Выбрать главу

– Zastanawialiśmy się, mamo, czy nie dostałaś przypadkiem wiadomości od stryja Waltera.

Pytanie to zadał Ramzes, wiedziałam jednak, za czyim podszeptem. Odpowiedź skierowałam do wszystkich:

– Zapomniałam o tym, wybaczcie. Istotnie, Walter telegrafował po południu z Kairu i jakimś cudem dostarczono nam wiadomość bez opóźnienia. Dojechali szczęśliwie i wykupili kajutę na parowcu z Port Saidu, na przyszły wtorek.

– Wszyscy? – zdziwiła się Nefret. – Myślałam, że stryj Walter chciał wrócić do Luksoru.

– Przekonałem go, żeby tego nie robił – oznajmił Emerson.

Nikt nie zapytał, jak tego dopiął, mnie zresztą również to nie obchodziło. Nie wątpiłam w odwagę Waltera i jego oddanie dla nas, lecz jego obecność byłaby diabelnie niewygodna. Był bardziej naukowcem niż człowiekiem czynu, poza tym każde napomknienie o Lii stwarzałoby niezręczną sytuację.

– Dobra robota, Emersonie – pochwaliłam go.

Zrobił zadowoloną minę. David wstał, mruknął coś w rodzaju „dobranoc” i wyszedł z pokoju.

Emerson nie ma w zwyczaju zbyt długo nad czymś rozmyślać. Potrafi szczęśliwie skoncentrować się na tym, co jest akurat do zrobienia, i nie poświęcać uwagi temu, czego nie może zmienić. Nazajutrz rano tryskał energią, gotów powrócić do pracy.

Pracowaliśmy już od dobrych dwóch godzin, kiedy zjawili się Vandergeltowie. Cyrus obejrzał grób numer pięć bez większego entuzjazmu.

– Pozbycie się tego całego gruzu potrwa lata – stwierdził – a potem pewnie zawali się sklepienie.

– Taki pesymizm to do ciebie niepodobne – zauważyłam.

– Niech to kule biją, Amelio, jestem coraz bardziej zniechęcony. Tyle lat w Dolinie i nic, a teraz tak samo zaczyna się w Dra Abu’l Naga, tuż obok tego miejsca, gdzie znaleźliście Tetiszeri. Już sam nie wiem: czy ja coś źle robię, czy co?

– Mówiłem ci, żebyś zatrudnił Cartera – rzucił sucho Emerson.

– Nie mogę przecież zwolnić Amhersta. Robi, co może. Wiecie co, chodźmy rzucić okiem na grobowiec Davisa – dodał Cyrus pojednawczo. – Ten to ma szczęście!

Poszliśmy więc. Zastaliśmy tam tylko Neda, samotnie pilnującego grobu – tak w każdym razie sądziłam, bo nic poza tym się nie działo. Oznajmił nam, że pan Paul wciąż robi zdjęcia, więc nikogo nie wpuszcza.

– Czy sir Edward też z nim jest? – zapytałam, gdyż nie widziałam go rano. Wrócił późno i wyszedł wcześnie.

– Tak, pani Emerson, zjawił się tu już o samym brzasku – odparł Ned. – To miło z państwa strony, że go nam użyczyliście.

– Chętnie bym panu użyczył jeszcze kilku innych ludzi z, mojej ekipy – burknął Emerson. – Czy ten Smith w ogóle coś maluje? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Davis go wziął, skoro na miejscu są David i Carter.

Zrzędził dalej, a tymczasem Cyrus zszedł po schodkach i zajrzał do korytarza. Wrócił z rozjaśnioną twarzą. Był autentycznym entuzjastą, doskonale jak na amatora obeznanym z, materią wykopalisk. Naprawdę było mi przykro, że sam nigdy nie znalazł niczego wartościowego.

– Kiedy zamierzacie otworzyć trumnę? – zapytał podekscytowany. – Niech to kule biją, zapłaciłbym i tysiąc dolarów, żeby przy tym być!

Katherine spojrzała na mnie z rozbawieniem.

– Zapłaciłby, wiem o tym – potwierdziła. – Ale to na nic, Cyrusie, pan Ayrton jest nieprzekupny.

– Dajże spokój, Katherine, przecież pan Ayrton wie, że nie to miałem na myśli.

– Oczywiście, że nie, panie Vandergelt – odparł Ned. – To znaczy… oczywiście, że tak. Ale jutro przyjeżdża pan Maspero i jestem pewien, że zgodzi się na pańską obecność.

– Maspero? – jęknął Emerson. – Niech to wszyscy diabli, to koniec tego grobowca. Z pewnością będzie chciał wejść do środka i zaprosi tam stado swoich znajomych. Stratują wszystko i nikt się już nie połapie, co gdzie pierwotnie leżało. Jak długo jeszcze potrwa to fotografowanie?

– Nie wiem, profesorze – wzruszył ramionami Ned.

– Niewiele wie ten chłopak, co? – mruknął z przekąsem Emerson, dopiero jednak gdy wracaliśmy na nasze stanowisko.

Ramzes natychmiast stanął w obronie Ayrtona.

– Przecież wiesz, ojcze, że to nie Ned podejmuje tu decyzje. Kiedy Maspero się zjawi, oficjalnie on będzie rządził.

– Moglibyśmy wieczorem zapytać sir Edwarda o fotografie – zaproponowałam.

– Moglibyśmy – zgodził się Emerson. – Ten młody człowiek coś ostatnio dziwnie często znika. Muszę z nim porozmawiać.

Jako że minęło południe, Cyrus zaproponował, żebyśmy zjedli lunch w jego Zamku. Zgodziliśmy się z ochotą, był tylko problem z Horusem, którego przyniosła ze sobą Nefret. Tym razem dla odmiany nie opuszczał nas, choć zazwyczaj chadza własnymi drogami, polując na to i owo, i kiedy wracamy do domu, trzeba go szukać. Nefret spytała więc Cyrusa, czy zaproszenie obejmuje także kota.

– Ależ oczywiście, weź go – odparł.

– Czyżbyś zapomniał, kochanie – wtrąciła Katherine – że Sechmet jest w… ee, delikatnej kondycji?

Wiedziałam, że ich kocica nie jest brzemienna, – bo Cyrus wspomniałby o tym wcześniej. Uznałam więc, że Katherine ma na myśli kondycję, która często do takiego rezultatu prowadzi.

– Zamkniemy ją w jej pokoju, jak zawsze – odparł lekko Cyrus.

Widziałam ten pokój. Miał w oknach siatkowe firanki i był wyposażony w kocie łóżeczko, kocie naczynia i kocie zabawki. Wielu ludzi mieszka mniej wygodnie.

– Nie liczyłbym na to, że zamknięte drzwi powstrzymają tego kociego Casanovę – powiedział Ramzes, obrzucając kota wrogim spojrzeniem.

Horus odpłacił mu tym samym. Wszyscy potomkowie Basteta to bardzo inteligentne bestie.

Cyrus przyjrzał się kocurowi z zainteresowaniem. Horus siadł u stóp Nefret, złożywszy razem łapki i uniósłszy czujnie głowę, co upodobniło go do kotów przedstawianych na starożytnych malunkach. Z nastroszonymi uszami i lśniącą w słońcu sierścią wyglądał, jakby go wyjęto z ilustracji w papirusie, który ostatnio tłumaczyłam, wyobrażającej kota boga Re.

– Hmm – mruknął w zamyśleniu Cyrus, skubiąc swą kozią bródkę.

Kiedy po smakowitym lunchu wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia, Horusa nie było. Cyrus zapewnił Nefret, że odda go jej nazajutrz. Wątpiłam, żeby kocur w ogóle chciał być zwrócony właścicielce po zaznaniu w Zamku tylu kocich luksusów, ale nie miałam ochoty rozwijać tego tematu.

Zamierzałam zostać jeszcze u Vandergeltów i odbyć wreszcie długo oczekiwaną rozmowę z Katherine. Emerson z początku nie chciał o tym słyszeć, zgodził się jednak, kiedy mu przyrzekłam zaczekać, aż ktoś po mnie przyjdzie.

– A zatem wciąż grozi ci niebezpieczeństwo – zauważyła Katherine. – Opowiedz mi, co się od tamtej pory wydarzyło.

Cyrus też wrócił do Doliny, byłyśmy więc tylko we dwie. Siedziałyśmy w uroczej bawialni Katherine. Jej mąż, zapatrzony w nią jak w obraz, urządził pokój na nowo wedle jej gustu. Wnętrze stanowiło połączenie nowoczesnego zachodniego umeblowania z arcydziełami sztuki użytkowej Orientu w postaci przepięknych dywanów, brązów i rzeźbionych parawanów. Panowała tu zawsze przytulna atmosfera. Rozsiadłam się na grubo wyściełanym krześle i opowiedziałam Katherine wszystko po kolei.

W miarę jak mówiłam, ładna, pełna twarz przyjaciółki wydłużała się coraz bardziej.

– Chciałabym wam jakoś pomóc, Amelio – powiedziała. – Ale sytuacja rzeczywiście jest rozpaczliwa i nie za bardzo widzę z niej wyjście.

– Na pewno coś mi przyjdzie do głowy – zapewniłam ją. – Bywaliśmy już w gorszych opałach, Katherine. Nie oczekiwałam od ciebie żadnych pomysłów, tylko przyjacielskiej pociechy… i otrzymałam ją. Aha, Evelyn prosiła mnie o przekazanie wam od nich najszczerszych pozdrowień i przeprosin za to, że nie pożegnali się osobiście.