Dziwnym trafem przyniesiony przez kelnerkę talerz spaghetti wylądował mu cały na kolanach.
– Przykro mi, chłopcze – powiedziała. – Chcesz może, żeby posypać ci to parmezanem?
Moi rodzice odwieźli Pata. Matka obeszła dom, zapalając wszystkie światła, a ojciec zapytał, jak mi idzie w pracy. Odpowiedziałem, że świetnie.
Zostali z Patem, a ja pojechałem kupić coś w supermarkecie. Chociaż oddalony był tylko o pięć minut jazdy, nie było mnie dość długo, ponieważ obserwowałem ukradkiem wszystkie kobiety, które brałem za samotne matki. Nigdy wcześniej o nich nie myślałem, teraz jednak widziałem w tych kobietach bohaterki. Prawdziwe bohaterki.
Wszystko robiły same. Kupowały żywność, gotowały, bawiły się z dziećmi. Samodzielnie je wychowywały.
A ja nie potrafiłem nawet umyć Patowi włosów.
– Ma brudne włosy – powiedziała mama, kiedy wychodzili. – Trzeba je porządnie umyć.
Sam o tym wiedziałem. Ale Pat nie chciał, żebym mu mył włosy. Poinformował mnie o tym, kiedy mimochodem poruszyłem ten temat po przyjeździe od Glenna. Pat chciał, żeby włosy umyła mu mama. Tak jak to zawsze robiła.
Nie mogliśmy jednak odkładać tego na później. I wkrótce, ubrany tylko w majtki, stał na mokrej podłodze w łazience. Brudne blond włosy opadały mu na oczy, zaczerwienione od łez i szamponu dla dzieci, którego używała Gina.
Najwyraźniej nam nie szło. Robiłem coś nie tak.
Ukląkłem przy jego boku. Odwrócił ode mnie wzrok.
– Co się dzieje, Pat? – zapytałem.
– Nic.
Obaj widzieliśmy, że coś jest nie tak.
– Mama na jakiś czas wyjechała. Nie pozwolisz, żeby tato umył ci włosy?
Głupie pytanie. Potrząsnął głową.
– Co zrobiłby w takiej sytuacji rycerz Jedi? – zapytałem go.
Nie odpowiedział. Czasami czteroletnie dzieci nie mają ochoty odpowiadać na zadawane pytania.
– Posłuchaj – powiedziałem, starając się nie podnosić głosu. – Myślisz, że Lukę Skywalker płacze, kiedy myją mu włosy?
– Nie wiem, nie obchodzi mnie to.
Próbowałem umyć mu włosy, podczas gdy on pochylał się nad wanną, ale to też nie zdało egzaminu. Pomogłem mu więc zdjąć majtki i wsadziłem go do środka. Kiedy sprawdzałem temperaturę wody, wytarł smark, który wypadł mu z nosa.
– To całkiem zabawne, prawda? – zauważyłem. – Powinniśmy robić to częściej.
Spojrzał na mnie spode łba, ale pochylił się i pozwolił, żebym zmoczył mu głowę. A potem poczuł, jak nakładam mu na włosy szampon, i coś w nim pękło. Zerwał się i przełożył nogę przez krawędź wanny w żałosnej próbie ucieczki.
– Pat! – zawołałem. – Usiądź, proszę.
– Chcę, żeby to robiła mama!
– Mamy tu nie ma! Siadaj!
– Gdzie ona jest? Gdzie ona jest?
– Nie wiem!
Próbował na oślep wyleźć z wanny, wyjąc, kiedy mydliny wpadły mu do oczu. Wepchnąłem go z powrotem, przytrzymałem i szybko spłukałem szampon, starając się ignorować jego wrzaski.
– Rycerz Jedi nie zachowuje się w ten sposób – stwierdziłem. – Tak zachowuje się mały dzidziuś.
– Nie jestem dzidziuś! Ty jesteś dzidziuś!
Wytarłem go ręcznikiem, złapałem za rękę i zaciągnąłem do jego sypialni. Pat przebierał szybko swoimi małymi nóżkami, żeby za mną nadążyć. Kiedy wkładałem mu piżamę, obaj patrzyliśmy na siebie wilkiem.
– Kto to widział, żeby tak się awanturować – powiedziałem. – Naprawdę mnie rozczarowałeś.
– Chcę do mamy.
– Mamy tutaj nie ma.
– Ale kiedy ją znowu zobaczę? – zapytał nagle żałosnym głosem. – To właśnie chcę wiedzieć.
– Nie wiem – odparłem. – Nie wiem, kochanie.
– Ale co ja takiego zrobiłem? – szepnął i poczułem, jak kraje mi się serce. – Ja przecież tego nie chciałem, wcale nie chciałem.
– Nie zrobiłeś nic złego. Mama bardzo cię kocha. Wkrótce ją zobaczysz, obiecuję – powiedziałem.
A potem wziąłem go w ramiona, czując zapach szamponu, którego nie udało mi się do końca zmyć, i bardzo długo go obejmowałem, zastanawiając się, jak dwoje ułomnych dorosłych zdołało stworzyć tak doskonałą istotę.
Czytałem mu Gdzie czają się dzikie rzeczy, aż zasnął. Kiedy wyszedłem z jego sypialni, na automatycznej sekretarce czekały trzy wiadomości. Wszystkie były od Giny.
Przykro mi, ale musiałam na jakiś czas wyjechać. Nigdy nie dowiesz się, jak bardzo mnie skrzywdziłeś. Nigdy. To miało być na całe życie, Harry. Nie do czasu, kiedy komuś z nas się znudzi. Na zawsze – nie do czasu, aż któreś z nas uzna, że nie spotka go już nic ciekawego w starym małżeńskim łożu. To nie funkcjonuje w ten sposób. Nigdy nie może tak funkcjonować. Myślisz, że pozwolę ci się dotknąć, wiedząc, że dotykałeś jakiejś innej? Swoimi rękoma, swoimi ustami… Nie mogę tego wszystkiego znieść. Kłamstw, wybiegów, słuchania, jak co noc ktoś płacze, nie mogąc zasnąć. Miałam tego po dziurki w nosie, kiedy dorastałam. Jeśli myślisz…
Automatyczna sekretarka przerwała jej. To urządzenie pozwala człowiekowi mówić tylko przez jakiś czas. Po sygnale zacząłem odsłuchiwać drugą wiadomość. Gina była teraz spokojniejsza. W każdym razie starała się być.
Właśnie rozmawiałam z Głennem. Powiedział mi, że zabrałeś Pata. To naprawdę nie było konieczne. Było mu tam bardzo dobrze. I wiem, jaki jesteś zawalony pracą. Ale jeśli masz zamiar się nim opiekować do mojego powrotu, musisz wiedzieć, Że w każdą niedzielę myje włosy. I nie dawaj mu sypać cukru do Coco Pops. Umie już samodzielnie korzystać z toalety… chyba o tym wiesz – ale czasami zapomina podnieść deskę. Sprawdzaj, czy myje zęby. Nie pozwól mu bez przerwy oglądać Gwiezdnych wojen. Jeśli nie prześpi się po południu, pamiętaj, żeby nie siedział dłużej niż do…
Kolejny sygnał. Ostatnia wiadomość. Teraz Gina nie była już taka spokojna, słowa więzły jej w gardle.
Powiedz po prostu Patowi, że go kocham, dobrze? Powiedz, Że bardzo szybko się zobaczymy. Do tego czasu dobrze się nim opiekuj. I zbytnio się nad sobą nie użalaj, Harry. Nie jesteś chodzącym ideałem. Na całym świecie samotne kobiety opiekują się swoimi dziećmi. Miliony kobiet. Naprawdę miliony. W tym, co robisz, nie ma nic wyjątkowego.
Jeszcze długo po zgaszeniu wszystkich świateł stałem w sypialni mojego syna, patrząc, jak śpi. I uświadomiłem sobie, że wszystkich zawiodłem.
Zawiodłem Ginę. Zawiodłem moją matkę i ojca. Zawiodłem nawet Marty’ego. Nie okazałem się dość silny. Nie kochałem ich dość mocno, nie byłem człowiekiem, jakim chcieli, żebym był, ani człowiekiem, jakim sam chciałem być. W różny sposób zdradziłem ich wszystkich.
Nakrywając Pata kocem, który z siebie zrzucił, przyrzekłem sobie jedno i tej obietnicy miałem szczery zamiar dotrzymać – nigdy nie zdradzę tego dziecka.
Mimo to słyszałem gdzieś w oddali głos brzmiący tak, jakby ktoś dzwonił na zły numer z drugiego końca świata, głos, który mówił: już to zrobiłeś. Już je zdradziłeś.
Rozdział 11
Dzieci żyją chwilą. Awantury z nimi mają przynajmniej tę jedną zaletę, że nazajutrz o wszystkim zapominają. Tak to przynajmniej wyglądało z Patem, kiedy miał cztery lata.
– Co chcesz na śniadanie? – zapytałem go.
– Zielone spaghetti.
– Chcesz spaghetti? Na śniadanie?
– Zielone spaghetti. Tak, proszę.
– Ale… ja nie wiem, jak się robi zielone spaghetti. Jadłeś je już kiedyś?
Pat pokiwał głową.
– W małym barze po drugiej stronie dużej ulicy – oznajmił. – Z mamą.