Выбрать главу

– Sądziłem, że wymienisz coś innego.

– No cóż, za tym również tęskniłam.

– Opowiedz – poprosił, zsuwając mi skarpetki. Później przesunął palcami w górę, po moich udach, ściągając szorty i majtki.

– Bill! Jestem strasznie zakłopotana – zaprotestowałam.

– Sookie, nie krępuj się. Przy mnie naprawdę nie musisz. – Wstał, zdjął moją koszulkę, objął mnie, rozpiął mi biustonosz, przesunął palcami po śladach ramiączek na skórze i przyjrzał się moim piersiom. W pewnym momencie zrzucił sandały.

– Spróbuję – odparłam, gapiąc się na własne palce u nóg.

– Rozbierz mnie.

Zdołałam to zrobić. Rozpięłam szybko jego koszulę, wyszarpnęłam ją ze spodni i ściągnęłam z ramion. Rozpięłam mu pasek i skoncentrowałam się na guziku przy talii. Spodnie były sztywne, więc okropnie się męczyłam.

Przemknęło mi przez głowę, że jeśli guzik zaraz nie puści, rozpłaczę się. Czułam się niezdarna i głupia.

Bill wziął moje dłonie i podniósł je do swojej piersi.

– Powoli, Sookie, powoli – powiedział cichym i drżącym głosem.

Odprężałam się dosłownie krok po kroku, aż zaczęłam gładzić jego piersi, tak jak on gładził moje; brałam w palce porastające jego klatkę włosy i szczypałam płaski sutek. Bill położył mi dłonie na karku i lekko przycisnął moją głowę do swojej piersi. Nie wiedziałam, czy mężczyźni lubią pieszczoty, lecz mój wampir na pewno je lubił, więc całowałam i ssałam jego sutki. W pewnej chwili podjęłam kolejną próbę odpięcia przeklętego guzika i tym razem puścił z łatwością. Zaczęłam ściągać spodnie Billa, wsuwając palce w jego bokserki.

Wampir pomógł mi wejść do wanny. Woda pieniła się wokół naszych nóg.

– Mogę cię umyć pierwszy? – spytał.

– Nie – odparłam bez tchu. – Daj mi mydło.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Następnej nocy Bill i ja odbyliśmy niepokojącą rozmowę. Leżeliśmy w jego łóżku: ogromnym łożu z rzeźbionym wezgłowiem i nowiutkim materacem marki Restonic. Pościel, tak jak tapeta, miała kwiatowy wzorek i pamiętam, że się zastanawiałam, czy mój wampir lubi narysowane kwiaty, gdyż nie może oglądać naturalnych, przynajmniej w świetle dziennym.

Bill leżał na boku i przyglądał mi się. Wcześniej byliśmy w kinie. Mój wampir miał fioła na punkcie filmów fantastycznych opowiadających o obcych; może uważał te osobliwe stworzenia za pokrewne dusze. Film okazał się nudną strzelaniną, a prawie wszyscy obcy byli brzydcy, wstrętni, morderczy. Bill wściekał się na treść, gdy zabrał mnie na kolację i potem, podczas jazdy powrotnej do jego domu. Ucieszyłam się, kiedy zaproponował przetestowanie nowego łóżka.

Chętnie się z nim położyłam.

Patrzył na mnie, tak jak – co powoli odkrywałam – lubił. Może słuchał bicia mojego serca, ponieważ mógł usłyszeć u mnie odgłos, którego ja nie mogłam usłyszeć u niego. A może obserwował pulsowanie mojego tętna, bo ja jego tętna dostrzec nie mogłam. Nasza rozmowa szybko odbiegła od tematu obejrzanego filmu do zbliżających się wyborów gminnych (Bill chciał się zarejestrować, by móc głosować, oczywiście korespondencyjnie), a później do dzieciństwa każdego z nas. Uprzytomniłam sobie, że Bill próbuje desperacko przypomnieć sobie wydarzenia z tego etapu jego życia, gdy był zwykłym człowiekiem.

– Bawiłaś się kiedyś ze swoim bratem w „pokaż mi swoje”? – spytał. – Teraz uważa się te gry za normalny objaw dorastania, nigdy jednak nie zapomnę, jak moja matka stłukła mojego brata Roberta, gdy znalazła go w krzakach z Sarah.

– Nie – odparłam, starając się brzmieć swobodnie, choć na tę myśl moje szczęki stężały, a żołądek zabolał ze strachu.

– Nie mówisz prawdy.

– Ależ mówię. – Skupiłam wzrok na podbródku wampira, szukając rozpaczliwie innego tematu do rozmowy. Bill jednak był bardzo uparty.

– Czyli że nie robiłaś tego z bratem. Z kim więc?

– Nie chcę o tym mówić. – Zacisnęłam dłonie w pięści. Czułam, że napinam wszystkie mięśnie.

Niestety Billa nie sposób było zbyć. Przyzwyczaił się do tego, że ludzie odpowiadają szczerze na jego pytania; w najgorszym razie używał swego czaru.

– Powiedz mi, Sookie – mówił przymilnym tonem, a ciemne oczy zaokrągliły mu się z ciekawości. Przesunął kciuk w dół po moim brzuchu. Zadrżałam.

– Miałam… czułego wujka – wyjaśniłam. Znajomy, sztuczny uśmiech rozsunął mi wargi.

Uniósł ciemne łukowate brwi. Nie znał tej frazy. Wytłumaczyłam mu to określenie jak najoględniej.

– Tak się nazywa dorosłych krewnych płci męskiej, którzy molestują… dzieci w rodzinie.

Oczy zapłonęły mu z gniewu. Przełknął ślinę. Widziałam, jak porusza się jego grdyka. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Przez długą chwilę odgarniałam sobie rękoma włosy z twarzy. Nie mogłam przestać.

– I ten ktoś ci to zrobił? Ile miałaś lat?

– Och, wszystko się rozpoczęło, kiedy byłam naprawdę mała. – Mój oddech przyspieszał, serce łomotało coraz szybciej. Były to objawy paniki, które powracały, ilekroć przypominałam sobie wuja Bartletta. Złączyłam kolana i zacisnęłam. – Miałam chyba pięć lat – paplałam coraz szybciej. – Wiem, powiesz, że nigdy właściwie… ach… nie pieprzył mnie, ale robił coś innego. – Ręce trzęsły mi się przed oczyma, gdzie trzymałam je, by zasłonić twarz przed spojrzeniem wampira. – I najgorsze, Billu, absolutnie najgorsze, jest to – ciągnęłam, po prostu niezdolna przestać – że ilekroć przyjeżdżał z wizytą, za każdym razem wiedziałam, co zrobi, bo potrafiłam czytać w jego myślach! I w żaden sposób nie mogłam go zmusić, by przestał! – Przyłożyłam dłonie do ust. Pragnęłam przerwać swoją opowieść. Nie powinnam była w ogóle jej zaczynać! Nie powinnam była nic mówić! Przewróciłam się na brzuch i tak ukryta, napięłam całe ciało.

Po długiej chwili poczułam na ramieniu chłodną rękę Billa. Leżała tam, kojąc mnie.

– To się działo przed śmiercią twoich rodziców? – spytał typowym dla siebie, spokojnym głosem. Nadal nie umiałam na niego spojrzeć.

– Tak.

– Opowiedziałaś swojej mamie? I nie zareagowała?

– Opowiedziałam jej, lecz odparła, że mam sprośne myśli albo znalazłam w bibliotece jakąś książkę, z której dowiedziałam się rzeczy, na które jestem zbyt młoda. – Pamiętam jej twarz, okoloną włosami nieco ciemniejszymi niż mój średni blond… twarz skrzywioną z odrazy. Mama pochodziła z bardzo konserwatywnej rodziny i nie tolerowała publicznego okazywania miłości czy poruszania tematów, które uważała za nieprzyzwoite. – Dziwne, że rodzice wyglądali na szczęśliwych – dodałam w zadumie. – Tak bardzo się od siebie różnili. – Potem uświadomiłam sobie, jak śmieszne jest moje stwierdzenie. Przekręciłam się na bok. – Tak jak my się różnimy – stwierdziłam i usiłowałam się uśmiechnąć. Na obliczu Billa nie było żadnych emocji, choć widziałam drżenie mięśni jego szyi.

– A ojcu powiedziałeś?

– Tak, tuż przed ich wypadłem. Zbyt się czułam zakłopotana, żeby porozmawiać z nim wcześniej, kiedy byłam młodsza. Szczególnie że matka mi nie uwierzyła… W pewnym momencie odkryłam, że nie mogę dłużej znieść tej sytuacji, a wiedziałam, że muszę widywać wujka Bartletta co najmniej w dwa weekendy każdego miesiąca, tak często bowiem nas odwiedzał.

– Nadał żyje?

– Wujek Bartlett? O tak, na pewno! To brat mojej zamordowanej babci, czyli matki mojego ojca. Bartlett mieszka w Shreveport. Wiesz, gdy po śmierci moich rodziców wraz z Jasonem przenieśliśmy się do domu babci, podczas pierwszej wizyty wuja ukryłam się. Babcia mnie znalazła i spytała, dlaczego się chowam, toteż zwierzyłam jej się ze wszystkiego. Uwierzyła mi.