Выбрать главу

– Bill – powiedział, kiwając głową. Wampiry chyba nie miały zwyczaju ściskać sobie dłoni.

Bill nie podszedł do samego stolika, lecz stanął w „bezpiecznej” odległości, a ponieważ trzymał mnie za ramię ponad łokciem, również musiałam się zatrzymać. Staliśmy więc i grzecznie czekaliśmy.

– Kim jest twoja przyjaciółka? – spytała wampirzyca. Eric mówił z lekkim akcentem, ona natomiast jak rdzenna Amerykanka, okrągłej twarzy i słodkich rysów mogłaby zaś jej pozazdrościć każda panna. Wampirzyca uśmiechnęła się. Wysunięte kły nieco zepsuły jej idealny wizerunek.

– Cześć, jestem Sookie Stackhouse – zagaiłam uprzejmie.

– Ależ jesteś słodziutka – zauważył Eric. Miałam nadzieję, że myśli o moim charakterze.

– Nieszczególnie – odparłam.

Zaskoczony wampir gapił się na mnie przez chwilę, potem się roześmiał, a wampirzyca mu zawtórowała.

– Sookie, to Pam, a ja jestem Eric – przedstawił się w końcu blondyn. Bill i Pam po wampirzemu kiwnęli sobie głowami.

Zapadła cisza. Zamierzałam się odezwać, lecz Bill ścisnął moje ramię.

– Moja przyjaciółka, Sookie, chciałaby wam zadać parę pytań – oświadczył wreszcie.

Wampiry przy stoliku wymieniły znudzone spojrzenia.

– Na przykład jak długie są nasze kły i w jakich trumnach śpimy? – palnęła Pam przepojonym pogardą głosem. Były to zapewne rzucane przez turystów pytania, których szczerze nienawidziła.

– Nie, moja droga – odparłam. Miałam nadzieję, że Bill przestanie w końcu szczypać moją rękę. Uważałam, że zachowuję się wyjątkowo taktownie i kulturalnie. Wampirzyca gapiła się na mnie w zdumieniu. Czym ich, do diabła, tak zaskakiwałam? Ich zaszokowane spojrzenia zaczynały mnie trochę męczyć! Zanim Bill zdąży mi dać jeszcze więcej bolesnych ostrzeżeń, otworzyłam torebkę i wyjęłam zdjęcia. – Chcę się dowiedzieć, czy widzieliście w barze te kobiety. – Wolałam wampirzycy nie pokazywać fotki Jasona. Jej niechybne zainteresowanie mogłoby mieć paskudne konsekwencje dla mojego brata.

Oboje przyjrzeli się zdjęciom. Bill czekał z obojętną miną. W końcu Eric zerknął na mnie.

– Byłem z tą – oznajmił chłodno, stukając w fotkę Dawn. – Lubiła ból.

Pam wyraźnie się zdziwiła, że Eric w ogóle mi odpowiedział. Widziałam to po jej zmarszczonym czole. Niemniej jednak poczuła się jawnie zobowiązana podążyć za jego przykładem.

– A ja pamiętam je obie – powiedziała. – Chociaż nigdy z żadną nie byłam. Ta – wskazała palcem zdjęcie Maudette – była stworzeniem żałosnym.

– Dziękuję wam bardzo, że poświęciliście mi swój czas – oświadczyłam. Próbowałam się odwrócić i odejść, jednak Bill ciągle więził moją rękę.

– Billu, bardzo jesteś przywiązany do swojej przyjaciółki? – spytał Eric. Upłynęła sekunda, zanim zrozumiałam, co się dzieje. Blondwłosy przystojniak pytał, czy może mnie pożyczyć!

– Sookie jest moja – odburknął Bill. Choć nie wykrzyczał tych słów, tak jak wcześniej, do paskudnych wampirów z Monroe, tym niemniej zabrzmiały dość, cholera, ostro.

Eric skłonił złotą głowę, pobieżnie szacując mnie wzrokiem. Na pewno, w każdym razie, zaczął ogląd od mojej twarzy.

Teraz mój wampir się odprężył. Skłonił się Ericowi, a równocześnie Pam, wycofał dwa kroki i w końcu pozwolił mi się odwrócić plecami do siedzącej pary.

– Rany julek, o co tu chodziło? – spytałam wściekłym szeptem. Już sobie wyobrażałam wielkiego sińca, jakiego będę miała następnego dnia.

– Są ode mnie starsi o stulecia – wyjaśnił Bill. Wyglądał strasznie wampirzo.

– Istnieje hierarchia? Oparta na wieku?

– Hierarchia – powtórzył w zadumie. – Niezłe określenie naszych układów. – O mało się nie roześmiał; zauważyłam, że zadrgała mu warga. – Gdybyś była zainteresowana, musiałbym ci pozwolić odejść z Erikiem – powiedział, gdy wróciliśmy na miejsca przy ławie i każde wypiło po łyku swojego napoju.

– Nie – rzuciłam ostro.

– Dlaczego więc nie oponowałaś, gdy kolejni fani podchodzili do naszej ławy, usiłując mnie od ciebie oderwać?

Odkryłam, że nie nadajemy na tej samej fali. Czyżby wampiry nie przywiązywały wagi do form towarzyskich? Miałam mu tłumaczyć takie niuanse?

Z czystego rozdrażnienia wydałam dźwięk absolutnie niegodny damy.

– W porządku – warknęłam ostro. – Posłuchaj, Bill! Musiałam cię zaprosić do mojego domu. I tu przyszedłeś ze mną na moją jednoznaczną prośbę. Wizyta w „Fangtasii” nie była twoim pomysłem, lecz moim. Wprawdzie zaczaiłeś się na drodze do mojego domu, a raz kazałeś mi wpaść do twojego i zostawić listę z nazwiskami fachowców… te dwie sprawy jednak się nie liczą. Wynika zatem, że zawsze ja wszędzie zapraszam ciebie! Jak więc mogę ci narzucać swoje towarzystwo w barze? Jeśli te dziewczyny oddają ci swoją krew do ssania… albo tamten facet, no nie wiem… Po prostu czuję, że nie mam prawa stawać ci na drodze!

– Eric znacznie lepiej ode mnie wygląda – zauważył Bill. – Jest potężniejszy, a seks z nim to podobno niezapomniane przeżycie. Jest tak stary, że dla zachowania sił potrzebuje zaledwie łyku krwi. Prawie nigdy już nikogo nie zabija. Tak, jak na wampira, jest dobrym facetem. Wciąż jeszcze możesz z nim pójść. Nadal na ciebie zerka. Gdybyś nie przyszła ze mną, wypróbowałby na tobie swój urok.

– Nie chcę iść z Erikiem – powtórzyłam uparcie.

– A ja nie chcę spędzać czasu z żadną miłośniczką kłów – odparował.

Przez minutę czy dwie siedzieliśmy w ciszy.

– No to się dogadaliśmy – oznajmiłam niejasno.

Znów wszakże zadumaliśmy się na dobre kilka minut.

– Jeszcze jednego drinka? – spytał.

– Tak, chyba że musisz wracać.

– Nie, w porządku.

Poszedł do baru. Przyjaciółka Erica, Pam, gdzieś zniknęła, za to przy mnie zjawił się niespodziewanie Eric. Bezczelnie się gapił. Usiłowałam się skoncentrować na własnych dłoniach, sugerując nieśmiałość. Poczułam, że owiewa mnie jakaś energia i ogarnęło mnie nieprzyjemne wrażenie, że wampir stara się wywrzeć na mnie swój wpływ. Zaryzykowałam szybkie spojrzenie i odkryłam, że Eric rzeczywiście patrzy na mnie wyczekująco. Co miałam zrobić? Zdjąć sukienkę? Zaszczekać jak pies? Kopnąć Billa w goleń? Cholera!

Bill wrócił z naszymi napojami.

– Eric zauważy, że nie jestem normalna – mruknęłam ponuro, lecz mój wampir najwidoczniej nie potrzebował wyjaśnień.

– Eric łamie nasze reguły, skoro próbuje cię oczarować, chociaż jasno mu powiedziałem, że jesteś moja – odparował Bill. Sądząc po tonie, złościł się. Jego głos zamiast coraz gorętszy (jak stałby się mój), stawał się coraz chłodniejszy.

– Widzę, że powtarzasz te słowa każdemu – wymamrotałam. „I tylko je mówisz” – dodałam w myślach.

– Taka jest tradycja wampirów – wyjaśnił znów Bill. – Jeśli ogłaszam, że jesteś moja, nikt inny nie może się tobą żywić.

– „Żywić się mną”, ależ zachwycająca fraza – odcięłam się ostro. Bill przez chwilę wyglądał na rozdrażnionego.

– Chronię cię – wyjaśnił nie tak obojętnym głosem jak zwykle.

– Czy przyszło ci do głowy, że ja…

Przerwałam na moment. Zamknęłam oczy. Policzyłam do dziesięciu.

Kiedy zerknęłam na mojego wampira, odkryłam, że wpija we mnie wzrok. Czułam siłę jego nieruchomego spojrzenia.

– Że ty co…? Że nie potrzebujesz ochrony? – spytał cicho. – Mojej ochrony?

Nie odpowiedziałam. Gdy trzeba, potrafię milczeć.

Położył dłonie na mojej potylicy i odwrócił głowę ku sobie – lekko, jakbym była marionetką (zaczynał mnie irytować ten jego zwyczaj) – po czym popatrzył w oczy tak twardo, że aż wzbudził we mnie strach. Zadałam sobie pytanie, czy jego wzrok nie wypali mi tuneli aż do mózgu.