Выбрать главу

– Och, nie zatrzymał się w domu? – spytała Charlsie, wyraźnie rozczarowana.

– Mój Boże, jasne, że nie! – odparłam, w myślach przepraszając Boga za wypowiedzenie jego imienia nadaremno. Ostatnio musiałam często grzeszyć przeciwko temu przykazaniu. – Nie, Bubba noce spędza w lesie. Stamtąd patrzy na dom.

– Czy to była prawda z tymi kotami? – Arlene spojrzała podejrzliwie.

– Nie, tylko żartował. Niezbyt ciekawe poczucie humoru, co? – Kłamałam jak z nut. W duszy przecież wierzyłam, że Bubba lubi się napić kociej krwi.

Nieprzekonana Arlene potrząsnęła głową. Uznałam, że pora zmienić temat.

– Dobrze się bawiliście z Rene ubiegłego wieczoru? – spytałam.

– Rene był bardzo miły wczoraj w nocy, nieprawdaż? – spytała z zaróżowionymi policzkami.

Kobieta zamężna (niejednokrotnie zamężna), która się rumieni!

– Ty mi to powiedz.

Arlene lubiła sobie czasem nieco sprośnie pożartować.

– Och, ty! Chciałam tylko powiedzieć, że był naprawdę grzeczny dla Billa, a nawet dla Bubby.

– Dlaczego nie miałby być grzeczny?

– Wiesz, Sookie, on szczerze nie znosi wampirów. – Arlene potrząsnęła głową. – Cóż, ja również za nimi nie przepadam – wyznała, gdy spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami. – Jednak Rene naprawdę żywi jakieś uprzedzenia. Jego siostra, Cindy, spotykała się przez pewien czas z wampirem, czym straszliwie zdenerwowała Rene.

– Cindy miewa się dobrze? – Bardzo interesowało mnie zdrowie osoby, która „spotykała się przez pewien czas z wampirem”.

– Nie widziałam jej – przyznała przyjaciółka. – Ale Rene odwiedza ją mniej więcej co drugi tydzień. Podobno dziewczyna dobrze siebie radzi. Zaczęła zarabiać. Znalazła pracę w szpitalnym bufecie.

– Może Cindy chciałaby wrócić do domu? – spytał Sam zza baru, gdzie napełniał lodówkę butelkami z krwią. – Lindsey Krause odchodzi z drugiej zmiany, ponieważ przenosi się do Little Rock.

Stwierdzenie szefa przyciągnęło naszą uwagę. Lokal „Merlotte” zaczynał poważnie cierpieć z powodu niedoborów kadrowych. Z jakiegoś powodu zawód kelnerki stracił w ostatnich dwóch miesiącach na popularności.

– Rozmawiałeś już z kimś? – zapytała Arlene.

– Będę musiał przejrzeć zgłoszenia – odparł zmęczonym tonem. Arlene i ja byłyśmy jedynymi spośród barmanek i kelnerek, które nie opuściły Sama od ponad dwóch lat. Nie, nie, była jeszcze jedna. Na drugiej zmianie od lat pracowała też Susanne Mitchell. Mój szef spędzał sporo czasu na zatrudnianiu i (czasem) zwalnianiu.

– Hmm… Sookie, mogłabyś przerzucić dla mnie akta? Sprawdź, która z kandydatek przeprowadziła się gdzieś od czasu zgłoszenia albo dostała inną pracę. Może znajdziesz wśród dziewczyn taką, którą naprawdę polecasz? Oszczędziłabyś mi trochę roboty.

– Jasne – odrzekłam. Pamiętałam, że Arlene robiła to samo dwa lata temu, kiedy przyjmowaliśmy Dawn. Miałyśmy więcej więzi ze społecznością miasteczka niż Sam, który niemal z nikim się nie spotykał. Przebywał w Bon Temps od sześciu lat, ale nie znam nikogo, kto wiedziałby cokolwiek o jego życiu, zanim Sam kupił tu bar.

Usiadłam za jego biurkiem z grubym plikiem podań. Po kilku minutach odkryłam, że sporo zrobiłam. Podzieliłam akta na trzy grupy: przeprowadzki, osoby zatrudnione gdzie indziej i „dobry materiał”. Dodałam jeszcze czwarty i piąty stosik: dla osób, z którymi nie potrafiłabym pracować, gdyż ich nie cierpię oraz stos dla zmarłych. Pierwszy formularz z tej ostatniej grupki wypełniła dziewczyna, która zginęła w wypadku samochodowym w ostatnie Boże Narodzenie. Gdy dostrzegłam to nazwisko na górze formularza, znowu współczułam jej rodzicom. Drugie podanie należało do Maudette Pickens!

Maudette złożyła je na trzy miesiące przed śmiercią. Domyślam się, że nie zadowalała jej praca w Grabbit Kwik. Popatrzyłam na odręczne pismo nieszczęsnej ofiary oraz jej ortografię i na nowo poczułam litość. Usiłowałam sobie wyobrazić mojego brata, który pragnie się kochać z tą kobietą i filmować to. Że też nie szkoda mu było czasu na kogoś takiego! Po raz kolejny zdumiała mnie dziwna mentalność Jasona. Nie widziałam go, odkąd odjechał z Desiree. Miałam nadzieję, że dotarł do domu cały i zdrów. Dziewczyna wyglądała na niezłe ziółko. Szkoda, że mój brat nie chce się ustatkować z, na przykład, Liz Barrett, która chyba potrafiłaby zapanować nad jego wyskokami.

Ilekroć ostatnio myślałam o Jasonie, martwiłam się. Gdybyż tylko mój brat nie znał tak dobrze Maudette i Dawn! Chociaż… wielu mężczyzn znało je przecież obie, zarówno z widzenia, jak i hmm… cieleśnie. Obie miały też na ciele ugryzienia wampirzych zębów. Dawn lubiła ostry seks, skłonności Maudette w tym względzie nie znałam… Sporo facetów kupowało benzynę i kawę w Grabbit Kwik, sporo ich przychodziło również tutaj na drinka. Lecz tylko mój głupi brat zarejestrował na filmach figle z Dawn i Maudette.

Gapiłam się na duży plastikowy kubek z mrożoną herbatą, który stał na biurku Sama.

Z boku zielonego kubka widniał odblaskowy, pomarańczowy napis: „Duży Łyk z Grabbit Kwik”. Mój szef także znał je obie. Dawn pracowała dla niego, a Maudette złożyła podanie o pracę w „Merlotcie”.

Sam na pewno nie był zachwycony, że spotykam się z wampirem. Może nie chciał, by jakakolwiek kobieta widywała się z wampirem…?

Właśnie wtedy wszedł mój szef, ja zaś podskoczyłam, jakbym zrobiła coś złego. I zrobiłam, w mojej opinii. Nie powinno się źle myśleć o przyjacielu.

– Który stos jest dobry? – spytał, jednocześnie posyłając mi zaintrygowane spojrzenie.

Wręczyłam mu niski stosik, może z dziesięć podań.

– Ta dziewczyna, Amy Burley – odparłam, wskazując akta na szczycie – ma doświadczenie, chociaż obecnie zastępuje tylko stałe kelnerki w barze Good Times. Charlsie z nią tam pracowała, możesz więc najpierw pogadać z Tooten.

– Dzięki, Sookie. Zaoszczędziłaś mi kłopotu. – Na potwierdzenie szorstko skinęłam głową. – Wszystko w porządku? – spytał. – Wydajesz się dziś jakaś… daleka.

Przyjrzałam mu się dokładnie. Wyglądał tak samo jak zawsze. Jego umysł jednak pozostawał dla mnie zamknięty. Jak Sam potrafił mnie blokować? Nie potrafiłam odczytywać myśli jeszcze jednej tylko innej osoby – Billa, ale przecież Bill był wampirem. Sam zaś na pewno nie.

– Po prostu tęsknię za Billem – odparłam z premedytacją. Czy zrobi mi wykład o zgubnych skutkach spotykania się z wampirem?

– Jest dzień – odparł mój szef. – Twój wampir nie może być tutaj.

– Oczywiście że nie – odparowałam sztywno. – Wyjechał za miasto – dodałam, a potem zastanowiłam się, czy mądrze jest się zwierzać komuś, kogo zaczęłam podejrzewać o najgorsze. Ruszyłam do drzwi tak nagle, że Sam zagapił się na mnie ze zdumieniem.

Gdy później zobaczyłam Arlene i Sama odbywających długą rozmowę, jednoznacznie wywnioskowałam z ich porozumiewawczych spojrzeń, że mówią o mnie. Szef wrócił do swojego biura bardziej zmartwiony niż kiedykolwiek. Aż do końca mojej zmiany nie odezwaliśmy się do siebie.

Tego wieczoru droga do domu była dla mnie wyjątkowo trudna, ponieważ wiedziałam, że do rana zostanę sama. Wcześniej lepiej się czułam w samotne noce, gdyż w każdej chwili mogłam zadzwonić do Billa. Dziś nie. Próbowałam się pocieszyć myślą, że mam „anioła stróża”… że gdy zapadną kompletne ciemności, Bubba wypełznie z dziury, w której spał. Niestety myśl ta bynajmniej mnie nie uspokoiła.

Zadzwoniłam do Jasona, lecz nie było go w domu. Sprawdziłam w „Merlotcie”, jednak Terry Bellefleur, który odebrał telefon, zapewnił mnie, że mój brat nie pojawił się dziś w barze.

Zastanowiłam się, co robi teraz Sam. Chyba nigdy nie słyszałam o żadnych jego randkach. Na pewno nie z braku propozycji, gdyż niejednokrotnie zauważyłam, że interesują się nim kobiety…