– Hmh – mruknęłam, szukając po omacku spinki. – Powinnam była się domyślić, że Sethos jest pańskim mocodawcą i panem. Czy to on pana tu przysłał?
Wiatr załomotał okiennicami. Sir Edward spojrzał na okno.
– Jako że i tak nie mamy nic lepszego do roboty, mogę odpowiedzieć na pani pytania. Tak, to on mnie przysłał. Ale nazywajmy go moim szefem, dobrze? „Pan” to naprawdę przesada. Kiedy Madame Bertha uciekła ze sporą ilością gotówki i kilkoma z jego najwartościowszych eksponatów, podejrzewał, że będzie się chciała dobrać do pani. Był bardzo zajęty pozbywaniem się kolekcji pana Romera, lecz proszę mi wierzyć, droga pani Emerson, gdyby sądził, iż grozi pani niebezpieczeństwo, nie pozostawiłby sprawy w rękach swojego podwładnego, nawet tak zdolnego jak ja.
– Niech go diabli – wycedziłam. Spinka wymsknęła mi się z palców. Sięgnęłam po drugą.
– Początkowo sądziłem, że zwiodła go troska powodowana uczuciem – podjął wątek sir Edward – nie natrafiłem bowiem na ślad tej kobiety w żadnym ze znanych nam miejsc w Kairze. Nie wiedziałem jednak, że Madame poczyniła wcześniej pewne przygotowania i zwerbowała do współpracy szumowiny z kairskiego półświatka. Ci osobnicy wiedzieli o jej związku z Sethosem, ale wymogła na nich przysięgę milczenia pod groźbą jego zemsty. Okazali się jednak niezdarnymi durniami. Gdyby to nasi ludzie zastawili tę pułapkę w Kairze, pański syn i jego przyjaciel nie wymknęliby się tak łatwo.
– Nie jestem tego taka pewna – odparłam.
– Może ma pani rację. Ramzes to rzeczywiście niezwykle uzdolniony młody człowiek, a Nefret… Mojego szefa rzadko coś zadziwia, jednak na chwilę zaniemówił, gdy powiedziałem mu o jej udziale w całej aferze.
– Powiedział mu pan? Kiedy?
Sir Edward uśmiechnął się.
– W ten sposób mnie pani nie złapie, pani Emerson. Jak pani wiadomo, nie miałem o tym pojęcia, dopóki pani sama nie opowiedziała mi całej historii. Również dopiero po przybyciu do Luksoru zorientowałem się, że Madame jest tutaj i znowu próbuje swoich starych sztuczek… Nie domyśliłem się niestety – i pani także – że te niezdarne ataki miały panią zmylić i zwrócić jej uwagę ku sektom, bandytom, skradzionym zabytkom i… upadłym kobietom. A ona przez cały ten czas siedziała pośrodku tej niegroźnie wyglądającej sieci, starając się panią zwabić. Jej niewinną ofiarą stała się Fatima, dzięki której miała nadzieję dobrać się do pani. Jedna z jej sztuczek prawie się udała. Nefret z pewnością nie wróciłaby z wizyty u sympatycznej pani Hashim, gdyby chłopcy za nią nie poszli. Żaden z nich oczywiście nie rozpoznał Madame. Nigdy jej przedtem nie widzieli, a pani również nie miała powodu, by podejrzewać panią Hashim.
– W istocie, dlaczegóż miałabym go mieć? Takich kobiet jest wiele. Bez rozgłosu i bez wynagrodzenia pracują rzetelnie, żeby zapalić kaganek oświaty…
– Oczywiście – przerwał mi sir Edward. – Może trochę panią pocieszy świadomość, że mój szef i ja także nie wiedzieliśmy o nadprogramowej działalności Madame Berthy. On jej ufał, rozumie pani? Jednak ona nie miała do niego zaufania. Oczywiście kochała go na swój tygrysi, okrutny sposób – i dlatego tak pani nienawidziła, czuła bowiem, że nie zależy mu na niej tak bardzo jak na pani – ale wcześniejsze doświadczenia nauczyły ją niewątpliwie, że żadnemu mężczyźnie nie można ufać bez reszty. Już kilka lat temu bez jego i mojej wiedzy zaczęła budować swoją własną przestępczą organizację. Znalazła sojuszniczki – świadome charakteru owej organizacji bądź nie – w rosnącym w siłę ruchu kobiecym, zarówno w Anglii, jak i w Egipcie. Jednym z jej posunięć było założenie szkoły właśnie tutaj, w Luksorze.
– Powinnam była się tego domyślić – mruknęłam gniewnie. – W taki sam sposób wykorzystała do własnych celów ruch sufrażystek w Anglii.
– Pani jej nie rozumie, pani Emerson. Madame na swój pokrętny sposób jest całkowicie oddana sprawie równości kobiet. Nienawidzi mężczyzn i wierzy, że pomaga kobietom w walce z ich tyranią. Mój „pan”, jak go pani była uprzejma nazwać, stanowił wyjątek. Potem jednak uznała, że ją zdradził, podobnie jak wszyscy pozostali.
Zużyłam już cztery spinki, ale wciąż się wyginały, a kłódka nadal pozostawała zamknięta. Pewnie rozpraszało mnie słuchanie opowieści sir Edwarda.
– Więc ta zamordowana dziewczyna była którąś z jej uczennic?
– Tak sądzę. Nie wiem, czy spowodował to czar panny Nefret, czy skusiła ją nagroda obiecana przez Ramzesa, w każdym razie była zdecydowana zdradzić swoją panią. Ją samą z kolei wydała pewnie inna z dziewcząt. – Sir Edward zmienił nieco pozycję, usiłując zmniejszyć napięcie w obolałych ramionach. – Jak pani idzie? – zapytał z zainteresowaniem.
Odrzuciłam kolejną zgiętą spinkę i rozprostowałam zdrętwiałe palce.
– Mam ich jeszcze mnóstwo – oświadczyłam.
Sir Edward odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. W tym okropnym miejscu zabrzmiało to dość niesamowicie.
– Pani Emerson, jest pani jedyna w swoim rodzaju! – zawołał. – Ale traci pani czas i niepotrzebnie nadweręża nadgarstki. W moim przekonaniu Madame jest nadal w Luksorze. Jeżeli zamierza dalej działać we wcieleniu nauczycielki, będzie musiała przekonać pani rodzinę, że opuściła pani szkołę, a także – na ile znam profesora – pozwolić na przeszukanie budynku od piwnic po strych. Niedawno zaczęło padać, więc pewnie nie będzie chciała zmoczyć swoich kształtnych stopek. Wątpię, żeby się tu pokazała przed…
– Co takiego?! – krzyknęłam. – Co pan powiedział? Nadal w Luksorze? Wcielenie nauczycielki? Mokre stopki? Mówi pan o Bercie, nie o Matildzie, a Bertha przecież… o mój Boże!
– Proszę wybaczyć, że nie wyrażałem się jaśniej – zaczął się sumitować sir Edward. – Sądziłem, że pani już się domyśliła. Ale to zrozumiałe, pani Emerson, że pod wpływem napięcia pani bystra inteligencja działa nieco wolniej. Nie, oczywiście, Madame nie zginęła – ma się dobrze i niecierpliwie wygląda spotkania z panią. Nie tylko dość niedawno z nią rozmawiałem, ale także obejrzałem zwłoki i stwierdziłem, że to nie ona.
– W jaki sposób? A może nie powinnam o to pytać?
– Pani mnie zdumiewa. Bertha, jak pani pewnie pamięta, ma bardzo jasną karnację. Zwłoki były ubrane od stóp do głowy, a z twarzy niewiele pozostało, jednak gdyby pani mężowi wpadło do głowy zdjąć jej rękawiczkę…
– Boże mój! Zabiła jedną z tych nieszczęsnych kobiet tylko po to, żeby nas wywieść w pole! Tak podłej i bezwzględnej…
– Ma pani rację, to właściwa ocena tej osoby – stwierdził sir Edward. – Ja nie wierzyłem ani przez chwilę, że odebrała sobie życie. Gdyby znalazła się w potrzasku, walczyłaby do końca, nawet zębami i paznokciami w braku innej broni. Moje przyjazne pogawędki z Fatimą dały mi asumpt do podejrzeń wobec jej nauczycielki, więc jak kompletny głupiec popędziłem do szkoły, gdzie mnie natychmiast pochwycono.
Mnie również okoliczności domniemanej śmierci Berthy wydawały się podejrzane, ale takie rozwiązanie nie przyszłoby mi nigdy do głowy. Jak mogłam być tak tępa? Powinnam była wiedzieć od początku, tak jak sir Edward, że kobieta o takim temperamencie nie podda się biernie losowi. Przypomniały mi się jej słowa na temat „wymyślnych” sposobów wyprawienia mnie na tamten świat i przeszedł mnie dreszcz. Jeszcze silniejsze drżenie poczułam na myśl o Emersonie. Mógł stać się teraz dla niej łatwym celem, bo przestał się mieć na baczności, a podejrzewał zupełnie kogo innego.
– I co teraz? – zapytałam.
Sir Edward próbował wzruszyć ramionami, co przy związanych rękach i nogach nie jest łatwe.
– Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać – odparł. – Ona zapewne przyjdzie dopiero rano. Zresztą nie skrzywdzi pani, dopóki nie zwabi pozostałych członków rodziny. Zgodnie z pani inteligentnym przypuszczeniem, jej celem jest na razie tortura psychiczna. Wobec mnie ma oczywiście inne plany. Nie zdążyła mnie do końca wypytać i myślę, że będzie chciała do tego wrócić. Możemy się tylko modlić, żeby mój szef pierwszy nas odnalazł.