Выбрать главу

– Opisz wszystko jak najdokładniej – poprosiła Nefret. – Mnie jeszcze tam nie wpuścili. Damy – trudno opisać pogardę, z jaką wypowiedziała to słowo – muszą zaczekać, aż dżentelmeni odbędą swoją kolejkę.

– Jest tylko jedno pomieszczenie – zaczął posłusznie Ramzes. – Drugie, niedokończone, tworzy sporą niszę, w której stoją cztery kanopy z pięknymi głowami portretowymi. Ściany są otynkowane, ale bez dekoracji. Pod ścianami i na ziemi leżą pozostałe części sarkofagu. Podłogę zalega gruba warstwa rumoszu: część wypełnienia z korytarza, tynk odkruszony ze ścian i pozostałości wyposażenia z pochówku – rozbite szkatułki, paciorki z naszyjników, fragmenty dzbanów i inne tego rodzaju rzeczy. Pod jedną ze ścian stoi antropoidalna trumna nieznanego mi typu. Jej wieko pokrywa wzór piórowy, inkrustowany szkłem i kamieniem w złocie. Ze złotej maski pozostała tylko góra, inkrustowane oczy i brwi. Na czole ma ureus, widoczna jest też broda, przyczepiona do podbródka. Ręce są skrzyżowane na piersi. Można chyba przyjąć, że były w nich kiedyś berła królewskie, bo zostały trzy rzemienie z bicza, chociaż rękojeść i drugie berło nie…

– Ureus, broda i berła – powtórzył Emerson w zamyśleniu.

– Tak, ojcze.

– Hmh – mruknął Emerson.

– Tak, ojcze – powtórzył Ramzes i po dłuższej chwili dodał: – Wieko trumny z pewnością zostało zmienione.

– No tak… – powiedział Emerson.

– Czy w trumnie jest mumia? – zapytałam, znużona już tą wymianą tajemniczych uwag.

– Jest – przytaknął Ramzes. – Trumnę uszkodziły spadające z sufitu odłamki skały i wilgoć, a także zapadnięcie się łoża pogrzebowego, na którym stała. Wieko uniosło się i rozpękło wzdłuż, ale nadal zakrywa większą część mumii, poza głową, która oddzieliła się od ciała i leży na ziemi.

Lia zadrżała, zachwycona własnym przerażeniem.

– Czy wygląda bardzo obrzydliwie? – zapytała z nadzieją.

– To nieważne – uciszył ją jej ojciec. – Brak malowideł ściennych, powiadasz? Szkoda. Ale skoro to wszystko wygląda tak, jak to opisałeś, Davisowi starczy zajęcia na kilka tygodni.

Ramzes nie odpowiedział i wrócił do wgapiania się w swoją kanapkę. Emerson wypluł z siebie kilka nieprzyzwoitych słów, a Nefret stwierdziła uspokajającym tonem:

– Dobrze chociaż, że zgodzili się już niczego nie ruszać, dopóki nie przyjedzie ten ich fotograf.

– Czy zaoferowaliście Davisowi swoje usługi albo sir Edwarda? – zapytał Walter. – W grobowcu Tetiszeri, w równie trudnych warunkach, wykonał znakomitą robotę.

Sir Edward uśmiechnął się na to wspomnienie.

– Nie zapomnę tego codziennego wczołgiwania się po pochylni na wierzch sarkofagu, z aparatem, statywem i płytami przytroczonymi na plecach. Profesor groził, że mnie zamorduje, jeśli spadnę na jego gruzowisko.

– I zrobiłbym to – burknął Emerson.

– Byłem tego w pełni świadom, sir, i dzięki temu czułem się jeszcze bardziej niepewnie.

Emerson wykrzywił się w przyjaznym uśmiechu.

– Wykonał pan świetną pracę – przyznał. – Davis nie przyjął propozycji sir Edwarda, Walterze. Niech mnie diabli, jeśli wiem dlaczego. Nie znosi dzielić z kimkolwiek zasług. -Nagle wstał. – Ale teraz nie zabroni nam rzucić okiem. Najwyżej dołożymy się trochę do tego bałaganu, którego narobili inni. Kto idzie ze mną?

Evelyn stwierdziła, że nie chce się dokładać do bałaganu i woli oprowadzić Lię po ważniejszych grobach. Rozumiałam ją. Jeśli zdecydowaliby się wracać do Anglii, dziewczynka przynajmniej poznałaby najsławniejsze miejsca Doliny. David zaofiarował się jako eskorta, a ja dodałam im jeszcze Daouda.

Reszta naszej ekipy zwiedziła kolejno komorę pochówkową nowego grobowca, ale dopiero wtedy, gdy tam i z powrotem przeczołgali się wszyscy mężczyźni i trzy czy cztery kobiety z grupy Davisa. Widok był zadziwiający i przygnębiający zarazem. Pęknięta, naruszona trumna, rozrzucone po ziemi przedmioty i wielka złota płyta oparta o ścianę. Ze ścian poodpadały albo zwisały, grożąc odpadnięciem, wielkie kawały tynku. Sącząca się woda i inne czynniki spowodowały już zniszczenia w przeszłości, ale teraz każdy podmuch powietrza, każdy ruch groził dalszymi uszkodzeniami delikatnych obiektów. Na moich oczach, gdy klęczałam na czworakach w wejściu, od płyty pod ścianą oderwał się skrawek pozłoconej gipsowej zaprawy i spadł na stosik podobnych skrawków, leżących już na podłodze.

Moje archeologiczne sumienie nie pozwoliło mi zapuścić się głębiej, wycofałam się więc po kładce, zatrzymując się tylko na chwilę, by popatrzeć na złoconą płytę, leżącą niebezpiecznie blisko pod spodem. Wyobrażono na niej królową, ofiarowującą kwiaty Atonowi, jedynemu bogu jej syna. Druga z postaci, stojąca przed nią, została wycięta, lecz był to z pewnością Achenaton. Wrogowie faraona-heretyka, powodowani pragnieniem zniszczenia jego duszy i pamięci o nim, zdołali dotrzeć nawet do tego zapomnianego miejsca pochówku.

Gdy zbieraliśmy się do powrotu do domu, wciąż jeszcze byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam. Na stronicach tego osobistego dziennika mogę wyznać, że pełna byłam najgorszych przewidywań. Zawartość grobowca była tak cenna i jednocześnie taka delikatna! Pochodziła z jednego z najciekawszych okresów w historii Egiptu, ale teraz zapewne można było się jedynie domyślać, ile światła to odkrycie mogłoby rzucić na wiele niewyjaśnionych kwestii z epoki rządów heretyckiego faraona. Z wszystkimi tymi obiektami powinno się obchodzić z, najwyższą ostrożnością, a obawiałam się, że tak w tym wypadku nie będzie.

Ramzes przez resztę popołudnia trzymał się na uboczu i dołączył do nas dopiero w drodze powrotnej, zamykając naszą małą karawanę. Zatrzymałam się i zaczekałam na niego.

– Fascynujący dzień, prawda, synu? – zapytałam, biorąc go pod rękę.

– Bardzo – odparł Ramzes.

– No dobrze, dość już tego. Powiedz mi wreszcie, co cię gryzie. Na pewno nie grobowiec.

Doszliśmy do oślego parku. Wszyscy zgromadzili się przy pięknych arabach chłopców, a Lia poprosiła, aby jej pozwolono pojechać na Riszy. Wyglądali na całkiem pogodnych; nawet Emerson przyglądał się z uśmiechem Walterowi, który usiłował wybić córce z głowy jej pomysł, śmiejącej się z nich obojga Nefret i Davidowi, który podsadzał Evelyn na swoją klacz. Tylko mój syn miał posępną minę.

– Nic się przed tobą nie ukryje, co, mamo? – rzucił. – Nie wiem, dlaczego to mnie nazywają Bratem Demonów.

– Jeśli się nad tym zastanowić, to ten twój przydomek jest właściwie potwarzą wobec mnie – odparłam. – No więc?

– Muszę wieczorem jechać do Luksoru. Czy mogłabyś zająć czymś Nefret, żeby nie przyszło jej do głowy mi towarzyszyć?

– Ale dlaczego?

Powiedział mi o zamordowanej kobiecie.

– Abdullah mówi, że Nefret nie może się o tym dowiedzieć. To oczywiście niemożliwe, ale nie chcę, żeby znów badała zwłoki. Te poprzednie były już wystarczająco okropne. Drugi raz tego nie wytrzyma.

– Dla ciebie to też nie będzie zbyt przyjemne – stwierdziłam, próbując nie pokazać po sobie niepokoju, jaki mnie ogarnął. – Mój ty Boże, nic dziwnego, że taki byłeś nieswój przez cały dzień. Czy sądzisz, że to może być… ta kobieta? Layla?

– Niewykluczone. Ktoś musi to sprawdzić.

– Pojadę z tobą.

– Po co? Żeby mnie trzymać za rączkę? – Napięte mięśnie w kącikach jego ust nagle się rozluźniły i dodał cichym głosem: – Przepraszam, mamo. Doceniam twoją troskę, ale poradzę sobie z tym bez asysty. Ty się tylko postaraj, żeby Nefret i pozostali się nie dowiedzieli, dopóki nie uzyskamy pewności.

– Dobrze. Coś wymyślę.

– Na pewno. Dziękuję ci.