lokali, które będą używane jako centrum dowodzenia albo główna kwatera komanda, jak to wyrażał w języku wojskowym Stig Malm.

Teraz stał i omawiał sprawę eskorty z Gunvaldem Larssonem, myśląc jednocześnie o willi w Djursholm.

Usłyszał pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Möller, bardziej rudy i brzuchaty niż zwykle.

Rzucił na Gunvalda Larssona spojrzenie bez wyrazu, po czym zwrócił się do Martina Becka i wysapał z normalną zadyszką:

– Zakładam, że już przemyślałeś, jak ma wyglądać eskorta.

– Czy tutaj też masz podsłuch? – zapytał Gunvald Larsson.

Möller zupełnie go zignorował. Nie dawał się sprowokować. W przeciwnym razie nie zostałby pewnie szefem Säpo.

– Mam pewien pomysł – oznajmił.

– Aha – rzekł Gunvald Larsson. – Naprawdę?

– Opiera się na założeniu, że senator będzie jechał opancerzoną limuzyną – wyjaśnił Möller, patrząc się demonstracyjnie na Martina Becka.

– Tak.

– W takim razie mam pomysł, by ktoś inny jechał limuzyną, a senator przejedzie w jakimś nierzucającym się w oczy samochodzie, na przykład policyjnym, na końcu kolumny.

– A kto miałby być tym kimś innym? – zapytał Gunvald Larsson.

Möller odpowiedział, wzruszając ramionami:

– Ktokolwiek.

– Typowe. Naprawdę jesteś takim cholernym cynikiem…

Martin Beck zauważył, że Larsson zaczyna się naprawdę złościć, i wtrącił pospiesznie:

– Pomysł nie jest nowy. Stosowano go wiele razy, czasem z pomyślnym rezultatem, a czasem nie. W tym wypadku jest nie do zastosowania. Po pierwsze dlatego, że senator sam chce jechać w opancerzonej limuzynie, po drugie, telewizja pokaże w transmisji, kto wsiada do wozu.

– Są różne sztuczki – odparł Möller.

– Wiemy – rzekł Martin Beck. – Ale twoje sztuczki nas nie interesują.

– Aha – podsumował szef Säpo. – W takim razie do widzenia.

I poszedł.

Twarz Gunvalda Larssona odzyskiwała powoli normalną barwę.

– Sztuczki – powtórzył. – Cholera.

– Nie ma sensu drażnić się z Möllerem – ocenił Martin Beck. – Nie bierze tego do siebie, spływa po nim jak woda po gęsi. A teraz już naprawdę muszę do Västbergi.

Rozdział 9

Mijały dni, zmieniając się w tygodnie, i jak zawsze miało się wrażenie, że ledwo zaczęło się krótkie, wytęsknione lato, nadchodzi już jesień.

Ale jeszcze był lipiec, punkt kulminacyjny lata, chłodny, deszczowy, z pojedynczymi słonecznymi dniami.

Martin Beck nie miał wiele czasu, by zwracać uwagę na pogodę. Był bardzo zajęty i w niektóre dni prawie nie opuszczał swojego gabinetu. Często zostawał tam wieczorami, kiedy komenda była cicha i pusta. Nie zawsze dlatego, że było to konieczne – czasem po prostu nie miał ochoty iść do domu albo chciał przemyśleć problem, którym nie mógł się spokojnie zająć w ciągu dnia wypełnionego nieustannymi telefonami i przyjęciami interesantów.

Rhea wzięła trzy tygodnie urlopu i pojechała z dziećmi do Danii. Mieszkał tam ich ojciec – ożenił się ponownie i miał dzieci z drugiego małżeństwa oraz duży dom letni na Tunø. Rhea, która miała dobre relacje z byłym mężem i jego nową rodziną, spędzała tam co roku urlop, a dzieci zostawały przez większą część wakacji.

Martin Beck tęsknił za nią, ale miała wrócić za tydzień, a on wypełniał sobie czas pracą i spokojnymi samotnymi wieczorami w domu na Starym Mieście.

Morderstwo popełnione na Walterze Petrusie zajmowało sporą część jego czasu oraz myśli. Analizował raz za razem szczegółowy materiał zebrany z różnych źródeł z irytującym poczuciem, że ciągle tkwi w martwym punkcie.

Teraz, po upływie ponad półtora miesiąca, sprawą zajmowali się głównie Benny Skacke i Åsa Torell. Mógł polegać na ich dokładności i ocenie, więc pozwalał im na dużą samodzielność w pracy.

Wydział narkotykowy po długim i starannie przeprowadzonym dochodzeniu przedstawił swój raport.

Walter Petrus nie zajmował się narkotykami na dużą skalę i nic nie przemawiało za tym, że był dilerem. Prawdopodobnie nigdy nie posiadał dużych ilości, nawet jeśli zawsze miał dostęp do różnych substancji.

Sam nie był narkomanem, sporadycznie palił haszysz lub brał środki pobudzające. W zamkniętej na klucz szufladzie biurka w jego domu znaleziono między innymi apteczne opakowania różnych zagranicznych specyfików, które prawdopodobnie przywoził z podróży, ale nic nie wskazywało na to, że przemycał większe ilości.

Był znany jako klient na sztokholmskim rynku narkotykowym i sądzono, że korzysta z usług trzech różnych dilerów przy swoich dość skromnych zakupach. Płacił cenę dnia i wracał po dość długim czasie bez oznak desperacji, które cechują osoby naprawdę uzależnione.