Resztę utworu przetańczyli w ciszy. Maddie miała do twarzy przyklejony uśmiech, ale oczy, wpatrzone w klapę jego marynarki, piekły. Po tańcu zeszła z parkietu, znalazła spokojny kąt i miała właśnie wyjść z sali balowej, kiedy tuż przed nią na ziemię upadła laska.
Maddie podniosła ją i podała drobnej staruszce, siedzącej przy stoliku obok.
– Proszę…
Drobna, delikatna ręka chwyciła ją za nadgarstek.
– Chodź, usiądź przy mnie. Jestem prababcią twojego męża. Mam na imię Dorkas.
Po sekundzie wahania Maddie usiadła.
– Giannis przypomina mojego zmarłego męża – powiedziała Dorkas. – Jest uparty, niecierpliwy i zdecydowanie za sprytny.
Maddie rzuciła jej zmieszane spojrzenie, stwierdzając, że te ciemne oczy musiały dostrzec napięcie pomiędzy nimi. Zaróżowiła się.
– To prawda.
– Rodas jednak urodził się w kochającej rodzinie. Giannis nie miał tego szczęścia. – Dorkas zacisnęła wargi. – Ile wiesz o rodzinie swojego męża?
– Nie lubi o niej mówić. Starsza kobieta westchnęła.
– Jego rodzice nie powinni byli mieć dzieci. Giannis był wychowywany przez służących. Giannis nie zaznał od nich miłości ani nawet sympatii…
Maddie była wstrząśnięta.
– Nie miałam pojęcia.
– Kiedy miał szesnaście lat, jedyna osoba, która go w tym domu kochała, zmarła. Zaczął szaleć. Całe szczęście wyszedł z tego. Jest bardzo silny – powiedziała Dorkas Petrakos z dumą. – Potrzebuje jednak równie silnej żony, która będzie potrafiła go kochać.
Maddie powoli odzyskiwała spokój.
– Rodas i ja często się kłóciliśmy, ale kiedykolwiek ktoś ośmielił się coś o mnie powiedzieć, bronił mnie jak lew.
Maddie uśmiechnęła się.
– Usłyszała pani o tym artykule w gazecie, prawda?
Wyblakłe oczy zalśniły wesołością.
– Mam jeden egzemplarz w torebce.
– Mogę go zobaczyć?
Dorkas podała jej złożony kawałek papieru. Była to kopia, przefaksowana przez jej przyjaciela z Londynu.
Widząc tytuł, Maddie się skrzywiła. Zwykła dziewczyna kradnie Petrakosa dziedziczce fortuny.
– Giannis nie miał chyba nic przeciwko takiej kradzieży – zachichotała Dorkas. – Nie był szczęśliwy z Kristą. A jeśli chodzi o resztę, to trzymaj głowę wysoko. Miłość nie jest grzechem, a dzieci są błogosławieństwem. Jesteś wspaniałą młodą kobietą, ciężko pracujesz, troszczysz się o starszych ludzi. Mało jest dziś takich ludzi na świecie.
Giannis podszedł do nich z uśmiechem rozbawienia na ustach.
– Co o niej myślisz? – zapytał Dorkas.
Na jej twarzy pojawił się pełen zadowolenia uśmiech, i poklepała Maddie po kolanie.
– To skarb. Dbaj o nią.
Giannis usiadł obok starszej pani, żeby chwilę porozmawiać, a potem rozpoczął się koncert sławnego piosenkarza.
Kiedy Giannis i Maddie wyszli na mały taras, osłonięty bujną roślinnością, zapadał już zmrok. Mąż pocałował ją powoli i zmysłowo.
– Za drzwiami, w rogu, są schody. Nasz apartament jest na samej górze. Przyjdę za pięć minut – powiedział.
– Ale nie możemy tak po prostu zniknąć…
– I owszem, możemy – powiedział, znów próbując jej różowych, pełnych ust. – To jest nasza noc poślubna, agape mou.
W dużym, pięknie urządzonym pokoju panował przytulny półmrok. Właśnie wąchała wspaniały bukiet róż w srebrnej misie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Pokojówka podała jej telefon.
– Halo? Kto mówi? – spytała.
– Krista.
Maddie poczuła, jak na jej ciało występuje zimny pot.
– Dlaczego do mnie dzwonisz?
– To twoja noc poślubna i chciałabym, żebyś wiedziała, że zamieniłyśmy się rolami – mruknęła słodko Krista. – Ty byłaś kochanką, a teraz ja nią jestem. Giannis nie ma zamiaru się ze mną rozstawać. Teraz chce cię uszczęśliwić, bo spodziewasz się tych cennych bliźniaków. Ale ja dalej będę częścią jego życia.
Po tych zatrutych słowach w słuchawce rozległ się sygnał przerwanej rozmowy. Maddie odłożyła ją. Co za mściwa kobieta! Oczywiście to, co powiedziała, nie było prawdą. To tylko wstrętne kłamstwa, które miały ją zranić.
Maddie stwierdziła, że jest zbyt rozsądna, żeby zwracać na takie rzeczy uwagę. Dzień jej ślubu był wspaniały. Kochała Giannisa i miała do niego zaufanie.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Giannis wszedł do sypialni i przez chwilę przyglądał się, jak Maddie kręci biodrami, zsuwając suknię ślubną. Kiedy już jedwab i koronki opadły z szelestem na ziemię, stanęła w samym skąpym staniku, cieniutkich majteczkach i wykończonych koronką pończochach. Na jednym szczupłym udzie miała niebieską podwiązkę. Giannis był zachwycony.
– Poczekaj, pedhi mou-powiedział. -Ja zajmę się resztą.
Maddie zarumieniła się. Nie słyszała, jak wchodził do pokoju. Od tak dawna nie dzielili łóżka, że czuła się niepewnie. Z uśmiechem na ustach Giannis powiesił marynarkę na krześle, rozwiązał krawat i rozpiął guziki koszuli. Przez cały ten czas nie spuszczał jej z oka.
– Wiesz co? -mruknął. – Nigdy w swoim życiu nie obywałem się tak długo bez seksu.
Zaskoczona tym wyznaniem, Maddie najpierw rzuciła mu zdziwione spojrzenie, a potem zaczęła się śmiać. Całe napięcie zdawało się z niej spływać.
Giannis przeczesał palcami swoje gęste włosy.
– Nie chciałem powiedzieć, że…
– Och, cieszę się, że to zrobiłeś. Myślałam, że już mnie nie pragniesz – szepnęła Maddie, podchodząc do niego i wspinając się na palce. Przez chwilę zastanawiała się, ile czasu upłynęło, od kiedy był z inną kobietą. Szybko jednak zganiła się za taką myśl. Była pewna, że od dnia, kiedy dowiedział się ojej ciąży, był jej wierny.
Giannis rzucił jej rozbawione spojrzenie i powoli potrząsnął ciemną głową.
– Skąd ci to przyszło do głowy? Na początku myślałem, że powinienem się powstrzymywać. Wyglądałaś na tak kruchą i delikatną. – Chwycił ją za nadgarstki i przygarnął do siebie. Powoli, zmysłowo pociągnął ją na duże, miękkie łóżko. – A potem chodziło o czas. Zasługiwałaś na coś więcej niż wykrojona z grafiku godzina.
Rozpiął zapięcie jej stanika i zdjął go.
Kiedy zobaczył jej nagie piersi, wciągnął powietrze z uznaniem. Pochylił głowę, żeby wziąć do ust jej różowy sutek. Jęknęła i oparła głowę na jego ramieniu, wyginając biodra, kiedy drażnił ją ustami, językiem. Pociągnął Maddie na swoje kolana i pocałował, dłońmi nie przestając pieścić jej piersi.
Po chwili położył żonę na łóżku i wstał, żeby się rozebrać.
– Theos mou… Nigdy tak bardzo nie pożądałem żadnej kobiety – powiedział. -Nie wiedziałem, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Nigdy więcej nie próbuj znikać z mojego życia.
– Nigdy – powiedziała drżącym głosem, zapamiętując każde jego słowo.
Pocałował ją namiętnie. W jego pożądaniu była jednak teraz jakaś nuta łagodności.
– Jesteś gotowa? – szepnął.
– Tak… O, tak -jęknęła.
Wszedł w nią z jękiem przyjemności. Jego powolne ruchy zelektryzowały ją, czuła, jak napięcie i przyjemność rosną z każdą sekundą. Ich ciała, połączone w jedno, poruszały się wspólnym rytmem, aż w końcu ostatnim pchnięciem sprawił, że ogarnęła ją rozkosz, jakiej wcześniej nie znała, pozostawiając ją drżącą i przepełnioną poczuciem wdzięczności.
Po wszystkim położył ją na sobie i pokrył jej zarumienioną twarz pocałunkami. Ten przejaw uczucia wypełnił jej serce szczęściem.