Выбрать главу

Słysząc to, Giannis poczuł wściekłość. Zacisnął pięści i wrócił do sypialni.

– Więc wracamy do tego, że jestem nieczuły?

– Nie musisz mi przypominać, że jesteś bogaczem.

– Przestań mówić tak, jakby mój majątek był wadą – odparł Giannis.

– Ale właśnie jest… Nie widzisz tego? Stanowi barierę między nami. Nie jestem dziwką, której trzeba płacić. A tak się przez ciebie czuję!

– Theos mou… Jesteś strasznie kapryśna! – powiedział Giannis lodowatym tonem. – Podarunek nie jest obrazą i trzeba umieć go przyjmować z wdziękiem. Jestem hojnym człowiekiem, a twój stosunek do sprawy mnie obraża! Nie masz pojęcia, jak powinnaś się zachować.

To zabolało. Maddie łzy napłynęły do oczu. Nie była przyzwyczajona do takich gwałtownych kłótni. Nikt też jej wcześniej nie powiedział, że brakuje jej dobrych manier. Skuliła się w sobie. Wciąż jednak czuła, że nie powinna przyjmować tej kolekcji szokująco drogich strojów. Nie była wynajętą dziewczyną do towarzystwa. Może jednak, gdyby miała je na sobie, on czułby się w jej towarzystwie lepiej? Więc kto miał rację? A kto się mylił?

W jej głowie kłębiły się sprzeczne myśli, więc wyszła na taras. Ochłonąwszy w wieczornym powietrzu, zwinęła się w kłębek na kanapie. Kilka minut później pojawiła się pokojówka i podała jej kaszmirowy koc.

Giannis obserwował z sypialni, jak Maddie owija się kocem, który jej posłał. Zacisnął zęby. Nikt inny mu się nie sprzeciwiał. A na pewno nigdy nie była to kobieta. Dlaczego była wobec niego tak krytyczna? Strasznie go to irytowało.

Podjąwszy błyskawicznie decyzję, Giannis jednym ruchem rozsunął drzwi tarasowe i wyszedł na zewnątrz. W świetle lamp z witrażowym kloszem jej oczy lśniły niczym klejnoty. Bez wahania Giannis schylił się, podniósł ją razem z kocem i wniósł do środka.

– Co ty wyprawiasz? – pisnęła Maddie.

Położył ją na łóżku, po czym wyciągnął się obok niej.

– A jak myślisz?

– Powiedziałeś, że nie mam dobrych manier… Położył palce na jej policzku i zwrócił jej twarz ku swojej, wpatrując się w nią intensywnie.

– Myślałem, że będziesz zachwycona nową garderobą.

Opuściła rzęsy.

– Przepraszam… Nie spojrzałam na to z twojej strony.

– Ani ja z twojej. Jesteś inna niż pozostałe kobiety. Ale dlatego właśnie tak bardzo cię pragnę. – Pochylił się i musnął wargami jej usta.

Po chwili pogłębił pocałunek i jego smak obudził w niej ponownie pragnienie. Przykrył jej ciało swoim, pokazując, jak bardzo jej pożąda. Przeszedł ją dreszcz i nagle zapragnęła go znowu, z intensywnością, która ją zszokowała…

Następnego dnia Maddie poruszyła się leniwie i wyciągnęła rękę na drugą stronę łóżka, szukając Giannisa. Nie znalazła go, więc otworzyła oczy. Drzwi do łazienki były uchylone, słyszała przez nie szum prysznica. Spojrzała na zegarek, uśmiechając się lekko. Była czwarta po południu.

Wcześniej tego dnia Giannis zabrał ją do Marakeszu na śniadanie we wspaniałym starym hotelu, a potem na suk. Jej twarz stężała, kiedy przypomniała sobie, jak zapachy przypraw na targu sprawiły, że zrobiło jej się niedobrze. Giannis jednak zapewniał ją, że nic nie mogło się stać, tak więc postanowiła się nie martwić. Wrócili na lunch, który zjedli na tarasie, pod drzewami w kwiatach. Zanim jednak podano ostatnie danie, oni wymknęli się do pokoju, żeby znów się kochać.

Na szafce obok łóżka zabrzęczała jego komórka. Po chwili wahania sięgnęła po telefon i odebrała. Usłyszała potok słów w obcym języku.

– Przepraszam… W czym mogę pomóc? – spytała przepraszająco po angielsku.

– Kim jesteś? Nową sekretarką? – zapytał wyniośle kobiecy głos. – Przełącz mnie do mojego narzeczonego.

Maddie zmarszczyła brwi.

– Pani narzeczonego? Kto dzwoni?

– Krista. Któżby inny? – odparła kobieta, wzdychając z irytacją. – Pospiesz się. Nie mam całego dnia!

Maddie odłożyła telefon nagle osłabłą ręką. Nie mogła złapać oddechu. Czuła się, jakby ktoś ją uderzył w brzuch. To musiało być nieporozumienie. Czy Giannis mógł tak bardzo ją oszukać? Czy ona mogła być tak głupia? Ze ściśniętym sercem pomyślała, że nigdy go tak naprawdę nie spytała, czy jest ktoś w jego życiu. Ale przecież wiedział, co myślała na temat wierności, przypomniała sobie gorączkowo, wracając myślami do ich rozmowy z poprzedniego dnia.

Ześliznęła się z łóżka i wzięła turkusową suknię, której używała jako szlafroka. Naciągając ją niezgrabnie, usłyszała gniewny potok słów wydobywający się z leżącego telefonu.

Giannis pojawił się w sypialni z ręcznikiem owiniętym wokół szczupłych bioder. Palcem wskazała słuchawkę.

– Krista chce z tobą rozmawiać.

Zamarł na ułamek sekundy, ale jego przystojna twarz niczego nie zdradziła. Maddie zrozumiała jednak w tej chwili, że nie było żadnego nieporozumienia, żadnego kłamstwa ani żartu. Mężczyzna, w którym szaleńczo się zakochała, był zaręczony z inną. Na jej skórę wystąpił zimy pot. Giannis rozmawiał przez telefon po grecku, ale jego głos zdawał się dobiegać do niej z końca długiego, ciemnego tunelu.

Giannis spojrzał na Maddie. Była blada niczym śmierć i na tle alabastrowej skóry jej włosy płonęły jak ogień. Nie mógł skupić się na rozmowie, która, jak zwykle, dotyczyła ekstrawaganckich i absolutnie nieodpowiednich motywów, jakie Krista chciała wybrać na ich ślub. Szybko skończył rozmowę i odwrócił się do Maddie.

– Nie tak powinnaś się dowiedzieć o Kriście – powiedział. – Jednak zanim przyjechałaś do Maroka, byłem przekonany, że wiesz o jej istnieniu. Moje zaręczyny są powszechnie znanym faktem.

– Powinieneś był mi powiedzieć. – Głos niemal ją zawiódł. Z każdym słowem koszmar stawał się coraz bardziej rzeczywisty i coraz trudniejszy do zniesienia.

– Chciałem ci powiedzieć, kiedy wrócisz do Londynu.

Maddie rozchyliła bezkrwiste wargi.

– Po tym, jak już się mną nacieszysz? – powiedziała, czując, jak ogarniają upokorzenie. – Od jak dawna jesteś zaręczony?

– Dwa miesiące. Nie widzę jednak, jaki to ma związek z nami.

Maddie była zbyt zdruzgotana tym, czego się dowiedziała, żeby zareagować na to stwierdzenie. Ta rozmowa i tak już ją wyprowadziła z równowagi. Nie reagował tak, jak zakładała. Nie przepraszał, nie usprawiedliwiał się. Nawet nie uznawał swojej winy.

– Chciałbym, żebyś uznała, że to, co jest między mną i Kristą, jest czymś zupełnie innym niż to, co jest między nami.

Maddie wydała z siebie krótki, pozbawiony radości śmiech.

– Nie musisz mi tego mówić. Może nie jestem specjalnie wyrafinowana, ale nawet ja widzę różnicę pomiędzy pierścionkiem zaręczynowym i weekendowym romansem!

Zesztywniał.

– Nie tak było.

– Skąd mam wiedzieć, jak było, skoro od pierwszego dnia trzymasz mnie w nieświadomości? Dlaczego wpakowałeś mnie w tę okropną sytuację? I dlaczego się zaręczyłeś, skoro nie masz zamiaru być wierny?

– Może wierność nie jest dla niektórych osób tak ważna, jak dla ciebie – powiedział Giannis. – Mogę tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o moje narzeczeństwo, to mam czyste sumienie.

– Więc twoja narzeczona była na tyle zdesperowana, że zaakceptowała cię na takich warunkach? Bo najwyraźniej podjęła taką decyzję. – Maddie widziała, jak jego twarz przybiera kamienny wyraz, i nie mogła wyjść z podziwu nad jego pewnością siebie. – Ja nie miałam możliwości wyboru. Skłamałeś mi…

– Nie skłamałem – przerwał jej Giannis.

– Nie powiedziałeś całej prawdy. – Na policzki Maddie wystąpiły czerwone plamy. – Wczoraj słyszałeś, jak mówiłam, że gdybyś był z kimś, nie byłabym z tobą. Ale ty wybrałeś milczenie.