Выбрать главу

– Kościoły także – wtrąciłam. – Daleka jestem od niedoceniania dobra, jakie przynosi działalność tych pełnych poświęcenia ludzi, ale to jednak misjonarze, których głównym celem jest nawracanie pogan.

– Czy to nie Henryk Czwarty powiedział, że „Paryż wart jest mszy”, kiedy oddanie mu tronu francuskiego uzależniono od przejścia na katolicyzm? Być może edukacja warta jest modlitwy. – Byłam zmuszona przyznać jej rację. Katherine uśmiechnęła się do mnie i mówiła dalej: – Z pewnością jednak jest tutaj miejsce dla szkoły, która nie stawiałaby takich wymagań i przyjmowała nawet tych, których nie stać na czesne w Szkole Misyjnej. Pani Buchanan zgodziła się ze mną i była nawet uprzejma zaofiarować mi swoją pomoc.

– To wspaniale – ucieszyłam się szczerze. – Widzę, że twój projekt nabiera kształtów, Katherine, i obiecuję też wnieść wkład. Nosiłam się z zamiarem poznania nauczycielki Fatimy, ale nie znalazłam jeszcze na to czasu.

– Ja znalazłam. Fatima podała mi jej nazwisko i wczoraj ją odwiedziłam. To interesująca osoba, Amelio: atrakcyjna, wykształcona i bez wątpienia z wyższych sfer. Chociaż metody Amerykanów są godne podziwu, możemy się także sporo nauczyć od takich kobiet jak Sayyida Amin.

– Więc woli tytuł sayyidy od madame? To by sugerowało, że nie sympatyzuje z zachodnią ideą emancypacji.

– Wielu wykształconych Egipcjan, tak mężczyzn jak i kobiet, źle znosi naszą obecność tutaj i nasze poglądy – odparła Katherine. – Nic w tym zresztą dziwnego.

– To prawda. Uprzejma protekcjonalność może być równie irytująca, jak otwarta obraza. Oczywiście żadna z nas nie popełniłaby takich błędów. Żałuję, że nie mogłam pójść z tobą, Katherine, ale ostatnio naprawdę byłam dość zajęta.

– Z pewnością, moja droga.

Zrelacjonowałam jej postępy naszego dochodzenia, czy też – dokładniej rzecz ujmując – brak postępów. Nie poważyłabym się na ujawnienie żadnej innej z moich znajomych, że Nefret odwiedziła dom rozpusty, znając jednak nieortodoksyjne podejście Katherine, wiedziałam, że wykaże więcej tolerancji dla tych nieszczęsnych kobiet, które często nie z własnej winy wybierały taką drogę. Jak zwykle, nie myliłam się.

– Nefret to niezwykła osoba, Amelio – stwierdziła Katherine. – Można tylko podziwiać jej odwagę i współczucie… no i obawiać się o nią. Będziesz miała pełne ręce roboty.

– Już mam. Ramzes potrafiłby każdego rodzica doprowadzić do granicy obłędu, a przypuszczam, że i David będzie sprawiał pewne problemy.

Spostrzegłam, że przyjaciel mojego syna rozmawia z jakąś nieznaną mi dziewczyną – prawdopodobnie z ostatniego wysypu turystów. Miała jasne włosy i była ubrana w wyszukaną lazurową suknię, ozdobioną różyczkami i odsłaniającą pełne białe ramiona. Rzadko widywało się Davida bez towarzystwa Ramzesa, Nefret albo obojga. Był dość nieśmiały wobec obcych, lecz najwyraźniej nie wobec tej młodej kobiety, flirtującej z nim sponad wachlarza.

Nagle zjawiła się przed nimi krępa starsza dama, zapewne mamusia dziewczyny, i bezceremonialnie odciągnęła młodą kobietę od Davida, nawet nie skinąwszy mu głową.

– Na razie sam je ma – zauważyła Katherine. – To bardzo przystojny młodzieniec, a jego egzotyczny wygląd z pewnością dodatkowo przyciąga dziewczęta. Jednak żadna odpowiedzialna mama nie pozwoli swej córce na poważniejszy związek z tym chłopcem.

– Nie musiała być taka obcesowa. Rany boskie, Katherine, rozmawiamy jak dwie bezmyślne plotkary.

W tym momencie odwołano ją do opuszczających przyjęcie gości. Pozostałam na miejscu i zobaczyłam, że Ramzes przyłączył się do Davida, że Emerson dopadł Howarda Cartera i coś mu wykłada, że Nefret… Gdzie była Nefret?

Dojrzałam ją wkrótce, otoczoną wianuszkiem młodych mężczyzn, jednak ukłucie niepokoju, jakkolwiek przelotne, kazało mi uznać, że lepiej będzie wrócić już do domu. Nieczęsto dokuczają mi nerwy, lecz tego wieczoru tak było.

Zgarnęłam rodzinę i sir Edwarda i przeprosiłam gospodarzy. Kiedy czekaliśmy na powóz, podszedł do mnie odźwierny Cyrusa, starszy Egipcjanin, który służył u niego od wielu lat.

– Ktoś mi to dał, Sitt Hakim – powiedział. – Miałem to przekazać Nur Misur, ale…

– W takim razie powinieneś dać to mnie, Sayid – oznajmiła Nefret, sięgając po mały, brudnawy pakiecik, leżący na dłoni mężczyzny.

Ramzes był jednak szybszy.

– Zaraz, zaraz, Nefret. Kto ci to dał, Sayid?

– Jakaś kobieta. – Stary wzruszył ramionami. – Powiedziała…

Wydobyliśmy z niego opis, ale niewiele to dało. Kobieta była w czarczafie i powiedziała zaledwie kilka słów. Nie dała mu pieniędzy, przypuszczał jednak, że…

– Dobrze, dobrze – przerwał Emerson, wręczając mu kilka monet. – Daj no mi to, Ramzesie.

Nefret prychnęła z oburzeniem, a Ramzes zacisnął dłoń na paczuszce.

– Proponuję – rzekł – żebyśmy z tym zaczekali, aż wrócimy do domu. Tu jest zbyt ciemno, poza tym jesteśmy na widoku.

Trudno było temu zaprzeczyć, lecz kiedy dotarliśmy wreszcie do domu, wszyscy aż płonęli z ciekawości i bez zwłoki popędziliśmy do salonu. Fatima zapaliła lampy i czekała, by nam usłużyć.

Ramzes położył pakiecik pod lampą na stole. Tani papier poskładano ciasno w wiele warstw. Był bardzo pobrudzony, dostrzegłam jednak jakieś litery.

– Proponuję postępować z tym bardzo ostrożnie – powiedział Ramzes. – Ojcze?

Gdyby miał obie ręce sprawne, z pewnością nie zwróciłby się do Emersona. Tym razem się nie wtrącałam; ten poskładany papier napawał mnie dziwnym obrzydzeniem. Nie miałam ochoty go dotykać, choć nie sądziłam, żeby był niebezpieczny.

Emerson rozwinął go z taką samą delikatnością, z jaką traktował kruche okazy z wykopalisk, i rozprostował na stole. Na kartce napisano kilka słów koślawym arabskim pismem.

– Wschód słońca – odczytał Emerson. – Meczet Szejka el… Gariba?

– Guibri – poprawił Ramzes, nachylając się nad papierem. – Są jeszcze dwa słowa… „Pomóż mi”.

Przez chwilę panowało milczenie. Lampa oświetlała leżące płasko na stole silne dłonie Emersona, pomięty papier między nimi i nachylone nad kartką skupione twarze. Nefret odetchnęła głośno.

– Dzięki Bogu. Wiedziałam, że mi zaufa! Teraz będę mogła…

– Przecież tam było kilkanaście kobiet – zauważył Ramzes. – Skąd możesz wiedzieć która to?

– Miała na sobie… To nieistotne, i tak nie zwróciłbyś na to uwagi. Chodziło o to, jak na mnie patrzyła.

– Mhm – mruknął Ramzes.

– To nieważne która – stwierdził Emerson. – Wygląda na to, że jedna z tych kobiet prosi Nefret o pomoc i być może jest gotowa w zamian zaoferować swoją. Pójdę tam.

– Ale to mnie prosi o pomoc – obruszyła się dziewczyna. – Wiadomość był przeznaczona dla mnie.

– Niech to diabli… przepraszam, mamo – powiedział Ramzes. – Przestańcie i zastanówcie się. Przecież żadna z tych kobiet nie umie pisać, to nie może być wiadomość od nich.

– Skąd wiesz? – sprzeciwiła się Nefret.

– To dość logiczne założenie – mruknął Emerson, pocierając podbródek. – Ale może poszła do pisarza?

– Byłoby to zbyt duże ryzyko – odparł Ramzes. – Poza tym pismo jest dość koślawe.

– Przypomina mi trochę… – zaczął David, nie dano mu jednak skończyć.

Emerson stwierdził, że ktoś powinien udać się na spotkanie. Nefret upierała się, że to musi być ona. Stół zadrżał – to Horus, wróciwszy z nocnej przechadzki, próbował zwrócić na siebie uwagę swojej pani. Gdy mu się nie udało, ciekawie obwąchał liścik.