Pytanie 2: Dlaczego zatem mnisi i zakonnice muszą przestrzegać celibatu?
Aby oddzielić się od społeczeństwa. Mnisi i zakonnice są służebnikami, nie obywatelami. Służą Kościołowi, ale nie są Kościołem. Matka Kościół jest panną, a Chrystus panem młodym; mnisi i zakonnice to tylko goście weselni. Pozbawieni są obywatelstwa w społeczności Chrystusa, aby mu służyć.
Pytanie 3: Dlaczego więc Dzieci Umysłu Chrystusa zawierają małżeństwa? Czy my także nie służymy Kościołowi?
Służymy Kościołowi jedynie tak, jak wszystkie kobiety i mężczyźni służą mu poprzez małżeństwo. Różnica polega na tym, że oni przekazują kolejnemu pokoleniu swoje geny, gdy my przekazujemy swoją wiedzę. Ich dziedzictwo zawiera się w molekułach genetycznych przyszłych generacji, gdy my żyjemy w ich umysłach. Wspomnienia są potomstwem naszych związków, ani mniej, ani więcej wartym od dzieci poczętych w sakramentalnej miłości.
Diakon Katedry niósł ze sobą ciszę mrocznych kaplic i potężnych, sięgających nieba murów. Cisza zaległa, gdy wkroczył do klasy; przycichły nawet oddechy uczniów, kiedy bezgłośnie sunął przez salę.
— Dom Cristao — szepnął Diakon. — Biskup potrzebuje twojej rady.
Uczniowie, w większości nastolatki, byli wystarczająco dojrzali, by zdawać sobie sprawę z napiętych na ogół stosunków między hierarchią Kościoła a mniej rygorystycznymi mnichami, prowadzącymi większość katolickich szkół na wszystkich Stu Światach. Dom Cristao był nie tylko znakomitym nauczycielem historii, geologii, archeologii i antropologii, ale też przeorem klasztoru Filhos da Mente de Cristo — Dzieci Umysłu Chrystusa. To stanowisko czyniło go głównym konkurentem biskupa do duchowego przewodnictwa wśród mieszkańców Lusitanii. Można było nawet uznać jego pozycję za wyższą, gdyż na większości planet był tylko jeden przeor na jednego arcybiskupa; biskupom odpowiadali dyrektorzy sieci szkół.
Dom Cristao jednak, jak wszyscy Filhos, starał się okazywać absolutne posłuszeństwo kościelnej hierarchii. Na wezwanie biskupa natychmiast zamknął pulpit i zwolnił klasę, nie kończąc nawet omawiania aktualnego tematu. Uczniowie nie byli zaskoczeni; wiedzieli, że postąpiłby tak samo, gdyby jakikolwiek kapłan przerwał mu wykład. Naturalnie, księżom bardzo pochlebiało, że w oczach Filhos są tak ważni; musieli jednak dostrzegać, że przerywali lekcje, gdy tylko w czasie godzin nauki wchodzili do klasy. W rezultacie księża rzadko odwiedzali szkołę, a Filhos, okazując najwyższy szacunek, zachowywali pełną niemal niezależność.
Dom Cristao domyślał się, po co wzywał go biskup. Doktor Navio nie był człowiekiem dyskretnym i od rana krążyły plotki o jakiejś straszliwej groźbie, jaką uczynił Mówca Umarłych. Dom Cristao z trudem znosił bezpodstawny lęk hierarchii, okazywany przy każdym spotkaniu z niewiernymi i heretykami. Biskup będzie wściekły, co oznaczało, że zażąda od kogoś zdecydowanych działań, chociaż najlepszym wyjściem było — jak zwykle — oczekiwanie, cierpliwość i współpraca. Zresztą, podobno ten akurat Mówca był tym samym, który Mówił o śmierci San Angela. Nie byłby zatem wrogiem, ale przyjacielem Kościoła, a w każdym razie przyjacielem Filhos, co dla Dom Cristao oznaczało to samo.
Krocząc za milczącym Diakonem między budynkami Faculdade i przez kościelny ogród, oczyścił swe serce z gniewu i irytacji, jakie odczuwał. Raz za razem powtarzał swe klasztorne imię: Amai a Tudomundo Para Que Deus Vos Ame. Musisz Kochać Każdego, By Wola Boża Pokochała Ciebie. Wybrał je starannie, gdy wraz z narzeczoną wstąpili do klasztoru, wiedział bowiem, że jego największą słabością jest gniew i niecierpliwość okazywane głupocie. Jak wszyscy Filhos, nazwał się inwokacją przeciw swemu najtrudniejszemu do pokonania grzechowi. W ten sposób obnażali się wobec świata. Nie będziemy okrywać się hipokryzją, nauczał San Angelo. Chrystus odzieje nas w cnotę, niby lilie na łące, lecz sami nie będziemy się starać uchodzić za cnotliwych. Dom Cristao czuł, jak jego cnota słabnie ostatnio; lodowaty wiatr niecierpliwości może go zamrozić do głębi. Dlatego powtarzał bezgłośnie swe imię myśląc: biskup Peregrino jest skończonym głupcem, ale Amai a Tudomundo Para Que Deus Vos Ame.
— Bracie Amai — powitał go biskup. Nigdy nie używał honorowego tytułu „Dom Cristao”, choć nawet niektórzy kardynałowie okazywali tę uprzejmość. — Cieszę się, że przyszedłeś. Navio siedział już w najwygodniejszym fotelu, lecz Dom Cristao nie zazdrościł mu tego. Wygodnictwo uczyniło Navia otyłym, a teraz otyłość czyniła go ociężałym i Dom Cristao był wdzięczny, że sam nie ulega takim słabościom. Wybrał sobie wysoki stołek bez oparcia. Dzięki temu nie będzie mógł się całkiem rozluźnić, a to sprawi, że zachowa sprawność myśli. Navio od razu zaczął relację ze swego nieprzyjemnego spotkania z Mówcą Umarłych, dokładnie informując, czym tamten zagroził w razie dalszej odmowy współpracy.
— Inkwizytor! Możecie to sobie wyobrazić? Niewierny, który śmie uzurpować sobie przywileje Matki Kościoła!
Jak to wspaniale, pomyślał Dom Cristao, gdy w przedstawiciela laikatu wstępuje duch krzyżowca, gdy tylko Matka Kościół zostaje zagrożona! Ale wystarczy go poprosić, by raz w tygodniu poszedł na mszę, a duch krzyżowca natychmiast zwija się w kłębek i usypia.
Historia Navia wywarła pewien skutek: biskup Peregrino był coraz bardziej wściekły, a jego twarz, pod mocną opalenizną, nabierała odcienia czerwieni. Kiedy lekarz zakończył swoją opowieść, Peregrino zwrócił swe rozwścieczone oblicze w stronę Dom Cristao i zapytał:
— Co ty na to, bracie Amai?
Gdybym był mniej uprzejmy, pomyślał Dom Cristao, powiedziałbym, że jesteś głupcem, skoro stanąłeś na drodze temu Mówcy wiedząc, że ma po swojej stronie prawo, a w dodatku nie zrobił nic, co mogłoby nam zaszkodzić. Teraz, sprowokowany, będzie o wiele bardziej niebezpieczny, niż gdybyś zwyczajnie zignorował jego przybycie. Pochylił głowę i uśmiechnął się dyskretnie.
— Sądzę, że powinniśmy uderzyć pierwsi, by odebrać mu możność szkodzenia. Te wojownicze słowa zaskoczyły biskupa.
— Otóż właśnie — powiedział. — Ale w życiu bym się nie spodziewał, że to zrozumiesz.
— Filhos są tak gorliwi, jak powinien być każdy wyświęcony kapłan — odparł Dom Cristao. — Ponieważ jednak nie pozostajemy w stanie kapłańskim, musi nam wystarczyć rozsądek i logika, będące skromnymi namiastkami autorytetu.
Biskup Peregrino podejrzewał czasem ironię, ale nigdy nie potrafił przygwoździć zakonnika. Burknął coś tylko niechętnie i zmrużył oczy.
— A zatem, bracie Amai, jak proponujesz go zaatakować?
— No cóż, ojcze Peregrino, prawo nie zostawia nam wielu możliwości. Ma nad nami władzę jedynie wtedy, gdy spróbujemy przeszkadzać mu w duchowej działalności. Aby zaś wyrwać mu broń z ręki, wystarczy zwyczajnie z nim współpracować. Biskup ryknął z wściekłości i z całej siły walnął pięścią w stół.
— Takiej właśnie sofistyki mogłem się po tobie spodziewać, Amai!