– Nie wiem, kto by mógł. Mieszkam sam i jeśli nie jestem w ogrodzie, spędzam zwykle czas w warsztacie. Zawsze jest coś do zrobienia.
– Może jednak byśmy porozmawiali z pana pracodawcami i innymi osobami, które mogły pana widzieć – rzekł Martin Beck. – Dla pewności.
Hellström wzruszył ramionami.
– To było tak dawno – ocenił. – Nawet ja nie pamiętam, co robiłem ukurat tamtego ranka.
– Nie, to pewnie nie takie proste – zgodził się Martin Beck.
– Co się zdarzyło w Kopenhadze, kiedy spotkał pan córkę? – zapytała Åsa.
– Nic szczególnego – odparł Hellström. – Mieszkała w małym mieszkaniu i przyjmowała tam klientów. Tak to wprost oświadczyła. Plotła coś o filmie, w którym miała zagrać, i powiedziała, że to jest tylko zajęcie tymczasowe i że nie ma nic przeciw byciu dziwką, bo na tym dobrze się zarabia. Wierzyła jednak, że wkrótce z tym skończy, jak tylko dostanie rolę w tym filmie. Obiecała, że napisze, ale dotąd nie mam od niej żadnej wiadomości. To wszystko. Spławiła mnie po godzinie, oznajmiła, że nie chce wracać do domu i że nie ma sensu, żebym znów do niej przyjeżdżał. A ja nie zamierzam. Dla mnie jest stracona na zawsze. Teraz trzeba się tylko z tym pogodzić.
– Kiedy wyprowadziła się z domu?
– Jak tylko skończyła szkołę. Zamieszkała ze znajomymi w mieście. Przyjeżdżała tu czasem mnie odwiedzić. Niezbyt często. Potem znikła na dobre, a ja dowiedziałem się po pewnym czasie, że jest w Kopenhadze.
– Wiedział pan o jej związku z dyrektorem Petrusem?
– Związku? Nie, tam nie było żadnego związku. Może dostała robotę w jakimś filmie, ale poza tym była dla niego tylko córką ogrodnika. Jak zresztą dla całej rodziny. Rozumiem, że nie chciała dłużej mieszkać w tej dzielnicy snobów, gdzie wszyscy patrzą z pogardą na tego, kto nie ma pieniędzy.
– Wie pan może, czy ktoś jest u nich w domu? – zastanawiał się Martin Beck. – Może poszedłbym spytać, czy ktoś widział pana tamtego ranka.
– Nie wiem, czy są w domu – odrzekł Hellström – ale może pan sprawdzić. Choć nie sądzę, by zwracali uwagę na to, co robię.
Martin Beck mrugnął do Åsy i wstał. Åsa dolała herbaty sobie i Hellströmowi i rozsiadła się wygodnie na kanapie.
Pani Petrus była w domu i na pytanie Martina Becka odpowiedziała, że naprawdę nie interesuje się tym, gdzie jest ogrodnik, dopóki robi to, czego się od niego oczekuje. Poza tym nie pracował tylko dla nich, lecz także dla innych domów i przychodził i odchodził, kiedy chciał.
Martin Beck przeszedł przez ogród do domu Hellströma. Wiedział, że Åsa jest dobra w rozmawianiu z ludźmi, i pomyślał, że lepiej sobie poradzi z Hellströmem bez niego.
Zajrzał do garażu.
Byl pusty, nie licząc kilku zapasowych opon, zwiniętego gumowego węża i dwudziestopięciolitrowego kanistra na benzynę.
Drzwi do warsztatu były uchylone, więc otworzył je szerzej i wszedł do środka.
Listwa, nad którą pracował Hellström, tkwiła przykręcona do stołu stolarskiego. Przy jednej ścianie stały różne sprzęty ogrodnicze, a nad stołem roboczym wisiały na kołkach i hakach narzędzia. Tuż przy drzwiach stała kosiarka do trawy, a dalej oparte o ścianę szyby do szklarni w świeżo pomalowanych ramach.
Martin Beck stanął przy stole i przejechał czubkiem palca wskazującego po świeżo heblowanej, gładkiej powierzchni drewnianej listwy, kiedy dostrzegł nagle jakiś przedmiot na wpół ukryty w kącie za stertą plastikowych czarnych worków.
Podszedł i wyciągnął go.
Kwadratowa krata z kutego żelaza z czterema ośmiokątnymi prętami przylutowanymi do mocnej ramy. Szeroka przestrzeń w środku i dwie nierówności w ramie wskazywały na to, że powinno być ich pięć.
Wziął kratę i wrócił do domu Hellströma.
Åsa siedziała z kubkiem herbaty w ręce i rozmawiała z ogrodnikiem, kiedy Martin Beck wszedł do pokoju. Gdy zobaczyła, co trzyma w rękach, umilkła.
Hellström odwrócił się i spojrzał aa Martina Becka, a potem na kratę.
– Znalazłem to w warsztacie – oznajmił Martin Beck.
– To z tamtego starego domu, który zburzono, kiedy Petrus miał zbudować swoją willę – odezwał się Hellström. – Była w piwnicznym oknie. Pomyślałem, że może się przydać, więc ją zostawiłem.
– No i się przydała – stwierdził Martin Beck.
Hellström nie odpowiedział. Odwrócił się do stołu i starannie zgasił papierosa.
– Brakuje jednego pręta – rzekł Martin Beck.
– Zawsze brakowało – odparł Hellström.
Åsa wstała, a Martin Beck zaprzeczył:
– Nie sądzę. Najlepiej będzie, jeśli pójdzie pan z nami i spróbujemy to wyjaśnić.
Hellström przez chwilę siedział bez ruchu. Potem wstał, wyszedł do sieni i włożył kurtkę. Pierwszy wyszedł przez furtkę i czekał spokojnie przy samochodzie, kiedy Martin Beck wkładał kratę do bagażnika.
Usiadł na tylnym siedzeniu obok Martina Becka, a Åsa za kierownicą.
Żadne z nich nie powiedziało nawet słowa w drodze na komendę.
Rozdział 10
Minęły prawie trzy godziny, nim Sture Hellström przyznał się do zamordowania Waltera Petrusa.
Niewiele czasu zajęło natomiast stwierdzenie, że pręt żelazny użyty jako narzędzie zbrodni był brakującym elementem w kracie, którą Martin Beck znalazł w warsztacie Hellströma.
Przed postępowaniem dowodowym Hellström upierał się, że pręta nie było już sześć lat temu, kiedy wziął kratę, i że mógł go zabrać ktokolwiek.
Badanie techniczne przestrzeni za drewnianymi skrzyniami w garażu Maud Lundin wykazało wyraźny ślad sprzączki tego samego rodzaju, w jaką był zaopatrzony pas Hellströma. Do tego kilka odcisków stóp, równie niepełnych i niewyraźnych, jak te znalezione w ogrodzie, ale pochodzące bez wątpienia z podeszew pary trampek znalezionych w szafie Sturego Hellströma. Znaleziono także kilka włosów i włókna granatowej bawełny.
Kiedy Martin Beck cierpliwie pokazywał i objaśniał materiał, który coraz wyraźniej wiązał Sturego Hellströma z przestępstwem, ten równie cierpliwie zaprzeczał. Nie mówił dużo, tylko pokręcił głową i palił jednego papierosa za drugim.
Martin Beck kazał przynieść herbatę i papierosy, jedzenia Hellström nie chciał.
Znów zaczęło padać. Jednostajne bębnienie w okienną szybę i szare dzienne światło wpadające do coraz bardziej zadymionego pokoju tworzyły w nim dziwny klimat izolacji i bezczasowości.
Martin Beck patrzył na siedzącego przed nim mężczyznę. Próbował z nim rozmawiać o jego dzieciństwie i dorastaniu, o walce o byt własny i dziecka, o jego książkach, o uczuciach wobec córki i o jego pracy. Ten z początku uporczywie zaprzeczał, z czasem stawał się coraz bardziej małomówny, a teraz siedział w milczeniu, przygarbiony i z melancholijnym spojrzeniem utkwionym w podłogę.
Martin Beck również milczał i czekał.
Sture Hellström wyprostował się w końcu i spojrzał na Martina Becka.
– Właściwie nie mam już po co żyć – oznajmił. – Zniszczył moją córkę i nienawidziłem go tak bardzo, jak tylko można kogoś nienawidzić.
Milczał przez chwilę, patrząc na swoje dłonie. Miał czarne obwódki pod popękanymi paznokciami. Potem podniósł wzrok i wyjrzał przez okno na deszcz.
– Nadal go nienawidzę, choć nie żyje – stwierdził.
Kiedy Hellström zdecydował się mówić, Martin Beck tylko od czasu do czasu wtrącał jakieś pytanie.
Powiedział, że postanowił zabić Petrusa, kiedy wracał do domu z Kopenhagi. Córka opowiedziała mu, jak Petrus ją potraktował, i jej historia była dla niego szokiem. Nie miał pojęcia o tym, co się działo.