– Nawet nie. W najbliższy czwartek.
– Będzie o tym w radiu albo w telewizji?
– W obu.
– Pojadę na Köpmangatan popatrzeć.
– Nie będziesz demonstrować?
– Może – zastanawiała się markotnie. – Powinnam. Chyba zaczynam się robić za stara na demonstracje. Kilka lat temu było inaczej.
– Słyszałaś o czymś, co nazywa się ULAG?
– Czytałam o nich trochę w gazetach. Nie wiadomo dokładnie, co reprezentują. Myślisz, że coś tu zrobią?
– Możliwe.
– Wyglądają na niebezpiecznych.
– Niezwykle.
– Czy już wystarczy?
Termometr zatrzymał się w pobliżu stu stopni. Wylała kilka czerpaków wody na kamienie i z sufitu spłynął nieznośny, lecz przyjemny żar.
Wyszli i wzięli prysznic. Potem wytarli się wzajemnie.
Kiedy wrócili do mieszkania, z kuchni dochodził bardzo obiecujący zapach.
– Chyba jest już gotowe – oznajmiła. – Dasz radę nakryć do stołu?
Tyle jeszcze dał radę. Oprócz jedzenia, oczywiście.
Jedzenie było bardzo dobre i dawno tyle nie zjadł. Potem siedział przez chwilę w milczeniu z kieliszkiem wina w ręce. Spojrzała na niego i stwierdziła:
– Chyba masz już dosyć. Idź się położyć.
Martin Beck naprawdę miał dosyć. Ten dzień nieprzerwanych rozmów telefonicznych i konferencji zupełnie go wyczerpał.
Jednak z jakiegoś powodu nie chciał od razu się kłaść. Zbyt dobrze czuł się w tej kuchni z warkoczami czosnku i gałązkami piołunu, tymianku i kiściami jarzębiny. Po chwili zagadnął:
– Rhea?
– Tak?
– Uważasz, że źle zrobiłem, biorąc tę pracę?
Długo myślała nad odpowiedzią. Potem rzekła:
– To wymaga dosyć skomplikowanej analizy.
– Więc ją zrób – zaproponował i ziewnął.
– Według mnie samo zaproszenie tego reakcjonisty jest skandaliczną gafą rządu. Stany Zjednoczone są krajem, który od dłuższego czasu zagraża pokojowi na świecie, niejedynym zresztą, są przecież takie, jak na przykład Izrael. Ale największym i najbardziej niebezpiecznym. Tu w Szwecji ustrój pseudosocjalistyczny od kilku dziesięcioleci proklamuje neutralność, która jest fałszywa. Przez cały czas, na długo przed zimną wojną, naszą politykę tworzyli ludzie negatywnie nastawieni do socjalizmu, a pozytywnie do zachodniego kapitalizmu. Ten Dag Hammarskjöld, o którym wszyscy tyle mówili, był na przykład takim człowiekiem. Jego głównym zadaniem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych było tworzenie podstawy dla stanowiska politycznego kraju. Uważał, że naturalnym wrogiem Szwecji jest socjalistyczny Związek Radziecki, z czego wynika, że Stany Zjednoczone są naturalnym sojusznikiem. Rząd socjaldemokratyczny reprezentuje wyłącznie własne i prywatne interesy kapitalistyczne, ale udało mu się wmówić ludziom, że coś w rodzaju socjalizmu, podczas wszystkich lat pozostawania u władzy, zwalczył prawdziwy socjalizm. Zorganizował szwedzki wywiad na amerykańskim żołdzie. Przeciwdziałał na przykład ruchowi wietnamskiemu do chwili, gdy stato się jasne, że nie da się już dłużej oszukiwać ludzi w tej kwestii. Jeśli przypomnisz sobie sprawę Cataliny, zrozumiesz, co mam na myśli.
Sprawa Cataliny należała do najbardziej utajnionych podejrzanych interesów rządu. Szwedzkie samoloty szpiegowały na konto Amerykanów radzieckie wody terytorialne. Rosjanie zestrzelili dwa z nich, a rząd najbardziej perfidnymi kłamstwami wzniecił nastroje antykomunistyczne, omal nie osiągając głównego celu, mianowicie sprowokowania przystąpienia Szwedów do dużego paktu antysocjalistycznego NATO.
Rhea Nielsen sprawdziła szybkim rzutem oka, czy Martin Beck nie usnął. Potem się odezwała:
– Parę dni temu rozmawiałeś ze mną o „Weserubung”. Nie jestem ekspertem w szachach ani w skomplikowanych morskich operacjach wojennych. Tyle jednak rozumiem, że niemiecki sztab marynarki zrobił dobrą robotę. Jak się nazywał ten admirał?
– Raeder.
– Właśnie. Czytałam jego pamiętniki, które mi dałeś. Wydawał się człowiekiem z dużymi zaletami, między innymi odwagą cywilną. Ale…
– Ale co?
– Zapominasz o jednej rzeczy odnośnie do „Weserubung”. Francuzi i Polacy zdobyli de facto Narvik i zniszczyli urządzenia do załadunku rudy żelaza, a potem Anglicy zmiażdżyli niemiecką flotę.
– Eskadrę niszczycieli. Zabrakło im paliwa.
– Tak, tak – rzuciła zirytowana. – Rzecz w tym, że niemiecki generał, chyba nazywał się Dietl, utknął w beznadziejnej sytuacji militarnej. Musiał wycofać się w góry i prosić Hitlera o pozwolenie na kapitulację. Ale szwedzkie koleje przepuściły dla niego tranzyt posiłków i materiałów i dał sobie radę. To też piękny przykład szwedzkiej polityki neutralności. Rząd szwedzki wiedział, że Hitler nigdy nie planował zaatakować Szwecji, którą uważał za przyjaźnie nastawiony kraj. Wśród rządu, wojska i policji znaleźli się ludzie, którzy aktywnie działali na rzecz wciągnięcia Szwecji w wojnę po stronie niemieckiej, motywując to obawą przed socjalizmem. Później, kiedy Rosjanie pokonali Niemców pod Stalingradem i było oczywiste, że Hitler przegra wojnę, sympatie Szwecji przeniosły się natychmiast na Stany Zjednoczone. I tak jest do tej pory. Szwedzka socjaldemokracja od dziesięcioleci oszukuje naród fałszywą propagandą. W rzeczy samej reprezentuje interesy kapitalistyczne i klikę bossów, od których oczekuje się, że będą kontrolować główną partię robotniczą. To jest zbrodnia przeciw narodowi, właściwie przeciw każdemu człowiekowi, który tutaj żyje. Teraz do udziału w tym przestępstwie wciągnięto także policję. Tak, wiem, że ty i twoja komisja zabójstw nie czujecie się winni brutalności zwykłego policjanta i nie bierzecie udziału w prześladowaniach politycznych. Ale ja bardzo dobrze rozumiem twojego kolegę, który odszedł.
– Kollberga.
– To zresztą przemiły facet. Lubię też jego żonę. To znaczy, uważam, że zrobił dobrą rzecz. Zrozumiał, że policja jako formacja oddaje się terroryzowaniu głównie dwóch kategorii ludzi: socjalistów i takich, którzy wyłamali się ze społeczeństwa klasowego. Postąpił zgodnie ze swoim sumieniem i przekonaniami.
– Ja uważam, że popełnił błąd. Jeżeli wszyscy dobrzy policjanci odejdą, biorąc na siebie winy innych, zostaną tylko tępaki i męty. Zresztą już o tym rozmawialiśmy.
– Rozmawialiśmy już prawie o wszystkim. Myślałeś o tym?
Skinął głową.
– Ale postawiłeś konkretne pytanie i teraz na nie odpowiem. Chciałam tylko najpierw przedstawić kontekst. Tak, kochanie, uważam, że popełniłeś błąd. Co by się stało, gdybyś odmówił?
– Dostałem bezpośrednie polecenie.
– A gdybyś odmówił wykonania polecenia?
Martin Beck wzruszył ramionami. Był bardzo zmęczony, ale rozmowa go interesowała.
– Pewnie zostałbym zawieszony. Ale, szczerze mówiąc, to mało prawdopodobne. Natomiast ktoś inny dostałby tę robotę.
– Kto?
– Prawdopodobnie Stig Malm, dyrektor biura. Mój tak zwany szef i bezpośredni przełożony.
– I zrobiłby to gorzej niż ty? Tak, na pewno. A jednak spontanicznie i bez szczególnego uzasadnienia uważam, że powinieneś był odmówić. Tak czuję. Uczucia trudno analizować. Prawdopodobnie czuję tak: nasz rząd, twierdzący, że reprezentuje naród, zaprasza osławionego reakcjonistę, który parę lat temu mógł nawet zostać prezydentem. Gdyby tak się stało, mielibyśmy teraz pewnie wojnę światową. A teraz zostanie przyjęty jako honorowy gość. Nasz gabinet z premierem na czele będzie z nim uprzejmie rozmawiał o recesji i cenach ropy i zapewniać, że stara, dobra, neutralna Szwecja nadal jest takim samym bastionem przeciw komunizmowi jak zawsze. Zaproszą go na wystawny obiad i spotka się z tak zwaną opozycją, która reprezentuje takie same kapitalistyczne interesy jak rząd, tylko trochę uczciwiej sformułowane. Potem zje lunch z naszym ograniczonym marionetkowym królem. I przez cały czas będzie tak cholernie starannie pilnowany, że przypuszczalnie nie zobaczy ani jednego demonstranta i nie usłyszy o istnieniu jakiejkolwiek opozycji, jeżeli Säpo lub CIA mu o tym nie powiedzą. Jedyne, co zauważy, to nieobecność Callego Hermanssona na uroczystym obiedzie.