– Na Boga! – zakrzyknął sir Edward. – I pani też poszła do el Was’a, panno Forth?
Nefret rąbnęła filiżanką o spodek niemal równie mocno, jak czyni to Emerson w stanie podobnego wzburzenia.
– Skoro ma pan do nas dołączyć, sir Edwardzie, wyjaśnijmy sobie raz na zawsze pewną rzecz: jestem dorosłą, niezależną kobietą i nie pozwolę żadnemu mężczyźnie, z panem włącznie, zawijać mnie w watkę.
Nasz gość wygłosił długie, obrzydliwie przesadne przeprosiny, po czym Nefret poprosiła Emersona o przyniesienie papirusu. Sir Edward obejrzał go z fascynacją godną prawdziwego naukowca.
– Imponujący – szepnął. – Co zmierzacie z nim zrobić?
– Przekażemy go zapewne do muzeum, ale dopiero wtedy, gdy go skopiuję i przetłumaczę – odparł Ramzes.
– Wydaje się znakomicie zachowany – rzekł sir Edward, wyciągając rękę ku zwojowi. Ramzes szybko zamknął pokrywę skrzynki.
– Jego stan może się pogorszyć, jeżeli będzie zbyt często dotykany – stwierdził.
Podjęłam swoją opowieść, a kiedy ją skończyłam, sir Edward powiedział:
– Jak to już kiedyś zauważyłem, pani Emerson, ma pani wyjątkowy dar opowiadania. Uważacie więc państwo, że to papirus jest obiektem zainteresowania, którego ostatnio doświadczacie?
– To jedna z możliwości – przyznał Ramzes.
– W rzeczy samej. Co wobec tego zamierzacie zrobić? Bo przecież nie będziecie, jak sądzę, siedzieć bezczynnie i czekać, aż znowu coś się wydarzy.
– Nie za wiele możemy w tej chwili przedsięwziąć – powiedział Ramzes, który najwyraźniej mianował siebie naszym rzecznikiem. – Jedyną znaną nam osobą, zamieszaną w tę sprawę, jest Layla, w każdym razie jedyną żywą… a nie udało nam się jeszcze trafić na jej ślad. W Gurna jej na pewno nie ma. Abdullah ze swoimi ludźmi przeszukali dom po domu i mogę pana zapewnić, że niczego nie przegapili.
– Czy próbowaliście wypytać jej dawne… ee… współpracownice? – Sir Edward spojrzał przepraszająco na Nefret.
– Chodzi panu o prostytutki? – zapytała.
– Mhm, tak.
– Przepytaliśmy już te osoby – oznajmił Ramzes.
– My? – Sir Edward uniósł brew.
– My?! – wykrzyknęłam. – Przecież stanowczo zabroniłam tobie i Davidowi… Gdzie byliście i – jeśli wolno mi zapytać – skąd wiedzieliście, dokąd się udać?
– Peabody, spróbuj się uspokoić… – zaczął Emerson.
– Jak mogłeś im pozwolić na coś takiego?
– Ktoś musiał to zrobić – odparł. – Było możliwe, że Layla poszuka schronienia u swoich, hmm, sióstr w niedoli. Nie bądźże taką hipokrytką, Peabody. Dobrze wiesz, że sama byś tam poszła, gdybym tylko cię puścił.
– Żadna z nich niczego nam nie wyjawiła – powiedział Ramzes. – Ale należało się tego spodziewać, szczególnie w obecności świadków. Później napomknąłem im o nagrodzie, więc kto wie, czy nie otrzymamy jeszcze jakichś informacji od tych, ee… od tych pań.
– Dziewcząt właściwie – mruknęła Nefret. – Niektóre mają nie więcej niż…
Ramzes dostał nagle napadu kaszlu, więc Nefret dodała pospiesznie:
– Pewnie napiłby się pan jeszcze herbaty, sir Edwardzie. Proszę mi podać swoją filiżankę.
Wstał posłusznie i podszedł do niej z lekkim uśmiechem.
– A skąd ty, moja droga, znasz wiek tych kobiet? – zapytałam.
– O, do diabła! – zawołała Nefret.
– A niech to szlag! – wykrzyknął sir Edward, upuszczając filiżankę.
Na suknię Nefret bryznęła letnia herbata i jasnoczerwona krew. Horus z groźnym pomrukiem cofnął łapę, którą podrapał dłoń sir Edwarda.
Zastosowałam pierwszą pomoc i przeprosiny, które napadnięty przyjął z zapewnieniami, że cieszy go, iż panna Forth ma takiego wiernego obrońcę. Nefret umknęła pod pretekstem – częściowo wiarygodnym – że musi się przebrać i spłukać krew, nim zaschnie. Emerson oznajmił, że ma jeszcze robotę przed obiadem. Sir Edward stwierdził, że chyba wybierze się na przechadzkę. Kiedy zniknęli chłopcy, nie zauważyłam, lecz nagle zostałam na werandzie sama.
Najpierw próbowałam dopaść Ramzesa, jednak ani jego, ani Davida nie było nigdzie w domu. Nefret zamknęła się na klucz i udawała, że nie słyszy pukania, wyszłam więc na dwór i stukałam w okiennice, dopóki nie otworzyła okna.
Ucięłyśmy sobie małą pogawędkę.
Kiedy skończyłyśmy, rozejrzałam się za Emersonem i odkryłam, że zaszył się z fajką w odległym kącie dziedzińca. Rozmawiał z Ramzesem, który na mój widok wstał. Być może prezentował dobre maniery, które mu wpajałam, ale jego poza dobitnie świadczyła o chęci ucieczki.
– Nie besztaj chłopaka, Peabody – rzekł Emerson, robiąc mi miejsce na ławce. – Zachował się po męsku. Przyszedł do mnie i chciał wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za zachowanie Nefret. Nie uważam, żeby to była jego wina – westchnął. – Za zachowanie Nefret nie można winić nikogo.
– Właśnie z nią rozmawiałam.
– No i co? – zapytał z nadzieją Emerson. – Czy przyrzekła, że nigdy więcej tego nie zrobi?
– Nie. Powiedziała, że zrobi to znowu przy najbliższej okazji i będzie powtarzała tak często, jak się da. – Obdarzyłam mojego syna dość ponurym uśmiechem. – Usiądź, Ramzesie i nie bądź taki niespokojny. Nie przypisuję ci winy. Nefret jest… W największym skrócie, jest dokładnie taka, jak wyobrażam sobie swoją córkę. Postanowiła pomóc tym kobietom i wiem, że potrafi to zrobić.
– Ona chciałaby ulżyć w cierpieniu całemu cholernemu światu – stwierdził Ramzes. Obserwował żuka, który podążał wprost ku okruchowi chleba na ziemi. – Pęknie jej serce, mamo.
– Pęknięte serce można naprawić – powiedziałam. – A serce nieczułe na cierpienie jest również niezdolne do radości.
Emerson prychnął, a Ramzes wzniósł oczy do nieba.
– To bez wątpienia prawda, mamo. Powinniśmy jednak pamiętać, że w tym przypadku może doznać uszczerbku, ehm… ciało Nefret. Pomijając oczywiste niebezpieczeństwo, związane z atakiem na tego rodzaju przybytek, możliwe jest, że niektóre z kobiet w Domu Gołębic są opłacane przez naszego nieznanego wroga.
– Nasz syn ma rację, do diaska – oświadczył Emerson. – Niech nikt z was już się nie zapuszcza do tej dzielnicy, zrozumiano?
– Wątpię, żeby kolejna wizyta mogła przynieść jakieś użyteczne informacje – rzekł Ramzes. – Zrobiliśmy już, co się dało.
– W porządku – powiedziałam. – A teraz idź po Davida, Ramzesie. Powiedz mu, że może już wyjść z ukrycia. Niedługo obiad.
Po wypiciu z nami filiżanki poobiedniej kawy sir Edward poprosił o wybaczenie i oddalił się.
– Mam kilka listów do napisania – tłumaczył z uśmiechem. – Moja droga matka jest taka słabowita… staram się pisać do niej przynajmniej trzy razy w tygodniu.
– Skoro jest taka cholernie słabowita, dlaczego nie został z nią w domu? – zapytał kąśliwie Emerson, gdy nasz gość wyszedł.
– To była tylko grzecznościowa wymówka, mój drogi – odparłam. – Sir Edward nie chciał naruszać naszej prywatności. A skoro o listach mowa, to my też mamy coś do napisania. Ja napiszę do Evelyn, a ty może skrobnąłbyś słówko do Waltera? Pozostali też mogą się dopisać, jeśli chcą. Tylko pamiętajcie: mamy ich przekonać do powrotu do Anglii, a nie wystraszyć.
– To nie takie proste – mruknął Ramzes.
Istotnie nie było proste. Deliberowałam dość długo nad moim listem, kreśląc i zmieniając słowa. Kiedy wreszcie rezultat był zadowalający, odłożyłam pióro. Naprzeciwko biedził się nad kartką David. Reszta, łącznie z moim mężem, czytała mu przez ramię.
– Myślałam, że jednak napiszesz do Waltera, Emersonie? – zdziwiłam się.