– Takie rzeczy zdarzają się raz w życiu. Chyba się tym już nie martwisz? – zapytał Giannis z pewnością siebie mężczyzny, którego życie zawsze toczy się po jego myśli.
– Nie… Ale…
– Nic ci nie będzie. – Położył ją na łóżku z uśmiechem, który przekonał ją, że martwi się niepotrzebnie.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Giannis przeciągnął długimi, opalonymi palcami po włosach Maddie i odchylił jej głowę do tyłu.
– Obiecuję, że nie pożałujesz swojego wyboru – szepnął. – Podaruję ci życie, o jakim nigdy nie marzyłaś.
– Ale ja nie chcę, żebyś mi cokolwiek dawał – mówiąc to, Maddie zastanawiała się, co miał na myśli. Szybko jednak stwierdziła, że nie jest w stanie na niczym się skoncentrować.
Giannis zaczął powoli rozpinać perłowe guziki jej sukni. Oddech utkwił jej w gardle. Piersi pragnęły być dotykane, między udami poczuła puls przyspieszającej krwi. Zesztywniała, zawstydzona intensywnością swojej reakcji.
– Mam nadzieję, że nie sprzeciwisz się darowi przyjemności? – zapytał Giannis, rozkoszując się tym, jak silny miała wpływ na jego libido.
– Przyjemność m-może być – powiedziała niewyraźnie, kiedy zsuwał suknię z jej ramion, odsłaniając kremowe piersi.
– Gładkie jak aksamit – powiedział chrapliwie, biorąc jeden różowy sutek pomiędzy palec wskazujący i kciuk. Z jękiem zakrył obie jej piersi dłońmi, po czym pochylił głowę, żeby je całować. Poczuła, jak ogarnia ją fala rozkoszy, a z jej ust wydobył się nieokreślony dźwięk.
Jednym płynnym ruchem odsunął się od niej, ściągnął koszulę i zsunął spodnie. Poczuła, jak ogarnia ją słabość, i oparła się o poduszki, patrząc na niego. Spodnie opadły na podłogę. Nie mogła przestać na niego patrzeć. Nago czuł się równie pewnie jak w garniturze. I ta pewność siebie była równie zmysłowa jak jego piękne, silne ciało. Ściągnął bokserki i podszedł z powrotem do łóżka. Wstrzymała oddech, zauważając, jak duża jest jego męskość.
Giannis rzucił jej drapieżny uśmiech.
– Czy spełniam twoje oczekiwania?
– A z kim mam cię porównywać? – spytała Maddie, rumieniąc się.
Rysy jego twarzy stwardniały.
– Z nikim. Teraz należysz do mnie.
– W dzisiejszych czasach kobiety już nie należą do mężczyzn.
– Czy czułabyś się dobrze, robiąc to z kimś innym?
– spytał Giannis, przesuwając rękami w dół jej bioder i zsuwając z niej suknię.
– Nie, oczywiście, że nie. Ale…
– Doskonale mnie zrozumiałaś, glikia mou.
– Giannis pochylił się do jej ust.
Wsunął język między wargi, a ona poczuła, jak jej ciało reaguje. Wtulił na chwilę usta w zagłębienie jej szyi, po czym zsunął się niżej, do piersi. Westchnęła z rozkoszy, poczuła, jak jej skóra wilgotnieje. Zacisnęła palce mocno na jego ramieniu.
– Pokaż mi, co lubisz – szepnęła niepewnie.
Giannis z rozkoszą pokazywał, na co ma ochotę.
Poświęciła się tym nowym doświadczeniom z niewinnym entuzjazmem, przez który musiał przerwać jej wcześniej, niż chciał. Jęknął, próbując odzyskać panowanie nad sobą i pocałował ją gwałtownie w usta.
– Mało brakowało, pedhi mou.
Sprawianie mu przyjemności jeszcze wzmogło jej pożądanie. Zadrżała w jego ramionach, czując rosnące niespełnienie. Kiedy wsunął jej palce między uda, zagryzła wargi, żeby powstrzymać krzyk. Przycisnęła twarz do jego ramienia, wdychając znajomy zapach. Zmienił pozycję, rozsunął jej uda i potarł najwrażliwąze miejsce. Z jękiem uniosła biodra. Nie zważając na jej protesty, ustami kontynuował tortury.
– Giannis… proszę…
– Jeśli możesz mówić, to znaczy, że nie jest ci wystarczająco dobrze.
Intymność między nimi doprowadzała ją do szaleństwa. Przechodziły ją fale desperackiego pragnienia, a rozkoszne napięcie w dole brzucha wciąż rosło. Kiedy myślała, że nie będzie w stanie dłużej tego znieść, ogarnęła ją nieopisana rozkosz.
Giannis nie tracił czasu. Wziął ją z bezlitosną precyzją, a ona krzyknęła gorączkowo. Wszedł w nią jeszcze głębiej, zmuszając, żeby przyjęła całą jego długość. Poczuła, jak znów ogarnia ją podniecenie.
Jego potężne ruchy wywoływały dreszcze przyjemności. Myślała, że to niemożliwe, ale po raz kolejny przeżyła ekstazę.
– Zadziwiasz mnie, pedli mou. – Giannis przetoczył się na plecy i uniósł jej bezwładną dłoń do swoich ust. – Było wspaniale.
Bolały ją wszystkie mięśnie, czuła wyczerpanie w każdej komórce ciała. Klimatyzacja chłodziła spoconą skórę i w pewnym momencie Maddie zadrżała.
– Zimno ci? – spytał Giannis.
– To głupie, prawda? – mruknęła. Giannisowi nie podobała się jej powściągliwość.
Nie tego się po niej spodziewał. Był niemal przekonany, że będzie okazywała mu naiwne przywiązanie. Ona jednak nie tylko nie zachowywała się w ten sposób, ale była również niepokojąco cicho. Może czuła się niedoceniona? Wszystkie jego kochanki oczekiwały prezentów, więc pomyślał, że nadszedł czas, żeby jej pokazać garderobę, którą dla niej zamówił.
– Przyniosę ci coś do ubrania. – Giannis zeskoczył z łóżka.
– Mojego bagażu tu nie ma… – Maddie czuła, że ogarnia ją znów niepewność. Teraz, kiedy jednonocna przygoda zamieniła się w romans, zdała sobie sprawę, że nie wie, jak powinna postępować. Chciała zapewnienia, że to, co było między nimi, było dla niego ważne, ale wiedziała, że chce za dużo i zbyt szybko.
Giannis wszedł do garderoby i rozsunął drzwi szaf.
– Chodź, chcę ci coś pokazać.
Maddie podniosła jego koszulę i przycisnęła do piersi, aby zakryć swoją nagość. Zastanawiając się, co zamierza jej pokazać, stanęła w drzwiach.
– Wszystkie te ubrania są twoje. Zmarszczyła delikatne brwi.
– Jak to – moje?
Giannis wzruszył ramionami.
– To mój podarunek dla ciebie. Jutro przyjadą i zabiorą wszystko, co nie pasuje.
Zaskoczona jego słowami, Maddie otworzyła szufladę i przeciągnęła dłonią po jedwabiu i koronkach. Jak śmiał kupować jej bieliznę? Zacisnęła swoje małe, białe zęby. Spojrzała na ubrania wiszące w szafie i dostrzegła metkę znanego projektanta. Na jej policzki wypłynął rumieniec.
– Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś coś takiego – powiedziała sztywno, wsuwając ręce w rękawy koszuli. – Może nie mam wymyślnych ubrań, ale to nie znaczy, że chcę, żebyś mi je kupował!
– Moim jedynym celem było sprawienie ci przyjemności.
– Sam je wybrałeś? – spytała nagle.
Giannis wciągał właśnie dżinsy, ale na jej słowa zamarł, przypominając sobie kłótnię, kiedy wysłał po nią Nemosa jeszcze w Londynie.
– Nie.
– Czy opisałeś, czego chcesz?
– Może wymieniłem jakiś ulubiony kolor.
– Mój czy twój?
– Nie znam twojego – przyznał. Zacisnął usta w geście zniecierpliwienia. Zapiął spodnie. O co jej chodziło? Dlaczego nie mogła być po prostu wdzięczna, jak inne przed nią? Dlaczego tak trudno było ją zadowolić?
– Co mówi chyba wszystko, prawda? – prychnęła Maddie. – Nie znasz mojego ulubionego koloru i wcale cię on nie obchodzi. Chcesz mnie ubrać jak jakąś lalkę, żeby sprawić przyjemność sobie, a nie mnie.
W jego złotawych oczach pojawił się mroczny błysk.
– To nieprawda.
– Ale nie lubisz mnie takiej, jaka jestem! – rzuciła Maddie, a jej usta wygięły się w grymasie bólu. – Nie jesteś chyba na tyle nieczuły, żeby nie przyznać, że wydawanie tysięcy funtów na kogoś takiego jak ja daje bardzo obraźliwe przesłanie!