Выбрать главу

– Nie wiem, jak to wyjaśnić. Ale to było łatwe.

– O wiele trudniej jest to wybaczyć…

– Chryste, czy chcesz, żebym się przed tobą czołgał?

– Nie chodzi o ciebie, Harry. Chodzi o mnie.

– A co z naszym wspólnym życiem? Mieliśmy przecież wspólne życie, czyż nie? Jak możesz to wszystko skreślać z powodu jednego potknięcia?

– Ja tego nie skreślam. Ty to zrobiłeś.

– Już mnie nie kochasz?

– Oczywiście, że cię kocham, głupi sukinsynu. Ale nie jestem w tobie zakochana.

– Poczekaj. Kochasz mnie, ale nie jesteś we mnie zakochana?

– Zbyt mocno mnie zraniłeś. I zrobisz to ponownie. Następnym razem nie będziesz już miał wyrzutów sumienia. Następnym razem łatwo się przed sobą usprawiedliwisz. A potem któregoś dnia spotkasz kogoś, kto ci się naprawdę spodoba. Kogoś, kogo pokochasz. Wtedy mnie zostawisz.

– Nigdy.

– W ten sposób się to odbywa, Harry. Oglądałam to wszystko u moich rodziców.

– Kochasz mnie, ale nie jesteś we mnie zakochana? Co to ma znaczyć?

– Miłość jest tym, co zostaje, gdy mija zakochanie, rozumiesz? Kiedy niepokoisz się o kogoś i masz nadzieję, że jest szczęśliwy, ale nie żywisz już co do niego złudzeń. Być może ten rodzaj miłości nie jest podniecający i namiętny, nie ma w nim tych wszystkich rzeczy, które z czasem przekwitają. Wszystkich tych rzeczy, na których tak ci zależy. Ale w ostatecznym rozrachunku to jedyny rodzaj miłości, który się naprawdę liczy.

– Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym mówisz – stwierdziłem.

– To już twój problem – odparła.

– Zapomnij o Japonii. Wracaj do domu. Nadal jesteś moją żoną, Gino.

– Widuję się z kimś – oznajmiła i poczułem się jak hipochondryk, u którego rozpoznano w końcu śmiertelną chorobę.

Spodziewałem się tego – bałem się tego – od pierwszej chwili, gdy odeszła. Na swój sposób cieszyłem się, że mi powiedziała, gdyż teraz nie musiałem się już zamartwiać, kiedy to się wydarzy. I nie byłem taki głupi, by uważać iż mam prawo się oburzać. Nadal jednak nie wiedziałem, co zrobić z naszymi ślubnymi fotografiami. Co się robi ze ślubnymi fotografiami, kiedy ludzie się rozchodzą?

– Zabawne stare określenie, prawda? – mruknąłem. – Widuję się z kimś. Brzmi tak, jakbyś kogoś sprawdzała. Obserwowała. Tylko patrzyła. Ale ty robisz zupełnie coś innego. Nie tylko patrzysz. Kiedy się z kimś widujesz, to oznacza zdecydowanie coś więcej niż patrzenie. Czy to coś poważnego?

– Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Jest żonaty.

– O kurwa.

– Ale to małżeństwo… od wielu lat nie układa się między nimi najlepiej. Są w półseparacji.

– Tak właśnie ci powiedział? W półseparacji? A ty mu uwierzyłaś, prawda? W półseparacji. To znakomity sposób na określenie tego układu. Nigdy przedtem o czymś takim nie słyszałem. Facet zabezpiecza się na każdą ewentualność. Dzięki temu może was obie zwodzić. Trzyma w domu żonkę, żeby robiła mu sushi, podczas gdy on zakrada się do najbliższego hotelu miłości.

– Och, Harry. Mógłbyś mi przynajmniej dobrze życzyć.

– Co to za facet? Jakiś Japończyk, który podnieca się, śpiąc z zachodnimi kobietami? Nie można ufać Japończykom, Gino. Wydaje ci się, że jesteś wielkim ekspertem, ale ty w ogóle ich nie znasz. Nie mają tego samego systemu wartości co ty i ja. Japończycy to podstępna, dwulicowa rasa.

– To Amerykanin.

– Tak? Dlaczego od razu nie powiedziałaś? To jeszcze gorzej.

– Nie spodobałby ci się nikt, z kim się związałam, Harry. Już słyszę, co byś powiedział, gdyby był Eskimosem. „Eskimosi, Gino? Zimne ręce, zimne serca. Trzymaj się z daleka od Eskimosów, Gino”.

– Nie rozumiem po prostu, dlaczego masz taką słabość do cudzoziemców.

– Może dlatego, że próbowałam pokochać kogoś z mojego własnego kraju. I złamał mi serce.

Dopiero po chwili domyśliłem się, że to o mnie mowa.

– Czy on wie, że masz dziecko?

– Oczywiście, że wie. Myślisz, że bym przed kimś to ukrywała?

– I co on na to?

– O co ci chodzi?

– Czy interesuje się Patem? Czy martwi się o niego? Czy zależy mu na jego szczęściu? Czy też chce wyłącznie posuwać jego matkę?

– Jeśli będziesz wyrażał się w ten sposób, Harry, odłożę słuchawkę.

– Jak inaczej mam to ująć?

– Jeszcze nie rozmawialiśmy o przyszłości. Nie posunęliśmy się tak daleko.

– Daj mi znać, kiedy posuniesz się tak daleko.

– Zrobię to. Ale proszę, nie wykorzystuj Pata, żeby wzbudzać we mnie poczucie winy.

Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość.

Pat był jednym z powodów, dla których chciałem, żeby przyjaciel Giny zginął w wypadku samochodowym. Wiedziałem jednak, że nie jest to jedyny powód. Być może nawet nie główny.

– Po prostu nie nastawiaj mojego syna przeciwko mnie – mruknąłem.

– O czym ty mówisz, Harry?

– Pat powtarza każdemu, kogo spotka, że mama powiedziała, że jego kocha, ale mnie tylko lubi.

Gina westchnęła.

– Nie tak to określiłam. Powiedziałam mu dokładnie to samo co tobie. Że kocham was obu, ale niestety ku mojemu żalowi nie jestem już w tobie zakochana.

– Nadal nie wiem, co to znaczy.

– To znaczy, że nie żałuję lat, które razem przeżyliśmy. Ale zraniłeś mnie tak głęboko, że nigdy już ci nie wybaczę ani nie zaufam. I znaczy to również, że nie jesteś już chyba mężczyzną, z którym chcę spędzić resztę swojego życia. Za bardzo przypominasz innych facetów. Za bardzo przypominasz mojego ojca.

– To nie moja wina, że twój tato porzucił ciebie i twoją mamę.

– Byłeś dla mnie szansą, żeby to przezwyciężyć. I schrzaniłeś to. Ty też mnie porzuciłeś.

– Daj spokój. To była tylko jedna noc. Ile razy będziemy to wałkować?

– Tak długo, aż zrozumiesz, co czuję. Jeśli mogłeś zrobić to raz, możesz to zrobić tysiąc razy. To pierwsze prawo puszczania się. Ogólna teoria puszczania się jasno określa, że jeśli ktoś zrobił to raz, będzie to robił wciąż na nowo. Nadużyłeś mojego zaufania i po prostu nie wiem, jak to naprawić. Mnie też to boli, Harry. Nie próbowałam nastawiać Pata przeciwko tobie. Próbowałam mu wyjaśnić całą sytuację. Jak ty ją wyjaśniasz?

– Nie potrafię jej wyjaśnić. Nawet samemu sobie.

– Powinieneś spróbować. Ponieważ jeśli nie zrozumiesz tego, co się z nami stało, z nikim nie będziesz już szczęśliwy.

– Ty mi to wyjaśnij.

Westchnęła. Jej westchnienie dobiegło do mnie aż z Tokio.

– Mieliśmy małżeństwo, które moim zdaniem było całkiem udane, ale twoim zdaniem się zrutynizowało. Jesteś typowym romantykiem, Harry. Kiedy związek nie dorasta do twoich żałosnych i nierealistycznych fantazji, rozbijasz go. Niszczysz wszystko. A potem masz czelność zachowywać się jak strona pokrzywdzona.

– Kto ci podsunął te psychologiczne teorie? Twój przyjaciel jankes?

– Dyskutowałam z Richardem o tym, co się stało.

– Z Richardem? Tak ma na imię? Richard? Ha, ha. Jezu Chryste.

– Richard to najnormalniejsze imię pod słońcem. Na pewno nie gorsze niż Harry.

– Richard. Rich. Dicky. Dick. Stary Dicky. Richard, kutas złamany.

– Czasami patrzę na ciebie i Pata i naprawdę nie wiem, który z was ma cztery lata.

– To proste. Ja jestem tym, który potrafi sikać, nie zalewając przy tym całej podłogi.

– O wszystko to możesz winić samego siebie – powiedziała, zanim odłożyła słuchawkę. – Doszło do tego, ponieważ nie doceniałeś tego, co posiadałeś.