Выбрать главу

Przypomniała mi się ulga, której doświadczyłam tamtego dnia, cudny dźwięk głosu mojej babci obiecującej, że nigdy więcej nie będę musiała się spotkać z jej bratem, że ten człowiek już nigdy nie wejdzie do jej domu.

I nie wszedł. By mnie chronić, babcia odcięła się od własnego brata. Wcześniej wuj próbował zresztą molestować także jej córkę, Lindę, kiedy ta była małą dziewczynką, wtedy jednak babcia wyparła to wspomnienie, uznając, że pewnie coś źle zinterpretowała. A jednak, mimo iż nie całkiem uwierzyła w seksualne zamiary brata wobec Lindy – jak mnie zapewniła – później ani razu nie zostawiła go sam na sam z nią i prawie przestała go zapraszać do swojego domu…

– Czyli że on również nazywa się Stackhouse?

– Och, nie, nie. Babcia nazywała się Stackhouse po mężu, jej panieńskie nazwisko brzmi Hale. – Zastanowiłam się, czy że muszę przeliterować to słowo Billowi. Od tak dawna był przecież Południowcem, że (chociaż był wampirem) powinien znać także tę rodzinę. Bill zapatrzył się w dal. Rozproszyłam go tą swoją ponurą i paskudną historyjką. Nie miałam po niej ochoty na seks, na pewno nie. – Idę – oświadczyłam. Wysunęłam się z łóżka i schyliłam po ubranie. Szybciej, niż potrafiłam dostrzec, wampir wyskoczył z łóżka i odebrał mi moje rzeczy.

– Nie zostawiaj mnie teraz – poprosił. – Zostań.

– Wprowadziłam się w płaczliwy nastrój – wyjaśniłam mu. Na dowód prawdziwości moich słów po policzkach spłynęły mi dwie łzy. Uśmiechnęłam się ze smutkiem.

Bill starł palcami łzy z mojej twarzy i przesunął językiem po mokrych śladach.

– Zostań ze mną do świtu – powiedział.

– Ale przed świtem musisz się schować do swojej kryjówki.

– Do czego?

– No w miejsce, w którym spędzasz dzień. Nie chcę wiedzieć, gdzie ono jest! – Dla podkreślenia swoich intencji podniosłam ręce. – Czy nie musisz schować się przed pierwszym światłem świtu?

– Och – odparł. – Będę wiedział kiedy. Czuję, gdy nadchodzi świt.

– Na pewno nie zaśpisz?

– Na pewno.

– W porządku zatem. A mnie pozwolisz się trochę przespać?

– Jasne że tak – odparł z dżentelmeńskim ukłonem, trochę zabawnym z powodu nagości. – Za chwilę. – Kiedy położyłam się na łóżku i wyciągnęłam ręce do niego, dorzucił: – W końcu.

* * *

Rano oczywiście obudziłam się sama. Leżałam przez chwilę w łóżku i rozmyślałam. Wcześniej od czasu do czasu napadały mnie przykre myśli, dopiero teraz jednak w całej okazałości dostrzegłam wszystkie problemy, z którymi łączył się mój związek z wampirem.

Nigdy nie zobaczę Billa w świetle słonecznym! Nigdy nie przygotuję mu śniadania, nigdy nie spotkam się z nim na lunchu. (Znosił mój widok, gdy jadłam, chociaż nie był zachwycony, a zawsze po posiłku musiałam bardzo starannie szczotkować zęby, co zresztą bynajmniej mi nie szkodziło).

Nigdy nie będę mogła mieć z Billem dziecka. Z jednej strony nie musiałam się martwić o antykoncepcję, co było miłe, z drugiej wszakże…

Nigdy nie zadzwonię do Billa do biura i nie poproszę go, by po drodze do domu na przykład kupił mleko. Mój wampir nigdy nie wstąpi do Klubu Rotariańskiego, nie opowie w szkole średniej o swoim zawodzie, nie będzie trenował bejsbolistów z Małej Ligi.

Nigdy nie pójdzie ze mną do kościoła.

Wiedziałam też, że teraz, podczas gdy ja leżałam w wygodnym łóżku, przebudzona – słuchając ptaków ćwierkających porannie i odgłosów ciężarówek pędzących odległą drogą, teraz, kiedy wszyscy mieszkańcy Bon Temps wstawali, parzyli kawę, przynosili z ganku gazety i planowali swój dzień – istota, którą ukochałam, leżała w jakiejś dziurze pod ziemią, praktycznie rzecz biorąc, martwa aż do zmroku.

Otrząsnęłam się z tych przykrych myśli, wstałam, posprzątałam trochę w łazience i ubrałam się. Postanowiłam policzyć zalety swego związku.

Bill naprawdę się o mnie troszczył. Było to cudowne, choć też nieco niepokojące, ponieważ nie wiedziałam, jak bardzo mnie kocha.

Seks z nim był absolutnie wspaniały. Nigdy nie śniłam, że będzie mi tak świetnie.

Jako dziewczyny wampira na pewno nikt nie będzie mnie zaczepiał. Wszystkie męskie dłonie, które poklepywały mnie czasem w niechcianych pieszczotach, teraz pozostaną na kolanach właścicieli. Jeśli morderca mojej babci czekał wtedy na mnie, zapewne nie zaryzykuje drugiej próby, wiedząc, że chroni mnie wampir.

Poza tym przy Billu mogłam się całkowicie odprężyć. Wysoce sobie ceniłam ten luksus relaksu. Nie musiałam się przejmować stawianiem mentalnych blokad. I nie dowiem się niczego, czego Bill sam mi nie powie.

Bezcenny spokój.

W tym kontemplacyjnym nastroju zeszłam po schodach i ruszyłam do mojego samochodu.

Zdumiał mnie widok pikapa Jasona.

W tej chwili nie miałam ochoty na rozmowę z bratem. Niechętnie powlokłam się do okna kierowcy.

– Widzę, że to prawda – powiedział Jason. Wręczył mi pełen kawy styropianowy kubek z Grabbit Kwik. – Wsiądź ze mną do auta. – Wsiadłam, zadowolona z kawy, lecz ostrożna. Natychmiast postawiłam mentalną blokadę, na którą zupełnie nie miałam ochoty. Spokój prysł. – Nie mogę ci robić wymówek – oznajmił w zadumie – skoro w ostatnich latach żyję w taki sposób… Z tego, co wiem, wampir to twój pierwszy facet. Zgadza się? – Kiwnęłam głową. – Dobrze cię traktuje? – Znów kiwnęłam głową. – Muszę ci coś powiedzieć.

– W porządku.

– Ubiegłej nocy zabito wujka Bartletta.

Gapiłam się na brata nad parą wydobywającą się spod częściowo podniesionej przykrywki kubka z kawą.

– Nie żyje – zastanowiłam się głośno, równocześnie usiłując zrozumieć. Od dawna nie myślałam o nim tak dużo jak wczoraj, a dziś słyszę, że został zamordowany.

– Tak.

– Och. – Wyjrzałam przez okno na różowy horyzont i odkryłam, że ogarnia mnie… nadpływające powoli… poczucie wolności. Człowiek, którego się bałam i nienawidziłam, człowiek, który znajdował przyjemność w tym, co mnie odrzucało i co uważałam za chore… nie żył! Zrobiłam głęboki wdech. – Mam nadzieję, że się smaży w piekle – warknęłam. – Mam nadzieję, że ilekroć pomyśli o tym, co mi zrobił, jakiś demon kłuje go w dupę widłami.

– Boże, Sookie!

– Facet nigdy nie próbował niczego z tobą.

– Masz cholerną rację!

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Nic, Sookie! Ale wuj nigdy nie molestował żadnej innej osoby poza tobą. Ja przynajmniej o niczym nie słyszałem…

– Bzdura! Molestował również ciocię Lindę.

Twarz Jasona znieruchomiała z szoku. W końcu coś do niego dotarło,

– Babcia ci to powiedziała?

– Tak.

– Mnie nigdy tego nie mówiła.

– Wiedziała, że kochasz wuja i przykro ci, że nie możesz go widywać. Nie chciała jednak zostawiać go z tobą samego, ponieważ nie miała stuprocentowej pewności, czy lubi wyłącznie dziewczynki.

– Widziałem się z nim parę lat temu.

– Tak? – Nie miałam o tym pojęcia. Babcię prawdopodobnie ta informacja także by zaskoczyła.

– Widzisz, Sookie, był już stary. I taki chory. Miał kłopoty z prostatą, bardzo osłabł i chodził o lasce.

– Trudniej mu zapewne było dogonić pięciolatkę.

– Przestań!

– Jasne! Jak mogłam coś takiego powiedzieć?! – Obrzuciliśmy się piorunującymi spojrzeniami. – No i cóż mu się przydarzyło? – spytałam w końcu z niechęcią w głosie.

– Ktoś włamał się do jego domu zeszłej nocy.

– Tak? I co?

– I wuj skręcił sobie kark. Włamywacz zrzucił go ze schodów.

– W porządku. Więc teraz wiem. Jadę do domu. Muszę wziąć prysznic i przygotować się do pracy.